Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-05-2017, 13:59   #104
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Dni pierwsze


Dane na wyświetlaczu wypluwały coraz to nowe informacje, a kolejne Lho pojawiały się w ustach mężczyzny zwanego Pan Jones. Inkwizytor od wielu godzin nie odchodził od stołu, śledząc nadchodzące wydarzenia. Układał puzzle w swojej głowie, dopasowując klocki do pełnego obrazu sytuacji. Przypominał teraz Admirała na statku, ustawiającego poszczególne jednostki swojej floty, niż Inkwizytora, który miał działać i szukać zdrajcy. Każdy działał według swoich zasad, czy kodeksu. Jethro Sejan wolał nadzorować poczynania swoich ludzi, niż wchodzić w ich kompetencje. Oni byli specjalistami, a on nadzorcą, który wykorzystać chciał ich potencjał do maksimum. Zamyślona twarz Pana Jonesa, zdawała się być prawie niemożliwa do odczytania, i tylko Matuzalem mógł odgadnąć jego myśli.

Zmuszenie Familii Rodriguez do współpracy przez Blackhole’a było trafnym posunięciem. Zapewni im to dodatkowe “wsparcie” oraz “informacje” w wojnie przeciwko Rathborne. Cotant rozpoczął w tym czasie odbudowę ich bazy, zabezpieczając ją. Praca była żmudna, aczkolwiek konieczna.

Kolejna część planu zakładała zacieśnienie współpracy z Siemionem "Szlugiem" Kazikiem. Wydanie Jaguarom Dvortsova było na rękę Kazikowi, stąd też zgodził się on na to bez wahania. Łeb Ivana miał wkrótce zostać podany na tacy baronowi Kasballiki - co stało się piątego dnia. Zapoczątkowało to dłuższym i szerszym sojuszem, a jako wyraz dobrej woli Baron wskazał nową, dobrze zlokalizowaną miejscówę. Idealny układ, który Panu Jonesowi był w tej chwili bardzo na rękę.

Choć Cotant idealnie wywiązał się ze swojego zadania, to misja Valerii nie udała się. Porażkę wziął na siebie, bo to on był inicjatorem tych zadań. Informacje jednak jakie uzyskał Kaarel obydwa punkty były silnie obstawione przez doborową formację La Guardia. Duża siła ognia, i dobre umocnienia. Cóż, na razie pewnej damie nie dobierze się do dupy, ale gdy to się stanie dopilnuje by kutas utkwił jej tak mocno w gardle i odbycie, że kulka która była przygotowana dla niej będzie jej najskrytszym pragnieniem.

Kontratak medialny, został starannie przygotowany i choć pochłonęło to sporą część ich kasy warto było. Twarz Rathborne i jej ludzi, była w każdym źródle informacji, a ukazana lista przestępstw powinna odciąć ich od części środków, którymi dysponowali. Powiązanie ich z wszystkimi ostatnimi ważniejszymi wydarzeniami, strzelaninami doprowadził do tego, że uznano ich za wrogów narodu. A skoro sam El-Kang przysiągł im wymierzenie sprawiedliwości…. Jethro uśmiechnął się na samą myśl. Pętla na szyi tej suki powoli zaciskała się, ale to on chciał być tym, który pchnie ją z szafotu w dół.

Trzeba było trochę czekać, ale było warto, bowiem w końcu Durran ogarnął dane. Lista nazwisk robiących we wszystkich organizacjach rządowych. Przekupieni, szantażowani funkcjonariusze w tym Sybilla Guyet i Rodrigo Gomez. Pani Guyet trzeba było wysłać specjalne podziękowanie. Inkwizycja nie zapomina. Inkwizycja nie przebacza.

Dane jakie uzyskali dawały im władzę, ale też mogły doprowadzić do totalnego rozpadu sił rządowych i buntu ludności. Władza to potęga, ale droga do niej wiedzie przez hipokryzję i ofiary. Jones na razie zamierzał trzymać tą kartę w rękawie, bowiem było za wcześnie by wykładać wszystkie karty na stół.

Ostatnia część planu zakładała przywrócenie do “łask” Pax Behemota. Dzięki Matuzalemowi i reszcie “jego” chłopaków misja zakończyła się sukcesem. Pax Behemot “wrócił” i jeszcze wkupił się w łaski “El-Kanga”, obiecując pomoc w odnalezieniu i ukaraniu heretyckich terrorystów.

Rodrigo Gomez udał się na sąd ostateczny. Stanie przed Bogiem-Imperatorem i odpowie za swoje winy. Skoczek bije wieżę. Szach.
Wszystko szło zgodnie z planem. Nawet spotkanie z EP i ich szefową Cecillią Eguzkine miało odbyć się lada moment. Jednak, było coś co spędzało sen z powiek Inkwizytorowi. Listy przewozowe, zdobyte przez Corteza. Po powrocie ze spotkania, będzie trzeba się tym zająć.

Kolejny problem, a właściwie dwa to nowe “wsparcie” jakie załatwili sobie Istvy. Pierwsza grupa zwała się Obersoldaten Kompanie GmbH. Stara, niegdyś poważana i pokaźna grupa, członek Bractwa do momentu, gdy podczas wojny domowej na Scintilli przekroczyli pewne granice. Skurwysyny, które zwiastowały kłopoty. Rathborne paliło się najwidoczniej, skoro zatrudniła takie łajzy.

Druga grupa, to aktywny członek Bractwa, zwana Lazerhawks". Specjaliści od broni laserowej. Trzeba będzie skontaktować się z Bractwem, i delikatnie im zasugerować, by zabrała stąd swoich chłopców. No chyba, że mają ochotę wejść w drogę Inkwizycji. Proszę bardzo…

Choć Rathborne zatrudniła jeszcze trzecią grupę o nazwie “Cabaleros”, to jednak ona była pyłkiem na wietrze w problemach Inkwizytora Sejana. No ale, biada tym którzy wchodzą pomiędzy ostrza potężnych szermierzy.

Dzień obecny

Było ciepłe lato, choć czasem padało. Z EP się nawet zadawało… Cicho nucił sobie Sejan pod nosem, oczekując przybycia Cecill. Zaczęły się w końcu pojawiać. Pojazdy. Uzbrojeni debile, nie wiedzący kto przed nimi stoi tak naprawdę. Paulina Legrand i sama ważniaczka, Eguzkine, chroniona przez swoich goryli, którzy w ułamku sekundy mogli stać się pokarmem dla rybek. Szli dumnie, myśląc że, to oni będą dyktować warunki. Nic bardziej mylnego.

- Ładnie żeście się wystroili - zaczęła Legrand pyskatym tonem - Nie wzbudzacie zaufania

- Liczyłem, że zabierzesz nas na jakąś potańcówkę ale widzę, że Twój budżet tego typu atrakcji nie przewiduje - odparł chłodno Sejan, dodając jeszcze - To pewnie wina tego. Nigdy nie był przystojny - wskazał na Cotanta.

- Obserwowaliśmy was i waszą kompanię od momentu, kiedy się tutaj pojawiliście. Więcej, jesteście tutaj nowi. "Pan Jones"... - kiwnęła głową na Jethro - Miał na tyle duże plecy, by wyciągnąć naszą Paulinę z celi śmierci. A wasze... wasza... zabójczyni przyniosła Che na tacy głowę Vasqueza. Nie jesteście byle najemnikami. Jaguary. Nie wiem kim jesteście... ale zadaliście sobie wiele trudu, by mnie spotkać. Doceniam. I, jak widzicie, dużo ryzykuję. O czym

- Plus za spostrzegawczość - wtrącił Sejan, nie dając jej dokończyć - ale przestańmy szczać sobie pod wiatr, bo prawda jest taka, że wy nas potrzebujcie i my was. Transakcja wiązana. A więc co możemy dla was zrobić?

Liderka zwróciła się do Pana Jonesa:
- Myślę, że możemy sobie pomóc. Z chęcią bym was wynajęła do zajęcia się pewnym problemem...

I nim zdążyła dokończyć zdanie wszystko, jak zwykle gdy potrzeba spokoju, zaczęło się pierdolić. Ktoś otworzył ogień w dżungli. Dużo ognia. Jaguary już się spinały, szybsze od zwyczajnych ludzi. Ledwo chwilę po nich, Volgici. Ich sierżant brał już Szefową na tył. Jego krzyk przeszył powietrze... i nasycił adrenaliną ciała Jaguarów.

- ZDRADA!

Schowany za osłoną pojazdu, Sejan tylko widział świszczące kule. Kurwa jego mać, a tak dobrze szło. Rathborne. To mogło być jedne wytłumaczalne wyjaśnienie. Judgeslayer pojawił się najpóźniej ze wszystkich jego ludzi, w dłoni Sejana ale Inkwizytor był już gotowy do działania. Na razie nie strzelał, bowiem musiał podjąć pewne decyzje, a głos w na Voxie znów się odezwał:

- Sejan! - Kelvarowy krzyk na voxie - Alarm! Atakują nas w BD!

- Kto?! - Turbodiesel się aktywował.

- Chuj wie! Mocni są!

- Nas też atakują. Ogarnijcie się! Macie chociaż Chimerę.

- Kurwa.


- To ludzie Istv - rzekł enigmatycznie Mordax, zaraz jednak rozwiewając wątpliwości, ani chybi z użyciem psioniki - Obersoldaten

- Kelvar - warknął Sejan, pierdoląc protokoły - Jeśli nie dacie rady ich powstrzymać, wysadzić wszystko i spierdalać. Ale zajebcie ich - dodając na końcu ulubione swoje słowo - proszę. - jeśli miał do wyboru oddać bazę albo ją wysadzić wolał to drugie. Pieprzony dzień. Pieprzona pogoda.

- Isaac - rzucił do Matuzalema - przekaż Cecille, by wstrzymała ogień, albo niech go skieruje w odpowiednią stronę. I nie - przewidział kolejne pytanie - nie mów jej kim jesteśmy

- Drużyna, starajcie się nie strzelać w kierunku EP. Walić tylko do tych drugich skurwieli. Głupio tak na początku rozpierdolić przyszłych sojuszników - zażartował sobie dowódca, choć nie było mu do śmiechu

- Przystojniak Smith - rzucił do Kaarela - dostajesz wolną rękę. Baw się

Z reguły psy wojny trzymał na smyczy. Teraz jednak czas było spuścić psy wojny z niej. Nadchodziła zagłada. Nadchodziła śmierć. Nikt bezkarnie nie będzie do nich strzelał ani im groził. Byli do kurwa nędzy Inkwizytorami.

W pewnym momencie kątem oka dostrzegł ruch. Jakiś palant w gwardyjskim pancerzu, wyłonił się prując ze swojej broni laserowej. Całkiem dobrej. Naprawdę dobrej. Lazerhawks. Nie wiele myśląc posłał ku niemu dwie kule, które rzuciły go na glebę. Nie żył, a dwie dziury w głowie były tego żywym dowodem. Judgeslayer, ulubiona broń zabójców Sędziów.

-Niech ktoś kurwa zlokalizuje mi skąd dokładnie nadchodzą, i niech łaskawie przekaże tej debilce z EP, żeby tam skierowała ogień jeśli kiedykolwiek chce jeszcze zjeść burito i napić się pinacolady - warknął do voxa Sejan.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline