Chłodny wiatr nawiał kilka ciemnych kosmyków na zmęczoną twarz młodej wiedźmy.
Już dawno nie czuła się tak krucha i bezbronna jak teraz, widząc tego obwieszonego Fetyszami czarownika. Wiedziała, że nie miała najmniejszych szans w bezpośrednim starciu z takim przeciwnikiem. Powątpiewała, czy resztką energii zdołałaby zapalić choćby niewielki płomyk, a jemu zgromadzonej mocy z pewnością nie brakowało.
W krótkiej chwili ciszy usłyszała głośne burczenie w brzuchu, a zaraz jakoś dziwnie odległe krzyki, dochodzące z karczmy. Nie była do końca świadoma, co się tam właściwie działo. Sparaliżowana strachem czuła się niemal odcięta od rzeczywistości.
Po plecach przebiegły dreszcze, wywołane kolejnym zimnym podmuchem, a do uszu doleciał huk dwóch wystrzałów z broni. Jednego po drugim. Odgłosy bijatyki i przekleństwa stały się głośniejsze i wyraźniej docierały do świadomości dziewczyny.
Panna
d’Artois dopiero teraz się otrząsnęła. Zamrugała powiekami i zogniskowała wzrok na sytuacji w korytarzu przed sobą. Wyglądało na to, że duchowny poradził sobie z odbiciem gosposi i karczmarza, jednak
Sophie nigdzie nie mogła dostrzec pani
DeVillepin.
Nie było sensu dalej czekać bezczynnie. I tak zmitrężyła już mnóstwo czasu. Zmęczone nogi ruszyły przed siebie, prowadząc dziewczynę na plac przed Kocurem. Zza ściany słyszała kolejne groźby i krzyki, które jeszcze bardziej ją popędzały.
Po prawej stronie zobaczyła, jak otworzyły się drzwi kuźni, którą dziś odwiedzała, a z lewej powietrze rozdarł pisk przerażenia.
Niespokojne spojrzenie dziewczyny natrafiło na nierówny pojedynek przed Arsenałem. Jakiś mężczyzna i zapewne jego córka zostali zaatakowani przez jednego z szeryfów z Chlupocic - goblińskiego nożownika.
Panna
d’Artois, nadal biegnąc, sięgnęła do torby po pistolet, odbezpieczyła go i z palcem na spuście wycelowała w walczących.
Zza pleców dobiegł ją głośny huk eksplozji, przez co niemal się przewróciła. W uszach zapiszczało głucho, a potem padły dwa stłumione wystrzały.
Nożownik wypadł na moment z rytmu walki, otrzymując cios od swojej ofiary, co z kolei dało dziewczynie możliwość czystego strzału.
Ręka aż zabolała od wybuchu prochu w broni, a równocześnie uwolniona energia zaklętego w pierścieniu zaklęcia poleciała wprost w goblina, który aż nakrył się nogami.
Chowając dymiącą jeszcze broń pobiegła za mężczyzną, by sprowadzić jakąś pomoc.