Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-05-2017, 20:11   #251
Dhratlach
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
- Yech! - Stęknął gnom i rzucił się przeskakując niknącą powoli dziurę tuż przy roztrzaskanym barze. Potrącił jakiś kosz wiklinowy, kucnął z boku i wyszarpnął pistolet zza paska. W jego minie widać było tak dużo satysfakcji, że niektórym mogło się robić niezręcznie.
W głównej sali, na końcu korytarza ustawił się ogr Bombelles z tlącym się cygarem. Odpalił jakiś lont, który serpentyną wił się ku załadowanemu bełtowi w wielkiej, ogrzej kuszy.
Wycelował prosto w Chloe, Ocaleńca i Theseusa i…
prawie nacisnął spust…

- Nie! - Wrzasnął półskrzat Trumpett i pchnął wielkie brzuszysko szeryfa - Tam są moi bracia!!
Spust odpalił, a mechanizm zadziałał z charakterystycznym szczękiem. Zwolniona cięciwa uderzyła w bełt, a ten popędził po linii prostej, wbijając się solidnie w sufit. Tuż nad głową ojca Theseusa.
Skwierczące iskierki pochłaniały w zawrotnym tempie ścieżkę którą wyznaczył im los. Na końcu tej drogi był zamontowany solidny, drewniany granat tulejkowy. Zapewne wypełniony jakimiś nieprzyjemnymi drobinami.

- Do piwnicy, natychmiast! Bierzcie ogra! - zakomenderował kapłan Wielkiego Budowniczego. W jednej chwili zerwał się i złapał za poły ubrań dwójkę nieprzytomnych Muriellów, po czym spróbował zaciągnąć ich w stronę schodów.

Chloe otworzyła szeroko oczy widząc co się działo. Czas im się skończył. Spojrzała na Eldritcha.
- Pomóż mi z nim! - krzyknęła do Ocaleńca, a sama, rzucając to co akurat robiła, doskoczyła do Cicerone. Miała zamiar, z pomocą Ocaleńca, wepchnąć duchownego prosto do piwnicy, by uchronić go przed krzywdą.

Eldritch nie zwlekał. Widział, że ładunek wybuchowy był poza jego zasięgiem, więc rzucił się ... pomóc “wielebnemu” znaleźć się w sposób gwałtowny w piwnicy. W końcu i tak nie mieli czasu na nic innego.

Kapłan nie zamierzał, podobnie jak jego towarzysze, długo zostawać w tym miejscu i w pełni się zgadzał z natychmiastową ewakuacją. Jego wiara dodała mu sił. Przypomniał sobie nauki kościoła o wybaczaniu oraz o pomocy bezbronnym. Dlatego Cicerone napiął mięśnie z całej siły i zagryzając zęby, stęknął z wysiłku, biorąc elfa na bark. Jednocześnie próbował jeszcze złapać niziołka, jednak w tej chwili naparli na niego Chloe oraz Ocaleniec. Kapłan zdołał złapać drugiego z Muriellów za nogę, nim całą piątką wpadli do pomieszczenia ze schodami.

Granat walnął z hukiem. Zakotłowało się tam od pyłu i drzazg. Część tego wpadła chmurą na klatkę schodową i wszystkim zadzwoniło w uszach.

Chloe, na tyle szybko, na ile była w stanie, podniosła się na nogi i pochwyciła za ramię Ocaleńca. To jeszcze nie był koniec. Musieli zamknąć się od środka. Dziewczyna pociągnęła Eldritcha do drzwi i z uwagi na to, że w głowie strasznie jej dudniło, na migi pokazała mu by użył swojego klucza.

Ocaleniec nie marnował czasu i zerwał się na nogi, zrobił szybki piruet na pięcię przy tym dostrzegając ponaglania Chloe, i razem doskoczyli do drzwi. W każdym bądź razie klucz cudownie pojawił się w jego dłoni i po krótkiej chwili wrota już były zamknięte.
Mając najważniejsze za sobą oparł się plecami o to co przed chwilą zakluczył i zsunął się na podłogę by usiąść. Piszczało mu w uszach i potrzebował chwili by dojść do siebie...

Theseus rozejrzał się oszołomiony, zbierając się z ziemi. Zdołał ułożyć dwójkę Muriellów w siadzie pod ścianą. Każdemu sprawdził na szybko oddech i obejrzał ich pobieżnie. Byli nieprzytomni i oddychali płytko. Kapłan właściwie nie wiedział, co się im stało. W całym tym zamieszaniu nie mógł dostrzec przyczyny utraty ich przytomności. Każdy miał jedynie jakieś rozcięcie na skórze i tylko tyle. Z drugiej jednak strony ich stan działał na jego korzyść. Teraz nie mogli nic nabroić.
- Przeżyją - powiedział do siebie Theseus, wstając. Spojrzał rozkojarzony na Chloe oraz Ocaleńca grzebiących przy drzwiach i wskazał na schody pytająco, jakby proponował zejście tam.

Chloe oddychając ciężko oparła się o drzwi tuż obok Ocaleńca. Przymknęła oczy, bo ból w skroniach nieprzyjemnie jej pulsował. Uniosła ręce i zaczęła sobie rozmasowywać palcami obolałą głowę.

Słuch powoli wracał im do normy, z sali głównej nadal dochodziły dźwięki jakiegoś zamieszania i strzały. Wszyscy odetchnęli z ulgą, gdyż na tą chwilę zdawało się, że nikt nie zamierzał dobijać się za nimi.

- Proponuję zejść do podziemi, zanim ogień się tu rozprzestrzeni - odezwał się Theseus, robiąc krótką przerwę na kaszel. - Wiecie, co nas tam czeka? - zapytał, wycierając dłonie o siebie.

- Tak, czeka ich machanie łopatą. Podobnie i ciebie za karę. - powiedział z przekąsem Eldritch do duchownego.

- Mamy do odgruzowania jedno przejście - sprostowała Chloe spoglądając zmęczonym wzrokiem po ojcu i Ocaleńcu. Odeszła od wejścia i ruszyła przed siebie by dotrzeć do podziemnego korytarza. W międzyczasie zaczęła rozmasowywać sobie bok, a na jej twarzy pojawił się przez chwilę grymas bólu. Wzięła też stojącą na podłodze, przygaszoną latarnię i ją rozświetliła. - Jest alternatywne wyjście, ale tylko jeśli Bik wyłączy mechanizm w domu maga - wyjaśniła. - Weźcie tych dwóch, na dole ich zwiążę - wskazała na Muriellów i weszła do tunelu, nie czekając na reakcję jej towarzyszy.

Eldritch spojrzał na Theseusa i wzruszył ramionami po czym chwycił półskrzata i przerzucił przez ramię. Teraz tylko donieść to coś na dół…

Kapłan podążył za Ocaleńcem, biorąc na barki elfa. Z cichymi stęknięciami zszedł po schodach.

Zatęchłe podziemia przywitały gości swoimi zapachami i mrokiem. Tylko niewielkie światło z lampy, które niosła Chloe rozganiało ciemności oświetlając mizernie to co mieli pod nogami. Wszyscy stąpali ostrożnie i już wkrótce wrzaski i kolejne wystrzały z góry wydawały się coraz bardziej odległe. Aż w końcu całkiem ucichły...
Chloe i Eldritch znali to duże pomieszczenie, w którym się w końcu znaleźli. Theseus natomiast mógł być zaskoczony. Na ścianie, niedaleko pulsował wielki znak magiczny. Światło miał słabe, ale rytmicznie nabierało błękitnej barwy po czym stawało się prawie koloru ściany.
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!

Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 15-05-2017 o 21:18.
Dhratlach jest offline