Ianus uniósł zdziwiony brew gdy okazało się, że poranna comedia finita est. Ale i odetchnął. Czas był najwyższy by ruszyć w dalszą drogę.
W oczyszczeniu zaś atmosfery mocno pomogła późniejsza taplanina w błocie jakie zgotowała im wczorajsza orgietka bogów. Nikt już nie wyglądał jakby myślał o czymkolwiek poza wydostaniem się w końcu na twardą ziemię. W wozie Hamadrio zaś panowała całkowita cisza.
- Miej się na baczności. - mruknął podchodząc podczas jednego z postojów do czarownicy, utytłany błotem jak pogański bożek - Hamadrio okazał się rozumny. Ale napewno nie będzie wspaniałomyślny jak zapowiada.
- Na baczności? - Nawet nie drgnęła. Nie spojrzała mu w oczy. - Znaczy co mam robić?
- Nie wiem - wzruszył ramionami pokazując jej palcem coś za horyzontem jakby o widoku gadał - Nigdy nie byłem czarownicą. Po prostu uważaj.
- Nie myślisz chyba, że grzecznie poczekam aż odprowadzi mnie pod sądy w Kias?
- Myślę - odparł zezując na dyskutującego o czymś z innymi starymi najemnikami Okara - że sąd to Twoje najmniejsze zmartwienie.
Skinęła niechętnie.
- Spalone zlecenie. Nic tu po mnie.
Zaśmiał się na te słowa.
- Nie oceniaj czarownico bitwy po wyniku pierwszej szarży. Dołącz dziś do drugiej warty. Ja dołączę do trzeciej. Większość z nich i tak sra w gacie na myśl o zadzieraniu z wiedźmą.
- Nie będę pracować dla tej świni - prychnęła. - Ciebie też kuły po oczach jego harce, myślisz, że one miną? A ja nie będę się im pokornie przyglądać. Nawet niewolnik pozostaje człowiekiem. To jak go traktujesz mówi wiele o tobie samym.
Thoer przez chwilę milczał po czym pokręcił głową i uśmiechnął się.
- Dostał przestrogę. I wie, że nie dałabyś rady zataszczyć go samego do wozu. Wie, że ktoś ci pomógł. Nie zaryzykował starcia z Tobą. Myślisz, że zaryzykuje tych harców? Zresztą Zahija… tu dookoła masz dzicz. Góry Paprotne, trolle, hieny i nieopodal zaraza. Gdzie chcesz iść?
- Na razie nigdzie. Odejdę nim dotrzmy do Kias.
- Zatem... w porządku?
- Mhm. - Skinęła. - Na razie.
Ianus sam też zamierzał się mieć na baczności i nie wypuszczać się na żadne polowania. Nawet jeśli oznaczało to nie zaproponowanie frywolnej Enki zabrania jej ze sobą. Bo jej wzrok którym odprowadzała konnych mówił sam za siebie.