Brak pośpiechu, nawet przy starej i pordzewiałej pułapce, okazał się mało roztropny. Zanim ściana odsunęła się w pełni, rury buchnęły strumieniem ognia i dymu. Częściowo zapchane nie służyły tak dobrze jak kiedyś, na szczęście dla powolnych bohaterów. Mimo to, skacząc w boczne przejście i schylając głowy najniżej jak się dało, nie uniknęli lekkich poparzeń i osmaleń. Brakowało końcówek włosów, na twarzach, ubraniu i wyposażeniu pojawiła się sadza. Prawie jakby zakamuflowali się do skrytego przemierzania podziemi.
Przy czym cały ten wybuch, zgrzyt, huk oraz chrobot obudził wszystko w tym miejscu.
Zanim ogień przestał ziać z zardzewiałych rur, zdążyli się nawet przyjrzeć pomieszczeniu, na które otwierał się korytarz. Yetar wypatrzył dwa stworzenia uciekające gdzieś w głąb następnego przejścia. Obaj wrzeszczeli głośno, wymachując łapami. To być może ich słyszał. A może nie, bo z ułożonych przy ścianie posłań, podrywało się właśnie trzech następnych bezokich. Chwytali za broń i kierowali uwagę na korytarz w którym uruchomiła się pułapka. Ich słuch musiał być dobry, zapewne też wiedzieli co to oznacza.
Tylko czy widzieli magiczną kulę dającą światło?
Ogień nagle zgasł, chrobot ustał i oprócz oddechów, charkotu obudzonych i oddalających się wrzasków dwóch uciekających stworzeń, w podziemiach zapadła cisza. Ciężko było ocenić, czy przeciwnicy zdają sobie sprawę z ich obecności. Jeden zachrumkał coś do drugiego i wszyscy trzej ostrożnie ruszyli w stronę wcześniejszych dźwięków.