Otwin ruszył pierwszy jego plan wyglądało na to że jest na tyle dobry aby się powiódł. Najemnik hałasował co nie miara. Jego kroki w zbroi to jedno, ale dodatkowe odgłosy stukania w tarczę to drugie. Bestia niczym na sygnał zwróciła się w stronę bohatera. Szybki sus i była niemal przy nim. Otwin był na to jak najbardziej gotowy i gdy tylko się dało atakował. Natarcie było jak najbardziej celne, a co więcej bardzo mocne. Potwór był wielkich rozmiarów, więc było gdzie ciąć. Cięcie było głębokie w okolicy jednej z łbów poczwary. Trysnęła krew a z paszcz stworzenia doszedł przerażający dźwięk. Z każdym oddechem tryskała krew.
Stworzenie było głupie i było w stanie przewidzieć, że to jedynie zasadzka, a prawdziwe zagrożenie stoi za jego plecami.
Oswald nie zwlekał ani chwili i ruszył za kompanem. Ta chwila wystarczyła aby potwór zainteresował się Otwinem i odsłonił się na ataki pozostałych. Atak Oswalda w szarży był potężny. Długi miecz okazał się być bardzo użyteczny w tym pomieszczeniu. Z pewnością takie ataku nie wykonałby w wąskich korytarzach, ale tutaj miało to jak najbardziej zastosowanie. Rezultat tego ataku mógł zaskoczyć nie jednego, bo jeden z łbów stworzenia wzbił się w powietrze odbiwszy się od sufitu, nie będącego wyżej niż 2 metry i wylądowawszy niedaleko wychylającego się Randulfa. Psisko zawyło, ból musiał był potężny. Krew tryskała jak z fontanny.
Randulf został zaskoczony głową stworzenia, która się poturlała tuż obok niego. Widząc, że głowa jest w pełni martwa, co prawda przez chwilę jeszcze oczy się poruszały, czy oddech w nozdrzach, ale było to już raczej pośmiertne, Randulf oddał strzał. Ten bohater także oddał prędki i celny atak. Strzała wbiła się w jedną z głów, której jeszcze nikt nie zaatakował. Strzała wbiła się lekko poniżej głowy w okolicę szyi, w partie, które są nazywane tymi najdelikatniejszymi. Utkwiła tam, a stworzenie wyglądało jak gdyby miał lekki trudności z oddychaniem. Pod strzałą zaczęła się sączyć krew, działo się to powoli, jednak widoczne z pozycji Otwina.
Krwi w pomieszczeniu było coraz więcej za sprawą otwartej rany, a dokładniej odciętego jednego łba.
Odcięta głowa spowodowała więcej miejsca i mniejszy ucisk metalowej obroży na szyi potwora. Jednak stworzenie nie było by się nadal z niej oswobodzić. Mutant był w szale, zadane obrażenia były potężną dawką bólu zadanego niemal w tym samym czasie. Cerber atakował na oślep, był w tym momencie skierowany na Otwina i go też atakował. Rzucił się na niego, przewracając go swoją masą, jego kły może i by zrobiły jakąkolwiek szkodę, gdyby nie karcza i zbroja bohatera, którą miał na sobie. Bohater poczuł co prawda ciężar stworzenia, ale nie doznał żadnych obrażeń. Jedynie nie był w stanie utrzymać miecza, który spadł nieopodal jego głowy. Czuł na sobie ciepłe, śmierdzące powietrze z paszczy.