Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-05-2017, 22:26   #43
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Brenton na widok wybiegającego człowieka i ryku krzyknął wręcz odruchowo
- Co atakuje? Sami jesteście? - miał w głowie pustkę. Wiedział, że działać musi ale uczono go myśleć. Musi wiedzieć czy ktoś jeszcze jest zagrożony i z czym przyjdzie im walczyć.

- Ratujcie… - sapał, łapiąc się za kolana. Potem odskoczył, gdy zobaczył elfkę w masce. - Kolejna maszkara! Tam, wielki jak góra, morduje! Ratujcie!

Mężczyzna pognał do lasu, przewracając się dwa razy po drodze, uciekając przed znaną tylko sobie grozą.

- Czyli pewnie zwierzoczłek. Po wielkości, pewnie minotaur… - stwierdził Ragnar, wyraźnie niezadowolony. Sam nigdy z takim nie walczył, ale widział niegdyś walkę z jednym i nie było to coś czego podjąłby się tego chętnie. Przygotował się do walki i mruknął. - Trza będzie się nim zająć.

Elfka wyciągnęła bez słowa łuk i przygotowała strzałę. Nikt nie zobaczył momentu, w którym zmieniła maskę na tę, o wyglądzie barana. Z południa dobiegł krzyk umierającej kobiety.

Brenton dobył lancy poprawił ją i ustawił konia. Chciał mieć dobrą pozycję do szarży i odpowiednio dużo miejsca. Gdy bestia czymkolwiek jest wyjdzie w ich stronę.
- Zmiękczycie to coś strzałami. - powiedział do elfki i Horsta - Ja zaszarżuję i postaram się wbić mu to - uniósł lance. Krasnoludom nic tłumaczyć nie trzeba było. Zakładał, że wiedzieli co robić potem. Liczył tylko, że Fubrin posłucha rozsądnej taktyki i nie rzuci się do szaleńczej szarży. Szukał odkupienia i coś mogło mu strzelić do głowy. Głównie do niego kierował słowa o minimalnej taktyce. Choć pozornie do innych by nie urazić krasnoluda. Gdyby doszło do szarży niezależnie od tego czy trafi czy nie planował jechać koniem dalej i zrobić potem nawrót. Wolał nie zostawać przy bestii zbyt długo.

Ragnar bez słowa przygotował się do walki. Postanowił poczekać, aż przeciwnik sam do nich przyjdzie. Samemu zaatakuje dopiero, gdyby Młody wpadł w kłopoty.

Kiedy z lasu wypadły trzy kolejne osoby, Brenton przygotował się do szarży. Za trójką z lasu wypadł, lecz tym razem w sensie dosłownym, korpus mężczyzny ciągnąc za sobą w powietrzu jelito, z którego z kolei ciągnęło się nieuformowane gówno. Za korpusem wybiegła dwójka dzieciaków, które zapewne uważały się już za dorosłe. Po chwili został z nich tylko jeden, gdyż drugi przygniótł ciśnięty z lasu kamień. A raczej głaz - był on mniej więcej rozmiaru człowieka. Wszyscy krzyczeli, natomiast z lasu dobiegały kolejne wrzaski oraz ciężkie kroki i trzaski drzew.

- To może być pierdolony olbrzym. - Brentonowi trzęsły się ręce, wyraźnie pobladł. - Odwrót? - spojrzał na Ragnara. Szukał jego aprobaty. Po wojownik chłopskiego pochodzenia to wojownik rozsądny.

Krasnolud potrzebował chwili, żeby otrząsnąć się z tego pokazu okrutnej siły. Otrząsnął się dopiero na słowa Brentona:
- Konni na konie i odsuńcie się kawałek. Reszta chowa się za drzewami. Jak wróg wyjdzie to ocenimy jak jest wielki i niebezpieczny. Młody, tobie zostawię decyzję o walce lub ucieczce. Jeśli wybierzesz pierwsze, szarżuj, my zaatakujemy razem z tobą. Jeśli zaczniecie uciekać, nie patrzcie to pewnie ruszy za wami, ale na koniach uciekniecie, a my przemkniemy się między drzewami. - zarządził weteran i pobiegł się schować.

Brenton odjechał sam zajmując pozycję daleko. I z możliwością szybkiego wjazdu między drzewa. W sumie chciał uciekać. Gdyby jednak zwiał bez choćby spojrzenia na przeciwnika i ocenienia ich szans. Straciłby w oczach kompanów, ba straciłby w swoich własnych. Rzuci okiem i podejmie decyzję jak na Rycerza przystało. To był wielki błąd....

Z lasu wybiegł jeszcze płaczący młodzieniec, zaciskając zęby. Zacięty wyraz twarzy nieco kontrastował z mokrymi spodniami. A potem między drzewami pojawiły się wielkie nogi. Niedługo potem, gdy ładny świerk runął na ziemię, można było dostrzec wielkie brzuszysko opasane szeroką szarfą, za która wciśnięta była dziewczyna. Była najprawdopodobniej martwa, gdyż nie miała ręki i majtała się bezwładnie.

Potwór był olbrzymi, było to największe… żywe coś co widzieli kiedykolwiek nasi bohaterowie. Brenton zaraz spiął konia i zaczął galopować na północ na równie jak on spłoszonym koniu. Niestety wierzchowiec elfki także się spłoszył i pogalopował wraz z nią na wschód. Ragnar i Furbin popatrzyli tylko po sobie, zobaczyli w swoich oczach panikę i na krótkich, krasnoludzkich nogach zaczęli spieprzać w las.

Widok olbrzyma pomieszał mu w głowie ze strachu. Grupa poszła w rozsypkę w ciągu mrugnięcia okiem. Nie było już nie tylko mowy o walce ale nawet odwrót zamienił się w paniczną ucieczkę. Szlag, mógł posłuchać instynktu. Mógł posłuchać realnych przesłanek, że nie dadzą rady. Padające drzewa miotane głazy. Bogowie dawali znaki. Nie przyszło mu jednak do głowy, że sam widok tak pomiesza mu w głowie. Prawdziwej grozy nie pojmuje ten kto jej nie widział... Odbył właśnie kolejną lekcję.
 
Icarius jest offline