Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-05-2017, 21:50   #108
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Kaarel Cotant - krótko ścięty brunet



Cotant siedział na skrzynce amunicji. Trzymał na udach swoją "Natashę" i machinalnie wodził po niej dkłonią. Póki była akcja działał. Biegał, strzelał, zarzynał, uciekał, krył się, atakował i bronił. Ale już było po. Nadszedł czas na refleksję. I na to by zastanowić się co dalej. Już podchodziło pod wieczór. A o świtaniu miał być ten nalot na wiochę z walizką. Mało czasu jeśli byli tu a wiocha z walizką tam.

- Trzy pieczenie na jednym ogniu. - powiedział w końcu wiercąc kolbą Taurusa wyżłobienie w wulkanicznej glebie. - Upiekła trzy pieczenie na jednym ogniu. - co by nie mówić o tej heretyczce teraz gdy się nad tym zastanawiał potrafił dostrzec słuszność takiego ruchu. Wywiedzieć się o spotkaniu, dosłać trzecią pieczeń by zatrzymać na ostatecznie długo nim odpali się palnik rakietowy. Spory sukces za rozsądną cenę. Teraz wszystkie trzy grupy miały do siebie jakieś wąty. Skłóciła ich tak samo jak i porzezała tymi rakietami.

- Myślę, że Lasersi nie wiedzieli o nas. Nie wiem po co przybyli, stawiałbym na rozwałkę partyzantów. Mogła się podszyć pod jakieś oficjalne czynniki. Ale o nas chyba nie wiedzieli. Widziałem snajpera od nich. Celował do mnie. Mógł strzelić. Miał wystarczająco dużo czasu by złapać namiar jeśli nie nosił tej snajpery dla bajery. A nie strzelił. Coś chyba zameldował ale nie strzelił. A potem ten ich oficer co się darł na kanale ogólnym. To już chyba sami słyszeliście. Myślę, że ich wystawiła tak samo jak nas. - podsumował swoje wnioski jakie uzbierał podczas rozmyślań o tym co się wydarzyło. Było parę niejasności co nie pasowało mu do wizerunku, że laserowi chłopcy wpadli z celową rządzą rozprawienia się z Brutalami.

- Trzeba by z nimi pogadać chyba. Wyjaśnić sprawę. Może uda się złapać kontakt jak ich nasłała na nas i pójść po tropie. - spojrzał na Sejana i resztę. Sam niezbyt nadawał się do spraw pt. "iść po tropie". Nie potrafił więc ocenić tak w próżni i bez dodatkowych danych jak by to miało wyglądać i jak się za to zabrać. Ale z lasersami coś można było podziałać. Złączyć w poszukwaniu wspólnego odwetu skoro razem padli ofiarami tych samych machlojek.

- Z partyzantami nie wiem. No dostali przez łeb. El Szefo pewnie się ucieszy. Ale mimo to mają spore poparcie u części miejscowych też nie wypada by mieli nas za wrogów. Mogłoby nam to napsuć szyki w dłuższej perspektywie czasowej. - nie był pewny co zrobić dalej z partyzantami. Póki żyła ich szefowa i ta sztandardowa rebeliantka to chyba by się dogadali. Ale miały gromadę przekupionych szpionów pod nosem co ich osobiście sprzątnęli. Volgici też pewnie dali namiar na spotkanie dla tej heretyckiej suczy i w ogóle. Zastanawiał się czy od początku pracowali dla niej, czy teraz, przed tą akcją ich skaptowała.

- Dobra. Podeszła nas. Dokopała nam. Ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. -
Cotant głośno klapnął się po udach i wstał do pionu. Popatrzył na twarze zebranych towarzyszy. - Ale jeśli teraz damy się zamieść miotłą to tak jakby ona wygrała. A nie może! My musimy wygrać! - syknął zawzięcie zaciskając dłoń w pięść i zaciskając szczęki.

- Jest wieczór a oni tam mają być o świtaniu. Za daleko by drałować lądem. Weźmy Valkirię. Zabierzmy pojazdy i motory. Zdesantujmy się w okolicy. I zgarnijmy tą choolrną walizkę. Teraz. O razu. Spakujmy się i lećmy od razu. Da to nam paręgodzin zapasu do świtu. Może się uda zanim się główna ława gości zleci. Nie czekajmy. Atakujmy. Nie dopuszczajmy. - popatrzył na zebranych ale w końcu spojrzenie zaczęło mu ciążyć ku Sejanowi. W końcu on musiał powziąć decyzję w imieniu ich wszystkich. Mało wiedzieli i poruszali się w inormacyjnej dziurze. Ale podstawowe dane o czasu i miejscu akcji mieli. Przygotowania do akcji mogli skończyć dość szybko i dolot na miejsce też powinien być na tyle szybki by chyba zdążyć przed świtem. Wtedy mieliby szansę zgarnąć walizkę nim ta cała tubylcza chołota się zbierze na miejscu. Wtedy zamiast przenikania przez ich zastępy czy wyrzynania sobie drogi albo innych forteli mogliby spróbować zgarnąć walizkę z uśpionej wioski z jej urzędu pocztowego.

Ryzyko było. Jak w każdej akcji i każdym starciu. Ale był gotów je podjąć. Szybka, nocna jeszcze akcja w uśpionej wiosce była zgodna z jego charaterem i wyszkoleniem. Z porannymi zabawami z reszta nie sproszonych gości mogło być trudniej. Co więcej jeśli heretycka sucz znała miejsce gdzie trzymana jest waliza to już też mogła posłać tam kogoś wcześniej. Wtedy ci co by przybyli rano mieliby pustą, bezwalizkową wiochę.

Zostawały do opracowania detale. Jak daleko podlecieć Valkirią do wiochy, czy desantować się w pobliżu czy w samej wiosce, czy maszynami czy tylko piechotą, czy robić nalot rozpoznawczy co mógł ostrzec okolicę, że przybywają ale dać jakiś podgląd tego co tam się aktualnie dzieje. Ale był mimo wszystko skłonny postawić na szybkość, i zdecydowane, błyskawiczne uderzenie niż ostrożność.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline