Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-05-2017, 22:51   #249
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Theseus przecisnął się do sali głównej i rozejrzał się rozgorączkowany. Już z korytarza słyszał jakiś łomot i w głowie miał najgorszy scenariusz. Jednak w sali jadalnej nie znalazł ani Chloe, ani Eldritch’a, ani Muriellów. Był tylko on, zielarz Rodolphe ze swoim golemem oraz dwójka, którą spotkali przed wejściem.
Myśli w głowie kapłana przebiegały jak konie w galopie. Przypomniał sobie słowa sieroty, która wspominała o piwnicy. To tam mieli się zabarykadować gosposia z właścicielem gospody. Theseus był już raz na tyłach tego przybytku i widział przejście do podziemi. Musiał tylko przejść za ladę i… Na jego drodze stał golem Vince, jak góra, którą nie sposób ominąć! Nie było czasu, Cicerone rzucił się pędem i przeskoczył ladę, strącając przy okazji parę kufli i butelek.

Szepczący Webly spodziewał się takiego ruchu. Trzasnęła w jego ręku gliniana moneta rozpryskując ostre drobiny i uwalniając potężną magię. Energia zatelepała gospodą w posadach.

Theseus z trudem unikając przewrócenia się na deski, zachował równowagę i ledwo wskoczył na korytarz skąd dochodziły odgłosy walki.

Tuż za nim cały bar runął w dół. Czar rzucony przez gnolla stworzył potężną wyrwę w ziemi. Otworzyła się ona z hukiem rozdzierając drewnianą podłogę i pochłonęła deski, jedną beczkę i kilka taboretów. Rodolphe zamachał rękami i poleciał tam również, ale w ostatniej chwili capnął go Vince. Znachor zadyndał nogami nad czarną dziurą w której gdzieś na dole roztrzaskały się głośno butelki. Zapachniało bagnami, lochami i gliną. Golem jednym, sprawnym ruchem wyciągnął przełożonego z opresji i postawił na stałym gruncie.

Gdzieś z boku półgnom Thomas wyrżnął z tego wszystkiego orła gdy biegł do drzwi. Wpadł z impetem na stół i razem z nim przekoziołkował robiąc dodatkowo rabanu. Musiał jednak otworzyć drzwi szeryfom i to jak najszybciej.


Tymczasem Eldritch widząc, że wysiłki gosposi były raczej mizerne, szacował swoje szanse. Mocniej ścisnął rękojeść rapiera. Był to krótki rapier, a rapier jak to miał w zwyczaju, miał wiele wspólnego ze sztyletem. Idealny do pchnięć i gorszy do cięć, ale… nadawał się do parowania.
Z tą myślą wyłonił się w pochylonej pozie trzymając rapier przy boku coby nikt mu go nie wyrwał, a pięść w gardzie przy twarzy. Nie wiedział czemu tak, ale wiedział, że musi zadawać szybkie pchnięcia i natychmiast cofać rapier do boku.
Tak czy inaczej, był teraz on i Chloe przeciwko bandzie wkurwionych i złych gości.
Rozpędzony Raul ‘Grucha’ Gliniac właśnie mało nie stratował Eldritcha. Kordelas runął z góry i zapewne miał trafić Chloe, ale na drodze stanął mu rapier Ocaleńca, którym odruchowo się osłonił. Cios był tak silny, że broń mało nie znalazła się na ziemi. Jelec przeorał skroń karczmarza boleśnie, a on sam musiał oprzeć się plecami o ścianę.
- Ooo… - Zdziwił się Raul dostrzegając twarz przeciwnika i zaraz pojawił się szeroki uśmiech na jego twarzy - Nasz umarlak się znalazł…

Obok elf Throdynar wbił palce w nadgarstek Chloe i szarpnął mocno, próbując jej wytrącić broń. Dziewczyna zasyczała z bólu, ale ‘lustereczka’ nie wypuściła.


Ocaleniec uśmiechnął się lekko i boleśnie.
- Umarlak? - zapytał lekko zdziwiony - Jestem Eldritch i coś mi się widzi, że pomyliłeś persony.
Razem z tymi słowami szacował szanse. Wróg miał dwie bronie i był silniejszy. Nie będzie łatwo.
- Jak? Eldrić? - Wycedził wyraźnie rozbawiony ‘Grucha’ i odpuścił ucisk - Ale ci się w tym martwym łbie namieszało, dziwolągu! Wyłaź z tej nory i idziemy.
- Pewnie mówisz o moim bracie bliźniaku. Jesteście z Chlupocic, macie wieści od niego? - zapytał z lekką pogardę starając się kupić trochę czasu dla siebie i Chloe.
Półogr westchnął nadal ubawiony i dość mocno walnął na odlew w rapier Eldritcha. Ten wyleciał mu z ręki wyrwany siłą uderzenia i upadł blisko na ziemię.
- Nasz mag chętnie z tobą pogada. Chodź. Nic ci nie zrobi... bo co my mógł… - Gliniac spojrzał najpierw na dźwigającego się z podłogi Thobiasa, a potem na Chloe i jakby się zreflektował.
- Czekaj tylko tę wściekłą pannicę łupnę.

Gosposia widząc jak napastnik ranił jej sprzymierzeńca i słysząc rumor zdecydowała się zmienić taktykę. Teraz nie wahała się przed zadawaniem śmiertelnych ran. Napadła na Throdynara i spróbowała kopnąć go silnie w krocze, jednocześnie wolną ręką, z dłonią zaciśniętą w pięść, starała się uderzyć go w splot słoneczny.
Elf jednak był bardzo zręczny. Udało mu się uniknąć pierwsze dwa ciosy i nawet sam wyprowadził jeden raniąc gosposię. Chloe wyszarpnęła rękę ze sztyletem i ostrze zatopiło się boleśnie w bark mężczyzny.

Theseus przystanął, próbując ogarnąć, co właśnie zdarzyło. Za nim zawalił się kawałek sali, przed nim zaś rozgorzała zacięta walka. W tłumie walczących dostrzegł swoją córkę, która z niemałą gracją wykonywała ciosy jak w jakimś tańcu. I choć zrobiła na nim spore wrażenie, szybko się otrząsnął. Podszedł krok przed siebie.
- Przestańcie natychmiast! - rozgrzmiał jego głos, próbując przebić się przez tumult.
Głos duchownego jedynie zwrócił uwagę Raula, który obejrzał się za siebie. Chloe Również dostrzegła ojca i tylko ranny Thobias, którego powoli ogarniał paraliż od trucizny stracił wolę do walki. Chwiał się i oparł o ścianę korytarza.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline