Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-05-2017, 18:10   #177
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Załoga Fenixa rozpoczęła przygotowania do odlotu z bazy Crazass’a. Zbyt długo już tu przesiedzieli, zbyt dużo przeżyli… i nie były to dla niektórych miłe wspomnienia. Nadszedł czas ruszać w dalszą drogę, mimo iż ta była niepewna.

Przetransportowano Leenę i Isabell na pokład statku. Ta pierwsza, po zoperowaniu licznych ran, jakoś nie chciała wybudzić się ze śpiączki. Ta druga, nie mogła zostać wybudzona, od tego bowiem zależało jej życie. Obie podłączono do licznych aparatur już w ambulatorium Fenixa, gdzie pozostały na… choliba wie jak długo. Fenix utracił chwilowo swoją kapitan, strzelec zaś swoją ukochaną. Obie tam leżały, obie spały, były tuż obok, na wyciągnięcie dłoni, jednak równocześnie tak nieosiągalne, tak niedostępne… pustka. Tak, to było dobre określenie. Obie pozostawiły chwilową pustkę. Każda na swój sposób. Załoga Fenixa była jednak twarda, jakoś to będzie... Na pewno?

Becky również poddała się operacji. Mimo, iż nie miała aż tak wielkiego zaufania do Eddy’ego Paddocka, on był jedynym, który mógł w tej chwili pomóc… to już Alex był lepszy, choć nowo poznany. Pilotka odpłynęła na stole operacyjnym, słysząc zapewnienia, iż wszystko będzie dobrze. Po dwóch godzinach zaś miała już cybernetyczne ramię, choć czuła się jeszcze kiepsko po owym zabiegu przez cały dzień…

Fenn rozlokował się w nowym miejscu. Mężczyzna za przyzwoleniem chwilowego kapitana Bullita, zajął jedną z kajut, opuszczając swój dotychczasowy dom. I niemal od razu, z wpajaną już przez kilka ładnych lat musztrą, zaczął na swój sposób przegląd statku, zasobów, i personelu, odkrywając ogromne luki we wszystkich trzech zagadnieniach. No ale skoro był nowy, nie wypadało się wystawiać przed szereg… przynajmniej póki Leena nie wróci na swoje stanowisko.

Doc zbierał co się dało, znów starając się być w 5 miejscach na raz. Jak do cholery sobie z tym radziła w takich sytuacjach Leena? Bullit przywłaszczył sobie kilka pakietów medycznych z pomocą Bixa, robiącego za ruchomą zasłonę, następnie dzięki pomysłowi Nighta złupiono pokonanych Blorelin, zyskując wiele przydatnych gratów o charakterze czysto bojowym. Do tego i miałe buszowanie w głównym magazynie z Vis… a nawet podwędzenie wózka magnetycznego za namową lekko otępiałej po operacji Becky. I zapasy żywności, i alkoholu, i tytoniu, i paliwa do… choliba wie czego. To zdecydowanie nie było stanowisko dla niego. I odetchnął z naprawdę wielką ulgą, gdy w końcu Fenix opuścił księżyc.

Corvettą sterowała z kolei… Vis. Leena była niedysponowała, podobnie jak z pilotką Becky, podobie jak z drugą pilotką Isabell. Wszystko zaś, po tych całych wydarzeniach w bazie, po zbieraniu czego popadnie, po… kradzieży czego popadnie, doprowadziło do sytuacji, gdy Darakanka musiała zasiąść za sterami maszyny. 3200 ton w drobnych rączkach dziewczyny zdołało opuścić hangar cało, ale już po chwili pani Ryder zachciało się i Buggy, stojącego na powierzchni księżyca. Poradziły sobie jednak i z tym, i to znacznie lepiej, niż z samym opuszczeniem bazy.

Komputer pokładowy obliczał setki - jeśli i nie tysiące - danych, odnośnie nowego kursu, i skoku nadprzestrzennego, wyliczając nie tylko sam lot, co i wszystkie z nim związane ewentualne, od rotacji wszelakich planet na trasie, erupcji słońc, jak i nietypowych zmiennych przestrzennych, jak chociażby niezaplanowany przelot zabłąkanej komety… a po godzinie pozostało już tylko


Koordynaty podane przez Leenę, nim ta straciła przytomność, były dosyć kontrowersyjne. Mieli udać się do systemu Delta Forager, systemu rodzinnego rasy Torganas… którzy potrafili być często wyjątkowo upierdliwymi osobnikami. Dobre jednak było chociaż to, iż owe koordynaty nie prowadziły na ich główną planetę, lecz na Mersey i prosto do miasta Blackhill, gdzie kwitł w najlepsze handel międzygwiezdny, a wszystko było poza zasięgiem łap Unii, zaciskającej powoli swoje łapska wokół Fenixa i jego załogi…

***

Sam lot trwał 27 godzin, było więc wystarczająco czasu, by zająć się własnymi sprawami na pokładzie statku, by w końcu porządnie zjeść, umyć się, odpocząć, podleczyć liczne rany, i to nie tylko te cielesne…

Stan Isabell i Leeny pozostawał bez zmian. Obie nieprzytomne, obie podłączone do aparatur, pod okiem Bullita, podobnie zresztą jak większość załogi. Kowboj doglądał każdego z nich, leczył co się dało, zmieniał opatrunki, dwoił się i troił, będąc coraz bardziej wykończonym.

Vis w trakcie lotu zajęła się w pewnym momencie dalszym grzebaniem przy Mecha. Nie chciała już dopuścić do sytuacji, by nie był sprawny w momencie, gdy był potrzebny… pomagał jej w tym trochę Bix, a ogólnie chodziło zaś o dozbrojenie maszyny, by była gotowa do boju, gdy zajdzie taka potrzeba.

Później zagadał do dziewczyny Nightall. Wraz z Fennem zgarnęli sporo sprzętu osobistego, należącego do pokonanych Blorelin… i choć samej Darakankce na widok rzeczy należących do purpurowoskórych sukinsynów zrobiło się nieco niedobrze, postanowiła pomóc. Może nie od razu, może nie w ciągu kilku najbliższych godzin, jednak obiecała się zająć tym i owym.

Dwaj dawni kumple wojskowi zapełnili zbrojownię Fenixa zdobycznymi rzeczami, a sam Keetar zajął się przeglądem i spisem tego wszelakiego ustrojstwa, i wyszła z tego całkiem spora lista. Fenn obmyślił sobie malutki plan działania, i wypełnienia pewnego braku administracyjnego, musiał z tym jednak oficjalnie poczekać, aż kapitan statku będzie w końcu dysponowana…

Leena ocknęła się na 4 godziny przed dotarciem na miejsce, choć jedynie na krótko.

- Jak się czujesz? - Spytał Bullit.
- Tak jak... Ty wyglądasz… - Wychrypiała kobieta, minimalnie się uśmiechając - Czy… wszyscy cali?
- Mniej lub bardziej. Chociaż Isabell jest ciężko ranna, potrzebuje nowe serce, inaczej nie możne funkcjonować - Doc spojrzał w stronę leżącej niedaleko Macolitki, co też i uczyniła po chwili Leena.
- Ok, rozumiem… gdzie jesteśmy?
- Na Fenixie, w drodze do tych Twoich koordynatów. Crazassa zabili Blorelian, bazę obroniliśmy, ci co przeżyli, opuścili ją, wysadzając. No i mamy nowego załoganta, stary kumpel Nighta, był w załodze bazy.
- Czy Nightall… za niego ręczy?
- Powiedziała cicho kapitan.
- Chyba tak - Wzruszył ramionami Doc - Po co lecimy na Mersey?
- Daj wszystkim Unicomy i sprzęt… lecimy… lecimy…na...
- Leena zamknęła oczy, i znów straciła przytomność. Coś było z nią nie tak, jednak Doc nie wiedział co. Przebadał ją dokładnie na wszystkie możliwe sposoby, jednak nie rozumiał takiego stanu rzeczy. Kobiecie nic nie zagrażało, żadne rany, brak śladów po jakimś promieniowaniu, wirusie, nanintach, absolutnie nic, co mogłoby go zaniepokoić, co by zagrażało zdrowiu Leeny, jednak była wyjątkowo osłabiona. Czyżby to były skutki wydarzeń ostatnich tygodni i kapitan była ekstremalnie przemęczona? Moglo tak być… była bowiem jakaś tak również chudsza niż zwykle.

***

W samym systemie Delta Forager nikt ich nie zaczepił, podobnie jak i przy lądowaniu na Mersey. A nie byli jedynym statkiem kręcącym się w okolicy… no cóż, dobre chociaż i to. Może Torganie mieli respekt przed Corvettą, może uznali, iż 1 obcy statek nie stanowi dla nich żadnego zagrożenia, może… to, może tamto… w każdym bądź razie, pierwszy kontakt z miejscowymi nastąpił dopiero blisko Blackhill, gdy miejscowy port kosmiczny wywołał ich odnośnie kwestii związanej z dokowaniem.

- Jesteśmy handlarzami - Wypaliła Becky, siedząc już za sterami Fenixa - Prosimy o pozwolenie na lądowanie…

No i je dostali.

Tak po prostu, tak zwyczajnie, i w końcu osiedli na Mersey, na wyznaczonym dla nich lądowisku.

Planeta Mersey posiadała dosyć chłodny klimat, choć nie była skuta lodem, czy i pokryta śniegiem. Owszem, było nieco zimno, jednak zarazem wystarczająco ciepło, przez atmoserę obfitą w CO2. Sama planeta w większości miała skalisty teren, do tego było sporo mgły i częste opady deszczu, który wodami rzek zasilał wiele jezior, nie było tu jednak jakiegokolwiek morza, czy i oceanu.

A więc szarawo, chłodno, parno i mokro. Nudno, szaro-buro. Ale przynajmniej można było poruszać się po powierzchni bez skafandrów, no i tego wszystkiego nie odczuwało się aż tak bardzo w kilku miasteczkach, jakie znajdowały się na planecie. A nie odczuwało się tego już w ogóle w Blackhill, “stolicy” tego zadupia, tam był spory ruch, tam było sporo ludzi i nie-ludzi, tam było nawet nieco kolorowo…


Statek wylądował bez żadnych niespodzianek, Becky przeprowadziła szybką analizę systemów, po czym wszystko po kolei wyłączyła. No więc byli na Mersey, byli w Blackhill, no dobrze, ale co dalej?




.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline