Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-05-2017, 21:56   #170
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Centrum dowodzenia bazy


Doc w końcu się zjawił, gdzie go wołano. Wewnątrz pomieszczenia pełnego monitorów(wielu pozbawionych obrazu), pulpitów, komputerów, i tym podobnych dupsli, kręciło się kilka osób. Wszyscy zaś z bronią przy sobie, czy to karabinami przewieszonymi przez ramię, czy pistoletami przy pasach.

Obserwowali jakieś działające jeszcze monitory, więc i Bullit zaczął obserwować, choć tak naprawdę nie wiedział, co tam dokładnie na nim się działo. Obraz bowiem przedstawiał czernię kosmosu i kilka światełek, jakby gwiazd?

- Szlag by to trafił - Powiedział jeden z miejscowych.
- No i nic z tego... - Dodał drugi, wysoki, łysy grubas z cygarem w gębie.
-Kapitan Fenixa to ja… co się dzieje?- spytał krótko Doc.

- Z tego co wiem, kapitan Fenixa to kobieta? Luna, czy jakoś tak? - Odpowiedział gruby - A dzieje się to, iż te fiuty uciekły w nadprzestrzeń i już ich nie ma, i cholera wie, gdzie polecieli. Działka obronne nie wyrządziły im praktycznie żadnych szkód...
- Zastępczy kapitan, ona jest niedysponowana. Odpoczywa w ambulatorium.- wyjaśnił Bullit krótko.-Wiadomo chociaż w którym kierunku prysnęli, by zawęzić zakres poszukiwań?
- Yyy… nie - Powiedział rozmówca, po czym wyciągnął do Doca rękę - Tak w ogóle to jestem Alex Paddock, i przejęłem dowodzenie bazą. Crazass nie żyje… a Lajia jest… no cóż, niedysponowana... - Dodał smutnym tonem - W każdym bądź razie, zastępczy kapitanie, chciałem z Tobą porozmawiać o pewnym istotnym akcie, który dotyczy nas wszystkich.
-No to mów, co masz mówić.- odparł Doc sięgając po skręta i zapalając powoli, przy okazj i odchylił połę płaszcza by móc w razie czego sięgnąć po laserowy rewolwer. Od “Chciałbym z tobą porozmowiać o…” często zaczynały się chaotyczne strzelaniny.
- Wydaje mi się, iż musimy ewakuować bazę... - Powiedział coraz ciszej Alex, ale i tak całe towarzystwo w pomieszczeniu wbiło w niego wzrok - Ten skurwiel Rhieff już tu kilka razy był, i nigdy nie odstawiał takich numerów, coś się musiało wydarzyć. I obawiam się, że on może tu wrócić, czy tam sam, czy ze wsparciem. A wtedy to na pewno nas zbombarduje i nie będzie co zbierać… mówiąc więc krótko, baza jest spalona jako bezpieczna kryjówka.
-Taaa… a niby dokąd chcecie się ewakuować, co?- zapytał Doc wzruszając ramionami. Mieli rację, ale mieli i problem… a Dave nie miał rozwiązań. Nie przylecieliby przecież na tą kupę kamieni, gdyby mieli gdzie uciekać.
- Rozproszymy się małymi grupkami, zaszyjemy gdzie indziej… niestety, to był nasz dom, a teraz trzeba go porzucić. Zastanawia mnie tylko, czemu Rhieff to zrobił, i co chciał od was?
- Pewnych rzeczy lepiej nie wiedzieć… zaminujcie bazę przed odlotem. Niech mają miłe niespodzianki, gdyby spróbowali odwiedzić to miejsce. My… pewnie ruszymy za Rhieffem. Staroświecka zemsta to dobry sposób na zabicie czasu.- Bullit zaciągnął się dymem z papierosa.

Alex Paddock spojrzał tak jakoś dziwnie na Bullita, zwłaszcza na początku jego wypowiedzi.
- Dobra, nie wiem kiedy macie zamiar odlecieć, ale my przeprowadzimy ewakuację tak w przeciągu najbliższych 12 godzin...
-Zaminujecie bazę?- zamyślony Bullit ćmił spokojnie.- 12 godzin… dobra, wyrobimy się. Można uzupełnić zapasy z tego co wziąć nie zamierzacie?

Gruby mężczyzna podrapał się po łysinie.
- Zrób jakąś listę, zobaczymy...
-A tam listę… weźmiemy, co wam niepotrzebne lub obciąża. Możemy wziąć paru pasażerów i podwieźć ich, ale tylko w jedno miejsce. Nie jesteśmy kosmicznym busem.- dodał z uśmiechem Doc.
- Nie będzie łatwiej, jak mi powiesz, co byście chcieli? - Odrobinę się zdziwł Alex - No jak tam chcesz… a na końcu jak nic nie zostanie, hehe. Dobra, a co do pasażerów, poradzimy sobie, mamy już kilka jednostek w drodze, także transport to nie problem...
- No cóż… broń, paliwo, amunicja…leki, żywność… to co potrzebne. Elektronika. Moja mechanik coś tam sobie ze złomu wybierze. - stwierdził Dave, któremu trochę głupio było rabować stację, nawet za przyzwoleniem.
- Dobra, się pomyśli… ale kucharza nam zabili, bo się stawiał z gnatem, a kuchnię granatem rozpieprzyli. A paliwo do czego? - Spytał Paddock.
- Do statku raczej.- zamyślił się Bullit drapiąc po karku. Bo w sumie to nie wiedział czy trzeba. Leena była kwatermistrzynią Fenixa.
- Ok. To pogadamy później teraz, wszyscy tu mamy dużo do roboty… no chyba, że jeszcze coś? - Alex chciał chyba zakończyć już rozmowę.
- Nie nic… zróbcie ewentualnie listę chętnych, których moglibyśmy podrzucić gdzieś w pobliże. I tyle.- stwierdził Bullit i strzepnął popiół ze skręta. - Toooo na razie.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline