Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-05-2017, 11:36   #93
Kenshi
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację
W napięciu patrzył na Gwen obracającą się wokół własnej osi pośrodku zielarni, modląc się w duchu, żeby jego pomysł zadziałał. Wciąż przed oczami przelatywały mu migawki z koszmaru, jaki przeżył kilka minut wcześniej - nie zamierzał dopuścić, by ktoś znów wrzucił go do kotła z jego największymi lękami, dlatego bardzo liczył, że krew będzie jednak katalizatorem rytuału. Nawet, gdy oczekiwanie się przedłużało, nie tracił nadziei, bo cóż innego mogło być "płonącym życiem"? Z drugiej strony, szkoda, że Moss nie napisał wprost o co mu chodziło, zaoszczędziłoby to nieco czasu i roboty.

Odetchnął z ulgą, gdy krew kobiety zaczęła układać na podłodze jakiś wzór, a jednocześnie otworzył szeroko oczy, widząc, że posoka poczęła żyć własnym życiem. Przejechał dłonią po czuprynie, taksując wzrokiem zarysowujący się już powoli tajemniczy symbol. Czyli magia jednak istniała i wszystkie te babcine opowiastki przed snem miały w sobie ziarno prawdy. Niech to szlag. Gdyby komuś opowiedział o tym, co tu widział, zamknęliby go w pokoju bez klamek. Stwory, nawiedzony hotel, dziwne rytuały - takie rzeczy do tej pory widywał jedynie w horrorach. Teraz był uczestnikiem takich wydarzeń i wcale mu się to nie podobało.

Z rozmyślań wyrwał go krzyk Emmy i gdy Taggart spojrzał w tamtą stronę, ujrzał ją leżącą na podłodze, ranną. Z wielkim, pokrwawionym nożem stał nad nią typ, którego Wes nie kojarzył... czyżby jeden z gości hotelu, opanowany przez to licho, które krążyło w murach? Nie było czasu się nad tym zastanawiać, gdy tamten całkiem zignorował krwawiącą przyjaciółkę i ruszył w stronę Gwen. Oczywiście, mogli się tego spodziewać, że nagle pojawi się ktoś, kto nie będzie chciał dopuścić do odprawienia obrzędu. Przecież nie mogło iść im zbyt gładko... Normalnie jak w horrorach klasy B.
- Emma, jesteś cała?! - Krzyknął w stronę ranczerki i zaciskając mocniej nóż w dłoni spojrzał w stronę dziennikarki. - Gwen, nie przerywaj rytuału, nie wiadomo, co się stanie, jak to zrobisz. My zajmiemy się tym skurwielem! Henry, do dzieła!

Taggart rozejrzał się błyskawicznie po najbliższym otoczeniu. Miał nadzieję znaleźć jakieś wiadro, garnek, czy coś innego, na tyle ciężkiego, by mógł przywalić temu opętanemu facetowi w łeb. Jeśli nic takiego nie było pod ręką, po prostu ruszył na niego z boku, próbując zajść od tyłu i uderzyć trzonkiem noża w tył głowy. Jeśli to go nie powstrzyma, pójdą na noże. I to dosłownie, czego Wes bardzo chciałby uniknąć. Podłoga zaczynał znikać, więc muszą działać szybko, bo jedynym bezpiecznym miejscem zdawało się być wnętrze stożka, w którym stała Gwen. Podkręcony adrenaliną zmniejszał dystans do nieznajomego, mając w głowie konkretny plan.
 
Kenshi jest offline