Słowa Hamadrio sunęły jak klucze dzikich gęsi, zdawały się nie mieć końca. Nieprzyjemne słowa. Wrogie. Zaakcentowane świstem bata.
Gdyby Hamadrio chciał bat zapewne liznąłby twarz Rusanamanki. Rozdarł skórę i na zawsze oszpecił. Ale cios nie nadszedł. Ból nie nadszedł.
Tylko groźba sądu zawisła w powietrzu, tak odległa i nierealna jak pustynna fatamorgana.
- Rozumiem - w odpowiedzi na gniewny monolog padło tylko jedno słowo. Wiedźma skłoniła lekko głowę w wyrazie skruchy.
Na polowanie się nie wybierała.
Sięgnęła do swojego mieszka po jedną sztukę daktyla i ssała go aż przytępiła głód. Wypatrywała też niewolnicy, którą Mumamba zawlókł do wozu Hamadrio. Miała nadzieję, że kobieta wyżyje. |