Wielki smokowiec puścił cięciwę, a strzała wbiła się prosto w oko orka. Zielonoskóry z wrzaskiem wyciągnął bełt i machnął toporem w stronę Ivora. Ostrze popędziło z niesamowitą szybkością i trafiło w okolice żeber żołnierza. Mężczyzna osunął się na ziemię.
Tymczasem, Jaśen znajdujący się przy trebuszu, wyprostował się i przetarł pot z czoła spoglądając na lecący głaz. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, gdy wielki kamień porwał goblina. Po czym odwrócił się w stronę walczących i skrzywił się widząc martwych przyjaciół z osady. Olbrzym złapał za topór oparty o trebusz mówiąc. - Gnomia robota. Zabiłbym więcej machając na oślep, niż strzelając z tego ustrojstwa. - i popędził w stronę leżącego Ivora. Niemal w tym samym czasie łucznicy oddali kolejne strzały. Jeden z pocisków wbił się kolejny raz w głowę orka, który tym razem zielonoskóry powoli osunął się na ziemię. Widząc to, Borivik zaczął biec do Ivora. Po chwili handlarz kucnął przy najemniku i wyciągnął niewielką fiolkę, ze skórzanej torby przy pasie, po czym wlał jej zawartość do ust umierającego. Wojownik odzyskał nieco sił, a rany po uderzeniu przestała sączyć się krew. - No, zadziałało. - odrzekł z ulgą szelma.
Walczący przy palisadzie najemnik dźgnął z całą swoją siłą orka, który przed chwilą jednym ciosem zabił chłopa. Tym razem wielki miecz wbił się głęboko w trzewia ofiary. Kargar kopniakiem wyciągnął broń i zamachnął się w stronę chorążego stojącego obok ucinając mu czerep, który przekoziołkował pod nogi przerażonych goblinów. Jeden z nich spojrzał na głowę toczącą się po ziemi, gdy Oghar z impetem uderzył wielkim młotem w niewielkie ciało goblina. Buzdygan zmiażdżył przeciwnika. Owczarz wykorzystał to, wskoczył na ciała i gwałtownym pchnięciem próbował trafić ostatniego goblina, który zszedł z lin. Potwór sparował uderzenie własną bronią niemal wytrącając drzewiec z rąk mężczyzny i przeszedł do ataku trafiając zakrzywionym ostrzem w gardło chłopa, który osunął się na ziemię dławiąc się swoją krwią. Zielonoskóry, który trafił Randala wystrzelił z łuku mierząc w półorka, ale tym razem strzała wbiła się jedynie w drewnianą palisadę. Trójka najeźdźców na górze spoglądała na śmierć grubego orka niosącego sztandar. Jeden z goblinów miał się już cofać, gdy ork, który przed chwilą pojawił się na murach uderzył go w pysk i z krzykiem zleciał po linie. Oghar trafił go w brzuch, w wyniku czego furiat zgarbił się z bólu, a następnie splunął krwią i złapał za ręczne topory na plecach szykując się do walki. Pozostała dwójka czekała szczeblach przy palisadzie przyglądając się bitwie.
Tymczasem w wiosce ostrzał ustał, nadal jednak paliła się stodoła, a wiele owiec zginęło od ognia i strzał, ocalałe wałęsały się po całej osadzie próbując uciec jak najdalej od walki i ognia.
Liandon zbliżył się do karczmy, gdy sterta gruzów wybiła się do góry. W miejscu wzniósł się tuman kurzu, z którego po chwili wyłoniła się trójka rosłych orków. Zielonoskórzy ciężko dysząc spojrzeli na okolicę. Dwójka z nich trzymająca kilofy rzuciła je na ziemię i z krzykiem złapała za topory na plecach. Ostatni skierował swój wzrok stronę pólefla. Nosił ze sobą kilka oszczepów. W tym monecie trójka kobiet, które gasiły ogień w pobliżu uciekła w stronę Adryka. Krasnolud skierował je do karczmy, każąc zabarykadować drzwi, a sam wyciągnął miecz który miał przy pasie.
Mechanika