Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-05-2017, 19:24   #243
Dhratlach
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Podziękowania dla Mag, za cierpiwość i wspólnie wysmażonego posta

Z obszernej jamy Chloe i Eldritch wcisnęli się w błotnisty wąski korytarz. Ziemia była tu rozjeżdżona przez taczki i śmierdziało stęchlizną. Tunel piął się lekko pod górę. Na niektórych odcinkach można było chwycić lepszą przyczepność, gdyż co jakiś czas na ziemi leżało kilka nieheblowanych dech.
Nie było tu przyjemnie... Przy tak niewielkiej ilości powietrza i niepewnej konstrukcji nikt nie mógł czuć się pewnie. Nawet Bik.
Eldritch nic nie mówił i oddychał płytko, choć swobodnie. Od czasu do czasu oglądając się za siebie czy Chloe jeszcze była na nogach… Co tu dużo mówić, warunki nie rozpieszczały.
Panna Vergest szła owszem za nim, ale w pewnym odstępie. Wyraźnie było po niej widać że należy do tych ludzi, którzy dwa razy chuchają na zimne.

Wreszcie oboje poczuli lekki powiew świeższego powietrza, a światełko w lampie zamigotało. W jej blasku dostrzegli, że tunel kończył się murowaną ścianą. W niej ział mrokiem spory wyłom.
- No proszę. Postęp widzę. - zauważył mężczyzna i z rapierem w dłoni podszedł do wyłomu.
- Ostrożnie - szepnęła do niego dziewczyna, która zatrzymała się za nim i zerkała zza jego pleców.
Było tu nieco szerzej, a na ziemi leżało wiele cegieł. Aby wejść do dziury, trzeba było dać krok przez pozostałość zburzonej ściany. Gdy Eldritch znalazł się już w środku z lampą, oboje dostrzegli cztery mocne kolumny po rogach, stos gruzu i desek oraz kolejne składowisko narzędzi i zepsutą taczkę. Z boku stała też odsunięta do końca półka z winami i kilka beczek. Wysoko, w sklepieniu widniała spora dziura. Zwisała tam lina z potężnym hakiem, na której zaczepiona była wzmocniona skrzynia, a obok stała drabina, której brakowało już kilku szczebli. Panowała tu zupełna cisza.

Eldritch podszedł do półki z winem i chwycił butelkę w dłoń. Interesowała go data wytworzenia… te ruiny… skryte pod miastem… mogły mieć wiele lat.
- Dziwne, że nikt w Szuwarach nie zauważył tych prac. Tu powinno się przewijać w ludziach, a Szuwary żyły jak nigdy nic… - powiedział starając się dostrzec jakieś informacje na butelce.
- Jakoś wcale mnie nie dziwi, że nikt o tym nie wie. Cholera wie co jeszcze się wyprawia w tej mieścinie - burknęła Chloe, która w tym czasie podeszła do drabiny i wypuściła Bika. Posłała go w górę by rozświetlił nieco pomieszczenie i by mogli sprawdzić dokąd prowadzą szczeble drabiny.
- Albo wszyscy wiedzą, ale nikt nic przecież nie powie obcym - dodała.
- Obstawiam, że nie wiedzą. Te ruiny mogą mieć wiele lat. Samo takie znalezisko przyniosłoby spore pieniądze, gdyby zajęli się nim badacze… a oni żyją jak gdyby nigdy nic… w biedzie i zapomnieniu, swoim życiem. - zauważył Ocaleniec.

Bik posłusznie pofrunął furkocząc skrzydełkami. Blask zielonego światła oblał pomieszczenie na górze. Od razu zarysowała się sylwetka drapieżnie pochylonego dźwigu, który gotów był niewielkie ładunki unosić do góry.
Stworzenie zatoczyło kilka kręgów i zniknęło gdzieś na chwilę by zaraz wrócić. Zawisł w powietrzu na wysokości nosa Chloe i złożył raport.
- Pi, Piii, pi, pi, pii.
Dom widziałem, moja pani. Duży, ładny dom. Ale niebezpiecznie jest. Bik może tam latać, ale jego pani, nie. Od razu by ogień ją zabrał i Bik zostałby sam.


Chloe aż otworzyła usta w zdumieniu na to co przekazał jej mały zwiadowca.
- Ogień? - powtórzyła po nim. - Znaczy, że spalił? - dopytała, ale w tym momencie pamięcią sięgnęła do notatek szeryfa. W nich było o spalonych zwierzętach, alarmach. - Jesteśmy w piwnicy domu maga - powiedziała dziewczyna odwracając się w kierunku towarzysza. - Ale nie możemy tam iść - skinęła głową w kierunku drabiny. - Bik wykrył, że jeśli my tam wejdziemy to spłoniemy. Z notatek jakie wcześniej dostałam wynika, że właśnie dom maga jest czymś takim chroniony - wyjaśniła prędko. - Szkoda, że nie mamy choćby myszy to by się sprawdziło jak to działa…
- No cóż, przynajmniej jest trochę świeżego powietrza. - zauważył niezrażony niczym mężczyzna który cały czas spoglądał na dziewczynę wysłuchując ją cierpliwie -Jest jeden podkop, może znajdzie się drugi, a teraz wracam do tego wina… jest trochę zakurzone.
I z tymi słowy raz jeszcze rozpoczął wypatrywanie śladów zapisków, druków i im podobnych na butelce przecierając kurz…. I dowiedział się nic. Butelki nie były znakowane, ale po szkle widział, że były stare.
- “Tajemnicze wino” - mruknął - Dobre na prezent, kiepskie na handel… eh, moje szczęście.
- Tak ale zastanawia mnie... - "jak tu ci ludzie mogli pracować i się nie spalić" chciała dodać, ale zamilkła, bo to okazało się oczywiste. - No tak, mogli pracować na zlecenie maga - sama sobie odpowiedziała. - Na tą chwilę trzeba by zabrać tą drabinę stąd. Tak na wszelki wypadek, choć mi pomożesz.

Eldritch tylko się lekko uśmiechnął i podszedł do dziewczyny pomóc. Choć wewnętrznie był na etapie kombinowania z tym ogniem u góry. W końcu był wykształconym magiem, musiał coś wiedzieć!
Wspólnymi siłami przestawili drabinę, kładąc ją poziomo na podłodze tak, że jej koniec sięgał już korytarza. Po wszystkim Chloe otrzepała ręce i podeszła do stojaka z butelkami.
- Na wszelki wypadek dobrze będzie zabrać je ze sobą. Chyba że u ciebie tam w tej komórce, którą tu weszliśmy znajdziemy coś do picia i jedzenia, bo z pewnością będzie nam to potrzebne jak już zaczniemy odgruzowywać - spojrzała na Eldritcha pytająco.
Eldritch podrapał się po tyle głowy z głupią miną.
- Niestety poprzedni właściciel nic w niej nie zostawił, a ja nie znosiłem ze względu na wilgoć z wykopu…
Spojrzał jeszcze na górę, w stronę otworu.
- Daj mi chwilę pomyśleć…
Chwilę później odezwał się.
- Takie czary jak ten na górze są bardzo czaso- i energochłonne, więc najpewniej generuje je jakieś urządzenie… gdybyśmy mogli je zakłócić lub przeszkodzić w pracy to czar się załamie i będziemy mieli drogę wolną. To precyzyjne i dokładne urządzenia, więc dla nas zakłócenie jego pracy to pestka, ale my nie możemy tam wejść… jakiś pomysł?

Panna Vergest skierowała spojrzenie na lewitującego przy jej głowie zielonego robaczka.
- Dasz radę znaleźć to o czym mówi Eld, maluchu? - zapytała Bika, ale po jej minie było widać, że martwiła się czy przy okazji malutki konstrukt nie ulegnie uszkodzeniu.

- Pik, piii. Pi, pi, pi
Nie, ale postaram się wykonać, moja pani. Bik wycofa się jeśli nie da rady



Chloe zrobiła jeszcze bardziej nieprzekonaną minę. W końcu spojrzała na Ocaleńca.
- Myślę, że na razie i tak nie ma sensu tam iść - skinęła głową w górę. - Jak się w końcu zdecydujemy to poślę Bika. Na tą chwilę, to jakby nie patrzeć na rękę nam jest to zabezpieczenie - skrzyżowała ręce przed sobą. - Bo wiemy, że tędy nikt nam nie wejdzie.
- Prawda, ale wszyscy miejscowi wiedzą o nim i dlatego mijają ten dom łukiem by nie oberwać. Co innego nasi “goście” - kiwnął głową w namyśle - To co? Idziemy dalej?
- Tak, wracamy. Trzeba wezwać wsparcie - westchnęła dziewczyna. Zastanawiało ją gdzie też cicerone się zapodział, że nie pojawił się przy karczmie. Zmartwiło ją to czy przypadkiem coś mu się nie stało. Ruszyła przodem. W połowie korytarza myślami była już rozpracowując, gdzie też prowadzić mógł zawalony korytarz.
- Mamy dzięki tej piwnicy - odezwała się mając na myśli dom maga. - Razem z gospodą dwa punkty odniesienia. Gdyby to tak porównać z układem jaki jest na powierzchni… - Chloe zamyśliła się, przypominając sobie układ domów w miasteczku. Zmarszczyła brwi. - To tak mniej więcej, tamto zawalone miejsce musi się znajdować gdzieś w okolicach Smęczącego Wzgórza lub... Smutników. Hymmm.
- No to wracamy, ale cicho co by nikt nas nie zwęszył. - powiedział pogodnie mężczyzna idąc za gosposią, choć wolałby iść pierwszy.
Nie pozostawało im nic innego jak wrócić do punktu początkowego. Do komórki na tyłach gospody Bury Kocur. Minęli smoczą rzeźbą i idąc ostatnie metry korytarzem prowadzących do wyjścia, dziewczyna spojrzała przez ramię na Ocaleńca.
- Szeryf w swoich notatkach pisał, że karczmarz i niejaka skrzacica to nigdy nie opuszczali karczmy. Teraz możemy podejrzewać, że to oni kopali tu ten tunel - szepnęła dochodząc do drzwi.
- Możliwe, ale z moich informacji wynika, że mogli, nie, najpewniej byli zaawansowanymi obrazami astralnymi… czyli nie byli żywi. - odpowiedział szeptem Eldritch stając pod drzwiami z rapierem w dłoni.
Ta informacja wyraźnie zaintrygowała Chloe.
- To musiało być bardzo zaawansowane zaklęcie w takim razie - mruknęła.

Oboje przycisnęli się z powrotem z korytarza do karczemnej piwnicy. Z początku wszystko wydawało się jak wcześniej, jednak bardzo czuły słuch Chloe wychwycił metaliczny szczęk. Ktoś gmerał przy zamku w drzwiach. Metal zachrobotał i mlasnął a potem…
- Noż kurwa! - Irytował się jakiś męski głos.
- Co, znowu te twoje wytrychy dają tyłka?- Odezwał się drugi.
- Mówię ci, że Miłogost to cwańszy był typek. Magiczny ten zamek jest.
Tuż pod zamkniętymi drzwiami musiało urzędować jakieś towarzystwo. Eldritch i Chloe nie byli zatem sami.

Eldritch skrzywił się niezadowolony. Mieli towarzystwo… gestem dłoni nakazał by wrócili do wykopanego tunelu, a kiedy tam się znaleźli powiedział cicho.
- Trzech przy drzwiach, a to znaczy, że na pewno więcej. Tędy nie wyjdziemy.
- Raczej dwóch - mruknęła w zamyśleniu dziewczyna. Spojrzała w kierunku drzwi i zmrużyła oczy. - Nie spodziewają się nas to mógłbyś ich wpuścić, a ja bym się ich pozbyła - stwierdziła z pełną powagą.
- Jesteś pewna? - zapytał dla pewności czy nie żartuje.
- Jestem pewna, że dwóch - potwierdziła. - Obawiam się, że za dużym ryzykiem będzie bawienie się w usypianie ich, czy paraliżowanie - sięgnęła ręką w dół, podwijając lekko sukienkę z uda. Zaraz wyprostowała się, a w ręku trzymała sztylet.
- Jest dwóch przy drzwiach, ale bezpiecznie jest przyjąć, że jest ich co najmniej pięciu w całej gospodzie. - sprostował Eldritch. - Nadal pewna co do otwierania drzwi?

Chloe skinęła głową, a następnie poprawiła chwyt na rękojeści Lusterka. Drugą ręką sięgnęła do włosów i zdjęła z nich spinkę, posmarowała kamykiem po ostrzu, nakładając truciznę paraliżu. Po tym rękę ze sztyletem cofnęła za siebie tak, że broń skryła się w plisach jej sukienki, a spinkę wpięła na powrót we włosy.
- Przygaszę nieco lampę - szepnęła i jak powiedziała tak zrobiła. - Jestem gotowa - odparła po chwili, a jej spojrzenie zrobiło się obojętne, jakby w jednej chwili dziewczyna wyzbyła się wszystkich emocji.

Eldritch skinął głową i wyjął klucz. Cicho wsadził go w otwór i przekluczył. Następnie szybko otworzył drzwi z półobrotem, tak, ż Chloe miała pełne pole do manewru.
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline