Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-05-2017, 21:32   #90
Pan Elf
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
Walczyła sama ze sobą. To ona była źródłem swojego strachu, swoich głęboko ukrytych lęków. To ona przez tyle lat nie potrafiła sobie poradzić z tym, co kiedyś przeżyła i to ona sama tworzyła ten paniczny strach przed otwartą wodą i niekończącą się głębią.
Spojrzała swojemu sobowtórowi w oczy. Nie czuła strachu. Nie bała się. Coś w niej pękło, coś się zmieniło. Odczuła nagłą ulgę, kiedy zdała sobie sprawę, że właśnie wyzbyła się swojego strachu. Wygrała nie tylko bitwę, ale i wojnę. Szarpnęła stanowczo i sobowtór puścił. Zaczęła płynąć ku powierzchni, czując, że od śmierci dzielą ją tylko sekundy. Spojrzała jeszcze w dół i ujrzała samą siebie - emanację jej głęboko zakorzenionych lęków - znikającą w ciemnych głębinach. Raz na zawsze pozbyła się swojej fobii. Mimowolny uśmiech pojawił się na jej twarzy. Wyburzyła się i...

Gwen łapczywie nabrała powietrza, jakby dopiero co wynurzyła się z wody. Nie była jednak przemoczona do suchej nitki. Leżała na zimnej i lekko wilgotnej podłodze, otoczona półmrokiem. Znów była w hotelowej piwnicy. Czy to był tylko jakiś głupi koszmar? Przewidzenia? Czy może coś, czego nikt nie potrafił wytłumaczyć? Nie miało to większego znaczenia. Radość po wygranej walce z własną sobą wciąż tliła się w Gwen. Teraz już nic nie było w stanie jej zatrzymać przed osiągnięciem swoich celów.

- Tak, masz rację, Wes - zgodziła się Gwen.
Przeczesała swoje blond włosy dłońmi, po czym rozejrzała się po piwnicy. Cały czas miała dziwne wrażenie, że był w niej ktoś jeszcze. Czuła czyjąś obecność, ale nigdzie nikogo nie widziała. Nie było to miłe uczucie, jednak nie było też czasu by się tym bardziej przejmować.
Ściągnęła z siebie sportową bluzę i przewiązała się nią w pasie, pozostając tym samym w białym podkoszulku bez rękawów ubroczonym krwią Virginii.
Wysunęła amulet, który skrywała w dekolcie i ustawiła się na środku piwnicznej zielarni.
- Oby to zadziałało, bo możemy nie mieć drugiej szansy - stwierdziła, po czym spojrzała jeszcze na Wesleya.
Miała wielką nadzieję, że jego pomysł był trafny. Inaczej nie tylko kaleczyłaby się na marne, ale i traciliby cenny czas - a kto wie, czy dane byłoby im spróbować jeszcze czegoś innego.
Wyciągnęła z kieszeni scyzoryk i wysunęła ostrze. Westchnęła i uśmiechnęła się blado.
- No, to do dzieła - powiedziała, po czym od razu przesunęła ostrzem po wewnętrznej części dłoni.
Syknęła cicho z bólu, kiedy nożyk rozcinał skórę. Poczuła nieprzyjemne, piekące szczypanie i po chwili cała jej dłoń zalała się ciepłą krwią. Chwyciła tą dłonią za amulet i zaczęła kręcić się wokół własnej osi - tak, jak to było opisane w dzienniku Mossa.
 
Pan Elf jest offline