- Ty śmieciu?!
Zdziwienie, oburzenie? Coś w tym guście zagościło w głosie i na twarzy Olega, kiedy oprych nie dał się tak po prostu zabić i jeszcze śmiał odpowiedzieć atakiem, na który Oleg skulił się zasłaniając toporkiem i sztyletem.
W odległości trzech palców od szeroko otwartego, piwnego oka włóczęgi ostrze miecza odłupało spory kawałek drewna z trzonka topora. Wysoko uniesione w zaskoczeniu i strachu brwi skrzywiły się marszcząc paskudnie nasadę nosa.
Oleg ugiął kolana i warcząc wepchnął swoje ramiona pod łokcie oprycha. Zaparł się mocno na rozstawionych szeroko nogach i pchnął przeciwnika w stronę schodów zwiększając dystans i dając sobie czas na zadanie obszernego uderzenia.
Jeśli przy odrobinie szczęścia oprych potknie się o stopnie lub biegnącego Niklausa nie zamierzał dać mu szansy na to by mógł wstać. |