Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-05-2017, 11:36   #101
Rewik
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację


Zgodnie z legendami, odyseja Argonautów rozpoczęła się tragicznym w skutkach wdrożeniem przedsięwzięcia zwanego później projektem P A N D O R A. Zaledwie niewielki odsetek populacji Argonautów opuścił planetę Terra. Reszta musiała zostać i prawdopodobnie... zginąć. Przyjmując założenie podróży z prędkością bliską prędkości światła oraz śledząc szlak ich podróży, a także różnoraki wiek pozostawionych śladów egzystencji, można wysunąć pewne hipotezy co do tego gdzie znajdowała się Terra. Dziś jednak to zupełnie inny system i na próżno szukać tam jakichkolwiek śladów Argonautów. Ich świat przepadł na zawsze.

Czy wierzę, że wciąż możliwym jest spotkać Argonautów zagubionych w obcym czasie i przestrzeni? Tak, spójrzcie no tylko na siebie!

XXI Historyk Imperialny, Johan Chórto “Mosty Spalone Przez Czas”.


Dzień po lądowaniu: 154. Czas do zimy: 29 dni
Planeta XA82000-0/Avalon, Obóz Landing



Pierwsza Kolonia Fundacji na Avalonie

Nie wszyscy minione wydarzenia znieśli bez szkód na zdrowiu. Pomijając naturalne kłopoty z przystosowaniem do normalnego funkcjonowania, po wybudzeniu, u jednych poważniejsze u innych mniej, część z osób zwyczajnie nie radziła sobie psychicznie.

W pomieszczeniu, w którym znajdowały się osoby, które wciąż nie wróciły do pełni zdrowia, czuć było ostry, nieprzyjemny zapach kwasów żołądkowych, który stale utrzymywał się wewnątrz, mimo że w pomieszczeniu szybko przywrócono obieg powietrza wentylacyjnego. Prócz tego, dało się słyszeć miejscami cichy, pozbawiony sił płacz, a czasem, w napadach paniki któregoś z pacjenta przerażone krzyki.

Mariah Bojaxhiu oraz Leo Kupcajew kilka godzin po wybudzeniu byli już względnie w dobrym stanie. Było jasne, że zwyczajnie źle znieśli przymuszoną hibernację, jednak w przypadku Nirada Sariff, Kory Octavii, Teodora Margialli, Quay Mla oraz Louis’a Bouleau sprawa wyglądała zdecydowanie gorzej. Do następnego dnia wciąż musieli pozostawać pod opieką lekarzy. Zwłaszcza młody Louis Bouleau, stale trwał w stanie irracjonalnego przerażenia, niezwykle wyczerpującego dla organizmu. Podawano mu środki uspokajające. Pomogło, lecz po jakimś czasie napady lękowe powracały.



Nae “Tek” Tinnoe, gabinet Benjamina Taro

Benjamin poprawił okulary, w geście który chyba już dawno stał się odruchem bezwarunkowym. Wysłuchał mechanika Nae Tinnoe i przyznał mu rację.
- Miałem nadzieję, że statek uda się jeszcze odratować w stanie, w miarę możliwości, nienaruszonym, ale zastając kolonię w takim stanie, będzie nam potrzebna każda pomoc. To dobry pomysł. Masz moją zgodę na demontaż potrzebnych części i oczywiście zabranie narzędzi i innych rzeczy, które jeszcze tam się ostały. Mamy do dyspozycji prom pilotowany przez pierwszego pilota Argos. Nie powinno być problemu z jego użyciem. Pilot wszakże podlega kapitanowi, ale prom należy do Fundacji. Jestem umówiony na spotkanie z Aurelią. Omówimy kilka istotnych kwestii, jednak już wiem, że sprawa statku Nadziei Albionu będzie musiała zaczekać dzień lub dwa. Oczywiście w tym czasie zajmę się organizacją tej wyprawy i skontaktuję się z kapitanem Mensk. Dziękuje za pomoc Nae.

Benjamin zdjął okulary i zaczął przecierać szkiełka, po czym odniósł się do sprawy szkolenia z broni.
- Nie dziwi mnie wcale, że masz broń i nie umiesz z niej korzystać - Benjamin nawet się nie uśmiechnął, co znaczyło, że wcale nie stroi sobie żartów - Jestem pewien, że wiele osób zwłaszcza spośród poprzednich kolonistów zakupiło broń specjalnie na okazję osadnictwa na nowej planecie. - Benjamin oparł głowę na zagłówku siedzenia- Nigdy nie wiadomo na co się natrafi. Najlepiej jak popytasz u ludzi Aurelii. Gubernator Carl utworzył także dział, który nazwał garnizon. Zdaje się, że właśnie Aurelia objęła także w nim dowództwo.



Carl Cabbage, gabinet gubernatora planetarnego

Fakt, że między innymi Nirad Sariff wciąż borykał się ze zdrowiem był niewątpliwie solą w oku nowo-ustanowionego gubernatora. Zgodnie z wprowadzoną dla bezpieczeństwa zasadą, mającą ograniczyć wpływ potencjalnych wrogich psioników na decyzje dowództwa, każdy rozkaz miał być potwierdzony przez wyznaczoną osobę. Carl Cabbage z marszu wyznaczył Nirada jako swojego przybocznego, jednak póki Nirad Sariff nie wydobrzeje, funkcję tę przejęła Ama Ala, co nie obyło się bez wyrazów zdziwienia u reszty kolonistów.

Kolonistom mogłoby wydawać się, że Carl Cabbage niewiele uczynił jeszcze podczas dnia wybudzenia, lecz było to tylko złudzeniem. W istocie jego dzień był niezwykle pracowity. Po uprzątnięciu gabinetu ex-gubernatora Alain’a deVall, Carl mógł zabrać się do pracy. Na nowo dokonał organizacji drużyn, po czym usiadł w fotelu, rzucił okiem na listę spraw i wywołał sekretariat.
- Pani Meere, proszę połączyć mnie z Tomem Mervinem i zapowiedzieć Wielebnej Ali, że chciałbym się zobaczyć z nią w sprawie ważnej dla kolonii tak szybko jak tylko to możliwe.
- Łączę - odpowiedział mu melodyjny głos Elizy.
- Panie Mervin, mam prośbę. Proszę wywołać orbitę. Chciałbym zamienić wymienić uprzejmości z kapitanem, który uratował nam skórę...

Krótką chwilę później na holoekranie pojawiło się logo harlańskiej floty, które znikło, pokazując poważnego, ciemnowłosego mężczyznę z krótko przystrzyżoną brodą.
- Komandorze Mensk - Karl odruchowo zmienił postawę, jak i ton rozmawiając z wojskowym, zupełnie jakby wskoczył w swoje stare buty - Nazywam się Carl Llevelyn Cabbage, obecnie pełniący funkcję gubernatora Planety Avalon. Przepraszam że przeszkadzam, ale chciałem osobiście przekazać podziękowania moje i moich ludzi za przybycie nam na ratunek i zapytać o sytuację na orbicie.

Ergo Mensk, kapitan statku Argos dostrzegłszy w swoim obrazie surową twarz świeżo upieczonego gubernatora zmrużył brwi, by po chwili unieść prawy kącik ust w czymś na kształt lekkiego uśmiechu.
- Nie musi się pan obawiać o sytuację na statku, gubernatorze Cabbage. Oczywiście otrzymałem już raporty o sytuacji na planecie Avalon, ale rad jestem widzieć osobiście część załogi Nadziei Albionu żywą.

- Tylko dzięki Wam. Proszę przekazać załodze wyrazy uznania. Cieszę się, że na orbicie wszystko w porządku, po prostu bez radarów i lidarów czuję się uziemiony, zwłaszcza po wypadku poprzedniej jednostki. Obudziłem się dopiero na planecie. Dziękuję za poświęcony czas, kapitanie, pisząc raport z pewnością wspomnę Was w samych superlatywach. Proponuję umówić się na dłuższą rozmowę później. Moja asystentka skontaktuje się pańskim stewardem i z pewnością znajdą nam wspólną chwilę. Bo prawdę mówiąc tu na dole granat walnął w szambo i wciąż to ogarniamy - zakończył wojskowym żargonem Karl - Spokojnej wachty kapitanie!

- Proszę zaczekać. - wstrzymał go Ergo Mensk - Skoro już rozmawiamy, chciałbym poruszyć sprawę kobiety imieniem Nicol Brooks. Jako gubernator powinien pan wiedzieć, że mimo iż była częścią załogi mojego statku, więcej nań nie powróci.

- Zarzuty kryminalne? - spytał się Karl, niezbyt szczęśliwy, że zrzuca mu się zgniłą śliwkę, ale rąk do pracy nigdy za wiele. Nawet jeżeli miałaby to być praca przymusowa.

- Rażące naruszenie regulaminu. Nie mam zamiaru tłumaczyć się z decyzji pana Taro oraz osób jakie mu towarzyszą. Niech pan uważa również na Hermanna Bruno Von Bismarck. To taka moja dobra rada. - powiedziawszy te słowa Kapitan skinął głową, dając do zrozumienia że uważa rozmowę za zakończoną.

- Będę uważał i dziękuję. Postaram się by nie narobili szkód na mojej wachcie. Do zobaczenia Komandorze Mensk! - odpowiedziało mu znów milczące, acz uprzejme przytaknięcie kapitana, po czym hologram rozpłynął się w nicość.


Kolejnymi sprawami było zapewnienie dostępu do broni dla osób z garnizonu. W tym celu spotkał się osobiście z Benjaminem Taro. Sprawa ta na szczęście nie przyprawiła wiele kłopotów, co obiecująco rzutowało na dalszą współpracę. Z inicjatywy gubernatora została spisana także oficjalna umowa między Fundacją, a Carlem Llevelyn Cabbage. W warunkach umowy jasno stało, że pełni on funkcje gubernatora do czasu odnalezienia zdolnego do pracy Alaina deVall, bądź przybycia statku “Morgana”. Umowa miała więc charakter tymczasowy. Dodatkowym zastrzeżeniem ze strony Benjamina był status osób zatrudnionych bezpośrednio przez fundację, konsorcjum oraz imperialnych żołnierzy ze statku Argos. Ci na terenie kolonii podlegali prawom i obowiązkom jak każdy inny kolonista, lecz poza kolonią, to kolejno Benjamin Taro, Zahary Durra oraz Juno Hope pełnili zwierzchnictwo. Carl zyskał również prawo do dysponowania ładunkiem przywiezionym przez Fundację. Do całości brakował jeszcze tylko jego podpis, który mimo pewnych zastrzeżeń Komandora pojawił się na dokumencie w obecności głównych osób w kolonii.

Kiedy dzień miał się już ku końcowi, Carl Cabbage otrzymał wreszcie raport od Ariadne Kalis.


Do: Gubernator C. L. Cabbage.
Od: Ariadne Kalis

Gratuluję objęcia stanowiska gubernatora. Ma pan moje pełne poparcie. Zgodnie z poleceniem dokonałam rozeznania w kolonii. Oto efekty między innymi mojej pracy.

Osoby zaginione:
Alain deVall, Risa Amenabar, Simon Amenabar, Johann Gottlieb, James Bouleau, Horace Mgujo, Milton Frez, Jeremiasz Anders

Osoby niedysponowane:
Nirad Sariff, Kora Octavia, Teodor Margialli, Quay Mla, Luis Bouleau

Przegląd techniczny infrastruktury kolonii:
Infrastruktura kolonialna w stanie nienaruszonym, wymaga prac konserwacyjnych, prace w toku.

Ocena działu żywnościowego:
Wszelkie zapasy zostały utracone. Z wykorzystaniem zapasów przywiezionych przez załogę Argos jedzenia wystarczy na 130 dni. Konieczne staje się łowiectwo lub/oraz rybołówstwo. Trwają prace przygotowawcze pod nową uprawę roślin w habitacie rolniczym. Pierwsze przewidywane zbiory za 60 dni, niezdolne wyżywić całą kolonię.

Ocena działu orbitalnego:
Zaginął niesprawny prom kosmiczny, wciąż jesteśmy w posiadaniu sterowca. Fundacja oraz Argos jest w posiadaniu promu transportowego. Argos odnalazł wrak Nadziei Albionu, w którym nie stwierdzono obecności dwóch zaginionych modułów. Moduły spadły w miejsce docelowe podróży Nadziei Albionu.
Kamery oraz nadajniki podczas hibernacji prawdopodobnie zostały wyłączone, a wszelkie nagrania jeśli istniały, zostały zlikwidowane. Także te z pierwszych dni na kolonii.

Lista zaginionych rzeczy:
w załączniku

Raport psychologa:
Większość kolonistów radzi sobie z zaistniałą sytuacją, lecz kilka osób wymaga pomocy, zwłaszcza Lou Bouleau. Za główną przyczynę problemów psychicznych uważa się zetknięcie z nieznanym oraz dziwne wspomnienia senne, które u niektórych osób były wyjątkowo rzeczywiste i nieprzyjemne. Z wyjątkiem chłopaka, powrót do równowagi przebiega obiecująco. Osoby podlegają stałej opiece mojej oraz personelu medycznego.

Raport końcowy - Ariadne Kalis:
Czas spędzony w kriokomorach - 132 dni. Do kalendarzowej zimy ustalonej przez załogę Kelper pozostało 29 dni.

Z wcześniejszych analiz rezerw energetycznych oraz długości okresu spędzonego w kriokomorach wynika, że kriokomory musiały być dodatkowo zasilane. Nie odnaleziono dodatkowych źródeł energii, prawdopodobnie akumulatory były ładowane.

Z analizy zaginionych rzeczy oraz osób wnioskuję, że celem grabieży było osłabienie zdolności bojowych oraz obronnych kolonii. Prócz oczywistych strat, niezwykle bolesną stratą jest brak doktora Johann’a Gottlieb, który jako jedyny miał niejakie pojęcie o psionice. Jak wcześniej ustaliliśmy niewątpliwie mamy do czynienia z wrogiem z nieprzeciętnymi zdolnościami psionicznymi.

Koniecznym staje się znalezienie sposobu obrony przed tą siłą, by nie powtórzył się scenariusz pacyfikacji całej kolonii. Obawiam się, że wyznaczenie osób potwierdzających rozkazy to za mało, choć nie jestem w stanie wskazać żadnego rozwiązania tego problemu.

Jako, że Argos czuwa nad naszym bezpieczeństwem, należy w obecnej sytuacji obronność kolonii ukierunkować na obronę przed psioniką, oraz “grę na czas”, tak by Argos był w stanie zareagować w razie konfliktu.Wyjątkowo istotne staje się zachowanie łączności, należy więc przedewszystkim zabezpieczyć urządzenia umożliwiające taką łączność.

Wznowiono obserwacje otoczenia oraz “zagrabianie” terenu, tak by dostrzec ślady ewentualnych intruzów.

Kolonista Kevin Walker odnalazł w hangarach dziwnie wyglądającą substancję. Zostanie zbadana przez zespół naukowy, gdy tylko znajdą na to czas.


Ariadne Kalis, Kaya Quickley


Dzień po lądowaniu: 155, Czas do zimy: 28 dni
Planeta XA82000-0/Avalon, Obóz Landing




Carl Cabbage, gabinet gubernatora planetarnego

Siedząca w gabinecie gubernatora Aurelia Zavisha wskazala miejsce na holograficznej mapie.
- Koordynaty modułów niemal idealnie pokrywają się z zaplanowanym przez Fundację miejscem docelowym podróży zarówno Nadziei Albionu jak i Excalibura.

Było wcześnie. Na zewnątrz jeszcze nawet się nie rozjaśniło, a deszcz wciąż nieubłaganie bębnił w dachy pobliskich habitatów, co dało się słyszeć przez rozszczelnione otwory wentylacyjne. Ex-pułkownik skryła ziewnięcie, po czym odczekała, aż gubernator przetrawi informacje.

- Z innych spraw… Fundacja ma do dyspozycji prom transportowy. Aktualnie pilotuje nim człowiek kapitana - Amir Duerr. Jego referencje są doskonałe, jednak z uwagi na charakter sił ewentualnego przeciwnika uważam, że pilotów powinno być przynajmniej dwóch. Podoficer Gadhavi zdradziła mi, że macie tu, cytuję: “prawdziwą perełkę wśród pilotów”. - zmęczona Aurelia uśmiechnęła się lekko z jakiegoś powodu - Kevin Walker. Będzie mi potrzebny.

- Z oczywistych, mam nadzieję, względów wolę zachować większość informacji dla siebie, jednak informuję, że niedługo będę potrzebować także Nae Tinnoe, Thorr’a Peyravernay, Karę Knight, oraz Adranę Gadhavi. Thorr zgodnie z sugestią został zresztą wyznaczony przeze mnie jako mój zastępca. Ma najlepsze referencje.



Kevin Walker


Avaloński karzeł zawisł nad horyzontem i zdawało się, że nie miał zamiaru wznosić się wyżej. Zbliżała się pora avalońskiej zimy. Nie tak surowa, ale zdecydowanie niekorzystna dla kolonistów. Kevin Walker wyszedłszy na zewnątrz mógł stwierdzić, że deszcz przynajmniej na razie w końcu przestał padać, choć paskudne chmury wciąż straszyły swą obecnością. Było wilgotno i zimno. Pod nogami miał przepitą ziemię, miękkie błoto w które zapadały się nogi.

Jak zwykle, jego uwagę przyciągały promy. Ich prom, znaczy z Nadziei Albionu przepadł gdzieś bez śladu. Nawet jeśli mógł liczyć, że ich mechanicy kiedykolwiek go naprawią to teraz musiał wyzbyć się tych marzeń. Za to stały tu dwa cudeńka, skąpane w ostrym świetle nisko położonego słońca. Jedna z maszyn należała do armii i wątpliwym było by kiedykolwiek mógł zasiąść za jej sterami. Drugi był własnością Fundacji i z całą pewnością również miał wyznaczonego pilota. Transportowiec. Nie żaden myśliwiec czy inna drapieżna bestia, ale wciąż prezentował się imponująco.

Mrużąc oczy rozpoznał jedną z dwóch sylwetek osób rozmawiających przy promie. Była to Adrana Gadhavi trzymająca jakieś plany w lewej dloni. Towarzyszył jej jakiś mężczyzna, który przysiadł na skrzydle promu. Oni chyba też go dostrzegli, bowiem Adrana ruszyła dziarskim krokiem w jego stronę.

- Przespałeś ostatnie kilka miesięcy, kolego! Amir chce z tobą pogadać! - idąca Adrana wskazała kciukiem z siebie, nie zatrzymując się przy nim - Masz szczęście, że to nie ten drugi - mrugnęła do niego porozumiewawczo, mijając go i człapiąc buciorami. Nic nie robiła sobie z tego, że błocko uciekało spod jej butów na wszystkie strony, chlapiąc także na Kevina.

Amir uniósł rękę w przywoławczym geście, dając znać by to Kevin do niego podszedł.



Nae “Tek” Tinnoe

Adrana Gadhavi po przekazaniu wiadomości Kevinowi, przeskoczyła przez sporych rozmiarów kałużę, po czym w kilku krokach podeszła do drzwi jednego z nowych habitatów. Weszła do środka bez zapowiedzi, był to bowiem warsztat. W środku przebywał Nae Tinoe, Tula Moorie oraz jakiś facet, którego specjalnie nie rozpoznywała.

- Tek! - Adrana podeszła do Nae “Tek” Tinnoe i rozwinęła na blacie przed nim trzymany rulonik. - Tu masz plany promu Fundacji... swoją drogą przydałoby się go jakoś nazwać. Masz sprawić by mógł lądować i startować na wodzie, jasne? Muszą być to zmiany odwracalne. Możesz przyjąć, że ładownia z wyjątkiem kilku dronów będzie pusta, a załoga liczyć będzie 6-7 osób. Najlepiej jakbyś nie zużył przy tym wszystkiego co mamy i by dało się to potem odzyskać. Ma mieć jak najmniejsze zanurzenie i możliwość zachowania sterowności na wodzie. No! Łatwizna! - Adrana poklepała go po przyjacielsku. Była w radosnym nastroju, prawdopodobnie dlatego, że to nie ona musiała głowić się nad takimi rzeczami. Raz jeszcze wskazała na plany - Tu masz potrzebne informacje, przez najbliższe trzy godziny prom raczej nie będzie dostępny, bo szkolimy cywila, ale potem jest twój. Najlepiej jakbys zdążył do nocy. Doba Avalońska jest długa, dasz radę. Weź do pomocy, kogo tam chcesz, nie powinni robić ci problemów, co nie Tula? - Adrana uśmiechnęła się drapieżnie do mechaniczki o równie buntowniczym charakterku, co jej.



Frank “Dante” Jaeger, Melathios Sofitres

Na szczęście z Thorr’a jak i innych “aniołów stróżów” zdjęto obowiązek podążania za wyznaczonymi osobami, jeszcze dnia poprzedniego. Żołdacy Fundacji i Konsorcjum wciąż mieli broń w pogotowiu i czuwali nad kolonią, ale teraz gdy kolonia była już sprawdzona wypatrywano zagrożeń głównie z zewnątrz.

Po rozpoznaniu jakie Dante dokonał wśród kolonistów okazało się, że w sprawach przetrwania jest w zasadzie tutaj mentorem. Być może jedna tylko osoba przewyższała go w survivalu, a był to Amd Oree. Jeden z kilku Demuzjańczyków, którzy brali udział w tej wyprawie. Pochodził z ubogiej i mało zaawansowanej planety często ogarniętej wojną i innymi konfliktami czy katastrofami. Pozostali Demuzjanie również potrafiliby pomóc, choć Amd był z nich wszystkich zdecydowanie najbardziej doświadczony. Amd Oree, jego brat Lei Oree, także przyboczne prorokini Amy Ala to były główne osoby, na jakie mógł liczyć Dante. Oprócz tego swoją pomoc w wykonaniu pułapek zaoferował Leo Kupcajew, zaś Tadeusz Olchowsky, prócz tego że był historykiem, był także człowiekiem oswojonym z morzem. Mógł zająć się połowem gdyby tylko w obrębie kolonii był jakiś większy zbiornik wodny...

Co do wyposażenia, to mogli zabrać wszystko na co pozwoli im gubernator. Na stanie były liny, noże, broń palna, specjalne zestawy survivalowe, namioty, także komunikatory, a nawet gogle termowizyjne. Należało określić skład osobowy, zabrać co potrzebne i można było ruszać w drogę. Również wstępne przeszkolenie bojowe nie było złym pomysłem, choć zarówno Lei i Amd Oree oraz przyboczne Amy Ala niewątpliwie potrafili o siebie zadbać. Niemniej jednak być może warto było odwlec wyprawę, wykonać wnyki i przeszkolić ludzi.

 

Ostatnio edytowane przez Rewik : 01-05-2017 o 14:17.
Rewik jest offline