Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-05-2017, 21:03   #214
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Stoner

Ghurka jęknęła ale zatrzymała się posłuszna woli kierowcy. Silnik rzęził nieprzyjemnie, spod maski zaczął sączyć się szary dym, ale pojazd jakimś cudem wciąż trwał, jakby uparcie nie chcąc się poddać, skoro ostatni, wierni mu towarzysze, wciąż trzymali się na nogach. Jak długo jednak? Ile jeszcze zdołają na siebie wziąć? Mężczyzna i chłopiec, oboje pokiereszowani w mniejszym lub większym stopniu.
Cichy szloch chłopca wypełniał wnętrze pojazdu. Dziecko zdawało się być na granicy, tam skąd albo się wychodzi silniejszym albo nie wychodzi wcale. Szanse na pierwszy scenariusz były jednak nikłe. Śmierć otaczała je z każdej strony, przyniesiona przez tych obcych, którzy wkroczyli na względnie bezpieczną farmę, zabrali jego i jego siostrę, a teraz przez nich ona już nie żyła. Wkrótce i on miał zginąć. Świadomość rychłego końca widoczna była na jego zapłakanej twarzyczce i w powolnych, otępiałych ruchach gdy podawał Stonerowi torbę Mark’a. Wyjątkowo lekką, sukcesywnie opróżnianą torbę, w której nie zostało już właściwie nic, co mogłoby się przydać. Jedna dawka środka przeciwbólowego, niezbyt sterylna gaza, pół rolki starego bandażu i termometr. Tak jakby ten ostatni miał się na cokolwiek przydać.



Mark

Powoli, ostrożnie, na bezdechu… Robił co mógł by z tej beznadziejnej sytuacji wybrnąć. Z sytuacji, w którą sam niebacznie się wpakował. Nie docierały do niego odgłosy zbliżającej się nawałnicy, ani te, które wydawali z siebie osobnicy, którzy ze ścigającego ich wozu wysiedli. Tamci zaś zaczęli rozglądać się wokoło, machać latarkami po czym rzuciwszy solidną porcją mięsa, wrócili do pojazdu i zaczęli się zbierać. Dlaczego nie sprawdzili pobocza? Tego można się było domyślić. Dlaczego nie ruszyli dalej za Stonerem? Tu także domysły mogły się pojawić, gdyby Mark miał na nie w tej chwili czas i ochotę by rozważać cokolwiek innego niż własne szanse na przeżycie.
Hełm wypełniony piaskiem i kamieniami zmierzał ku minie i już, już zastąpić miał na niej rękę… Czy to grzmot, czy blask błyskawicy, czy w końcu silny podmuch wiatru, który wzbił w powietrze potężny tuman kurzu i rzucił nim w sanitariusza… Wina mogła leżeć po każdej ze stron, efekt jednak dotknął przede wszystkim jego, Mark’a.


Siła wybuchu, który nastąpił, wyrzuciła jego pokiereszowane ciało w powietrze. Lądowanie miał twarde, a nawet bardzo twarde. Ubita, wysuszona ziemia nie przyjęła go z otwartymi rękami, nie ukoiła smutków ani nie powstrzymała bólu przed wdarciem się do umysłu. To dopiero jego zasługą było, że czerń zakryła świat i nastąpił spokój. Taki głęboki, łagodny i wieczny…



Stoner


Kolejny grzmot wstrząsnął światem za szybami ghurki. Błyskawica przecięła niebo. Huk wybuchu dopełnił obrazu. Co wybuchło i dlaczego - tego Stoner nie wiedział. Cokolwiek jednak się stało, dobrze wróżyć nie wróżyło. O ile cokolwiek mogło im jeszcze dobrze powróżyć. Beznadzieja spojrzała mu w oczy przybierając formę dziecka, za którego odpowiedzialność spadła na jego barki. Dziecka, które zdawało się być już martwe w środku. Które czekało na koniec. Koniec życia, koniec bólu, koniec trudów. Czy kiedykolwiek doświadczył czegoś innego? To delikatne, uparte życie, które powinno być otoczone opieką i przebywać z dala od potworności tego świata. Czy nie byłoby lepiej gdyby ukoić jego ból i strach? Jedna kula powinna wystarczyć…
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline