Podczas rozmowy z Krugerem Melathiosa zaskoczył fakt, że w obozie pozostała jedynie owa Avalońska Pleśń. Na propozycję przerobienia jej na paliwo Mel przytaknął, proces wymagał czasu, więc trzeba było rozpoczynać od razu. Sofitres pozostawił szczegóły przedsięwzięcia kolegą z zespołu naukowego, doradzając Krugerowi użycie ścian modułów zrzutu jako żelaznego katalizatora do wzrostu alg.
Po rozmowie z Krugerem, Mel udał się na spacer po obozie podczas, którego znalazł nóż myśliwski i wytrzymałą linę.
Thorr widząc znalezisko Odkrywcy zapytał lekko zaniepokojony. - Po co Ci to?-
Mel jednak odpowiedział uśmiechając się przyjacielsko. - No taki duży chłop to chyba zna podstawy surwiwalu?- Po czym dodał pod nosem burkliwie. - Mogę się też na tym powiesić.-
Sofitres przez resztę czasu nie zamienił słowa ze swoim nowym kolegą, być może fakt, że pałał dziką rządzą zemsty i mordu na Jaegerze, która nie zachęcała Melathiosa do rozmów z żołnierzem, mógł to też być spowodowane brakiem poczucia humoru u młotka. Ciężki przypadek.
Sofitres skończył spacer przy biurze Cabbage'a. Zastanawiał się jak długo jeszcze dadzą staremu cieszyć się stanowiskiem. Jakby nie patrzeć było na jego miejsce aż dwóch kandydatów. Panowie Regul i Seryjny.
Mel sprawdził swoją piersióweczkę, pozostało w niej niewiele, dosłownie kilka kropel na dnie. Zdesperowany Melathios udał się do stołówki. Doktor spędził w niej trochę czasu rozmawiając z Kropeckim co on o tym wszystkim sądzi. Melathios dowiedział się również od Jim'a jak stoją z narzędziami budowlanymi.
Szwendając się po obrzeżach obozu, Mel wspiął się na jedno ze wzgórz i napełnioną na nowo piersiówką podziwiał przez moment chwilę. Na horyzoncie przetaczało się właśnie niewielkie stado Bronco, z którym mieli już styczność, a słońce Avalonu świeciło czerwonym blaskiem na bezkresne zielone wzgórza.
Nagle w komunikatorze odezwał się Frank. - Jedziemy albo idziemy jutro na tropienie jedzenia. Mam małą grupę. Chcesz dołączyć?- - Jasne, nie wiem tylko czy dam radę bez osoby towarzyszącej.- Profesor popatrzył na swojego strażnika Thorra Cośpoduńsku.- Jeśli o mnie chodzi to jestem na starym dobrym chodzeniem. Kruger wyprodukuje paliwo dopiero za tydzień, może dwa. Jedziemy na oparach.-
Mel miał na myśli całą kolonię. Wszyscy kurczowo trzymali się środków jakie im pozostały, co po drugiej katastrofie było znikome. Nawet z pomocą humanitarną z Argos. Musieli stać się samo wystarczalni, jednak wielu ludzi nie posiadało odpowiedniego szkolenia. Melathios miał w głowie wiele pomysłów, które mogły przysłużyć się dobru kolonii, ale nikt nie będzie chciał słuchać o akweduktach, gdy w kranie nie ma wody, i o magicznych nasionach, gdy w spiżarni pustki. - Słuchaj Frank.- Zmienił nagle temat.- Może przed wyruszeniem podszkolisz mnie trochę w strzelaniu. Duży kaliber mi się gdzieś zapodział.- |