04-05-2017, 20:02 | #241 |
Reputacja: 1 |
__________________ Ostatnio edytowane przez Ardel : 04-05-2017 o 20:06. |
06-05-2017, 11:38 | #242 |
Reputacja: 1 | Księżyc kryły ciemne, pierzaste chmury, więc tylko nikłe światło z okien mijanych budynków oświetlało drewnianą dróżkę. Obcasy stukały nieśmiało, jakby nie chciały zbudzić pierwszych śpiących tej chłodnej nocy mieszkańców. |
06-05-2017, 19:24 | #243 |
Reputacja: 1 | Podziękowania dla Mag, za cierpiwość i wspólnie wysmażonego posta Z obszernej jamy Chloe i Eldritch wcisnęli się w błotnisty wąski korytarz. Ziemia była tu rozjeżdżona przez taczki i śmierdziało stęchlizną. Tunel piął się lekko pod górę. Na niektórych odcinkach można było chwycić lepszą przyczepność, gdyż co jakiś czas na ziemi leżało kilka nieheblowanych dech. |
07-05-2017, 04:19 | #244 |
Reputacja: 1 | Bandyci na kolację
__________________ Everything I've done I've done with the best intentions. Ostatnio edytowane przez Sapientis : 07-05-2017 o 22:50. |
07-05-2017, 18:32 | #245 |
Reputacja: 1 | Przed domem bartnika Dom Martinów miał już swoje lata, ale dzięki staraniom właścicieli wciąż był w niezłym stanie. Pochylił się może nieco, ale ani dach nie przeciekał ani przewiewów nie było. Jedynym minusem była jego lokalizacja. Luc często narzekał, że zanim dotrze do lasu zdąży poznać szczegóły porannego życia połowy mieszkańców. Mućka znaleziona na farmie skubała skrawek trawy za domem, a dwa psy podwórkowe snuły się po podwórzu. Bartnik nie miał co zrobić z małymi dzikoświniami i dlatego teraz jeden z budynków gospodarczych służył im za dom. Co psiska od razu wywęszyły.
__________________ Hmmm? Ostatnio edytowane przez Kostka : 27-05-2017 o 22:27. |
08-05-2017, 01:19 | #246 |
Reputacja: 1 | Theseus i Sophie przemknęli ukradkiem między kuźnią, a sklepem Brassardów kierując się na tyły “Burego Kocura”. Nieopodal widzieli ciemne zagrody, powozownię i stajnię, z której dobiegło rżenie zaniepokojonego konia.
__________________ "Pulvis et umbra sumus" |
08-05-2017, 17:31 | #247 |
Reputacja: 1 | Bartnik z odsieczą Noc już pogrążyła pierwszych mieszkańców w błogim śnie. Lampy w domach pogasły i Remi szedł teraz w asyście młodej Vioaline i tuż na tyłach urzędu miejskiego, gdy nagle, ciszę przerwał głośny jęk zawiasów.
__________________ Hmmm? |
10-05-2017, 14:28 | #248 |
Reputacja: 1 | Tura 24 MIŁEGO ZŁEGO POCZĄTKI |
11-05-2017, 22:51 | #249 |
Reputacja: 1 | Theseus przecisnął się do sali głównej i rozejrzał się rozgorączkowany. Już z korytarza słyszał jakiś łomot i w głowie miał najgorszy scenariusz. Jednak w sali jadalnej nie znalazł ani Chloe, ani Eldritch’a, ani Muriellów. Był tylko on, zielarz Rodolphe ze swoim golemem oraz dwójka, którą spotkali przed wejściem.
__________________ "Pulvis et umbra sumus" |
13-05-2017, 21:45 | #250 |
Reputacja: 1 | Nie widząc większego powodzenia swoich działań, Theseus ruszył dalej korytarzem. Spróbował złapać stojącego najbliżej Ocaleńca i odciągnąć go od walki za siebie, tak by go zasłonić. - Nikt nie będzie przelewał krwi w mojej parafii! - wrzasnął kapłan. Eldritch rzucił krótkie spojrzenie kątem oka na cicerone. Spojrzenie pełne niedowierzania i politowania, ale nie zdołał uniknąć pochwycenia. Jedynie wykręcenie ciała jak korek z butelki od wina dało mu wolność. Theseus sapnął, kiedy Ocaleniec wyrwał się do dalszej walki. Nic jednak nie mógł poradzić na gibkie ruchy młodzieńca. Może gdyby on miał z dziesięć lat mniej… Zamiast rzucać się za nowym właścicielem gospody, Glaive profilaktycznie spojrzał za siebie, przez chwilę przyglądając się sytuacji panującej w głównym pomieszczeniu. I mogło mu się nie spodobać to, co zobaczył. Oto reszta brakujących szeryfów właśnie wparowała do gospody. Tymczasem Chloe zdawała się nie robić sobie nic z własnych obrażeń. Była skupiona na swoim oponencie i postanowiła wykorzystać odwrócenie uwagi jakie dał jej ojciec Glaive. Choć Raul zdecydowanie nie był przeciwnikiem do walki dla niej, to jedyne co musiała robić to tylko go skaleczyć. A może aż tyle? Starając się uniknąć oberwania kordelasem Gruchy, dziewczyna próbowała go zranić, choćby zarysować mu ramię, czy dłoń trzymającą broń, którą chciał ją uderzyć. Thobias zdobył się na wysiłek i wrzasnął, próbując wyartykułować imię Raula, ale tylko się zapluł. Półogr jednak zareagował oglądając się spowrotem. Jego dłoń miała już głębokie cięcie ‘lustereczkiem’ Chloe. - Ty szmato! - Wysyczał pół ogr patrząc jak jego krew kapie na podłogę. Gliniac zamachnął się z całej siły na gosposię, ale ta z gracją baletnicy, uchyliła się do boku, bez problemu umykając przed jego ciosem. Zaraz wolną dłonią Chloe mocno pochwyciła napastnika za rękę, w której trzymał kordelas po czym jednocześnie pociągnęła go w kierunku, w którym był wychylony i podcięła mu nogę. Drobna dziewczyna wykazała się nie lada wyszkoleniem, gdy wykorzystując masę Gruchy przeciw niemu, powaliła go na ziemię. Z głuchym łoskotem półogr padł na deski korytarza, prosto pod nogi Throdynara. Chloe odskoczyła od niego i przyjmując postawę gotowości do ataku, stanęła przy cicerone i Eldritchu. - Zaraz padną - syknęła do nich, ale czujnie przyglądała się przeciwnikom. - Co tam się dzieje? Wziąłeś kogoś ze sobą do pomocy? - to pytanie wyraźnie było skierowane do jej ojca. Eldritch natomiast zrobił szybki przewrót do przodu chwytając “w locie” rapier. Chwilę później był już na nogach twarzą do Gliniaca. - Zabawne Gliniac… tak bardzo boisz się wypowiedzieć moje prawdziwe imię, że nazywasz mnie truposzem? Raz już odegnałem śmierć… drugi raz wam się nie uda. - powiedział z zadziornym, kpiącym uśmiechem. - Ta-tak - otrząsnął się kapłan, zerkając na Chloe. - Była ze mną panienka Sophie oraz pan Trottier z golemem Vincem. Oni… W tym momencie walnęły dwa strzały w sali biesiadnej, dźwięki bijatyki, wrzaski i odgłos stukających o podłogę buciorów. - Nie podoba mi się to... dobijmy go i wycofajmy się do piwnicy… - mruknął Eldritch podchodząc do Gliniaca, by kucnąwszy przy nim rzec jadowitym szeptem - ...jakieś ostatnie słowo tchórzliwy morderco? Gliniac zmusił sztywniejące mięśnie twarzy do szyderczego uśmiechu. Choć być może jego uśmiech po prostu tak wyglądał. - Szjmsye w uip chu...u... - Wymamrotał i wielką łapą zamachnął się zupełnie nieskutecznie na Choe. - Dość tego! - krzyknął wyznawca Wielkiego Budowniczego i zerwał się, łapiąc Ocaleńca za fraki. - Żadnego zabijania, słyszycie?!- Następnie batiseista napiął mięśnie i spróbował go odciągnąć od powalonego napastnika. - Zostaw go, teraz nie stanowią zagrożenia - syknęła gosposia do Eldritcha, wbijając w niego swoje przenikliwe spojrzenie. Odwróciła po chwili wzrok spoglądając na koniec korytarza, tam skąd przybył cicerone. Tam działo się coś niedobrego. Wsłuchała się w to co nigdy jej nie zawiodło. Instynkt. On podpowiadał jej by nie angażować się w otwartą walkę. Rozum tylko temu przyklasnął gdyż dziewczyna w olbrzymim stopniu polegała na efekcie zaskoczenia. - Bierzcie za chabety Gruchę i wrzucajcie do piwnicy - stwierdziła Chloe. - Eld, nie zabijemy go, bo ma informacje o tobie. Chce je poznać. Ty pewnie też - przemówiła do rozsądku Ocaleńca. - I to na pewno nie on cię zabił - zapewniła go, by ostudzić jego pragnienie dokonania zemsty. Po tej wypowiedzi Chloe na szybko przeszukała powalonych, by przede wszystkim zabrać im bronie, które od razu wrzuciła do piwnicy. |