Kargar zamachnął się, ale atak spudłował i ostrze przecięło jedynie powietrze. W sukurs rzucił Oghar, Półork wyprowadził z krzykiem potężny cios swoim buzdyganem ale i on chybił. Czarownik widząc to poruszył tajemniczo rękami i kolejne świetliste pociski skierowały się stronę półżywego orka. Kula przeleciała nad głowami najemników i z niesłychaną siłą powaliła orka, który legł na trupa innego z zabitych wrogów. Pozostałe dwie trafiły sąsiadującego wroga. Uderzenia wstrząsnęły całym ciałem zielonoskórego, ale potwór nadal stał na nogach tocząc pianę z pyska. W tym momencie do orka doskoczyło dwóch chłopów stojących z tyłu. Jeden z tarczą i mieczem machnął ostrzem, ale ork doskonale wyczuł gdzie zaatakuje i w porę się odchylił, wykorzystał to drugi, który dźgnął najeźdźcę włócznią w bok. Ork zawarczał z bólu i w odwecie sam machnął wielkim toporem w nieszczęśnika, ale zrobił to tak niezgrabnie, że ostrze skręciło w prawo i wbiło się w ziemię. Ork zdążył jeszcze wyrwać broń z gleby, gdy na palisadzie pojawiła się kolejna trójka wrogów. Tym razem był tam także goblin. Jeden z nich, wielki utyty ork w napierśniku, trzymał w jednym ręku wysoki kij, na którym rozpięta była skóra na której namalowany był topór i miecz całe we krwi. - Yyy, to ich sztandar, Kargarze. - rzekł Oghar wskazując na górę. Trzymający symbol złapał za goblina i jedną ręką rzucił nim na linę prowadzącą na domostwo. Zrobił to z taką łatwością, jakby rzucał worek pierza. Goblin lecąc jakimś niesamowitym sposobem złapał się za linę i zaczął wspinać się w stronę budynku. Zbrojny w towarzystwie drugiego orka zaczął schodzić na dół. Gdy byli jeszcze na linach, jednego z orków dosięgło cięcie Kargara i zamach Oghara. Oba ataki trafiły i słychać było tylko gruchot łamanych kości. Kolejny z najeźdźców padł martwy. Wielki chorąży w tym czasie zdążył zejść na ziemię i wtedy chłop pchnął mieczem gwałtownie w stronę przeciwnika trafiając w bok.
Drzwi z domu, gdzie wcześniej wpadł ork otworzyły się z niewiarygodną siłą. Z budynku wybiegło dwóch orczych watażków kierując się w stronę łuczników. Pierwszy doskoczył do najbliższego z chłopów i pchnął go włócznią,. Nieszczęśnik padł ugodzony w samo serce. Drugi z zielonoskórych zamachnął się toporem, ale łucznik uskoczył w bok. Ostrze o kilka centymetrów minęło twarz owczarza. Reszta ze strzelców na rozkaz Paladyna wystrzeliła równo w jednego z orków. Dwa bełty wbiły się głęboko w ciało wroga, który zabił jednego z mężczyzn. Ork, mimo to stał na nogach. - To cię wykończy. - krzyknął Borivik z uśmiechem na ustach i wypalił ze zdobionej kuszy w stronę przeciwnika. Strzała skręciła wysoko w górę. - Do diabła! - powiedział pod nosem handlarz.
Tymczasem, ze zrujnowanej części karczmy zaczęły dochodzić przytłumione dźwięki. A gruzy i kamienie zaczęły się poruszać. Adryk kierujący gaszeniem pożaru krzyknął w stronę Ivora. - Co do cholery!? -
Mechanika