Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-04-2017, 19:51   #162
Raist2
 
Raist2's Avatar
 
Reputacja: 1 Raist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputację
Patrzył się spokojnie na biedną Najilę. Spokojnie ale z obrzydzeniem i nienawiścią w oczach.
- Wiesz czego nie lubię bardziej od ciepłego hyrgolu i zimnych kobiet? - Fenn odezwał się… chyba do Nighta. - Gwałcicieli.
Odwrócił się na pięcie i podszedł do jednego z interkomów.
- Nie wiem jak wy - odezwał się do mikrofonu - Ale ja tym skurwielom tak łatwo nie odpuszczę. Mało tego że najechali nas tak podstępnie, zniszczyli naszą własność, zabili Craza, to jeszcze zgwałcili naszych bliskich. Puścicie to im płazem? Idę pożegnać się z nimi, jak ktoś się chce dołączyć byłoby miło. Hełm - ruszył przez lewe wyjście w stronę głównego hangaru nie oglądając się za siebie.

Jeszcze przed chwilą Becky tamowała krwawienie nieprzytomnej Leeny, mając nadzieję że jej przyjaciółka wyliże się ze swojego stanu krytycznego i przeżyje. Teraz jednak, własnymi rękami rozwaliła czaszkę jednego z Blorelin, niczym młotek uderzający w orzech. Cokolwiek więc podał jej Bullit, musiał to być naprawdę mocny towar. Zbir dostał za swoje i zostały z niego tylko krwawe szczątki.
- Już po wszystkim... Spokojnie... Nie przemęczaj się. - Becky starała się uspokoić Leenę, na tym etapie już nie tyle ją podtrzymując, co raczej przytulając się do niej.
Owszem, słyszała krótą przemowę... tego gościa który pomagał im w walce stając obok Nighta, ale nie mogła tak rzucić wszystkiego i iść... Chciała, ale Leena miała pierwszeństwo.

- Ona na to nie zasłużyła. Ze wszystkich, ona najmniej - Nightfall wyłączył się na otoczenie, nie reagował na żadne bodźce, jakby znajdował w innym świecie. Nie odstępując Isabell na krok, drżącymi ustami wyrzucał z siebie słowa. Niewyraźne, ciche, czasami przechodzące w krzyk. Zakrwawioną dłoń trzymał na jej bladym policzku.
- Dlaczego nigdy nie słuchasz? Prosiłem, prosiłem byś znalazła bezpieczne schronienie. Dlaczego... Do diabła z tą stacją, okolicznymi planetami, ze wszystkim. Zabije ich. Nie zasługują by istnieć. Trzeba ich zabić, wyczyścić, wymazać. Tylko z popiołów i zgliszczy może narodzić się nowy, lepszy świat, bo ten jest już stracony.
Kiwał się w przód i w tył, jak obłąkany.
- Wróg Unii... tak ładnie prosicie. Pokaże wam czym jest terror. Odbiorę wszystko co kochacie, wszystko na czym wam zależy.
Mężczyzna patrzył w ścianę pustym wzrokiem, bardziej skupiony na wizjach, które roztaczał przed nim ogarnięty rozpaczą umysł.

Vis trzymała się już tylko resztkami woli. Czuła że zaraz się rozpadnie na tysiące drobnych kawałeczków i że się po tym nie pozbiera. Z tego też powodu cofnęła się do tyłu gdy Doc się do niej zbliżył, kręcąc przy tym głową. Nie chciała dotyku, nie chciała pocieszeń, nie chciała troski… Nie teraz, jeszcze nie, jeszcze chwileczkę…
- Bomba… - zaczęła tak cicho, że chyba tylko doktorek miał szansę ją usłyszeć. - Bomba! Wiem gdzie może być! - krzyknęła, chociaż głos się jej nieco załamał i nie wyszło to tak alarmująco jak powinno. Raczej histerycznie, co jednak nie obeszło Darakanki. Jeszcze nie… Najpierw trzeba było rozbroić bombę, bo to musiała być bomba… Co innego mogło się znajdować w tej skrzyni?

Doc jednak spokojnie podszedł do niej i spytał ostrożnie.-Gdzie? Mogłabyś ją rozbroić?
Bulllit chciał ją pochwycić i przede wszystkim podtrzymać, bo miał wrażenie że zaraz się przewróci. Ogólnie wszystko szło źle. Dziewczyna Nighta zginęła, Unia zrobiła z nich swoich wrogów numer jeden. Nightowi zaczynało odbijać, a Dave… nie był typem mściciela i terrorysty. Owszem, miał ochotę posłać wszystkich Blorelinów w bazie do wszystkich diabłów, ale… masakrować kolejne planety Unii w imię zemsty? To nie dla niego.

- Nie widziałam jej, nie wiem jaki to rodzaj - odpowiedziała, już się nie cofając. Miała robotę do wykonania. Tak, to był dobry środek, musi się na tym skupić…
- Jest… Wydaje mi się, że jest w magazynie przy hangarze. Oni… Oni wnieśli tam skrzynię i zostawili. Widziałam ich zanim… - Lecz tu głos się jej urwał i tylko pokręciła gwałtownie głową. To nie było teraz istotne, liczyła się robota, zadanie…
- Musimy tam iść - pisnęła, bo gardło się jej tak jakoś dziwnie zacisnęło. Próbowała jednak brzmieć stanowczo i nawet dołożyła wysiłku by zetrzeć łzy, które uporczywie nie chciały przestać płynąć.
- No to nie traćmy czasu.- Doc podał dziewczynie dłoń i rzekł do Nighta.- Robota czeka, trzeba asystować Vis przy rozbrajaniu. I osłaniać w razie kłopotów.
Po czym dodał do Bixa.- A ty pilnuj Leeny.

Leena spojrzała na Bullita mrużąc oczy. W sumie ledwie trzymała się na nogach, jednak…
- Sam się pilnuj - Powiedziała szczerząc do niego zęby, po czym dodała:
- Idziemy tam, Vis prowadź… ktoś jednak powinien zostać przy Isabell - Kapitan spojrzała najpierw na leżącą na podłodze Macolitkę, a później na Becky.

- Ja? - spytała dla uzyskania potwierdzenia Becky i w odpowiedzi pokręciła przecząco głową. - Nie, idę z wami. Nasi gospodarze mogą się tu zabarykadować, a z odziedziczoną po baranach bronią to już w ogóle - powiedziała, spoglądając na obecnych w sali zakładników.

Bix z powrotem miał w garści swoją mega-spluwę. I półcygaro w zębach.
- Niech no tylko który spróbuje fiknąć do kapitan, to będzie gorzko żałował że się urodził.
- Weź ją na plecy… omal nie wyzionęła ducha, więc nie powinna się przemęczać.- stwierdził stanowczo Bullit.

- Racja. Przepraszam kapitanie, ale jak chodzi o zdrowie, Doc ma pierwsze zdanie - zmieszany Bix zarzucił na plecy bynajmniej nie Kapitan a mechową spluwę i delikatnie wziął na ręce szefową.
- Bix wielkoludzie, ja chodzić jeszcze umiem! - Obruszyła się Leena… a “Młot” wyczuł pod swoją łapą obejmującą ciało Kapitan krew…

Vis skinęła głową w odpowiedzi pani kapitan i nieco mocniej zacisnęła palce na dłoni doktorka. Da radę, pewnie że da…
- Po drodze widziałam grupkę, która próbowała dostać się do hangaru - poinformowała, raźniej już nieco. - Śluzy zablokowałam więc nie przejdą, ale mogą chcieć spróbować od strony magazynu - dodała, bo informacja ta mogła być bardzo istotna. Zaraz też ruszyła w stronę wspomnianego pomieszczenia, bo nie wiedzieli wszak ile czasu mają, a ona już na pewno nie wiedziała ile jej zajmie rozbrojenie bomby. O ile da rade to zrobić…
- Chodzić możesz, ale nie powinnaś… albo pozwolisz się nieść Bixowi, albo dostaniesz takie środki przeciwbólowe, że ululają cię na 24 godziny.- zagroził Dave tracąc do Leeny cierpliwość. To nie był czas na kozaczenie. Wszystkim się ta walka dała we znaki.

Fenn’Suzh w tym czasie kierował już się korytarzem do śluzy przy magazynie, dlatego nie słyszał całej dyskusji… która zresztą i tak go nie interesowała, chociaż gdyby wiedział że mowa o bombie to może jednak zwróciłby na nią uwagę. Jednak nie zdążył o tym usłyszeć, ani nawet obejrzeć całego zajścia z Leeną i “terrorystą”.
Zatrzymał się przy wejściu w korytarz prowadzący do śluzy i wystawił zza niego lufę karabinu, a HUD w hełmie pokazał mu jak wyglądała tam sytuacja. Dopiero teraz też rozejrzał się czy ma jakieś wsparcie.

- Lepiej by to miejsce stało się moim grobowcem. Zasuńcie wieko i odlatujcie - Nightfall majaczył, tuląc do siebie nieruchome ciało Iss. - Nie pozwólcie, by demony wydostały się na zewnątrz. Nikt nie będzie bezpieczny.
Trwał w milczeniu długą chwilę, w końcu wydało się, że doszedł już siebie, ułożył delikatnie ukochaną na podłodze i uniósł się z kolan. Tylko to szalone spojrzenie rozbieganych oczu, przemieszczające się po sylwetce Becky, nie opuszczające jej jednak, ani na mrugnięcie i chwiejny krok, którym powoli się do niej zbliżał. Z ręką wyciągniętą przed siebie, jakby chciał ją chwycić za gardło, ścisnąć i pozbawić oddechu. Patrzeć, jak uchodzi z niej życie.
- Dlaczego nie zostałyście na powierzchni? Prosiłem, by trzymać się z daleka. Po co ją tu przyprowadziłaś?! Po co? Jesteś winna - strzelec wydał ponury osąd.

- Sama chciała. Była zdecydowana żeby pomóc niż siedzieć bezczynnie, a żołnierz jak ty powinien to chyba rozumieć - odpowiedziała zdecydowanie Becky, po czym spojrzała na Leenę. - Jest jeszcze jedna sprawa. Ich statek wylądował nad hangarem i blokuje wylot. Lepiej byłoby go przejąć, niż pozwolić im odlecieć. Mogliby ostrzelać bazę.
- Pomóc... o tak pomogła - Night przejechał Becky dłonią po szyi, rozmazując pod nią krwawy ślad. Chwycił pilotkę za kołnierz skafandra i przyciągnął bliżej siebie.
- Zaakceptować prawdę, którą tak długo starałem się negować. Też ją widzisz? - wykrztusił przez zaciśnięte zęby.
Pochylony tuż nad ramieniem, z ustami przy uchu dziewczyny, brudził jej ubranie czerwienią, która spływała wąskimi strumieniami z poharatanej twarzy. Odrywała się od skóry i pozostawiała na podłodze plamy o poszarpanych brzegach. Mężczyzna przymknął powieki.


- Nie można być bezczynnym, gdy wciąż trzeba zdeptać tak wiele robactwa. Chce usłyszeć chrzęst skorupy, gdy miękkie pod naciskiem buta wypływa na wierzch przez najmniejsze szczeliny. A ty… jeszcze się przydasz - w kilku słabo skoordynowanych ruchach przyklepał potargany wcześniej materiał, odwrócił i rozglądał w poszukiwaniu wyjścia.
A gdy mężczyzna był odwrócony do niej plecami, Becky spojrzała na resztę towarzyszy z wyraźną miną “wtf”, będącą w dużej mierze sumą zaskoczenia, niedowierzania i oczywiście kpiny. Pokazała Nighta palcem wskazującym, a następnie zakręciła nim dwa kółka dookoła swojej srkoni, otwierając przy tym szeroko oczy i składając usta jakby wymawiała słowo: “ku ku”... aby na koniec zwyczajnie machnąć na niego ręką. Jej zdaniem najwidoczniej oberwało mu się bardziej niż to przewidywał i hełm chyba mu się nie sprawdził jak powinien.
 
Raist2 jest offline