- Itine - co? - Franz podniósł brwi. -Kim był ten człowiek, który odjechał na wschód? I czego chciał? I coś ty za jedna?
Franzowi powoli zaczynało świtać, że dziewczyna mogła nie być normalna. Poza pospolitym szaleństwem w stylu Floriana, niewykluczone było, że skomplikowany język, którym się posługiwała, mógł wskazywać na jakieś powiązanie z Kolegium. Lub też mogła być jakąś podrasą elfa. Lub stworzeniem z lasu. We wszystkich tych przypadkach, Schierke niewiele się rozeznawał.
- No wiedziałem, Franz - powiedział Martin podchodząc do rozmawiającej pary - wiedziałem że ładną buźkę to ty na milę wyczujesz. Jestem Martin do usług.
Zwiadowca ukłonił się dziewczynie, a potem puścił do niej oko - Czemu ten szlachetka uznał nas za bandytów?
- Nieznane mi są intencje tego paskudnego człowieka - ustka dziewczyny wykrzywiły się z niesmakiem. - Jeżeli bylibyście łaskawi mnie przepuścić, to wolałabym ruszyć w swoją stronę. - Znów ten niepewny ton i przygarbienie, jakby chciała się schować przed całym światem. Wzrokiem szukała luki między Franzem i Martinem, jakby miała się tamtędy przemknąć.
Naraz pojawił się Jan Wędeczka, który splunął na jej widok.
- Nie czujecie, kumy? Śmierdzi elfem. - I splunął raz jeszcze.
Dziewczyna, czy może elfka?, naciągnęła głębiej kaptur i cofnęła się znów dwa kroki.
- Zatem jesteś elfem - rzekł Schierke bez zainteresowania. - Zupełnie jak Kisza. Namnożyło się tych elfów w tych lasach, o! No nic. Wybieramy się na wschód, jeśli takie jest twoje życzenie, możesz nam towarzyszyć. Jeśli nie, cóż, szerokiej drogi życzę - rzekł, wsiadając ponownie na konia. - Do usług twoich. - tu posłał jej uśmiech, mimo jej niepewności.
- Hej, hej panowie - interweniował Martin - nie możemy tak ot sobie przejść do porządku dziennego, nie chcę popaść w kłopoty tylko dlatego że komuś coś się pomyliło. Należą nam się wyjaśnienia panienko. I lepiej byś odsłoniła kaptur, bo co prawda do elfów nic nie mamy, ale do mutantów już owszem.
- Byłabym rada, gdybym nie musiała obnażać swojej głowy. A skoro tak bardzo lubujesz się w powodach - zwróciła się do Martina - to wiedz, że po prostu nie lubię widoku przestrzeni. Rozumiem strach, więc jestem także w stanie wykrzesać nieco empatii do twej prostej osoby, która lęka się dotkniętych przez Chaos. Proszę. - Dziewczyna powiedziawszy to uchyliła nieco kaptura, odsłaniając także pięknie ukształtowane uszko, spiczaste jak u elfa. Tylko, jak na elfkę, była nieco niska. Przynajmniej w porównaniu z Cycath. W trakcie uchylania kaptura, spoglądała w drugą stronę i zmrużyła oczy.
- Mówiłem, hę? Elfka, kurwa! - wykrzyknął Wędeczka i splunął ponownie. Potem wysforował się naprzód, usiadł ostentacyjnie na ziemi i zapalił fajkę, która strasznie cuchnęła.
- Acha - skinął Schierke. - Ot, zagadka rozwiązana. Skoro pani chce iść w swoją stronę, to dajmy jej.
Tu pogładził brodę w zamyśleniu.
- Co prawda - przystanął - wybieranie się szlakiem w pojedynkę będąc nieuzbrojoną kobietą, elf czy nie elf, z lękiem przestrzeni, jawi mi się jako wyjątkowo głupi pomysł, to nadal optuję nad nie wtrącaniem się w co nie nasze. Zapewne ma dobry powód, by ryzykować życie. Ale, jak już powiedziałem. Dzień mija, a robota czeka na nas. Ada też.
- No dobra niech sobie elfka idzie, choć mam dziwne przeczucie, że będą z tego kłopoty - odpowiedział Martin.