Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-04-2017, 08:55   #5
Amon
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
Czarownik znów w żaden sposób nie dał do poznania co o tym myśli, po prostu zaczął kreślić w powietrzu kolejne zaklęcie, chwilę później w ścianie jaskini pojawiły się drzwiczki, odpowiednie dla dla drowa, ale ktoś postury Aurory musiał się skulić by przez nie przejść.

~ Zapraszam Księżniczkę do sypialni ~ zamigał znikając za progiem.

Kambionka uniosła powoli zmęczone oczy. Długo przypatrywała się temu, co zmajstrował Duagloth. Wcale nie miała ochoty się ruszać, ani zbierać myśli o tym, czemu dopiero teraz mag wyskoczył z takim czarem. Wizja miękkiego łoża, które nie widziała od ośmiu lat... kusiła tak samo jak rzucenie się na pożarcie jeszcze żywej ofiary.

Naciągnęła ospałe mięśnie i ociężale powstała. Zabujało ją gdy wyprostowała sylwetkę. Była niesamowicie przejedzona, a pająk stygł zeżarty w połowie. W końcu zmusiła się by ruszyć ku drzwiom.

Pozawymiarowe wnętrze, jak można się było spodziewać, było całkiem wygodne. Był stolik, dwa łóżka, kanapa. Sam Duagloth usiadł na tej ostatniej i wyciągnął z połów płaszcza wolumin.

- Myślę, że możemy tu spędzić kilka godzin - wyjaśnił.

- Wciągnij truchło, bo zlezie się coś innego - wymamrotała podpierając się o ścianę.
Mężczyzna bez słowa powoli schował książke i ruszył by zrobić właśnie to. Był silny, choć żadko to pokazywał. Miał przecież jednak diabelską skórę i pewnie nie tylko. Bez większych problemów wtargał to co zostało z pajęczaka.

Wzrokiem posunęła w kierunku najbliższego łóżka, doczłapała się do niego chwiejnym krokiem i w końcu legła. Łuski, które wyrosły przy ostatniej kąpieli, zahaczały o delikatny materiał, ciągały go i nadszarpywały. Świadomość Aurory zniknęła jak kamień rzucony w studnię.

* * *

Kiedy się obudziła, czuła się znacznie lepiej. Nawet kilka nowych łusek zdążyło jej wyrosnąć tu i uwdzie. Aurora wciąż nie pogardziłaby jedzeniem, jednak nie bardziej niż w czasie jakiejkolwiek wyczerpującej podróży. Obok niej leżał bukłak, wyglądało na to, że z wodą.
Czarnoksieżnik siedział tam gdzie od początku zamierzał, spoglądając na kambionkę sponad studiowanej właśnie księgi.

- Czar zakończy się za jakąś niecałą godzinę - uprzedził.

Aurora, teraz już nieco bardziej trzeźwa, zabrała się za bukłak i wlała w siebie jego całą zawartość ciągłymi sukcesywnymi chałstami. Następnie nadrobiła niedobór powietrza paroma głębszymi wdechami i przesunęła wzrokiem po okolicy. Jej drugi obiad został wciągnięty do środka, a na jego widok zaczęła Aurorze ciec ślina między zębiskami. Zeżarła jakiś czas temu połowę pająka lecz dalej jej apetyt nie był zaspokojony. Spojrzała neutralnie na maga.

- Jak długo byłam nieprzytomna? - odezwała się ochrypłym dwugłosem.

- Niecałe sześć godzin, Pierwsza córko - wyjaśnił

- Do kogo mnie prowadzisz?

Mag wyszczerzył kły.

- Niepodobnym, by samiec prowadził kobietę gdziekolwiek nieprawdaż? Przyjmijmy więc że was księżniczko porwałem. - skłonił głowę - Na prośbę “innej gałęzi” waszej rodziny.

- Raczyłbyś rozjaśnić więcej? Nie lubię niespodzianek - odpowiedziała nieco szorstko, po czym podniosła się z łóżka, i ciągnąc przez chwilę pościel zaczepioną o łuski, zabrała się za dokończenie konsumpcji pająka.

- Wasz ojciec spoczywa w głębinach, uwięziony mocą czaru, który sprawia… że tylko on sam, mógłby otworzyć wrota własnej celi. Albo może wystarczy ktoś z jego krwi? - uśmiechnął się.

Aurora zastygła z wzrokiem i uwagą wbitymi w maga. W głowie rozpoczęła się wielka burza myśli, przy której zabrakło mocy przerobowej, by zareagować inaczej. Dwa zdania było zdecydowanie za mało. Bardzo poważny wzrok wiszący na jego osobie niejawnie oczekiwał odpowiedzi na niezadane, choć oczywiste pytania.

Duagloth złożył dłonie w piramidkę.

- Porozumiałem się z waszym ojcem za pośrednictwem magii, za uwolnienie zapewni nam azyl w kraju, z którego pochodzi. Który, od włości Księcia Nieumarłych są dość daleko.

Aurora przeżuła pajęcze mięso jednokrotnie. Wciąż wnikliwie wpatrując się w maga przetarła nadgarstkiem usta, przy okazji połykając.

- Co dokładnie mu powiedziałeś? - odezwała się po chwili niskim tonem.

- Że to załatwię, ujmując to własnymi słowami oczywiście. Bies, to nie jest istota której się tak po prostu odmawia, Księżniczko.

Wypowiadane przez maga słowa musiały być bardzo mocno poddawane rozważaniu. Istota ta znacznie przewyższała kambionkę intelektem, a ta by nadążyć, musiała zainwestować wiele energii.

- Czegokolwiek nie zrobił, trafił do celi, z której kto inny bardzo mocno nie chciał, by z niej wyszedł. Wykorzystując do tego mnie... masz dwie pieczenie na jednym ogniu. Dla mojego ojca będziesz wybawcą, a on dla ciebie silnym sprzymierzeńcem. Potrzebujecie siebie nawzajem. Ja jestem do tego tylko kluczem... - zaznaczyła wnikliwie przyglądając się Duaglothowi. - Matka postawiła cię pod ścianą, to wyszedłeś z inicjatywą do ojca... Nie było tu żadnego odmawianie mu czegokolwiek... Chyba, że żądacie od siebie czegoś więcej... - wypowiedziała jednocześnie ujawniając na twarzy swoje wątpliwości. Wspomnienie o braku odmawiania zostało odebrane prawie jak z pozbyciem się problemu trzeciej osoby w tym układzie od razu po jej właściwym wykorzystaniu. - Nie mówisz mi wszystkiego.

Mag westchnął.

- Cóż, ktoś również bardzo mocno chciał, byś ty księżniczko z celi swej nie wychodziła, czyż nie? I gdzież bym śmiał cię wykorzystywać, takie złożenie słów wręcz nie uchodzi...

- Odpuść sobie takie gadanie - przerwała mu Aurora wcinając się w pół zdania. - Każdy dobrze wie na czym stoi i jak wygląda sytuacja. Nie jestem moją matką, która chce wysłuchiwać takiego płaszczenia się - rzuciła nieco szorstko. - Nigdy za sobą nie przepadaliśmy a gra pozorów mnie nie interesuje a wręcz irytuje. Teraz jedno drugiego potrzebuje a opowiadanie, jakież jest to dotychczasowe gesty były ważne, nie ma znaczenia przy tym, co będzie ważyć się za niedługo. Sam nie nie masz w interesie przedstawić skali. Ja nie mam w interesie brnąć ślepo w twój poukładany plan. Zagryź zęby i odpuść sobie takie podejście. Konkrety.

Duagloth uniósł dłonie do góry w geście który mógł oznaczać poddanie się, chęć uspokojenia sytuacji, może nawet rzucał jakiś czar.

- Oczywiście. Bies raczej nie przepada za mną, za drowami też nie. Ale dzięki tobie Księżniczko, to się może zmienić na moją korzyść. A zależy mi na tym i tobie powinno też, gdyż o ile twoja matka mogłaby odpuścić tobie, to nie może odpuścić mi, toteż z jednej strony jestem bardziej ścigany przez opiekunkę niź ty, z drugiej, pozostając ze mną, masz najlepszą szansę kiedykolwiek odzyskać swoje dziedzictwo.

Słowa pokrywały się z odczuciami kobiety, co mogło oznaczać prawdę, lub doskonałe podanie na tacy tego, co chciała usłyszeć. Z Duaglothem nigdy nie można było mieć pewności.

- I szansę przypadkowego napotkania wielkiej odsieczy, która na ciebie poluje... - skomentowała opuszczając nieco wnikliwość w swojej postawie. - Czemu ojciec za tobą nie przepada? Ty wtrąciłeś go do tej celi? Na polecenie matki? - wyciągała z niego informacje wracając przy okazji do konsumpcji.

Czarownik przyłożył szponiastą dłoń do ust.

- Ojej… No to Księżniczka już wie - wyszczerzył się paskudnie przez co Aurora zrugała go surowym wzrokiem odpuszczając sobie komentarz głupkowatego zachowania. Wróciła do konsumpcji i spojrzała na kawałek pająka wgryzając się w niego. Po chwili jednak zwątpiła, uniosła zaskoczona wzrok i przełknęła ciężko niepogryziony kawałek.

- Je*ańcu, przygotowałeś się na to jeszcze zanim się urodziłam...?!

Czarownik uniósł brew ale też skłonił głowę.

- Dziękuję, szlachetna kobieto. Kiedy jest się mną, jest się przygotowanym, jeśli chce się być żywym. A ja chcę. Jak pająk? Grzech nie spytać.

Aurora ponownie zastygła potrzebując dłuższej chwili, by poukładać w głowie odkryte informacje. Nie wiedziała o magu właściwie nic poza tym, że jego moc była przez nią nie do obalenia a inteligencja nie do prześcignięcia.

- Taki, jaki może być surowy i wystygnięty pająk żywiący się całe życie w mroku słabszymi osobnikami innych gatunków - odpowiedziała bez zaangażowania, gdyż jej myśli analizowały coś innego. - Jest mój. Jak jesteś głodny to znajdź sobie swojego.

Posiłku pozostała już tylko czwarta część. Odrywając palcami kawałki mięsa spod chitynowego pancerza ponownie przypatrywała się magowi, choć z innych charakterem. Dywagowała nad jego osobą aż w końcu odezwała się.

- Kim jest dla ciebie Orkus? Rodziną? Wspólnikiem? Czy ofiarą oszustwa? Co mu zrobiłeś? Zaje*ałeś mu to ciało i moc? Cokolwiek zrobiłeś to musiało być dawno i w nieoczekiwanym zwrocie akcji. Nie spieprzał byś przed nim jak kanałowy szczur, jak robisz to teraz... Ale z drugiej strony, nauczony zapobiegawczości, musiałeś kręcić na boku coś wystarczająco wielkiego, by móc stawić mu czo... Dlatego tak często cię nie było w domu? Musiałeś matce sprzedawać niesamowite bajeczki, by się nie zorientowała... Chciałeś, by Olathkyuvr z nim walczył? Od zawsze grałeś na dwa fronty... Przy Orcusie, przy matce, przy ojcu jak i teraz przy mnie... Wiedziałeś, że ojciec się do czegoś tobie przyda, ale nie przewidziałeś decyzji matki, której odbiło i ciebie nie słuchała. Musiałeś się ratować na gwałt i teraz jesteś takim samym gołodupcem jak ja...

- Orkus jest Księciem demonów, z naszego punktu widzenia, bardziej bóstwem niż kimkolwiek innym. Z kolei duża część mnie… jest diabłem, nie jakimś nadzwyczajnym, przynajmniej w zestawieniu z rzeczonym Księciem, jednak wciąż diabłem. Biesy i Demony mają dość skomplikowane relacje. Na tyle skomplikowane, by twoja matka nie zawahała się oddać mnie na pożarcie. I kiedy mówię pożarcie… - wskazał palcem na kawałek pająka jaki Aurora wciąż trzymała w dłoni - mam na myśli pożarcie. - Duagloth poklepał się po kolanach. - Cóż mogę jeszcze rzec, trzeba grać takimi kartami jakie się ma i kiedy się je ma, a nie zastanawiać się co by było, gdyby miało się inne w innym czasie.

- Ani nie potwierdziłeś, ani nie zaprzeczyłeś. Byłeś dla mnie neutralny, dopóki nie nadużyłeś mojego zaufania. A nie pamiętam, by ktoś je u mnie odzyskał. Twoja skrytość niczemu dobremu przy mnie się nie przysłuży - oznajmiła po czym odrywając kawałek skwitowała - Osobno dwie karty nie mają żadnej wartości.

- I jest ich o połowę mniej - zauważył czarownik podnosząc się z kanapy. - Czy jest Księżniczka gotowa?

- Daj mi dokończyć.
Duagloth zamilkł, jakby pytania nigdy nie było.
Kiedy para opuściła magiczne schronienie, świat tysiąca niebezpieczeństw przywitał ich zwyczajową ciszą.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.

Ostatnio edytowane przez Amon : 30-04-2017 o 08:58.
Amon jest offline