Oprych okazał się być szybszy, niż krasnolud przewidział. Wykorzystał nieuwagę Dużego Karla i potężnie dziabnął go sztyletem. Paskudny chrzęst towarzyszący ciosowi sugerował poważne konsekwencje tego zdradzieckiego ciosu. Niestety wymach obuchem minął mężczyznę, nie pozwalając również tamtemu na wyprowadzenie celnego ciosu w brodacza.
Ten ostatni warknął rozeźlony i natarł na oprycha. Trzeba było kończyć sprawę, bo zaczynało robić się nieciekawie - przewaga zaskoczenia była już tylko wspomnieniem, a liczebność przebywających w domu i wciąż poruszających się o własnych siłach bandytów mogła wystarczyć, żeby atak zakończył się kompletną porażką. Przecież zaledwie połowa ich grupy potrafiła sprawnie mieczem robić.
Sprawy niewątpliwie szły w złym kierunku...
Zauważył, że ten, któremu Duży Karl łapsko przetrącił zebrał się z podłogi i gotów był dać nogę, albo nawet wspomóc swego wciąż sprawnego kamrata. Cios zza pleców nie był czymś, co khazad miałby tam, gdzie większość spraw (czyli w zadku), stąd podwoił wysiłki, by możliwie szybko spacyfikować nożownika.
Zamarkował cios puklerzem i choć zmusił przeciwnika do uskoczenia, to ten wybrał niewłaściwą, przynajmniej w rozumieniu krasnoluda, stronę - głownia bojowego młota ze świstem przeszyła powietrze w miejscu, gdzie powinna znajdować się klatka piersiowa człowieka. Poważnie wkurzony brodacz aż sapnął z oburzenia. - Ty grobi pomiocie, nie ruszajże się przez chwilę! - rzucił nie racząc zauważyć, że ten niekoniecznie rozumie zgrzytliwą mowę górskiego ludu.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Ostatnio edytowane przez Gob1in : 16-05-2017 o 18:04.
|