Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-05-2017, 00:40   #253
Sapientis
 
Sapientis's Avatar
 
Reputacja: 1 Sapientis jest jak niezastąpione światło przewodnieSapientis jest jak niezastąpione światło przewodnieSapientis jest jak niezastąpione światło przewodnieSapientis jest jak niezastąpione światło przewodnieSapientis jest jak niezastąpione światło przewodnieSapientis jest jak niezastąpione światło przewodnieSapientis jest jak niezastąpione światło przewodnieSapientis jest jak niezastąpione światło przewodnieSapientis jest jak niezastąpione światło przewodnieSapientis jest jak niezastąpione światło przewodnieSapientis jest jak niezastąpione światło przewodnie
Chłodny wiatr nawiał kilka ciemnych kosmyków na zmęczoną twarz młodej wiedźmy.
Już dawno nie czuła się tak krucha i bezbronna jak teraz, widząc tego obwieszonego Fetyszami czarownika. Wiedziała, że nie miała najmniejszych szans w bezpośrednim starciu z takim przeciwnikiem. Powątpiewała, czy resztką energii zdołałaby zapalić choćby niewielki płomyk, a jemu zgromadzonej mocy z pewnością nie brakowało.

W krótkiej chwili ciszy usłyszała głośne burczenie w brzuchu, a zaraz jakoś dziwnie odległe krzyki, dochodzące z karczmy. Nie była do końca świadoma, co się tam właściwie działo. Sparaliżowana strachem czuła się niemal odcięta od rzeczywistości.

Po plecach przebiegły dreszcze, wywołane kolejnym zimnym podmuchem, a do uszu doleciał huk dwóch wystrzałów z broni. Jednego po drugim. Odgłosy bijatyki i przekleństwa stały się głośniejsze i wyraźniej docierały do świadomości dziewczyny.
Panna d’Artois dopiero teraz się otrząsnęła. Zamrugała powiekami i zogniskowała wzrok na sytuacji w korytarzu przed sobą. Wyglądało na to, że duchowny poradził sobie z odbiciem gosposi i karczmarza, jednak Sophie nigdzie nie mogła dostrzec pani DeVillepin.

Nie było sensu dalej czekać bezczynnie. I tak zmitrężyła już mnóstwo czasu. Zmęczone nogi ruszyły przed siebie, prowadząc dziewczynę na plac przed Kocurem. Zza ściany słyszała kolejne groźby i krzyki, które jeszcze bardziej ją popędzały.

Po prawej stronie zobaczyła, jak otworzyły się drzwi kuźni, którą dziś odwiedzała, a z lewej powietrze rozdarł pisk przerażenia.
Niespokojne spojrzenie dziewczyny natrafiło na nierówny pojedynek przed Arsenałem. Jakiś mężczyzna i zapewne jego córka zostali zaatakowani przez jednego z szeryfów z Chlupocic - goblińskiego nożownika.

Panna d’Artois, nadal biegnąc, sięgnęła do torby po pistolet, odbezpieczyła go i z palcem na spuście wycelowała w walczących.
Zza pleców dobiegł ją głośny huk eksplozji, przez co niemal się przewróciła. W uszach zapiszczało głucho, a potem padły dwa stłumione wystrzały.

Nożownik wypadł na moment z rytmu walki, otrzymując cios od swojej ofiary, co z kolei dało dziewczynie możliwość czystego strzału.
Ręka aż zabolała od wybuchu prochu w broni, a równocześnie uwolniona energia zaklętego w pierścieniu zaklęcia poleciała wprost w goblina, który aż nakrył się nogami.

Chowając dymiącą jeszcze broń pobiegła za mężczyzną, by sprowadzić jakąś pomoc.
 
__________________
Everything I've done I've done with the best intentions.
Sapientis jest offline