Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-05-2017, 20:14   #145
Slan
 
Reputacja: 1 Slan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputację
Stasiek w hotelu

Stanisław Nowicki westchnął drapiąc się po głowie. Zerknął na walizki, które mógłby rozpakować i jakoś zorganizować. Potem znów na kartkę i zdjęcie na podstawie, którego rysował portret narzeczonego Ravenównej. Przypomniał sobie co powiedział Stefek przy wyjściu:

- Skoro nie musimy w końcu nigdzie się pałętać, to może w końcu narysujesz ten pieprzony portret!? Biedna dziewczyna dała ci je w zaufaniu, a teraz nawet nie ma nad czym wypłakiwać sobie oczu. Sao! Doceń ten akt zaufania i zostawiam cię do pilnowania tego gamonia! Jakby co to linijką go! Bylebyś go nie waliła po rękach. Zrozumiano!?

- Tylko po głowie, i to nie za mocno. - rzekła z zapałem.

A ja muszę jeszcze zadzwonić i iść obejrzeć ten pieprzony przybytek w którym masz wziąć ten cholerny ślub! Jasne?! “[/i]

Większość portretu już wykonał…

- A tego co znowu ugryzło? -pomyślał rozmasowując skronie. [/i] “Upiekło mu się u Taty, a i tak chodzi zły… Nawet w podlejszym nastroju niż wcześniej”

- To od mleka. Mleko szkodzi i wywołuje dojrzewanie. U nas w Xing nie mamy dojrzewania. Dzieci od razu dorastają. I to dlatego, że nie pijemy mleka - Sao skrzyżowała ramiona na piersi.

- Fakt, że nie macie na to nazwy nie znaczy, że to nie istnieje. Nie może być, że pewnego dnia zasnęłaś pod postacią uroczej dziewczynki, a obudziłaś się w wersji szlachetnej Tygrysicy jaką znam. To ciężki i mozolny proces przez który mój ojciec przy 4 dzieci prawie osiwiał przed 50-tką. A Tomek dopiero skończył 13 lat.


I nie mów tego o mleku przy moim ojcu. Czy kimkolwiek z rodziny… Wielu wierzyło, że po matce odziedziczę słabą kondycję. I pewnie nie dożyje dorosłości. Legendy krążą wokół tego co testowały na mnie ciotki.

Ale ojciec jako jedyny rozsądny w rodzinie sam zadbał by mnie zahartować. Głównie poprzez regularne wizyty u Znachorki, mycie w wyłącznie letniej wodzie. I głównie karmiąc mnie mlekiem, miodem i czosnkiem. Ojciec zresztą pije mleko zamiast nerwosolu.

Może przez wciskanie we mnie mleka do 15 urodzin prawie dorówanałem wzrostem ojca. A może to dlatego, że miałem pod opieką 3 dzieci, w tym jednego Stefka? A z drugiej strony w Stefka też wciskano mleko i w wieku 15 lat sięga mi do ramienia.


- Twój ojciec jest wysoki bo je mięso, a Stefan jadł wrony i od tego zrobił się sprytny i złośliwy. Zobacz na May, to wszystko przez brak mięsa tłumaczyła sao - I nie byłam uroczą dziewczynką… Tak to w ogóle mnie nazywali demoniątkiem… Ale jak tu nim nie być, skoro w pałacu cesarskim co dzień przebywa dziesięć tysięcy ludzi - westchnęła -W Xing dzieci oddaje się do terminu i jak tam masz dorastanie, to okrywasz wstydem rodzinę. Bunty nie wchodzą w grę! - rzekła ponuro - Rysuj, ja se popatrzę!

- Emm… Nie zrobiłem tego wcześniej, ale dziękuje ci Sao, że pomogłaś Stefkowi z Twardym .

Sao odwróciła się bokiem do Stacha i rzekła

- No wiesz, on był zły i był na usługach DRACHMY. Ja tylko wspierałam swój klan! - uszy miała czerwone jak burak - I mściłam ciebie. Stefan też się dobrze sprawił, ale nie mów mu, że to powiedziałam! - pogroziła palcem.

- Czyli Stefek ci nie mówił o incydencie w Briggs? Ten przez który w kartotece Briggs widnieje “napaść na funkcjonariusza”? A w mojej prywatnej kartotece żal, że nie udusiłem kanalii gołymi rękami...

- Chyba… A może podsłuchałam… A może potem mnie też narysujesz? - zatrzepotała rzęsami.

- Hmmm… Właściwie skończyłem. Dalej to już tylko upiększanie modelu. Pod warunkiem, że podoba ci się styl w jakim ja rysuje… -położył na blacie portret i zdjęcie narzeczonego Ravenównej,

Sao wyrwała mu go z ręki

- Śliczny jest. Taki męski niczym dziki tygrys. Widać, że nie może się opędzić od dziewczyn… Ale ty jesteś słodszy. Jak będziesz malował mnie to musisz pewne rzeczy, których matka natura naszemu narodowi poskąpiła zrobić znacznie większe - wyrwała mu kartkę papieru z rąk - Muszę mieć większe oczy i węższą twarz i takie tam dzikie włosy - pokazała mu szkic na którym oczy zajmowały ponad połowę głowy, busia była ledwie widoczna, a nad nią sterczała wielka sterta kręconych włosów.

- To bardzo… intrygujący styl. -zastosował najbardziej neutralną odpowiedź dla tego dzieła. Ze względu na to, że portret miał loki zaryzykował by powiedzieć: - Nie pamiętam, żeby ktokolwiek narysował dla mnie portret.

Sao uśmiechnęła się dumnie, ale z niesłychanym zadowoleniem:

- Bo nas dzieci cesarza uczą wielu rzeczy. Rysowanie też jest ważne. A co dalej ze ślubem? Chyba powinieneś pomyśleć, o przedstawieniu panny młodej rodzicom, zabiciu kilku kondotierów, zamówieniu muzyków i ochrony. I jeszcze trochę ochrony będzie potrzeba. - Xingijka chodziła z prawej do lewej i na odwrót.

- Jak dla mnie najlepiej by było jakby poznali się dopiero na ślubie. Im mniej się będą widywać tym lepiej…. Największe szanse, że nic nie chlapnął. - oparł głowę o dłoń -[i] A ochrona? Oni sami świetnie się bronią… Historia z pociągiem o tym świadczy… O kurna!

Nagła myśl sprawiła, że głowa spadła z podpórki ręki:

- Mniejsza o mojego pseudo-teścia! Co będzie jak się natkną na Mustanga!?! Bo do tego spotkania pewno dojdzie Spaliło im dom, tułaczka i to w czasie jak zacząłem dla niego pracować. I teraz będą szukać winnego!! - wziął głębszy oddech - Sao, myślisz, że jak duże jest prawdopodobieństwo, że mój ojciec strzeli generała w pysk na dzień dobry?!

- Hmmm pomyślmy. - miał niepokojące wrażenie, że ona naprawdę to szacuje Niewidomego na oczach ciężarnej żony przed ślubem syna? Niewielkie jak sądzę. Ale oni i tak spotkają się na ceremonię zaślubin… I trzeba to jakoś zorganizować… Chyba też ślub trzeba ubezpieczyć. - zastanawiała się Xingika.

- Ślub to wiadomo… I nie no tatko… ekm… mój ojciec to rozsądny człowiek. To nie… Ale! On woli szybkie zakończenie konfliktów niż długie fochy. Złamał mi nos jak wtargnął ojciec mojej byłej z pretensjami. Na “dzień dobry” też oberwałem dzisiaj.

A jakby nie patrzeć dopóki nie zacząłem pracować dla Mustanga to się żyło bidnie, ale nikt nam nie spalil domu… Rodzina będzie szukać winnego… Dziadek pewnie już sporządził listę skarg… O Matko Kochana i Jedyna!!! Chyba nie zaczną znajomości od prawego prostego! Z dopiskiem “Jak się dobudzi i ma do mnie pretensje to też może mi przywalić”.


- To niech go spotka na ślubie, nie będzie mógł bo nie wypada… Jakiej muzyki tu się słucha na śluba?

- Na skrzypcach.Przynajmniej w Piastii… Ale to wiejskie wesela! Kurde… Jeśli Mustang mnie nie zabije, to trzeba go dopytać. W końcu jest po ślubie i z Amestris. I to właśnie przez przygotowania ślubne to, że mój ojciec się na niego nie natknie to graniczy z niemożliwym! Nie ma mowy, żeby ktoś z mojej rodziny tutaj nie kursował wściubiając nosa. Choćby dlatego, że według mojej rodziny wściubianie nosa w cudze sprawy to akt okazania zainteresowania i miłości. I widziałaś jaki Stefek jest uparty? A mój stary jest 3 razy upartszy niż Stefek! I wiesz co mówią co go spotkało jak raz spadł w nocy do wilczego dołu z niedźwiedziem?

- Pewnie niedźwiedź uciekł. - rzekła Sao - Ale ty nie myśl tyle o tym Mustangu! Ty się ślubem martw! Jak coś się nie uda to będzie katastrofa! Na przykład jak twój brata przyprowadzi tą bandytkę, która chciała pobić Mimi. Mimi taka biedna jest, rójki dostała.

Nagle zadzwonił telefon, Sao go odebrała i wyszła. Wróciła w pozie Xingijskiego sługi.

- Michał Lanckoroński, chce się z mości radziwiłem widzieć. - rzekła uroczyście

Do pokoju wszedł piedziesięcioletni płowowłosy mężczyzna o wyniosłym obliczu, w którego oczach zabłysły lisie ogniki.

-[i] Witaj… Kuzynie, synu Jana. Jesteśmy… spowinowaceni przez moją żonę, Bartłomiej z domu Radziwił. Tak rozumiem, jej ojciec Ildefons to straszny człowiek, na poły obłąkany. Usłyszałem, że zamieszkałeś w tym samym hotelu, to uważam, że powinni śmy się spotkać. Jak rozumiem, ślub będzie wieczorem, więc zaoszczędzimy na kolacji. Ma pan papierosy?

-Papierosy? Zawsze -- wyciągnął papierośnicę, którą Stefek skombinował na takie okazje. - Tylu nagle odkryłem kuzynów, a tak niewielu z nich nadal nie poznałem

Michał wziął papierośnicę, wyjął papierosa i schował ją do kieszeni. Sao opadła szczęka.

- O mnie może pan słyszał. Jestem właścicielem spółki Amestriańskie zakłady solne. Kontrolujemy już osiemdziesiąt procent rynku, a niedługo będziemy mieć sto, i dlatego mam do ciebie sprawę mój drogi.

- Sto procent? To doprawdy brzmi jak fantasmagoria drogi kuzynie. - Stanisław uśmiechał się jakby usłyszał dobry żart i miał w garści same asy. Słowem- starał się naśladować zachowanie jakiego się spodziewał w takiej chwili po generale Mustangu.

- Oj, tylko muszę przepchnąć w parlamencie ustawę anulowanie ustawy przeciw monopolom. - uśmiechał się - Tylko potrzebuję kogoś, kto mi pomoże przekonać opinię publiczną, że podwyżki cen są w jej interesie, a taki młody człowiek jak pan… - uśmiechnął się przymilnie, brzmiał tak wiarygodnie…

- Podwyższenie cen? Na to ludzie się nie zgadzają bez walki. -uśmiechał się równie przymilnie.

- I Dlatego też ty jesteś mi potrzebny. Ktoś taki jak ty jest w stanie przekonać ten chciwy motłoch, że tysiąc procentowa podwyżka jest w ich interesie! - zawołał Michał - Wyjdzie pan ze mną?

- Tysięczna? To nie do uwierzenia! Takiej decyzji nie podejmuje się bez przespania jej. -zaśmiał się. - Ale czy mogę ubijać interesy z kimś tak roztargnionym jak wy, drogi kuzynie? - uśmiechnął się miło.

- W każdym razie wyglądacie na człowieka, któremu plebs ufa. Wiem, że w tym kraju, szczególnie po poprawie prawa, jaka nastąpiła po śmierci Kinga Bradleya, Najświętsza Panienko świeć nad jego duszą, ale sami rozumiecie, że to nie jest nadal cywilizowany kraj i trzeba liczyć się z opinią “Ludu” - pokręcił głową ze smutkiem - Roztargniony? A no tak. Mam gdzieś komplet matrioszek, przyślę jako prezent dla młodej pary - Przeszedł na szakany piastiański - Widżę, że już sobie metreszę sprawadziłeś. Z dzikiego kraju wżięta! Pomyszłowa a je tylko rysz

- Ależ kuzynie mi nie chodzi o prezent. Nie wymagam go. Mówię o Mojej papierośnicy. Tej Mojej, którą schowaliście do Waszej Kieszeni. Ech… Tak trudno zapanować nad niektórymi odruchami... Pewno wyjątkowo zapomnieliście o własnej? - Stanisław oparł jedną dłonią policzek, a drugą rękę wyciągnął przed Michałem. Dając mu do zrozumienia, że czeka, aż mu odda papierośnicę.

Przez krótki moment na twarzy Michała odmalowała się wściekłość.

- Ależ jak kużynie tak bardżo potrzebujecie tej papierosznicy, to ją weźcie, daję wam. To co myślicie o szpółce? - zapytał.

- Sam nie wiem… Lubię się przespać z decyzjami… -westchnął po przejęcie papierośnicy. - Zwłaszcza, gdy rozmawiam z człowiekiem roztargnionym..

- Przeszpij się z tym, naszą deczyzję ogłosimy na ślubie. A papierośnicę możesz zatrzymać, jako zapowiedź dalszej współpracy - ukłonił się oddając papierośnicę i wyszedł.

- Czy u was można dawać komuś jego rzeczy jako podarki? - zapytała Sao -Znacznie bardziej lubię rodzinę Staśka Nowickiego niż Stanisława Radziwiła - mruknęła Sao.

- Okradzenie kogoś i jeszcze wprawianie okradzionego w poczucie winy? Stefek nazwałby to naczelnym burżujstwem - powiedział Stanisław bawiąc się lekkim podrzucaniem papierośnicy. - Swoją drogą, to kuzyn Michał musi dość cienko prząść skoro połasił się na papierośnicę, która jest zaledwie posrebrzana. Za to młody załatwił mocne wieko

Zawahała się jakby bała się zadać kolejne pytanie…

- To chyba nie moja sprawa, ale jak zamierzasz rozwiązać kwestię… No wiesz… Nocy…

- Nocy? -powtórzył łapiąc papierośnicę, a jego umysł przeszedł do szybkiej analizy co mógł narozrabiać takiego, co mogłoby zmartwić Xingijkę. Umysł doszedł do wniosku, że większość jego ciężkich przewinień miało miejsce w nocy. Zwłaszcza tych świeższych. Które najbardziej mogło dotknąć jego dziewczynę? No jasne! TWARDY! I klan Nowickich następnego dnia. A umysł pogratulował sobie analizy.

- Jeśli moja rodzina powiedziała ci coś przykrego w związku z wczorajszym wieczorem, to tylko dlatego, że nie mogą uwierzyć jaka ta okolica niebezpieczna. Ale spokojnie oni tego nie zapomną. Już JA o to zadbam! Stefan ci nie podziękował? Myślałem, że tak

Sao popatrzyła na niego spode łba.

- O po ożenkowej nocy mówię! Rozumiem, że masz obowiązki, ale chciałabym się przygotować psychicznie

- Hę? Niby co ma być? Ślub na pokaz, ta płaczę ciągle za tym swoim Alisteirem…. Nie jestem aż tak złym człowiekiem, by jeszcze ją przymuszać, bo mam niby prawo jako mąż…. Pewno prześpię noc na podłodze… A potem skoro rozwód to nie będę nocować z nią w jednym pokoju…

- Naprawdę? Znaczy wcale nie musisz jak nie chcesz. Wiem, że potrzebujesz swobody i w ogóle, a my tak nie nie do do końca jesteśmy razem . - popatrzyła Staśkowi w oczy a potem objęła go i pocałowała w usta.

- Nawet nie mieliśmy kiedy pójść na randkę… -delikatnie dotknął jej twarzy. Spróbował pocałować ją po raz drugi.

Potem rozległo się pukanie. W oczach Sao zapłonęła wściekłość.

- Ja tego nie wytrzymam! Tak się nie robi! O nie. - warknęła i pobiegła do drzwi.

- Noż kur… - zaklął poprawiając koszulę.

Ponownie wróciła Sao Dobra Xingijska Służąca.

- Przybył wasz dziadek stryjeczny Ildefons Radziwił/ - rzekła uroczyście a do środka wszedł Ildefons.

- Co ta twoja Stenia? Myśli, że u nas im ktoś ma głupsze imię, to jest ważniejszy? I chyba cześć. Gdzie twój Jan? - rozejrzał się i za nim wszedł jego czarnoskóry służący… I nagle ktoś mocno przytulił Staśka i zaczął go obsypywać pocałunkami.

-Pawełek wyszedł… wuju… wymamrotał pomiędzy buziakami.

- Ohh jak się cieszę, że spotkałam wreszcie kogoś z rodzeństwa. Zawsze chciałam mieć starszego braciszka. - rzekła wysoka i śliczna mulatka o pełnych kształtach.

- Ta… To jak magiczny worek - tylu nowych członków rodziny, a końca nie widać… Nasz ojciec musiał lubić eksperymentować… Bardzo entuzjastycznie - spróbował delikatnie odsunąć dziewczynę od siebie - A jak ci na imię… siostrzyczko? -wysilił się na uśmiech.

- Jestem Gabriella, ale mów braciszku Rysia. To wspaniale tak spotkać zaginione rodzeństwo po latach. Jak tylko cię zobaczyłam, to wyczułam w tobie pokrewną duszę, sam wiesz jak silna jest więź. Zobacz jak me serce bije. - przyłożyła jego dłoń do swojej piersi.

- O tak eksperymenty to on lubił, choć z wielu z nich potomstwa być nie mogło

- Dziadku! Moja mama jest ochmistrzynią u dziadka, a wujek Joseph jest jego lokajem, notariuszem, pielęgniarzem - wskazała na potężnego służącego.

- Stenio, czy mogłabyć przynieść słodycze? Tylko je jadam i głodny jestem. - rzekł do Sao, która przyglądała się gabrieli, jakby oświadczyła, że jest cesarzem Xing.

Stanisław uważał, że jako najstarszy z licznego rodzeństwa miał rozwiniętą cierpliwość. Ale teraz uznał, że wystarczą mu jego rodzeni krewni do użerania się i wyjadania mu słodyczy. Jedna z rzeczy jakich nauczył go ojciec to nie robić interesów z kimś, kto domaga się poczęstunku na “dzień dobry”. Zwłaszcza jak się domaga najlepszych kąsków.

- Cóż za niespodzianka wuju i… Rysiu ale my właśnie wychodzimy. Wie wuj, ja się żenię i mam wiele przygotowań na głowie. I nie mam w tej chwili nic słodkiego . powiedział sięgając po portfel.

- A to pójdziemy z tobą. Kiedy ma być ta najsmutniejsza chwila w życiu mężczyzny? - rzekł Ildefons.

- Najsmutniejszą? - zapytała Sao skonfundowana.

- Ślub! Stenio, to ślub. - rzekł arystokrata.

- Dziadku! - zawołała Rysia.

- No co? Trzy razy byłem żonaty!

- Na przekór tym skostniałym tradycjom, to staramy się, aby było niedługo! Nie mam wyjścia… Narzeczona nalega... Bardzo! - Stanisław uznał, że w sumie co mu szkodzi puścić ziarno plotki, że Stanisław Radziwiłł “został złapany na dziecko”. Zwłaszcza, gdy jego pseudo-krewniak tak się wypowiada o instytucji małżeńskiej. - Czy szanowny wuj wesprze mnie w TEJ sytuacji? Czy raczej uświetni wydarzenie swoim przybyciem?

- To znaczy? Twój ojciec nie miał z tym problemów. A był nieco bardziej produktywny niż ty. - mruknął Ildefons

- Czy to prawda… Że będę ciocią! - Chwyciła Stacha i zakręciła nim w koło i postawiła na podłodze. Sao przyglądała się im jak nieszkodliwie obłąkanym.

- To wiele wyjaśnia w każdym razie… Uważam, że byłbym dobrym świadkiem. W razie czego udam demencję! - Ildefons kręcił głową

- Dziadku! Nie musisz być tak… Przyziemny i cyniczny. - Fuknęła Rysia.

- Wujek tak świetnie rozumie sytuację! - Nowicki pokiwał głową z szerokim uśmiechem na twarzy.

- Rozumie jak rozumie. Ma dwóch synów i córkę. Miłe dzieci tylko głupie.

- Dziadku! Nie powinieneś tak mówić o rodzinie! - obruszyła się Gabrysia

- No co? Hieronim trzy lata plątał się po dżungli szukając Orhidei mięsożernej i jak ją znalazł to mu udziabała rękę. Teraz lewą ręką musi sadzić a swoje róże i prosić o pieniądze. Dariusz ma stajnie dla koni i uwielbia wiścigi, a zwłaszcza dżokejów… Wziął se żonę dwadzieścia lat młodszą, pokazuje się z kochanką, ale i tak go ciągnie do Dżokejów. Gdzie tu logika! A Bartłomiej wyszła za tego Lanckorońskiego, kręci się tutaj. Jak cię odwiedzi to zawsze licz potem sztućce. Kumplował się z tym Twardym. Ponoć sowieci go zabili. Nie żebym tęsknił Za nim i sowietami

- A tak przed chwilą stąd wyszedł… - przyznał Radziwiłł “w przebraniu”.W tej chwili zaczął myśleć cieplej o dziwactwach rodzonej rodziny. Uznał, że trzeba by zasiać kolejno ziarno, by uprawdopodobnić kolejne plotki ku wersji, która by mu odpowiadała. Zapalił papierosa:

- Znałem Twardego… Trochę trudno uwierzyć, by się dał łatwo zabić… Wiecie złego licho nie weźmie. Ale miał specyficzne upodobania i zawsze hmm… uważał się za najsprytniejszego. Słyszałem, że zapożyczył się, czy naciągnął od paru ludzi pieniądze na interesy, które nie wyszły. Z tych co to wymuszają pieniądze brutalniej i bardziej bezpośrednio niż bankierzy. W każdym razie dałbym mu parę dni zanim należałoby się o niego martwić. - machnął ręką.

- I dlatego nigdy nie pożyczam od kogoś pieniędzy. Komuś bym nie pożyczał, ale wtedy by już nigdy mi z domu nie wyszli. Ja tam słyszałem, że ten Twardy to był kawał suczego syna, i tylko żony się bał… Ale bardzo się kochali i biada temu, kto zabił jej męża...żartuje, nie miał żony. A znacie go osobiście czy ze słyszenia? To kiedy mam świadkować? Tylko nie podczas burzy. Podczas burzy czekam na piorun

- Dziadku! Nie mów tak! Ty nas wszystkich przeżyjesz.

- Oj dziecko dziecko. - rzekł starszy mężczyzna ze smutkiem.

- Hmm… Miałem okazję z nim być na kulingu. To nie była przyjemna impreza. Twardy wyraźnie miał chore poczucie humoru. - Nowicki spróbował ponownie “uwiarygodnić bajeczkę” - Zwłaszcza Paweł źle ją wspomina. I jeszcze Twardy miał czelność nazywać siebie moim “przyjacielem” . westchnął i przewrócił oczami z tą samą wyższością jaką podpatrzył u generała Mustanga.

I znowu rozległo się pukanie. Poczerwieniała Sao wzięła kij w ręce i z miną “zaraz kogoś zabiję” i otworzyła drzwi.

- Nie! Ciebie tu nie chcemy! - krzyknęła Xingijka.

- Valentino, zasłaniaj mnie swym niewiele wartym ciałem przed razami tej niewiasty obłąkanej z miłości do osoby mej wielce cennej. - zakrzyknął ktoś z holu.

Po kilku oddechach Stach zobaczył Sao odkładającą Valentina, którego jako tarczy używał Julies. Stanął przed Stachem i postawił sługę.

- Czujesz się zaszczycony! - rzekł prężąc pierś. Valentino leżał ciężko dysząc, Sao sapała, a Mariush się szczerzył.

- Czym? - zapytała zdezorientowana Gabrysia.

- Niemądra niewiasto o czekoladowym obliczu, moja osoba, to jest książę Julies Marie Antonio Ricardo De Rico będzie uświetniać uroczystości wydania za mąż tego tu Stanisława Jakiegoś tam, z czego jest mi niezmiernie wdzięczny - rzekł książę.

- Ale… - w tym momencie w Stanisłąwie Nowickim zagrała chochlicza mieszanka po klanie Nowickich. Skoro ten szajbus chce to niech tam lezie na wesele! A może Znachorze jasnowidztwo? Bo Julian wyglądał na takiego co to przetańczy po polu milowym i nie dość, że przeżyje to nie zauważy, że coś mu nawet zagroziło. Przynajmniej będzie miał kto robić większą wieś na imprezie niż jego rodzona rodzina! No i czy przykrywka Radziwiłła nie będzie wiarygodniejsza, gdy będzie miał kogoś takiego jak książe Jules?!

- No proszę, proszę zawsze krok do przodu od innych, drogi Julesie - piastiański alchemik uśmiechnął się uroczo i objął ramieniem idiotycznego księcia - Skąd wiedziałeś, że chciałem cię zaprosić? Stenio zostaw pana, bo się spocisz.- machnął dłonią w stronę Xingijki.

- On jest… - Sao nie mogła znaleźć słowa

- Zaprafdę cudofny - rzekł Valentino i zemdlał.

- Moim zadaniem jest wiedzenie wszystkiego, dlatego bowiem zaprawdę taka jest dola monarchów przyszłych i potencjalnych. Chciałem ja spytać czy mogę ubiegać się o prawo pierwszej nocy, Jednak spotkanie z moim czarem zakończyłaby się dla was was rozwodem. - rzekł książę.

- A kto miałby się spotkać z waszym czarem? - zapytał podejrzliwie Ildefons

- Osoba ślubowana oczywiście - rzekł Aerug, Mariush rozglądał się za jedzeniem.

- Rysiu, a czy jest już noc? Bo w nocy się śpi - rzekł Ildefons nagle skuliwszy się.

- Dziadku… - rzekła Gabrysia mrużąc oczy.

- Zaprawdę widzę iż wiek sprawił, że wasz umysł się nieco ściął jako się zdażyło memu papie, choć głowę w przeciwieństwie do innych ściętych zawsze miał orzy sobie na szyi swej wielce królewskiej. - prawił niemal władca Aerugio.

- … musimy zaraz wracać do domu, bo teraz dziadka przebieramy i idziemy spać! - rzekła mulatka pospiesznie

- Pana Stanisława też przyciągają wielce ważne sprawy, prawda? - zapytała Sao.

- Nie musisz mi przypominać Stenio. Przepraszam państwa, ale pilne sprawy uniemożliwiają mi dłuższą pogawędkę z tym miłym gronem! - oświadczył Stanisław machając niedbale dłonią. - Załatwić wujowi jakiś lek na sen. Moja Xingijska służba zna się pod tym względem na rzeczy- spojrzał na Indelfona. A nuż stary dziad chlapnął właśnie coś istotnego?

- Zaprawdę, osoba moja ta, która stoi teraz przed wami odprowadzi was, albowiem w tych krajach, co nie są Aerugio pięknym i wspaniałym, dzikusów wiele jest - rzekł i na obliczu dziadka i Gabryielii pojawił się wyraz zgrozy..

- A ty Valtino to nie śpij! Toż to czas mej osoby, więc nie era spania - rzekł i kopniakami zmusił Valentina do wstania, Marius w tym czasie kończył ostatnią małpkę z baru, a “Jan” napełniał kieszenie smakołykami.

Wychodzili z pokoju...

- To specyficzny człowiek, ale miły… I szlachetnie urodzony! - Stanisław uśmiechnął się do swojej “pseudo-rodziny” od Radziwiłła. - Ekhm… Stenio! Mieliśmy wychodzić zanim pojawił się Julian?

“- Oczywiście jaśnie Panie - rzekła Sao z rezygnacją. Pan Ildefons popatrzył na Stacha z wdzięcznością. Zeszli na dół, do kasyna, choć to trochę trwało, bo Julian mało nie zamordował windy, a na dodatek w ośmiu bardzo trudno było wydostać się z windy, aż batoniki Jana się sprawowały. Trafili do kasyna i zobaczyli właśnie Stefana, Sama i Ilenę wchodzących do środka.

Stanisław starał się zapanować nad twarzą, by nie pokazać, że chce mu się wyć na widok towarzyszy. Czy on naprawdę chciał wiele - niż porandkować z Sao?

- No popatrz, ze Steno, Paweł się znalazł! - wysilił się na uśmiech. Młody zaraz zmroził go wzrokiem.
 
__________________
Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo.
Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda...
Cisza nastanie.
Awatar Rilija
Slan jest offline