Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-02-2017, 21:18   #141
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
Stefan Nowicki w obliczu świątyni

Po wyjściu Samuela, Stefan Nowicki polecił Stanisławowi i Sao:
-Skoro nie musimy w końcu nigdzie się pałętać, to może w końcu narysujesz ten pieprzony portret!? Biedna dziewczyna dała ci je w zaufaniu, a teraz nawet nie ma nad czym wypłakiwać sobie oczu. Sao! Doceń ten akt zaufania i zostawiam cię do pilnowania tego gamonia! Jakby co to linijką go! Bylebyś go nie waliła po rękach. Zrozumiano!?

Zaś młodociany mechanik ruszył obejrzeć pobliskie przybytki ślubne. Wszystkie 3 mniej lub bardziej przypominały mu landrynki - równie przesłodzone co puste. W sam raz na pseudo-ślub. Zero odczuć religijnych. W sumie równie dobrze może zadzwonić z hotelu do Greedowców- chodzi tylko o załatwienie mięsa, wódki i prośby by dalej doglądali Nory. Właśnie do Nory trzeba też zadzwonić- dla pewności, że jej wena twórcza nie doprowadziła do skraju wyczerpania organizmu. Mógłby...
Kolejnym krokom towarzyszyło coraz więcej sprzecznych uczuć. Co będzie dalej? Jak zareaguje Szkapa na to co się stało z Twardym? Co ma zrobić z Sao? Co z Leslie wierzącą, że jest córką Szkapy? To jego rodzina… To nie jego weselicho… Stasiek mógłby się bardziej postarać…. Nikt Stefka nie pochwali… Tylu jest pierwszych by nakrzyczeć...Narobił kłopotów panu Vilmundowi… Smutas znowu się miota…Rodzina wróciła, ale nie porządek…

Spojrzał na jeden z budynków. Szwendało się koło niego sporo Ishvarczyków. “Szwędać się” wydało się nagle najgłupszym określeniem - tutaj wchodzono z jakąś nabożnością.
Kiedy był ostatnio w kościele? Przed przyjazdem do Nowego Xerxes. Stasiek pewnie, by go wyśmiał, że “Co z ciebie za komunisto-anarchista, skoro grzecznie chodzisz do kościoła?”. Choć Stefek lubił poczucie, że na górze jest jeszcze ktoś wyżej.
W sumie najmądrzejsze rzeczy jakie usłyszał o Religii to od Taty i Pradziadka:

“Coś natychmiastowe oto sztuczka. Cud to stworzona i wykorzystana okazja jaką dostałeś od Świętej Panienki”
“Bo widzisz mały Bóg wymyślił zasady, by świat funkcjonował. I nie może ich złamać. Inaczej niewiele byłoby to warte. Dał wszystkim ludziom wolną wolę i ma jednocześnie kazać by wszyscy się kochali? ”.
“Ludzie gadają, że Bóg nie istnieje skoro doprowadził do Ishvaru. Gdyby wysłuchiwanie wszystkich życzeń miało oznaczać istnienie Boga, to po stronie Amestris i Ishvaru były tylko czarna, wypalona ziemia. A tak nawet w tym kataklizmie ratowano ludzi. “


- Przepraszam, ale gdzie tutaj jest jakaś kaplica Świętej Panienki? - spytał najbliższego Ishvarczyka. Gotował się do ucieczki jeśli tylko dostrzeże jakikolwiek protest, że co tutaj robi ktoś tak jasny jak Stefan Nowicki.
Ishvalczyk popatrzył na niego roztargniony, ale potem popatrzył ze zdumieniem .
- A ty jesteś Piastak? Tu nie ma przybytku panienki, to bezbożne miasto. Ale możesz iść do którejś z naszych świątyń, Najlepiej do Kapłana Ilegda, przy zaułku gołębi. To rozsądny i bardzo otwarty człowiek
Stefan poszedł pod wskazany adres. Poszedł za przykładem wchodzących, a potem powiedział do jednego co wyglądał jak kapłan:
- Ja bardzo przepraszam, ale w tej okolicy nie ma przybytku pod przewodnictwem Świętej Panienki, a tylko świątynie Ishvali wyglądają bogobojnie
Mężczyzna przed którym stanął Stefan nie miał nóg i poruszał się na fotelu na kółkach. Stefan go obódził ze snu
- Co? A chcesz uczestniczyć w pieśni ku czci ojca-matki Ishvali? To nietypowa prośba u ciemnowłosego
- No…. W tym mieście jest pełno pseudo-świątyń, a ani jednej dla Świętej Panienki. A tylko w świątyniach Ishvala wydaje się być odwiedzana przez boga… wyjaśnił próbując zignorować odruch dotknięcia się po włosach. Nie miał dzisiaj ufarbowanych włosów, a Isvarczyk nazwał go “ciemnym”.- Więc tak, chętnie posłucham
- To posłuchaj moje dziecię. Ishvala bywa surowy, ale też jest pełen młosierdzia i wyrozumiałości, nie lękaj się - rzekł kapłan. Zaprowadzono go do kamiennej okrągłej sali bez okien. Zamknięto drzwi z mosiądzu, Pomieszczenie znalazło się w absolutnym mroku. Była tam wcześnie niemal setka Ishvalczyków, ale teraz nic nie widział. Rozległ się odgłos uderzenia w gong, niskiego i ogłuszającego. Wierni zaczęli śpiewać, ich głosy były jednostajnie dudniące niczym pomruki ziemi, śpiew kapłana był miarowy i twardy. Gong stawał się coraz głośniejszy. W końcu Stefan miał wrażenie, że sam drży. Msza zakończyła się gwałtownie - wierni zaczęli wychodzić przez drzwi, z których wylewało się światło [/i]
Stefan został na miejscu, by chłonąć ciszę. Wspólne modlitwy dawały poczucie wspólnoty- wszyscy zwracają się do siły wyższej. Ale w licznej rodzinie trzeba się dzielić nawet uwaga jaką otrzymujesz od rodziców, czy czas na pozostanie z własnymi myślami były na deficycie. Młodociany mechanik lubił, gdy miał okazję modlić się w opustoszałej kaplicy- jakby miało się możliwość na prywatną rozmowę ze Świętą Panienką. Rozejrzał się jeszcze raz, by sprawdzić, czy go nie wygonią.
Kaplica opustoszała i tylko drzwi zostały lekko uchylone.
Stefan Nowicki wyciągnął różaniec. Owinął go wokół dłoni, klęknął i zaczął modlitwę. W myślach, własnymi słowami. Święta Panienka słyszy modlitwy “w myślach”, a nie potrzeba by ktoś go podsłuchał.
- Święta panienko, orędowniczko Nasza, Pocieszycielko. Jam twój sługa grzeszny, który uprasza się o Twą obronę, racz mnie nią obdarzyć.
Wiele ostatnio grzechów popełniłem z premedytacją, za wiele Nie Żałuję. Zwłaszcza z Twardym... I obstawiam, że wiele grzechów popełnię, by nie dopuścić do Większego Zła, dla czyjegoś dobra, by nie ucierpieli. Tak mi w tym dopomóż Matko Wszechmocna! A za te co dokonam z czystej wredoty to ja już teraz przepraszam….
I nie wiem co z mojej ewentualnej spowiedzi nie doprowadzi do zawału spowiednika, lub go nie narazi na coś strasznego, gdyby się dowiedział. Więc Święta Panienko rozumiesz, że na razie nici ze spowiedzi?

Orędowniczko moja, proszę cię o pomoc. Jak nigdy nie wiem dokąd iść! Nie wiem komu i jak pomóc! Proszę cię o wsparcie w najbliższych dniach, by wszyscy, których uznaję za sojuszniki przeżyli to weselicho spokojnie i zdrowo.

Wiem, że Stasiek chce dobrze i że nie jest złym człowiekiem, ale mam naprawdę dosyć, że on ciągle dostaje wszystko czego ja nie potrafię się doprosić. I że żeni się dla dobra tej biednej dziewczyny, ślub potrzebny, ale nikt też nigdy nie powie mi “Dziękuje”, czy mnie przeprosi jeśli zrobi mi przykrość. Choć ja muszę ciągle przepraszać nawet kiedy nie wierzę w ich rację.
Nie wiem czy kiedykolwiek dostanę akceptację Taty tak dużą jaką Stasiek ma. Nie wiem nawet, czy jestem tutaj bo tak chciał…. Nie wiem nieraz, czy żałują, że jestem…. Po prostu… Myślę, że w końcu znienawidzę nie tylko Staśka, ale siebie i wszystkich po kolei…. Święta Panienko daj mi znać, czy mam szansę jeszcze zbudować z Rodzicami więzy, czy powinienem je odciąć i się wycofać. Jeśli przynoszę im tylko wstyd, to daj mi jakiś znak, że powinienem po tym wszystkim odejść i zacząć wszystko od nowa...
Wiem, że Samuel nazywa cię pod innym imieniem, ale pomóż mu odnaleźć spokój za życia. Tak się miota, a co gorsza nie wiem jak mu bardziej pomóc.
Proszę bym mógł zadośćuczynić panu Vilmundowi i Leslie. I proszę też by nie okazała się córką Mustanga. Dla jej własnego dobra.

I przepraszam za wszystkie świństwa jakie ostatnio wyrządziłem. Zwłaszcza te z premedytacją względem Mustanga. Znasz go, choć facet tak zadziera nosem i nie wygląda mi na takiego co się modli do ciebie. Ale z drugiej skąd ja mogę wiedzieć?! Miej go w swej opiece, choć naprawdę potrafi być nie do wytrzymania. I tak między nami to załatw mu jeden strzał w mordę…. twarz na otrzeźwienie. By się uspokoił i nabrał respektu dla bliźnich. Na serio, to mu dobrze zrobi! Nie mówię że ja i żeby dostał wstrząsu mózgu. Po prostu jeden prosty, taki “One-Punch”. Dla obupolnego dobra. A! I nie muszę ja mu dawać w pysk, ale żebym to widział. Taki porządny strzał Piastiańskiego chłopa, Tak mi dopomóż.
I miej w opiece pani Rizę. To dobra kobieta, choć żołnierz. A mam wrażenie, że coś ją trapi. Nie tylko stan dziecka, które nosi pod sercem. O dziwo nie tylko akcje w które jestem zamieszany ja i jej mąż… Ześlij jej pomoc i cierpliwość w rozwiązaniu tego problemu. I bezpieczny, w miarę bezbolesny poród. Bez komplikacji dla niej ani dziecka. I jeśli mógłbym prosić- to niech urodzi roztropną, śliczną i zdrową córeczkę. Lepiej dla Mustangów, by to była córka. Co ja mówię… Dla całego kraju lepiej jak to dziecko będzie córką!
Oto twój sługa grzeszny, choć wierny uprasza podkładając się pod Twą obronę o Święta Panienko.

Gdy Stefan tak się modlił nagle usłyszał nad swym uchem tubalny głos
- Zamarudziło się, co nie?
Gdy się odwrócił zobaczył przysadzistego Ishvalczyka trzymającego w rękach ciężką latarkę na korbkę. Miał poczerniałe zęby i pokryty wągrami nos.
- Nie mam pretensji. Wielu ciemnowłosowców tak robi. My Ichvalczycy jednak wiemy, że Lord Ishvala słyszy każdą naszą myśl i nie trzeba się zamykać, aby cię usłyszał. O co żeś się modlił? O serce dziewczyny? To dobra rzecz, sam o tym zapomniałem i wszystkie moje kumpele z dzieciństwa nim się obejrzałem to powychodziły za mąż i teraz jestem kawalerem nie z wyboru a z przymusu. Ale najlepiej to sime modlić o zdrowie rodziny, bo rodzina jest najważniejsza. Nim człowiek się obejrzy a zostaje sam jako ten kaktus na pustyni. Sam miałem czterech braci. Jednego odebrała mi wojna, drugiego grypa, trzeciego alcohol a czwartego robal w wątrobie. Tylko kuzyn Aglio mi pozostał, a on to głupek
- Uczono mniem, że skoro Bóg poświęca mi każdą chwilę, to ja chyba mogę w akcie szacunku poświęcić Jej godzinę w tygodniu. A jakby miała wysłuchiwać wszystkich ludzkich życzeń i myśli w trybie natychmiastowym, to szlag by dawno wybił wszystkich sąsiadów. Więc jakoś trzeba okazać, że na tym akurat ci zależy. Mówicie wielebny o Aglio z redakcji?
- Nie jestem wielebnym, tylko jak wy to mówicie? Kościołowym? Sprzątam, walę w gąg, pilnuje soku kaktusowego. Takie tam. A tak Aglio to mój kuzyn. Dziwak straszny. - Poklepał chłopaka po ramieniu i zaczął zamiatać.
- Dziękuje panu… No to niech będzie pochwalony! - skłonił się i ruszył do wyjścia.
 
__________________
You are braver than you believe, stronger than you seem, and smarter than you think. Kubuś Puchatek aka Winnie the Pooh
Guren jest offline  
Stary 24-02-2017, 17:02   #142
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację

Sam i dwie blondynki u lekarza



Droga do lekarza minęła bez problemu, nie licząc młodych gazeciarzy oferujących natarczywie najnowsze wydania gazet, ze szczegółami opisujące, co działo się w nocy. Wersja Drachmijska powoli była wypierana już przez nowszą, opowiadającą o spisku mrocznych sił… Magister Fu miał wpływy.
Ich ekipa łącznie z szefostwem trochę się posypała pod nawałem emocji i obowiązków i to wszyscy łącznie z szefostwem i co Samuel przyznawał niechętnie nim samym. Co gorsza znachor musiał spojrzeć prawdzie w oczy przyznając, że to właśnie on sypał się emocjonalnie najczęściej.

Z jednej strony było mu na rękę, że Magister zajął się nieco uspokojeniem sytuacji, lecz z drugiej udowodniło to, jaką ma władzę i zasięg, co z kolej motywowało Brokena, aby dotrzymać obietnicy i wypełnić swoją część umowy zanim Xingiski gangster straci cierpliwość lub zmieni zdanie.

Przed gabinetem doktora Marcoha czekało trochę ludzi. Wszyscy rzucali facetowi odwiedzającemu gabinet w towarzystwie pięknych blondynek o nie tuzinkowej urodzie wiele mówiące spojrzenia. Dwóch Amestrian nawet się śmiało, choć ich radość została brutalnie zgaszona przez spojrzenie srebrnych i złotych oczu. Gdy doktor w końcu ich przyjął, rzucił im nieco zaskoczone spojrzenie.
Samuel ignorował sensację, jaką wzbudzili dopiero po jakimś czasie oderwał się od myśli o półświatku i zrozumiał, że w nowym garniturze, w towarzystwie dwóch zabójczych dziewczyn i długimi włosami przylizanymi na wodę wygląda jak Alfons sprawdzający zdrowie pracownic miał jednak za dużo innych problemów, aby przejmować się takimi drobiazgami.
- Wierzyłem panu, ale jakaś część mnie myślała, że to bujda - Rzekł z przejęciem.
Doktor pierw się zajął Kathariną, podczas gdy Ilena siedziała na krześle i nieco trwożnie przyglądała się gabinetowi. Nagle jej wzrok padł na zdjęcie wiszące na ścianie przedstawiające kilku amestrańskich lekarzy w tym Marcoha i człowieka o złotym zębie. Wtedy przemówił doktor
- Jest pani nieco finezyjnie skonstruowana niż twory Ojca. Wyczuwał przepływ Ki między panią i otoczeniem. To chyba jest kamień geomatyczny, zasilany poprzez pochłanianie energii z otoczenia. Dotychczas istniały tylko w teorii… Wydają się być mniej wydajne, ale też… cóż taki kamień mógłby spustoszyć ziemię na wielkim obszarze gdyby był dość potężny. Co do pani przypadłości, to pozornie nie jest trudno temu zaradzić? Wystarczy przenieść pani duszę do pozbawionego duszy ciała. W przypadku homunculsa to nie problem. Najtrudniej byłoby znaleźć ciało, bo musiałoby być w pełni funkcjonalne a trudno wykryć uszkodzenia neurologiczne przed całym procesem. W dawnej centrali potrafiono by to zrobi. W Khemre, Samedii i Stygii się na tym znają lepiej ode mnie. Rokowania są jednak pomyślne - rzekł uśmiechając się łagodnie.

- Doskonale, w takim razie trzeba będzie udać się w jedno z tych miejsc zobaczymy, które będzie bardziej po drodze, ale dotrzymam złożonej ci obietnicy teraz jesteśmy o krok bliżej - Zielarz zapewnił Kate.
- Przepraszam, czy zna pan tego człowieka - zapytała Ilena wskazując na złotozębego
- Nikt chyba go dokładnie nie znał. To doktor złoty ząb, osobnik wielce nieprzyjemny, aczkolwiek inteligentny - odparł Marcoh
- Znałam go - rzekła cicho.
Doktor poprawił okulary.
- Jakoś mnie to nie dziwi
- Czyli on też był jednym z długowiecznych? Sporo was, aż się zastanawiam czy nie dać wam jakieś zbiorczej nazwy? Spotkałem go i zabiłem - Oznajmił Samuel ta jakby mówił o tym, że w zeszłym tygodniu zrobił zakupy na targu
- Tylko wtedy już nie był człowiekiem podczas Dnia Sądu zmusił Mustanga żeby otworzył Bramę. Prawda ukarała go za to przemieniając go w maszkarę uciekł kanałami porywał robotników, bezdomnych i prostytutki z biednych dzielnic. Chyba próbował stworzyć kamień filozoficzny żeby przywrócić sobie ludzką formę? Na ścianach jego leża były szalone notatki nabazgrane ludzką krwią było w nich sporo informacji o Zakonie Smoka udało nam się zawalić jego leżę oraz uratować dwie ofiary ścierwo rozpuściłem za pomocą Danchemii żeby nie posłużyło do eksperymentów - Zdał raport niczym w wojsku - Wybacz, że nie powiedziałem ci o tym wcześniej Kate przykro mi, że się tyle nachodziłaś po tych kanałach. Korowiow kazał ci go szukać prawda? Wiesz może coś o tym skąd się znali? Ileno byłbym wdzięczny również za twoje informacje na temat tego osobnika może uda nam się wspólnie coś ustalić ? - Poprosił.
- A tak, miałam go zabić. Korowiew kazał, bo mówił, że alchemiczne ohydztwa nie mogą kroczyć po ziemi. Ale potem, Mantykora była dla mnie zła, a ja zamieszkałam w podziemiach, i to było dobre, bo znalazłam tam Havusia i mnuuustwo przyjaciół
- Człowiekiem w głębi serca nigdy nie był, może rytuał po prostu sprawił, że ukazał swoje prawdziwe oblicze - rozmyślał Marcoh
- Nie wiem, kim dokładnie był… Kiedyś golił się na łyso i nie miał złotego zęba. Należał do gildii, która nas stworzyła - opowiadała Ilena


Sprawa, Ileny


Kiedy już omówili kwestie Złoto zęba znanego również, jako potwór z kanałów należało przejść do problemów drugiej pacjentki?- Prosiłbym, aby pan wyszedł - mruknął Marcoh, ilena parsknęła i bez skrępowania zrzuciła ubrania
Teraz widać było, iż nie była człowiekiem, Od klatki piersiowej jej ciało było jakby rozcięte i zszyte ponownie. Długa sinoniebieska blizna, z której odbiegały sinoniebieskie żyłki zdawała się pulsować w rytm bicia serca. Doktor ze zmartwieniem pokręcił głową
- Nie wiem jak mógłbym pani pomóc… To, co pani zrobiono, musiałbym posiadać dokumentację tego, co uczynili… O próbkach nie mówię. Mogę tylko powiedzieć, że pani krew nie posiada specjalnych właściwości… Mogę wykonać badania, ale.. - wzruszył ramionami
Ilena z ponurą miną zaczęła się ubierać.
Samuel grzecznie odwrócił się do ściany skorzystał jednak z braku pruderii Ileny i został w pomieszczeniu - Czyli nie musimy obawiać się jakiegoś antycznego wirusa, który przypadkiem zostanie przekazany poprzez krew? Bo szczerze mówiąc tego się najbardziej obawiałem nie chcemy przecież wywołać zarazy moje wykształcenie pozostawia nieco do życzenia w kwestii wirusologii, więc wolałem poradzić się specjalisty - Upewniał się Znachor - Pani Ilena ma jeszcze jeden problem, jakim jest uczulenie na energię KI oraz powolna przemiana w Yomę, która jest efektem ubocznym eksperymentu. Zastanawiałem się czy byłoby możliwe stworzenie tatuażu danchemicznego, który blokowałby zewnętrzną energię i pomógł w kontroli wewnętrznej bestii? Jak pan pewnie wie eksperymentowałem z własnymi wzorami jednak jestem jedynie uzdrowicielem, dlatego nim cokolwiek spróbujemy wolałem się poradzić specjalisty - Wyjaśnił?
- Jeśli pani Ilena przenosiła jakieś zarazy to i tak jesteśmy martwi - rzekł z pogodną rzeczowością Marcoh - To by znaczyło, że jest pani rozwiniętą formą ghoula z pustyń. Jest to istota pobierająca Ki z innych istot, bo ma zaburzony przebieg, jakby była odeń oddzielona. Nie wiem, czy te tatuaże mógłby pomóc, ale warto spróbować. Znacie może mistrzynię May Chang? - Spytał, gdy Ilena zaczęła się ubierać.
- Tak właściwie to można powiedzieć, że jesteśmy z Mistrzynią May przyjaciółmi pomagała mi w zabiciu złoto zębnego potwora a z jej chłopakiem panem Alphonsem to jestem nawet bratem krwi, akurat planowałam ich odwiedzić żeby omówić kwestie cyrku, więc cudownie się składa - Oznajmił
- Cyrku? Chłopaka? Oj, dużo się wydarzyło w życiu małej May - Powiedział ze wzruszeniem w głosie Doktor.

Operacja “uwolnić kamień”

Przez chwilę zastanawiał się czy nie poradzić się Doktora w sprawie uwolnienia duszy z kamienia nie chciał męczyć alchemika wracaniem do tej bolesnej dla niego kwestii, lecz uznał, że cierpienie tych biednych dusz jest ważniejsze niż czyjekolwiek dobre samopoczucie - Panie Doktorze wiem, że to dla Pana Trudny temat, ale chciałem się poradzić Pana w jeszcze jednej kwestii - Zaczął dość niepewnym głosem - Dużo myślałem nad losem tych biednych ludzi uwięzionych w kamieniach… Używanie ich niszczy duszę tych biedaków tak samo jak technika niszczenia kamieni, którą Pan opracował, choć jest to z pewnością jakaś ulga w ich niekończących się Cierpieniach nie mogę pozbyć się wrażenia, że istnieje jakieś lepsze wyjście a teraz, gdy usłyszałem, co Pan mówi o kamieniu geomantycznym pomyślałem, że może istniałaby możliwość odwrócenia tego procesu, aby zamiast pobierać energię z otoczenia czy wykorzystywać tą zgromadzoną w kamieniu po prostu uwolnić nieszczęsne duszę tych biedaków i pozwolić im wrócić do Wielkiego Koła reinkarnacji - Im dłużej mówił tym bardziej podniecała go możliwość rozwiązania kolejnej zagadki alchemicznej.
Doktor poprawił okulary
- Odczynienie kamienia nie jest bardzo trudne, choć nie wiem, gdzie idą dusze zeń uwolnione. Pewnie zza bramę. To jest jednak nieodwracalne… - ostrzegł Marcoh.
- Właśnie o to mi chodzi, ta moc jest zbyt wielka i zbyt kusząca trzeba ją wyeliminować z gry stanowi zbyt duże zagrożenie zbyt wiele osób chce położyć na nim łapy a tych ludzi, z których zrobiono kamienie nie można traktować przedmiotowo należy im się zakończenie cierpień oraz życie pośmiertne - Powiedział z wielką powagą, po czym skłonił się głęboko Doktorowi na modłę Xingijską - Dziękuję Panu za pomoc i wskazanie odpowiedniej drogi żeby pomóc moim przyjaciółkom to ile tym razem należy się biednym? - Spytał dość zadowolony z tej wizyty.
 
Brilchan jest offline  
Stary 04-03-2017, 11:15   #143
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Samuel stwierdził, że najwyższa pora odwiedzić Mistrzynie May po drodze pożegnali się z Kate, która wróciła do hotelu.
Sam dotarł do cyrku… pełnego Chaosu. Widać było, że panuje tam straszliwy harmider, goście odwiedzali to miejsce przed dzisiejszym występem, aby zakupić bilety i różne drobne przedmioty. Zatrudniono nowych artystów, dwóch pijanych acz skutecznych kozackich miotaczy noży, połykacza różności o spiłowanych zębach, kobietę z brodą-śpiewaczkę operową, oraz zaklinacza kotów… Na cokole z skały stała niska postać w dużym cylindrze wrzeszcząca przez megafon
- I TERAZ WSZYSCY PATRZCIE NA MNIE. NIE WHAG, NIE BĘDZIESZ JADŁ TYCH MYSZY A WY sERGIEJ I ALEXY MACIE WYTRZEŹWIEĆ DO WYSTĘPU, I PAMIĘTAJCIE O TYM, ŻE CI, CO POKAŻĄ POŻAROWE BILETY MAJĄ 50% ZNIŻKI, WITAJ SAMUELU - rzekła mistrzyni May kryjąca się pod strojem konferansjera
- Dzień dobry Mistrzynie widzę, że świetnie sobie radzicie z nową pracą znalazłybyście chwilkę na przerwę, bo chciałbym was prosić o pomoc dla Ileny oraz mam pewną ofertę biznesową związaną z cyrkiem - Poprosił z uśmiechem na twarzy.
- OCZYWIŚCIE PANIE SAMUELU! PROSZĘ ZE MNĄ DO NAMIOTU… A WY JAK COŚ ZMALUJECIE JAK OSTATNIO POD MOJĄ NIEOBECNOŚĆ TO POSZCZUJE, XISO MEI - poszli razem do przyczepy, przed nią zaczepił ich Alfonse
- Kupiłem siano, ale jest drogo… chyba. Gorzej z mięsem, wołowiny tu nie kupisz. Szukałem dostawcy napojów, ale żaden nie zgodził się na wypożyczenie chłodni, więc musimy dostarczyć napoje tuż przed występem, i zużyć na noc… Ed obiecał załatwić reflektory za pół ceny. Cześć sam, witaj Ileno - tylko weszli do środka May padła na podłogę
- Zabiję Yokiego - wyszeptała, a Alfonse posadził ją na krześle. Xiao Mei wychynęła skądś, weszła pani na kolana i warczała na Ilenę. Mai i Alfonse mięli przekrwione oczy
- Przepraszam, ale od dwóch dni nie spałam. Trzeba było przepraszać ludzi za poprzedni występ, przesłuchać niedorobionych artystów, odwozić ich do szpitala, gdy coś im nie wyjdzie, tłumaczyć księgo rachunkowe z Yokiego na nasz, rozklejamy nowe plakaty, załatwiamy dostawy… Muszę prowadzić próby i niańczyć tych wszystkich artystów!

Samuel słuchał litanii problemów małej Xingiki starając się nie uśmiechać - Mistrzyni mam dla ciebie i Pana Alphonsa wspaniałą propozycje! Moi znajomi z gangu Greedowców szukają inwestycji w mieście mogliby zdjąć z twoich barków te wszystkie problemy, zainwestują w cyrk i sprowadzą dodatkowych wykonawców a dodatkowo na pewno wypłacą wam jakąś dywidendę z zysków powiedzmy trzy procent - Zaoferował naumyślnie zaniżając cenę żeby w razie, czego ją odrobinę podwyższyć - Zdążyłem już trochę znajomości zawrzeć mogę pomóc z napojami - Dodał z niewinnym uśmiechem.
- Ale… Czy będą ich dobrze traktować? Opowiadali mi straszne historie, o niemal niewolniczych kontraktach, stręczeniu gimnastyczek, clownach ludojadach, i właścicielach, którzy pozorowali wypadki, aby… - na chwilę zasnęła i wtedy wszedł Stefan...
 
Brilchan jest offline  
Stary 18-03-2017, 21:57   #144
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
Stefan N. /Wędrowniczek
Stefan
w myślach przeliczył ile rzeczy ma do zrobienia, czy raczej do kogo by podzwonić jeśli w ogóle wiedział do czego się zabrać. Z drugiej strony jest tylko bratem pana młodego, więc szanse na to, że mu podziękują będą jeszcze mniejsze niż zwykle. A Stasiek nie ruszył prawie palcem w sprawie wesela. Czy ten kretyn myślał, że świat jest tak ułożony, że Stefek wszystko załatwi? Młody mechanik uznał, że w obliczu wiecznej niewdzięczności z jaką się spotykał może pozwolić sobie na dłuższy spacer. Może by warto spojrzeć co tam w cyrku?
I tak Stefan zawędrował do cyrku i zobaczył jak Darius i Heinkel czegoś szukają
- Dobry! Co słychać mości panowie? Nie wiecie gdzie mogę znaleźć May i jej misia?
- May jest w swojej przyczepie, gada z tym Samuelem, zaprowadzimy cię. Słuchaj, nie widziałeś nigdzie dużego pręgowanego zwierzaka?
- Mam podejrzenia. Oto adres właścicielki pewnej dorodnej samicy tygrysiej. Pewnie tam polazł. - napisał adres hotelu.
Zaprowadzili Stefana do przyczepy, gdzie już był Sam i Ilena
- Witam wszystkich~! Jest tu gdzieś też Alphonse?
- Tu jestem - Al pomachał ręką.
- Ach tak, to przeczytałeś książki co ci pożyczyłem? No wiesz…. Te edukacyjne! -zerknął na reakcje młodszego z Elrików - HEJ! Smutas! Witam panie! Od razu jakiś dzień lepszy…. -pomachał przyjacielowi
 
__________________
You are braver than you believe, stronger than you seem, and smarter than you think. Kubuś Puchatek aka Winnie the Pooh
Guren jest offline  
Stary 18-05-2017, 20:14   #145
 
Slan's Avatar
 
Reputacja: 1 Slan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputację
Stasiek w hotelu

Stanisław Nowicki westchnął drapiąc się po głowie. Zerknął na walizki, które mógłby rozpakować i jakoś zorganizować. Potem znów na kartkę i zdjęcie na podstawie, którego rysował portret narzeczonego Ravenównej. Przypomniał sobie co powiedział Stefek przy wyjściu:

- Skoro nie musimy w końcu nigdzie się pałętać, to może w końcu narysujesz ten pieprzony portret!? Biedna dziewczyna dała ci je w zaufaniu, a teraz nawet nie ma nad czym wypłakiwać sobie oczu. Sao! Doceń ten akt zaufania i zostawiam cię do pilnowania tego gamonia! Jakby co to linijką go! Bylebyś go nie waliła po rękach. Zrozumiano!?

- Tylko po głowie, i to nie za mocno. - rzekła z zapałem.

A ja muszę jeszcze zadzwonić i iść obejrzeć ten pieprzony przybytek w którym masz wziąć ten cholerny ślub! Jasne?! “[/i]

Większość portretu już wykonał…

- A tego co znowu ugryzło? -pomyślał rozmasowując skronie. [/i] “Upiekło mu się u Taty, a i tak chodzi zły… Nawet w podlejszym nastroju niż wcześniej”

- To od mleka. Mleko szkodzi i wywołuje dojrzewanie. U nas w Xing nie mamy dojrzewania. Dzieci od razu dorastają. I to dlatego, że nie pijemy mleka - Sao skrzyżowała ramiona na piersi.

- Fakt, że nie macie na to nazwy nie znaczy, że to nie istnieje. Nie może być, że pewnego dnia zasnęłaś pod postacią uroczej dziewczynki, a obudziłaś się w wersji szlachetnej Tygrysicy jaką znam. To ciężki i mozolny proces przez który mój ojciec przy 4 dzieci prawie osiwiał przed 50-tką. A Tomek dopiero skończył 13 lat.


I nie mów tego o mleku przy moim ojcu. Czy kimkolwiek z rodziny… Wielu wierzyło, że po matce odziedziczę słabą kondycję. I pewnie nie dożyje dorosłości. Legendy krążą wokół tego co testowały na mnie ciotki.

Ale ojciec jako jedyny rozsądny w rodzinie sam zadbał by mnie zahartować. Głównie poprzez regularne wizyty u Znachorki, mycie w wyłącznie letniej wodzie. I głównie karmiąc mnie mlekiem, miodem i czosnkiem. Ojciec zresztą pije mleko zamiast nerwosolu.

Może przez wciskanie we mnie mleka do 15 urodzin prawie dorówanałem wzrostem ojca. A może to dlatego, że miałem pod opieką 3 dzieci, w tym jednego Stefka? A z drugiej strony w Stefka też wciskano mleko i w wieku 15 lat sięga mi do ramienia.


- Twój ojciec jest wysoki bo je mięso, a Stefan jadł wrony i od tego zrobił się sprytny i złośliwy. Zobacz na May, to wszystko przez brak mięsa tłumaczyła sao - I nie byłam uroczą dziewczynką… Tak to w ogóle mnie nazywali demoniątkiem… Ale jak tu nim nie być, skoro w pałacu cesarskim co dzień przebywa dziesięć tysięcy ludzi - westchnęła -W Xing dzieci oddaje się do terminu i jak tam masz dorastanie, to okrywasz wstydem rodzinę. Bunty nie wchodzą w grę! - rzekła ponuro - Rysuj, ja se popatrzę!

- Emm… Nie zrobiłem tego wcześniej, ale dziękuje ci Sao, że pomogłaś Stefkowi z Twardym .

Sao odwróciła się bokiem do Stacha i rzekła

- No wiesz, on był zły i był na usługach DRACHMY. Ja tylko wspierałam swój klan! - uszy miała czerwone jak burak - I mściłam ciebie. Stefan też się dobrze sprawił, ale nie mów mu, że to powiedziałam! - pogroziła palcem.

- Czyli Stefek ci nie mówił o incydencie w Briggs? Ten przez który w kartotece Briggs widnieje “napaść na funkcjonariusza”? A w mojej prywatnej kartotece żal, że nie udusiłem kanalii gołymi rękami...

- Chyba… A może podsłuchałam… A może potem mnie też narysujesz? - zatrzepotała rzęsami.

- Hmmm… Właściwie skończyłem. Dalej to już tylko upiększanie modelu. Pod warunkiem, że podoba ci się styl w jakim ja rysuje… -położył na blacie portret i zdjęcie narzeczonego Ravenównej,

Sao wyrwała mu go z ręki

- Śliczny jest. Taki męski niczym dziki tygrys. Widać, że nie może się opędzić od dziewczyn… Ale ty jesteś słodszy. Jak będziesz malował mnie to musisz pewne rzeczy, których matka natura naszemu narodowi poskąpiła zrobić znacznie większe - wyrwała mu kartkę papieru z rąk - Muszę mieć większe oczy i węższą twarz i takie tam dzikie włosy - pokazała mu szkic na którym oczy zajmowały ponad połowę głowy, busia była ledwie widoczna, a nad nią sterczała wielka sterta kręconych włosów.

- To bardzo… intrygujący styl. -zastosował najbardziej neutralną odpowiedź dla tego dzieła. Ze względu na to, że portret miał loki zaryzykował by powiedzieć: - Nie pamiętam, żeby ktokolwiek narysował dla mnie portret.

Sao uśmiechnęła się dumnie, ale z niesłychanym zadowoleniem:

- Bo nas dzieci cesarza uczą wielu rzeczy. Rysowanie też jest ważne. A co dalej ze ślubem? Chyba powinieneś pomyśleć, o przedstawieniu panny młodej rodzicom, zabiciu kilku kondotierów, zamówieniu muzyków i ochrony. I jeszcze trochę ochrony będzie potrzeba. - Xingijka chodziła z prawej do lewej i na odwrót.

- Jak dla mnie najlepiej by było jakby poznali się dopiero na ślubie. Im mniej się będą widywać tym lepiej…. Największe szanse, że nic nie chlapnął. - oparł głowę o dłoń -[i] A ochrona? Oni sami świetnie się bronią… Historia z pociągiem o tym świadczy… O kurna!

Nagła myśl sprawiła, że głowa spadła z podpórki ręki:

- Mniejsza o mojego pseudo-teścia! Co będzie jak się natkną na Mustanga!?! Bo do tego spotkania pewno dojdzie Spaliło im dom, tułaczka i to w czasie jak zacząłem dla niego pracować. I teraz będą szukać winnego!! - wziął głębszy oddech - Sao, myślisz, że jak duże jest prawdopodobieństwo, że mój ojciec strzeli generała w pysk na dzień dobry?!

- Hmmm pomyślmy. - miał niepokojące wrażenie, że ona naprawdę to szacuje Niewidomego na oczach ciężarnej żony przed ślubem syna? Niewielkie jak sądzę. Ale oni i tak spotkają się na ceremonię zaślubin… I trzeba to jakoś zorganizować… Chyba też ślub trzeba ubezpieczyć. - zastanawiała się Xingika.

- Ślub to wiadomo… I nie no tatko… ekm… mój ojciec to rozsądny człowiek. To nie… Ale! On woli szybkie zakończenie konfliktów niż długie fochy. Złamał mi nos jak wtargnął ojciec mojej byłej z pretensjami. Na “dzień dobry” też oberwałem dzisiaj.

A jakby nie patrzeć dopóki nie zacząłem pracować dla Mustanga to się żyło bidnie, ale nikt nam nie spalil domu… Rodzina będzie szukać winnego… Dziadek pewnie już sporządził listę skarg… O Matko Kochana i Jedyna!!! Chyba nie zaczną znajomości od prawego prostego! Z dopiskiem “Jak się dobudzi i ma do mnie pretensje to też może mi przywalić”.


- To niech go spotka na ślubie, nie będzie mógł bo nie wypada… Jakiej muzyki tu się słucha na śluba?

- Na skrzypcach.Przynajmniej w Piastii… Ale to wiejskie wesela! Kurde… Jeśli Mustang mnie nie zabije, to trzeba go dopytać. W końcu jest po ślubie i z Amestris. I to właśnie przez przygotowania ślubne to, że mój ojciec się na niego nie natknie to graniczy z niemożliwym! Nie ma mowy, żeby ktoś z mojej rodziny tutaj nie kursował wściubiając nosa. Choćby dlatego, że według mojej rodziny wściubianie nosa w cudze sprawy to akt okazania zainteresowania i miłości. I widziałaś jaki Stefek jest uparty? A mój stary jest 3 razy upartszy niż Stefek! I wiesz co mówią co go spotkało jak raz spadł w nocy do wilczego dołu z niedźwiedziem?

- Pewnie niedźwiedź uciekł. - rzekła Sao - Ale ty nie myśl tyle o tym Mustangu! Ty się ślubem martw! Jak coś się nie uda to będzie katastrofa! Na przykład jak twój brata przyprowadzi tą bandytkę, która chciała pobić Mimi. Mimi taka biedna jest, rójki dostała.

Nagle zadzwonił telefon, Sao go odebrała i wyszła. Wróciła w pozie Xingijskiego sługi.

- Michał Lanckoroński, chce się z mości radziwiłem widzieć. - rzekła uroczyście

Do pokoju wszedł piedziesięcioletni płowowłosy mężczyzna o wyniosłym obliczu, w którego oczach zabłysły lisie ogniki.

-[i] Witaj… Kuzynie, synu Jana. Jesteśmy… spowinowaceni przez moją żonę, Bartłomiej z domu Radziwił. Tak rozumiem, jej ojciec Ildefons to straszny człowiek, na poły obłąkany. Usłyszałem, że zamieszkałeś w tym samym hotelu, to uważam, że powinni śmy się spotkać. Jak rozumiem, ślub będzie wieczorem, więc zaoszczędzimy na kolacji. Ma pan papierosy?

-Papierosy? Zawsze -- wyciągnął papierośnicę, którą Stefek skombinował na takie okazje. - Tylu nagle odkryłem kuzynów, a tak niewielu z nich nadal nie poznałem

Michał wziął papierośnicę, wyjął papierosa i schował ją do kieszeni. Sao opadła szczęka.

- O mnie może pan słyszał. Jestem właścicielem spółki Amestriańskie zakłady solne. Kontrolujemy już osiemdziesiąt procent rynku, a niedługo będziemy mieć sto, i dlatego mam do ciebie sprawę mój drogi.

- Sto procent? To doprawdy brzmi jak fantasmagoria drogi kuzynie. - Stanisław uśmiechał się jakby usłyszał dobry żart i miał w garści same asy. Słowem- starał się naśladować zachowanie jakiego się spodziewał w takiej chwili po generale Mustangu.

- Oj, tylko muszę przepchnąć w parlamencie ustawę anulowanie ustawy przeciw monopolom. - uśmiechał się - Tylko potrzebuję kogoś, kto mi pomoże przekonać opinię publiczną, że podwyżki cen są w jej interesie, a taki młody człowiek jak pan… - uśmiechnął się przymilnie, brzmiał tak wiarygodnie…

- Podwyższenie cen? Na to ludzie się nie zgadzają bez walki. -uśmiechał się równie przymilnie.

- I Dlatego też ty jesteś mi potrzebny. Ktoś taki jak ty jest w stanie przekonać ten chciwy motłoch, że tysiąc procentowa podwyżka jest w ich interesie! - zawołał Michał - Wyjdzie pan ze mną?

- Tysięczna? To nie do uwierzenia! Takiej decyzji nie podejmuje się bez przespania jej. -zaśmiał się. - Ale czy mogę ubijać interesy z kimś tak roztargnionym jak wy, drogi kuzynie? - uśmiechnął się miło.

- W każdym razie wyglądacie na człowieka, któremu plebs ufa. Wiem, że w tym kraju, szczególnie po poprawie prawa, jaka nastąpiła po śmierci Kinga Bradleya, Najświętsza Panienko świeć nad jego duszą, ale sami rozumiecie, że to nie jest nadal cywilizowany kraj i trzeba liczyć się z opinią “Ludu” - pokręcił głową ze smutkiem - Roztargniony? A no tak. Mam gdzieś komplet matrioszek, przyślę jako prezent dla młodej pary - Przeszedł na szakany piastiański - Widżę, że już sobie metreszę sprawadziłeś. Z dzikiego kraju wżięta! Pomyszłowa a je tylko rysz

- Ależ kuzynie mi nie chodzi o prezent. Nie wymagam go. Mówię o Mojej papierośnicy. Tej Mojej, którą schowaliście do Waszej Kieszeni. Ech… Tak trudno zapanować nad niektórymi odruchami... Pewno wyjątkowo zapomnieliście o własnej? - Stanisław oparł jedną dłonią policzek, a drugą rękę wyciągnął przed Michałem. Dając mu do zrozumienia, że czeka, aż mu odda papierośnicę.

Przez krótki moment na twarzy Michała odmalowała się wściekłość.

- Ależ jak kużynie tak bardżo potrzebujecie tej papierosznicy, to ją weźcie, daję wam. To co myślicie o szpółce? - zapytał.

- Sam nie wiem… Lubię się przespać z decyzjami… -westchnął po przejęcie papierośnicy. - Zwłaszcza, gdy rozmawiam z człowiekiem roztargnionym..

- Przeszpij się z tym, naszą deczyzję ogłosimy na ślubie. A papierośnicę możesz zatrzymać, jako zapowiedź dalszej współpracy - ukłonił się oddając papierośnicę i wyszedł.

- Czy u was można dawać komuś jego rzeczy jako podarki? - zapytała Sao -Znacznie bardziej lubię rodzinę Staśka Nowickiego niż Stanisława Radziwiła - mruknęła Sao.

- Okradzenie kogoś i jeszcze wprawianie okradzionego w poczucie winy? Stefek nazwałby to naczelnym burżujstwem - powiedział Stanisław bawiąc się lekkim podrzucaniem papierośnicy. - Swoją drogą, to kuzyn Michał musi dość cienko prząść skoro połasił się na papierośnicę, która jest zaledwie posrebrzana. Za to młody załatwił mocne wieko

Zawahała się jakby bała się zadać kolejne pytanie…

- To chyba nie moja sprawa, ale jak zamierzasz rozwiązać kwestię… No wiesz… Nocy…

- Nocy? -powtórzył łapiąc papierośnicę, a jego umysł przeszedł do szybkiej analizy co mógł narozrabiać takiego, co mogłoby zmartwić Xingijkę. Umysł doszedł do wniosku, że większość jego ciężkich przewinień miało miejsce w nocy. Zwłaszcza tych świeższych. Które najbardziej mogło dotknąć jego dziewczynę? No jasne! TWARDY! I klan Nowickich następnego dnia. A umysł pogratulował sobie analizy.

- Jeśli moja rodzina powiedziała ci coś przykrego w związku z wczorajszym wieczorem, to tylko dlatego, że nie mogą uwierzyć jaka ta okolica niebezpieczna. Ale spokojnie oni tego nie zapomną. Już JA o to zadbam! Stefan ci nie podziękował? Myślałem, że tak

Sao popatrzyła na niego spode łba.

- O po ożenkowej nocy mówię! Rozumiem, że masz obowiązki, ale chciałabym się przygotować psychicznie

- Hę? Niby co ma być? Ślub na pokaz, ta płaczę ciągle za tym swoim Alisteirem…. Nie jestem aż tak złym człowiekiem, by jeszcze ją przymuszać, bo mam niby prawo jako mąż…. Pewno prześpię noc na podłodze… A potem skoro rozwód to nie będę nocować z nią w jednym pokoju…

- Naprawdę? Znaczy wcale nie musisz jak nie chcesz. Wiem, że potrzebujesz swobody i w ogóle, a my tak nie nie do do końca jesteśmy razem . - popatrzyła Staśkowi w oczy a potem objęła go i pocałowała w usta.

- Nawet nie mieliśmy kiedy pójść na randkę… -delikatnie dotknął jej twarzy. Spróbował pocałować ją po raz drugi.

Potem rozległo się pukanie. W oczach Sao zapłonęła wściekłość.

- Ja tego nie wytrzymam! Tak się nie robi! O nie. - warknęła i pobiegła do drzwi.

- Noż kur… - zaklął poprawiając koszulę.

Ponownie wróciła Sao Dobra Xingijska Służąca.

- Przybył wasz dziadek stryjeczny Ildefons Radziwił/ - rzekła uroczyście a do środka wszedł Ildefons.

- Co ta twoja Stenia? Myśli, że u nas im ktoś ma głupsze imię, to jest ważniejszy? I chyba cześć. Gdzie twój Jan? - rozejrzał się i za nim wszedł jego czarnoskóry służący… I nagle ktoś mocno przytulił Staśka i zaczął go obsypywać pocałunkami.

-Pawełek wyszedł… wuju… wymamrotał pomiędzy buziakami.

- Ohh jak się cieszę, że spotkałam wreszcie kogoś z rodzeństwa. Zawsze chciałam mieć starszego braciszka. - rzekła wysoka i śliczna mulatka o pełnych kształtach.

- Ta… To jak magiczny worek - tylu nowych członków rodziny, a końca nie widać… Nasz ojciec musiał lubić eksperymentować… Bardzo entuzjastycznie - spróbował delikatnie odsunąć dziewczynę od siebie - A jak ci na imię… siostrzyczko? -wysilił się na uśmiech.

- Jestem Gabriella, ale mów braciszku Rysia. To wspaniale tak spotkać zaginione rodzeństwo po latach. Jak tylko cię zobaczyłam, to wyczułam w tobie pokrewną duszę, sam wiesz jak silna jest więź. Zobacz jak me serce bije. - przyłożyła jego dłoń do swojej piersi.

- O tak eksperymenty to on lubił, choć z wielu z nich potomstwa być nie mogło

- Dziadku! Moja mama jest ochmistrzynią u dziadka, a wujek Joseph jest jego lokajem, notariuszem, pielęgniarzem - wskazała na potężnego służącego.

- Stenio, czy mogłabyć przynieść słodycze? Tylko je jadam i głodny jestem. - rzekł do Sao, która przyglądała się gabrieli, jakby oświadczyła, że jest cesarzem Xing.

Stanisław uważał, że jako najstarszy z licznego rodzeństwa miał rozwiniętą cierpliwość. Ale teraz uznał, że wystarczą mu jego rodzeni krewni do użerania się i wyjadania mu słodyczy. Jedna z rzeczy jakich nauczył go ojciec to nie robić interesów z kimś, kto domaga się poczęstunku na “dzień dobry”. Zwłaszcza jak się domaga najlepszych kąsków.

- Cóż za niespodzianka wuju i… Rysiu ale my właśnie wychodzimy. Wie wuj, ja się żenię i mam wiele przygotowań na głowie. I nie mam w tej chwili nic słodkiego . powiedział sięgając po portfel.

- A to pójdziemy z tobą. Kiedy ma być ta najsmutniejsza chwila w życiu mężczyzny? - rzekł Ildefons.

- Najsmutniejszą? - zapytała Sao skonfundowana.

- Ślub! Stenio, to ślub. - rzekł arystokrata.

- Dziadku! - zawołała Rysia.

- No co? Trzy razy byłem żonaty!

- Na przekór tym skostniałym tradycjom, to staramy się, aby było niedługo! Nie mam wyjścia… Narzeczona nalega... Bardzo! - Stanisław uznał, że w sumie co mu szkodzi puścić ziarno plotki, że Stanisław Radziwiłł “został złapany na dziecko”. Zwłaszcza, gdy jego pseudo-krewniak tak się wypowiada o instytucji małżeńskiej. - Czy szanowny wuj wesprze mnie w TEJ sytuacji? Czy raczej uświetni wydarzenie swoim przybyciem?

- To znaczy? Twój ojciec nie miał z tym problemów. A był nieco bardziej produktywny niż ty. - mruknął Ildefons

- Czy to prawda… Że będę ciocią! - Chwyciła Stacha i zakręciła nim w koło i postawiła na podłodze. Sao przyglądała się im jak nieszkodliwie obłąkanym.

- To wiele wyjaśnia w każdym razie… Uważam, że byłbym dobrym świadkiem. W razie czego udam demencję! - Ildefons kręcił głową

- Dziadku! Nie musisz być tak… Przyziemny i cyniczny. - Fuknęła Rysia.

- Wujek tak świetnie rozumie sytuację! - Nowicki pokiwał głową z szerokim uśmiechem na twarzy.

- Rozumie jak rozumie. Ma dwóch synów i córkę. Miłe dzieci tylko głupie.

- Dziadku! Nie powinieneś tak mówić o rodzinie! - obruszyła się Gabrysia

- No co? Hieronim trzy lata plątał się po dżungli szukając Orhidei mięsożernej i jak ją znalazł to mu udziabała rękę. Teraz lewą ręką musi sadzić a swoje róże i prosić o pieniądze. Dariusz ma stajnie dla koni i uwielbia wiścigi, a zwłaszcza dżokejów… Wziął se żonę dwadzieścia lat młodszą, pokazuje się z kochanką, ale i tak go ciągnie do Dżokejów. Gdzie tu logika! A Bartłomiej wyszła za tego Lanckorońskiego, kręci się tutaj. Jak cię odwiedzi to zawsze licz potem sztućce. Kumplował się z tym Twardym. Ponoć sowieci go zabili. Nie żebym tęsknił Za nim i sowietami

- A tak przed chwilą stąd wyszedł… - przyznał Radziwiłł “w przebraniu”.W tej chwili zaczął myśleć cieplej o dziwactwach rodzonej rodziny. Uznał, że trzeba by zasiać kolejno ziarno, by uprawdopodobnić kolejne plotki ku wersji, która by mu odpowiadała. Zapalił papierosa:

- Znałem Twardego… Trochę trudno uwierzyć, by się dał łatwo zabić… Wiecie złego licho nie weźmie. Ale miał specyficzne upodobania i zawsze hmm… uważał się za najsprytniejszego. Słyszałem, że zapożyczył się, czy naciągnął od paru ludzi pieniądze na interesy, które nie wyszły. Z tych co to wymuszają pieniądze brutalniej i bardziej bezpośrednio niż bankierzy. W każdym razie dałbym mu parę dni zanim należałoby się o niego martwić. - machnął ręką.

- I dlatego nigdy nie pożyczam od kogoś pieniędzy. Komuś bym nie pożyczał, ale wtedy by już nigdy mi z domu nie wyszli. Ja tam słyszałem, że ten Twardy to był kawał suczego syna, i tylko żony się bał… Ale bardzo się kochali i biada temu, kto zabił jej męża...żartuje, nie miał żony. A znacie go osobiście czy ze słyszenia? To kiedy mam świadkować? Tylko nie podczas burzy. Podczas burzy czekam na piorun

- Dziadku! Nie mów tak! Ty nas wszystkich przeżyjesz.

- Oj dziecko dziecko. - rzekł starszy mężczyzna ze smutkiem.

- Hmm… Miałem okazję z nim być na kulingu. To nie była przyjemna impreza. Twardy wyraźnie miał chore poczucie humoru. - Nowicki spróbował ponownie “uwiarygodnić bajeczkę” - Zwłaszcza Paweł źle ją wspomina. I jeszcze Twardy miał czelność nazywać siebie moim “przyjacielem” . westchnął i przewrócił oczami z tą samą wyższością jaką podpatrzył u generała Mustanga.

I znowu rozległo się pukanie. Poczerwieniała Sao wzięła kij w ręce i z miną “zaraz kogoś zabiję” i otworzyła drzwi.

- Nie! Ciebie tu nie chcemy! - krzyknęła Xingijka.

- Valentino, zasłaniaj mnie swym niewiele wartym ciałem przed razami tej niewiasty obłąkanej z miłości do osoby mej wielce cennej. - zakrzyknął ktoś z holu.

Po kilku oddechach Stach zobaczył Sao odkładającą Valentina, którego jako tarczy używał Julies. Stanął przed Stachem i postawił sługę.

- Czujesz się zaszczycony! - rzekł prężąc pierś. Valentino leżał ciężko dysząc, Sao sapała, a Mariush się szczerzył.

- Czym? - zapytała zdezorientowana Gabrysia.

- Niemądra niewiasto o czekoladowym obliczu, moja osoba, to jest książę Julies Marie Antonio Ricardo De Rico będzie uświetniać uroczystości wydania za mąż tego tu Stanisława Jakiegoś tam, z czego jest mi niezmiernie wdzięczny - rzekł książę.

- Ale… - w tym momencie w Stanisłąwie Nowickim zagrała chochlicza mieszanka po klanie Nowickich. Skoro ten szajbus chce to niech tam lezie na wesele! A może Znachorze jasnowidztwo? Bo Julian wyglądał na takiego co to przetańczy po polu milowym i nie dość, że przeżyje to nie zauważy, że coś mu nawet zagroziło. Przynajmniej będzie miał kto robić większą wieś na imprezie niż jego rodzona rodzina! No i czy przykrywka Radziwiłła nie będzie wiarygodniejsza, gdy będzie miał kogoś takiego jak książe Jules?!

- No proszę, proszę zawsze krok do przodu od innych, drogi Julesie - piastiański alchemik uśmiechnął się uroczo i objął ramieniem idiotycznego księcia - Skąd wiedziałeś, że chciałem cię zaprosić? Stenio zostaw pana, bo się spocisz.- machnął dłonią w stronę Xingijki.

- On jest… - Sao nie mogła znaleźć słowa

- Zaprafdę cudofny - rzekł Valentino i zemdlał.

- Moim zadaniem jest wiedzenie wszystkiego, dlatego bowiem zaprawdę taka jest dola monarchów przyszłych i potencjalnych. Chciałem ja spytać czy mogę ubiegać się o prawo pierwszej nocy, Jednak spotkanie z moim czarem zakończyłaby się dla was was rozwodem. - rzekł książę.

- A kto miałby się spotkać z waszym czarem? - zapytał podejrzliwie Ildefons

- Osoba ślubowana oczywiście - rzekł Aerug, Mariush rozglądał się za jedzeniem.

- Rysiu, a czy jest już noc? Bo w nocy się śpi - rzekł Ildefons nagle skuliwszy się.

- Dziadku… - rzekła Gabrysia mrużąc oczy.

- Zaprawdę widzę iż wiek sprawił, że wasz umysł się nieco ściął jako się zdażyło memu papie, choć głowę w przeciwieństwie do innych ściętych zawsze miał orzy sobie na szyi swej wielce królewskiej. - prawił niemal władca Aerugio.

- … musimy zaraz wracać do domu, bo teraz dziadka przebieramy i idziemy spać! - rzekła mulatka pospiesznie

- Pana Stanisława też przyciągają wielce ważne sprawy, prawda? - zapytała Sao.

- Nie musisz mi przypominać Stenio. Przepraszam państwa, ale pilne sprawy uniemożliwiają mi dłuższą pogawędkę z tym miłym gronem! - oświadczył Stanisław machając niedbale dłonią. - Załatwić wujowi jakiś lek na sen. Moja Xingijska służba zna się pod tym względem na rzeczy- spojrzał na Indelfona. A nuż stary dziad chlapnął właśnie coś istotnego?

- Zaprawdę, osoba moja ta, która stoi teraz przed wami odprowadzi was, albowiem w tych krajach, co nie są Aerugio pięknym i wspaniałym, dzikusów wiele jest - rzekł i na obliczu dziadka i Gabryielii pojawił się wyraz zgrozy..

- A ty Valtino to nie śpij! Toż to czas mej osoby, więc nie era spania - rzekł i kopniakami zmusił Valentina do wstania, Marius w tym czasie kończył ostatnią małpkę z baru, a “Jan” napełniał kieszenie smakołykami.

Wychodzili z pokoju...

- To specyficzny człowiek, ale miły… I szlachetnie urodzony! - Stanisław uśmiechnął się do swojej “pseudo-rodziny” od Radziwiłła. - Ekhm… Stenio! Mieliśmy wychodzić zanim pojawił się Julian?

“- Oczywiście jaśnie Panie - rzekła Sao z rezygnacją. Pan Ildefons popatrzył na Stacha z wdzięcznością. Zeszli na dół, do kasyna, choć to trochę trwało, bo Julian mało nie zamordował windy, a na dodatek w ośmiu bardzo trudno było wydostać się z windy, aż batoniki Jana się sprawowały. Trafili do kasyna i zobaczyli właśnie Stefana, Sama i Ilenę wchodzących do środka.

Stanisław starał się zapanować nad twarzą, by nie pokazać, że chce mu się wyć na widok towarzyszy. Czy on naprawdę chciał wiele - niż porandkować z Sao?

- No popatrz, ze Steno, Paweł się znalazł! - wysilił się na uśmiech. Młody zaraz zmroził go wzrokiem.
 
__________________
Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo.
Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda...
Cisza nastanie.
Awatar Rilija
Slan jest offline  
Stary 17-06-2017, 22:30   #146
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację


Stefan i Sam robią Cyrk

Alphonse się nieco zarumienił:
- Na razie… to musimy się edukować w dziedzinie księgowości… Trochę rozumiem, ale chyba Yoki przebywał umysłem w jakieś rachmistrzowskiej nirwanie
Stefan uśmiechnął się tak szeroko jak tylko może osoba, która wprawiła w zakłopotanie kogoś, kto jest od ciebie starszy, a jednak Dużo Mniej Doświadczony.
- A pokaż to. Ja się zajmuję finansami. Smutas może poświadczyć. Mam ojca chrzestnego krętacza i matkę najlepiej liczącą w powiecie. Widziałem jak prowadzić Księgi Rachunkowe. Mama mówiła, że grunt to żeby strona Kredowa -czyli ta po lewej z Przychodami była równa wartości “A na ile wydałeś”- tej po prawej. -zajrzał do jednej z ostatnich stron.
- O witaj, Stefanie biedna Mistrzyni May się przepracowuje! Złote serce ma ta kobieta, ale nie może się tak poświęcać kosztem własnego zdrowia zemdlała w pół zdania martwiąc się o innych... - Znachor pokręcił głową a z jego twarzy dało się odczytać zmartwienie.
- Ja wiem, że jak ktoś nazywa się Chciwcy, to rzeczywiście budzi zmartwienie o los pracowników, ale współpracuję z nimi od lat i gwarantuje, że wszystkich traktują dobrze w półświatku jak kogoś źle traktujesz to cię zdradza. A to zupełnie nieopłacalnie dla biznesu. Panie Alphonse przyszedłem tu żeby poprosić o pomoc ze stworzeniem tatuażu dla Pani Ileny. Ale widzę, że to wy potrzebujecie pomocy! Czy oprócz maszyny chłodzącej z napojami potrzeba wam czegoś jeszcze? Musimy się przejść do Magistra Fu na pewno uda mi się go przekonać do pomocy. Sprowadzę też kogoś od Greedowców, żeby z wami po negocjował warunki przejęcia interesu czy to wam pasuje ? - Zaproponował młodszemu z braci Elrik.
- Nie no ludzie po kolei! Spiszmy, chociaż co tutaj potrzeba, bo ja tylko załapałem, że coś z maszyną i że tygrys wam nawiał. Reszta to jakiś bełkot! - Stefan wyrwał kartkę z notatnika- A ja mam za dużo na łbie z weselichem i za krótko się znamy, żebym rzucił wszystko z własnego cyrku na ten. Dobra, to tygrys raczej rozwiązany. Przynajmniej, jeśli to samiec, bo wtedy mógł poleźć do jedynej samicy w mieście. To chłopakom dałem adres - zanotował na kartce sytuację ze zwierzakiem-uciekinierem. - No to dalej - po pierwsze skoro macie problem z maszynami, to, czemu nie możecie iść z tym do mistrzyni Rockbell? Po drugie- to gdzie podział się ten głupszy Elrik? Nie widziałem go od paru dni. A wypada mu przekazać, że do miasta przyjeżdża pani Riza z małżonkiem Żeby nie było takiej siary jak przy tym pożal się Boże zapoznaniu z nim. Zwłaszcza, że obstawiam, że jutro usłyszycie wrzask generalika na pół miasta.
- Stefanie, pomogę ci ze ślubem tylko najpierw muszę pójść do magistra Fu żeby zakończyć sprawę Ileny a przy okazji mogę załatwić sprawę Mistrzyni May oraz Greedowców za jednym zamachem! [/¡] Mieszaniec wyraźnie palił się do akcji. [¡] - Chciałbyś ze mną pójść do Magistra? Wiem, że nie powinienem cię ciągać do szefów mafijnych. To pewnie nieodpowiedzialne i mogę dostać toporem od twojego ojca, ale prawdę mówiąc masz lepszy łeb do interesów niż ja. Raczej nie grozi nam żadne niebezpieczeństwo, ale jeżeli coś się stanie to wolałbym mieć ciebie za plecami przedstawiłbym cię, jako mojego asystenta, co ty na to?
- W sumie to powinienem zadzwonić jeszcze po paru osobach… W ogóle to powinienem się postarać o prywatny telefon w pokoju… I jeszcze trzeba Staśka zagonić do pracy… Niby zostawiłem Sao, by go pilnowała, ale to może się przerodzić w … Bara...Walkę o przetrwanie naszego gatunku i klanów! Tak czy tak najpewniej będę musiał skopać Staśkowi tyłek. Jak nie za to, to, za co innego? Zwłaszcza w sytuacji, kiedy ten tygrys z cyrku uciekł… - Stefan marszcząc brwi odginał kolejne palce jakby coś wyliczał - A ty mnie w takiej sytuacji prosisz o wejście w paszczę przestępczego leża? Kiedy Stanisław, mój opiekun jest na drugim końcu miasta ? - spojrzał na Samuela - Oczywiście, że pójdę!! W końcu, czego się nie robi dla przyjaciół! I na Świętą Panienkę marzyłem o takiej akcji, od kiedy zatrudniłem się u Greedowców -spojrzał w niebo śmiejąc się diabelnie.
- To tygrysy nie są tutaj, na co dzień trzymanie w domach? - - zapytała Ilena.
- Eee, Nie chciałem kłopotać Winry… I nie nazywaj mojego brata głupszym - pogroził Al.
- Jeśli tak się przejmuje starymi dowcipami o jego wzroście, to jest głupi. Ja zaś twierdzę, że to JA jestem słomianowłosym kurduplem ze sporym kinolem, wielkimi łapami i stopami, a z psiej mordy wyzierają trójkątne oczy. -skwitował Stefan.

Nowicki przeglądał dokumentację, choć nie był to łatwy zabieg. Yoki posługiwał się wieloma skrótami matematycznymi, mieszał sześć języków istniejących i ze dwa urojone, oraz czasem brał liczby najświętsza panienka wie skąd.
Koniec końców doszedł do wniosku, że po pierwsze były wojskowy zapożyczał się u drobnych dostawców na niewielkie kwoty, których nigdy nie spłacał. I że znał absolutnie prawo podatkowe. Każde.
Zielarz roześmiał się w głos - To właśnie u ciebie lubię Stefanie, na razie możemy pójść do Magistra Fu załatwić u niego sprawę Ileny przy okazji poprosić o to, co tam potrzebujecie na dzisiejszy występ maszynę chłodzącą napoje? Czy coś jeszcze - Spytał Alphonsa - Potem przebiorę się za Midorino i możemy ruszyć organizować ślub! Jedzenie powinniśmy częściowo wziąć z pociągu rodziny Nowickich. Pan Jakub powiedział mi, że mają tam szampana i kawior. Może powinniśmy zabrać ze sobą Pana Vilmuda to nam podpowie w dobieraniu sali patrząc pod kątem ochrony? Fajnie byłoby też zatrudnić parę osób z cyrku jako rozrywkę może żonglera ? - Lekko stuknięty alchemik jak zwykle zabierał się do sprawy wręcz kipiąc od nadmiaru różnej, jakości pomysłów.
- Weź na wstrzymanie, Smutas. Doba ma 24 godziny - -Stefan klepnął mieszańca w ramię - I powtarzam my z państwem za krótko się znamy i jesteśmy zbyt spłukani, by rzucić wszystko w cholerę dla cudzego cyrku. Mam własny i Szkapowy
Spisał na kartce pomysły Samuela.
- Ale żeby nie było, bo to wam się należy przynajmniej, panie Elric. - oświadczył - Po pierwsze należy wam wiedzieć 2 rzeczy. I jak się da przekażcie to też mistrzyni Rockbell i temu waszemu braciszkowi. Po 1 - jeśli traficie na kolesia podobnego do starszej wersji Staśka i z oczami jak ja, to wam się nie przywidziało. To nasz wspólny ojciec. I tak jest straszny jak się go wkurzy. Więc uważajcie jak będziecie na stacji kolejowej- moja najbliższa rodzina przyjechała. A zważywszy na to, że przedtem spaliło nam dom, a oni przyjechali w kradzionym pociągu to nastroje są napięte -wyszczerzył zęby - A po 2 spodziewajcie się jutro, że usłyszycie wrzask na pół miasta. Liczę, że będzie Potężny. Bo jutro przyjeżdża pani, Riza ze swoim małżonkiem. Kiwnij, że łapiesz?
- Do cyrku się sprowadzi Greedowców do pomocy, Mistrzyni May nie może się tak przepracowywać, a po tym rytuale pod tamtym dziecięcym burdelem to jesteśmy z Panem Alphonsem braćmi krwi to nie w kij dmuchał. Zresztą skoro mam sprawę do Mistrzyni to naturalnym jest, że muszę w zamian pomóc. Ale spoko Stefan wiem, że masz dużo na głowie i nie będę cię zanadto wciągał - Odpowiedział chłopakowi Samuel.
- Dobra, dobra. Mogę rzucić szybko okiem na tę maszynę do lodu, ale niczego nie obiecuję. Nie wiem czy miałem styczność z czymś takim - wymamrotał dalej pisząc i wywalając z pogardą język. Tyle ze straszenia kolesia i dramaturgii.
- Wiesz, kim byli nasi ojcowie, niewiele może nas zaskoczyć… A Mustang nie powinien się tak irytować, ma żonę w ciąży. - Alfonse pokręcił głową.
Stefan zaczął szybko sprawdzać maszynę. Tu coś przekręcił, tam klepnął i zaczęła buczeć, a potem wróciła do stanu martwoty.
- Ale nie śnisz moich snów, ani nic takiego - zapytał w tym czasie All.
Słysząc pytanie Samuel roześmiał się w głos: - Ech, poprawiacie mi humor dzieciaki nic się nie martw twoje mokre sny są tylko twoje. Naprawdę ci współczuje chłopcze musiałeś przeskoczyć z posiadania ciała dziecka do ciała dorosłego mężczyzny… Są powody, dla których Matka Ziemia w swojej łasce dała nam okres dojrzewania, aby przyzwyczaić się do tych zmian, a ty biedaku straciłeś do tego ojca... - Znachor przestał się śmiać a jego mina szybko spoważniała widać było po jego oczach, że naprawdę współczuł Alphonsowi - Masz brata, który na pewno chcę ci pomóc i jest wielkim wsparciem. Ale czasami przydaje się porozmawiać z kimś obcym. Nie odczuwałem dotąd żadnych skutków ubocznych tamtego rytuału od czasu, gdy uratowaliśmy Selima, ale gdybyś potrzebował przyjaciela pamiętaj, że zawsze z chęcią cię wysłucham. Takie sny są czymś naturalnym, nie musisz się czuć gorszy czy nieczysty, bo wszyscy je czasami miewają. Jesteś dobrym człowiekiem, pewnie lepszym niż ja kiedykolwiek będę... - Powiedział nieporadnie i przeczesał długie czarne włosy nerwowym gestem - Jeżeli Stefek nie da rady naprawić maszyny to spróbuje wam załatwić nową na dzisiejszy wieczór - Zmienił temat.
- Smutas, było najpierw zapytać faceta, co to za sny, a nie, że od razu to te świńskie... - westchnął Stefan próbując dalej coś dostukać się.: - A w ogóle to panie Alphonse, to właśnie określiliście kolejny powód, przez który Szka…. Szef mnie drażni. Nie cierpię ludzi, którzy się nie przejmują i liczą tylko, że jakoś to będzie, bo im się to należy. Gdy ja się miotam starając się wykombinować, co będzie.
Mój ojciec miał 4 młodszego rodzeństwa, ma 4 dzieci, ledwo 45 lat i większość włosów posiwiałych, bo się przejmuje. Choć oczywiście tylko przy Staśku jego mózg przechodzi w stan jajecznicy ze strachu…
Więc na serio Mustang powinien się już przejmować jak ma sobie poradzić z dzieckiem, zwłaszcza, gdy koleś jest ślepy. A w ogóle Szkapa ma jakieś rodzeństwo?

Al zaczerwienił się jak burak, ale nie wiedział, co odpowiedzieć. Trochę podratował go Stefan.
- Nie wiem o jego rodzeństwie, choć możliwe, że ma jakiś dalszych krewnych. Zna zapewne znaczną część potomstwa pana Gurmana… i ich potomstwa… Wiesz Stefan, w armii Amestris trzymanie nerwów na wodzy jest uznawane za cnotę… I dziękuję za pomoc!
- Smutas, po prostu jest lekarzem w kiepskiej dzielnicy, to możesz się domyślać, co tam głównie leczą… - odparł Nowicki półgębkiem. Po czym mruknął głośniej - Nerwy na wodzy? W moich stronach nie mówienie “proszę” i “dziękuje” przy jednoczesnym wiecznym nadęciu typu “Wiem od ciebie lepiej i mam wszystkie karty” nazywa się po prostu buractwem… A już chciałem przekazać pani Rizie, że instytucja rodzeństwa jest przereklamowana, ale skoro jak widać… Matka ci tego nie powie… Ojciec, co najwyżej wleje… Tylko rodzeństwo złapie za nos by powiedzieć “Jesteś burak, robisz z siebie durnia, więc przestań!”
Noż… Czyżbym uchronił świat przed kolejnym nadętym alchemikiem! Sheheehe!


Stefan i Sam obudzili Ilenę i ruszyli z nimi do pagody. Służący Xingijczyka zabrali ich do gabinetu Magistra, którego zastali nad Łacińskim przekładem drugiej części poetyki Arystotelesa.
- A witam pana, witam i cieszę się, że wybraliście mój hotel, jako swe schronienie. Możecie liczyć na wszelkie wsparcie… w granicach rozsądku oczywiście. Pani Ilena, jak zawsze piękna i groźna też. - ukłonił się.
- Witam szanownego Magistra Fu. Nie mogliśmy się oprzeć sławetnej gościnie waszych progów - Stefan lekko się skłonił tak jak podpatrzył to u Xingijskiej służby i lokai - dłoń jedna do tyłu na plecy, a długa położona w okolicach serca. Szacunek, ale bez służalczości. I nie spuszczać faceta z oczu.
Samuel przywitał się na modłę Xngijską przykładając zamkniętą pięść do lekko przekrzywionej dłoni składając przy tym głęboki ukłon - Dzień Dobry Panie Magistrze Pani Ilena przeszła badania lekarz stwierdził, że jest zdrowa i może oddać krew zgodnie z naszą umową. Co do proponowanej przez Pana pomocy… Czy ma Pan może dostęp do maszyny chłodzącej i napojów? Jeżeli nie to może być również skrzynia z lodem. Moi Chciwi przyjaciele, o których wcześniej rozmawialiśmy planują przejąć tutejszy cyrk, jeżeli oczywiście jaśnie oświecony Magister wyrazi zgodę na ich przybycie zapewniam, że są doskonałymi biznesmenami i ludźmi interesu. Z kolej moi wojskowi przyjaciele prosili, aby przekazać podziękowania za pomoc w opanowaniu sytuacji z hotelem. Niedługo planujemy puścić plotkę, która zmusi stalowego pająka do współpracy. A ja szepnę im słówko żeby nakazali jego organizacji opuścić miasto - Obiecał. - Ten miły i mądry młodzian to mój asystent.
- Stephen Foxx! -młodociany mechanik wyprostował się.
- Powiem moim ludziom by dostarczyli lód i napoje… To dla panienki May? Byłem kiedyś na ziemiach jej klanu… Zielono tam. Pani Ilena niech się uda na zaplecze. Tam odbywa się aukcja. Niech pani pokaże trochę swoich możliwości… Liczę na pani inwencję - rzekł przyglądając się piastianskiemu mechanikowi: -Pan Steven? A nie Paweł? Lub Stefan? Nie ważne. Rozumiem, że ma pan związek z zaginięciem pociągu. Jako patriota gratuluję inwencji, a jako przedsiębiorca zapytuje o dalsze plany
- Jako obcokrajowiec jestem przyzwyczajony, że stale przekręcają moje nazwisko. Dlatego przyjąłem taką formę o brzmieniu bardziej… międzynarodowym. -Stefan uśmiechnął się lekko. Starał się być jednocześnie czarujący i pewny siebie: - A co do pociągu… Ujmijmy, że mam odpowiednie znajomości w sprawie pociągu. I cóż to wciąż nieustalone… Trwają negocjacje, a zainteresowanie nią wciąż rosną
Magister zmierzył Stefana stalowym wzrokiem, a potem zaśmiał się cicho.
- Gdyby nie to, że zależy mi na waszej… przyjaźni, to złożyłbym wam propozycję nie do odrzucenia. Lecz stoimy po jednej stronie… Wyślę do was kogoś, kto dokona wyceny - rzekł magister.
- Sugeruję panie, by uprzedzić o wizycie. Panie magistrze, paru ważniaków ze służbówek się tam kręciło, więc przy pociągu wolą być ostrożni. Mogę zapewnić, że nam nie mniej zależy na robieniu interesu, a nie brzydkich bąków. - skłonił się lekko.
Samuela pozytywnie zaskoczyło jak dobrze poinformowany jest magister. Dobrze że był po ich stronie: - Dziękuję Panu za pomoc, Illeno czy potrzebujesz asystenta przy pokazie ? - Spytał wojowniczki.
- Rozumiem… Moi podwładni potrafią być dyskretni. - rzekł magister.
Cała trójka udała się na zaplecze. Ustawiono tam scenę, na której znajdowało się kilka prętów desek i sztang. Ilena wskoczyła tam robiąc sześć salt i jednym uderzeniem stopy strzaskała cedrowe deski. Ukłoniła się, zrobiła z żeliwnej rury w precelka, ukłoniła się jeszcze raz, zabłysła złotymi oczyma przywoławszy trochę Ki i poszła oddać krew… I to tyle. Byli wolni.
- Myślałem, że będzie jeszcze jakieś przemówienie, czy strzelanie oczami… Czy całowanie sygnetu na do widzenia. A tutaj tak… bez animuszu. Chyba polubię robienie z nim interesów!- zauważył Stefan jak tylko uznał, że się odpowiednio oddalili od siedziby Xingijskiego bossa mafii w tym niegościnny kraju. - Dobrze się czujecie pani Ileno?
- Bo widzisz Stefanie po tym, odróżniasz prawdziwego bossa od podrzędnego gangstera, że ten pierwszy nie musi robić pokazów siły. Magister z pełnym spokojem pokazał nam, że jest bardzo dobrze poinformowany o rzeczach, które wolelibyśmy przed nim ukryć. Przy tym subtelnie pokazując nam, że wie o wszystkim, co się dzieje w mieście. A po tym, jak okazaliśmy mu szacunek oraz dopełniliśmy naszych zobowiązań obiecał zachować nasze sekrety - Wyjaśnił Samuel - Nasza Szkapa to zwierze wojskowe. Lubię tego konika. Zdolne z niego zwierzę, lecz w kwestii zasobów ludzkich to jest on raczej młotkiem. Idę zadzwonić do chłopaków. Ileno czy wszystko w porządku po tym świeceniu oczami ? - Dołączył się do pytania a po upewnieniu się, że Nieśmiertelnej Wojowniczce nic nie potrzeba ruszył na poszukiwania automatu telefonicznego.
- Jestem żywym dowodem na to, jakim on jest młotkiem w doborze ludzkim. Trafiłem mu się jak tej ślepej kurze ziarno! -Stefan wypiął dumnie pierś.- JA i jego żona! Ale… niby, kiedy magister powiedział, że zna nasze sekrety? I które?!


 
Brilchan jest offline  
Stary 16-07-2017, 12:43   #147
 
Rodryg's Avatar
 
Reputacja: 1 Rodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputację
Vilmund i Leslie

Tymczasem gdy Vilmund z Leslie wrócili do domu Vilmund zobaczył Catrinę palącą papierosa za papierosem, popielniczka była pełna.
- Jak mogłaś to zrobić… Tylko przez trzy dni pozostawiono cię pod moją opieką. Powiedz panu Vilmundowi co mi powiedziałaś?
- Że musimy spotkać się z rodzicami Stefano, omówić kwestie ślubu i kupić ubranka dla dziecka. - rzekła dziewczyna.
Midgardczyk westchnął ciężko widząc stan w jakim była starsza panna Armstrong chyba prosta i jasna komunikacja nie była mocną stroną Leslie chociaż…
- Może mam skrzywienie ale odnoszę wrażenie że nieźle się teraz bawisz. Zabiłoby cię sprecyzowanie o czyim ślubie mowa no i czyjemu dziecku chcesz ubranka sprawić ? - spojrzał się na Leslie z dezaprobatą - Leslie zostało zaproszona albo zaprosiła się na ślub dlatego chce się spotkać z rodzicami Stefana. Więc nie to nie to co myślisz a co do dziecka Pani Riza Hawkeye się spodziewa dziecka i zechciała jej sprawić prezent choć reszta historii to szkoda tłumaczyć… - zaczął tłumaczyć jak umiał po czym przypomniał sobie o pewnej myśli w końcu Cathrina nie była jedyną zmartwioną kobietą jaką znał - Szczerze to nie powinnaś tyle palić bo ci tylko zaszkodzi choć jeśli można to dodać to przydałoby ci się chyba trochę relaksu. Babski wieczór czy jak wy to zwiecie na salonach ?
Leslie skrzyżowała ramiona na piersi.
- Może bym mogła, ale ona nie musiała mnie podejrzewać o Bóg wie co. Ona doskonale wie, że nigdy nie wyjdę za mąż, a czwórkę dzieci będę miała jak będę tak stara jak ona. - powiedziała dumnie.
- Ty ją słyszałeś. - w głosie Kathriny słychać było niedowierzanie - Ale to dobry pomysł. Przydałoby się pogadać z Normalnymi dziewczynami
-Słyszałem, słyszałem… westchnął kręcąc głową, chyba naprawdę dobrze im zrobi krótki odpoczynek od siebie nawzajem, bo raczej na wyrozumiałą rozmowę po obydwu stronach nie było na razie co liczyć. No i jeszcze musiał wykombinować kogo by zaprosić na to spotkanie, jego siostra… ostatniego chłopaka wywaliła przez okno. choć i tak nigdy nie rozumiał czemu chodziła z takim dupkiem, tak czy inaczej przy obecnym nastroju Kathriny i Shieski… no po prostu byłoby to kiepskie połączenie przy nastrojach tej dwójki no chyba że zaprosić kogoś spokojniejszego albo doświadczonego ? Pani Bao lub Nowicka wydawały się normalne tylko czy można było od tak zaprosić kogoś obcego, pasowało by się spytać Samuela oraz Nowickich.
-Dlatego proponuję zorganizować sobie coś w ramach relaksu, zaprosić kogoś pogadać w końcu ma pani wakacje.
.- Zaprośmy jeszcze siostrę pana Vilmunda bo ona taka fajna jest. - oczy Ledlie aż się zaświeciły.
- Wypada też zaprosić chyba narzeczoną brata tego Stefana i Dziewczyny Edwarda oraz Alfonsa. - dodała Kathrina - Mój braciszek zawsze ich cenił, więc dobry obyczaj nakazuje abym je zaprosiła.
- Tylko ta Winry to straszna niezdara jest bo we wszystkich reklamach to zawsze nalewa sobie fantastca między piersi. - rzekła niewinnie Leslie.
Vilmund wlepił wzrok w młodą zastanawiając się czy ta naprawdę wierzy że w reklamie to Winry czy po prostu zwyczajnie rżnie głupa.
-Oczywiście zdajesz sobie sprawę że to nie Winry i durny pomysł reżysera ? Oczywiście możesz jej wspomnieć o tym “chwalebnym” wkładzie w kinematografie ale wtedy nie ręczę za bezpieczeństwo twoje i przednich zębów. Może już mam umówić panienkę do dentysty ? - odparł uśmiechając się wrednie po czym dodał -No i z moją siostrą to na własną odpowiedzialność, powiedzmy że w naszych stronach takie przyjęcia wyglądają inaczej niż u was. No i jeśli sam mógłbym zaproponować kogoś to może zaproście Pannę Shieske ? Niedawno się rozstała i może to by ją trochę pocieszyło choć to wasza lista gości.
- Myślisz, że nie umiem się bić ? Jakbym jej oddała! - zawołała buńczucznie Lslie
- Mogłabyś się chociaż raz nie zachowywać się jak dziecko wychowane przez wilki! - krzyczała Catfrina.
- Nie wilka, a lisa, a poza tym, jak pozwala robić te głupie reklamy to niech się liczy, że będą się z niej śmieją. Ale nie bój się, nie obchodzi mnie, co wy stare panny będziecie gadać, ja idę ze Stefano do kasyna.
-Do kasyna powiadasz ? Mam nadzieję że nie przeczytam o tym w porannej gazecie. Tylko kto poza Stefanem tam będzie ? Bo chyba samych was nie wpuszczą.
- Dlatego ty tam będziesz. Stefano i ja będziemy ci mówić co masz robić - Aerugianka się uśmiechała.
- Ani mi się waż! W waszym wieku to możecie grać o pojedyńcze centimy… i to pod nadzorem. - warknę Katrina.
Nagle ktoś zapukał i posłaniec dostarczył list. Kathirna zaczęła go czytać z przejęciem. Niezwłocznie zaczęła coś pisać [/i]
- Dziś wieczorem mam spotkanie z panem Korowiewem. Liczę, że będziecie grzeczni.
Słysząc to midgardzczyk spojrzał się wymownie na młodą i odparł.
- Ależ oczywiście, że będziemy “grzeczni”. - zrobił niewinną minę przynajmniej na tyle, na ile mógł ze swą posturą i gębą. Korowiem mu się nie podobał. Fakt, że był członkiem zakonu mógł wiele mówić, co do jego “natury”. No i można było się zastanawiać czy jego zainteresowanie Katriną było szczere czy może miało drugie dno…
- Oczywiście, że będziemy grzeczni! Ja przezawsze jestem grzeczna! - zawołała młoda dziewczyna z wielce szacownego rodu Armstrongów i pociągnęła Vilmunda na dół.
 
Rodryg jest offline  
Stary 19-07-2017, 10:58   #148
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
Telefony, telefony…
- Tylko potem pożycz mi tego magicznego żetonu - powiedział Stefan opierając się o budkę telefoniczną W myślach zaczął przeliczać do kogo ma zadzwonić: - 1. Szkapa w drodze, więc nie ma co... 2. Do dostawcy świń od Greedowców - przyda się dodatkowe mięso. Powinien dostać zniżkę za możliwość pokrycia przez Goliata od Stryja. 3. Do Żółwiastych Braci, by dostarczyli mu dojrzewających wędlin i bimbru 4. Spróbować do Jaglo - sprawdzić jak poszły rozmowy z nim. A w ogóle to śmietanka towarzyska się przyda na weselu. Albo załatwić trochę materiałów wybuchowych… 5. Zadzwonić do Nory, by sprawdzić jak ta się miewa? 6. Zadzwonić znowu do Greedowców, by zadbali o Norę.
Zamierzał zakomunikować Greedowcom że znalazł dobrze prosperujący cyrk którego pracownicy mają podobne “talenty” co niektóre chłopaki. Potrzeba inwestycji i kogoś do zarządzania. Kogoś kto mógłby oczarować obecnych właścicieli i pracowników. Nawiązałem też kontakt z lokalną władzą magister jest chętny do współpracy. Sprawa jest gorąca do załatwienia i to “na teraz”, bo nowa właścicielka i jej facet nie wyrabiają się pod nawałem obowiązków. Dlatego trzeba ich szybko odciążyć! [/i]

Automat znaleźli niedaleko przed hotelem, gdzie był okupowany przez dłuższą chwilę przez otyłego mężczyznę o “Ważnej” aparycji. I zaczęły się telefony. Dostawca świń powiedział, że nie wie czy tak daleko dostarczy towar na czas i będzie to ekstra kosztować. Żółwiaki obiecały, że dostarczą Bimber, ale dojrzewających wędlin nie mają, bo jak coś brzydko pachnie to od razu mielą i sprzedają jako super hot pie, ale plecy przywiozą i coś zrabowanego Shreiderowi... Nora miała się dobrze, tylko pytała czy może Stanisława historię opisać, i że przyjeżdża. Jaglo się ucieszył, powiedział, że z radością spotka się oko w oko z Ravenem, a jego szwagier już zapakował piwo. Greedowcy nieco zdziwili się słysząc o propozycji Cyrku, ale wydawali się być zainteresowani… Nora ponoć cierpi na brak natchnienia, bo pospiesznie w nocy pisząc splagiatowała własną książkę...

- Smutas, myślisz, że powinienem się martwić o Norę? Czy raczej jak Bardzo? -spytał Stefan masując ucho po zbyt długich rozmowach.
- Sądzę, że sobie poradzi możemy ją wziąć tu na urlop, bo jak każda artystka potrzebuję agenta który się nią zaopiekuje, ale musielibyśmy ją chronić przed Zakonem Smoka… Rób jak uważasz, a ja cię wesprę w twoim wyborze. A propo wspierania... Załatwiliśmy już wszystkie moje sprawy dziękuję ci za pomoc. Teraz jestem gotów pomóc ci z organizacją ślubu. Pani Ileno chcecie pójść z nami zawsze, to będzie jakieś ciekawe zajęcie ze Stefanem nie sposób się nudzić! - Zaproponował wojowniczce, bo sam pamiętał jak ciężka potrafi być samotność, gdy walczy się z traumatycznymi doświadczeniami.
- Przyjmę każdą pomoc! I mi nie będzie przeszkadzać jak ktoś zamiast mnie kopnie Staśka w tyłek. Moje straciły na mocy… - młodociany Piastianin wyszczerzył zęby.
- No jak się u was ślubuje? U nas to potrzeba było złożyć w ofierze Barana… I jak jest z prawem pierwszej nocy? - rzekła z przestrachem.
-[¡] W Piastii wolą wieprzowinę i drób. A prawo pierwszej nocy znieśli. Kwestie religijne. Choć pewnie i liczne chłopskie widły pomogły. [/¡]
Gdy weszli zobaczyli w kasynie zobaczyli Stacha, Sao w towarzystwie Juliana ze świtą, Ildefonsa prowadzonego przez jakąś ładną Mulatkę i oczywiście Jana.

Śluby i inne takie

Stefan ujrzał Juliana, a Julian ujrzał Stefana i Sama.
- O zaprawdę wielki medyk i mniejszy sługa tego tam, co ślub bierze i serce me się raduje na widok, choć zaciekawione ono ten organ bez kości jest gdzie przebywa sługa jego Midorino! - zawołał Julies.
- Czy to nie było aby dwuznaczne? - zapytała Gabrysia.
- On jest cały dwu, albo trzyznaczny! A zobacz, tam jest kuzyn Stasia - Sao wskazała na Stefana.
Gabriella zapiszczała i doskoczyła do młodocianego, a potem chwyciła go i uniosła.
- Och, jak miło spotkać przyszywaną rodzinę mojego ukochanego braciszka. Ależ z ciebie słodziaszek - zawołała tuląc go do piersi.
Ildefons stanął za swoją wychowanicą.
- Rysiu, jak wrócimy do zamku, to zaprosimy tego chłopca. - zapytał mrugając porozumiewawczo do Stefana.
- Pomyślę o tym... - wymamrotał młodszy Nowicki, który miał chęć wrzasnąć “Co tu się kurna wyrabia?!“. Choć przytulanie się do czegoś tak miękkiego było miłe.
Gabriella kątem oka zobaczyła Juliesa
- Tak dziadku, a teraz idziemy spać - pospiesznie opuścili Pagodę.
- Do widzenia szlachetnemu panu Stefan lekko się skłonił po “lokajsku”: Potem dał Staśkowi sójkę w bok: - Kto to kurna miał być? Wziąłbyś się do organizacji ślubu
- A ty dokąd? - spytał Stasiek.
- Do Leslie - oświadczył z wysoko uniesioną głową.
- Zaraz wróci… -starszy Nowicki spróbował udać opiekuna, który panuje nad podopiecznym. Wyjątkowo miał rację.
Julian skierował się do kasyna. Zaraz zobaczyli też zbiegających na dół Leslie i Stefana.
- Stefano! Idziemy do! Rozróbę robić… Znaczy się grać. Stefano, masz jakoś zrobić bym wygrała. Uwielbiam wygrywać! - zawołała, a Sao przewróciła oczami.
- Tatko ze Stryjkiem grali z nami w pokera. I trochę umiem w Black Jacka -specjalnie nie protestował, gdy ciągnęła go za rękę. - Panie Vilmundzie, pospieszcie się! Bez pana nas nie wpuszczą!
- No to idziemy, tygrysico? Samuel jest dość duży by się sobą zająć. - piastiański alchemik wyciągnął rękę do Xingijki.
- Tylko gdzie? Nie do kasyna… Może na kolację? A potem do pracy!
- powiedziała Sao.

Tymczasem Vilmund z rezygnacją zaprowadził Dzieciaki do kasyna. Dwie godziny potem musiał oboje wyciągać z kasyna, aby Leslie nie zrobiła rozróby, a Stefan nie dąsał się po przegraniu 150 marek.
Zaś Samuel przeklął w duchu i z daleka skłonił się szalonemu księciu z Arugo oraz swemu pracodawcy “Po co ja się bawiłem w te przebieranki skoro mam sklerozę starczo - młodzieńczą i zapominam nosić ze sobą kostium? Dobrze że mam do czynienia z pół-kretynem” - Skoro już trafił do przybytku hazardu postanowił poszukać dziadka którym się miał opiekować oraz Pana Świętochowskiego żeby przekazać mu dobre informacje o “wiecznym zniknięciu” Twardowskiego. Wiedział że niepotrzebnie ryzykuje ale zamierzał przekazać alkoholikowi pierścień zamordowanego szlachcica jako dowód.
O dziwo Mistrza N musiał wyciągnąć z kasyna, gdzie grał w Mah-Jonga z kilkoma hałaśliwymi Xingijczykami. Potem znalazł Świętochowskiego, który grał w drugorzędnym kasynie z kilkoma wystraszonymi turystami. I pił z braćmi Einz z Rzeszy. Na wieść o udziale Samuela&ski w zamordowaniu Twardego jeno skinął głową i stwierdził, że zjawi się na ślubie.

Po kolacji z wieprzowiny w cieście na ostro i dodatków, zaczęła zamawiać muzykę, konfetti oraz Tort. Ubezpieczyła wesele od wojny, pożaru, napadu, porwania, ataku księżycan, potworów, wojowników cienia, smoka, byłych, zatrucia, złamania nogi, złamania ręki, poparzeń, złamania zęba i śmierci uczestników, zamówiła suknie dla druhen czyli siebie, Kate, Ścieżki i Winry. Oraz dla Drużby czyli…
Do tego kazała zamówić stroje dla rodziny Stacha. I prezent od nich dla państwa młodych.

Był ranek. Stach się obudził. Właściwie to obudził go telefon z recepcji. Niejaki Roy Mustang przybywa..
 
__________________
You are braver than you believe, stronger than you seem, and smarter than you think. Kubuś Puchatek aka Winnie the Pooh
Guren jest offline  
Stary 26-09-2017, 19:21   #149
 
Slan's Avatar
 
Reputacja: 1 Slan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputację
Tymczasem Vilmund wstał i pił poranną herbatę, a lekko nucącą Kathrina chodziła po apartamencie, a Leslie patrzyła na Vilmunda z wyrzutem.

Vilmund pił herbatę i zobaczył, że nagle Leslie znikła.


Nowiccy o poranku

- Halo? .. wymamrotał Stach do słuchawki. Przy okazji starł ślinę z kącika ust. Mógłby przysiąść, że ciąganie między Sao, a Stefkiem jęczącym po przegranej w kasynie pozbawiło go 5 lat z zapasu życia. Kolejnych 5 stracił po usłyszeniu kto przyjechał i rozejrzeniu się po pokoju. “Za dużo się tutaj ludzi przewija...” pomyślał. Przy okazji zignorował fakt, że bałagan- pełna popielniczka, książki, ubrania znajdują się głównie na jego połowie pokoju. - Ta… zaraz kogoś przyślę ze służby. - zapewnił drapiąc się po zaroście. Jego bródka potrzebowała ogarnięcia.

- Stefek! Mustang przy….

Z hukiem została postawiona taca z pokrywką na nocnym stoliku.

- Nie śpisz? - spojrzał na młodszego, który w przeciwieństwie do niego był kompletnie ubrany i nawet rześki. W dodatku okuty w te ciężkie buciory, które gwizdnęli jeszcze w Briggs. Stefek je uwielbiał, a może nawet podkuł blachą sądząc po dźwięku. Reszta mogłaby ujść- jakby młody nie uparł się ubrać w jedną z jego koszul.

- Nie! W przeciwieństwie do ciebie ciućmo. JA wstaje rano jak na człowieka pracującego przystało. A ty burżujesz tak że aż dziw bierze, że robiłeś na farmie. Pączków nasmażyłem.

-No to się przydadzą. Mustang przyje…

-Naprawdę?

-Stefek! Zdejmij z twarzy to… to coś czego kot z Cheshire by się nie powstydził!

-Dobra, dobra ja się tym zajmę. A ty ogarnij pokój. Albo chociaż załóż portki!
- młodszy Nowicki naprędce zawiązał krawat. Przy wyjściu złapał swój notatnik. Stasiek zaś po wyjściu Stefka podrapał się po głowie westchnął jak tylko usłyszał, że młody wali w pobliskie drzwi, a potem zadzwonił do Vilmuda, by go powiadomić o nalocie.

Tymczasem Sao wpadła do pokoju i krzykami zaczęła poganiać Stacha by się spieszył. włosy miała owinięte ręcznikiem… farbowała je!

- Wracasz do srebrzystego koloru, Tygrysico? - posłał jej czarujący uśmiech.



Stefek Nowicki działa chaotycznie, ale działa. I to na maxa

- Smutas!!!! Szef wzywa!!!! 5 minut! Zbiórka u nas!!! - wrzasnął waląc do drzwi mieszańca. Podobnie postąpił z drzwiami Sao i Furyego zanim zbiegł na parter. Stanął za rogiem by zerknąć na recepcję by uspokoić oddech. I twarz- by zszedł z niej wyraz zdradzający jak bardzo liczy, że wykręci teraz porządny numer tej wyfiołkowanej małpie. I że dzisiaj tej małpie spadnie kopara jak to klan Nowickich sobie radzi!! Zwłaszcza Stefan Nowicki!

“Jesteś fachowcem pamiętaj!“ - zganił się w duchu. W końcu musi pamiętać o bezpieczeństwie. Recepcjonista mógł kręcić. Zerknął na recepcję- jest Szkapa? Wkurzony? Czy z panią Rizą?

Koń zwany Royem stał przy recepcji czekając aż zabiorą jego bagaże i z rezygnacją przyjmował fakt, że znowu jest otoczony przez Xing, a Riza głaskała swoje psy i ponuro patrzyła na mieszkańców państwa środka.

Stefan Nowicki policzył ponownie do 10 z głupawym uśmiechem. Potem z notesem pod pachom, w wystudiowanej pozie i wyrazem twarzy “lokajl roku” wszedł do recepcji.

- Paweł Damięcki, adiutant Stanisława Radziwiłła. To kto wzywał? - powoli rozejrzał się po sali jakby szukał kogoś kogo ledwie zna jeśli w ogóle.

Samuelowi nie udało się w końcu ustalić z czym Stefek potrzebuje pomocy więc po wykonaniu porannych ablucji nałożył kostium Midorino. Skończył się przebierać akurat, gdy młody mechanik zastukał w drzwi. Mieszaniec zszedł więc do recepcji żałując, że ślepy generał nie będzie wstanie docenić pełnej beznadziei jego “farbowanego” przebrania.

Riza popatrzyła na Stefana i Sama i tylko z rezygnacją pokręciła głową.

- Chodźcie, musimy omówić pewne rzeczy. - rzekł Mustang.

Stefan ustawił się przy wejściu do windy z rękami u paska. Przycisnął jeden z guzików by winda zatrzymała się przed piętrem na którym mieszkali. Uśmiechnął się do Samuela, po czym oświadczył:

- Sorki za przedstawienie, było wypunktować lepiej czego oczekujecie. Bo ja wysnułem, że płaci się komuś za ogarnianie dorosłego człowieka, który sam się powinien ogarniać. I przede wszystkim robić mnóstwo szumu, żeby szef wypadał na najważniejszego i torowanie mu przejścia łokciami. A! I zanim przejdziemy do innych tematów, a skoro ja Nie Będę Powtarzać - postawił przed twarzą swoją dłoń jakby chciał się odgrodzić od Płomiennego jakby się tylko ruszył: - Dziękuje za leczenie Staśka. Już mu wyciągnęli robale, choć jak dla mnie trzeba sprawdzić stan psychiczny Marco. Nie Mam Za Złe, że nic mi nie powiedział Waszmość co Staśkowi dolega. To ten kretyn powinien się dawno nauczyć, że nie oszczędzi mi zmartwień ukrywając problemów. A! I radzę się trzymać strony lewej pokoju, bo ja tam stacjonuję. A Stasiek nie umie utrzymać u siebie porządku, więc nie wiem o co,ale można się tam potknąć. - winda się zatrzymała w połowie trasy do piętra w którym pomieszkiwali. Stefan na progu rzucił- To ja idę po kawę i herbatę. Za niedługo przyjdę, a Midorino państwa zaprowadzi. Ciao! - zbiegł po schodach do kuchni. Niech Szkapa ma gałązkę oliwną. Będzie się lepiej paliła na przytykach.



Przez całą drogę do pokoju Mustang był cichy i Milczący. Gdy jednak weszli do pokoju, ścisnął grzbiet nosa palcami rzekł.

- Przykro mi Stanisławie, że zostałeś zmuszony do ślubu… Ale czy naprawdę musiałeś zabijać Twardego? Nie zaprzeczę, że mu się należało, ale… - mówił Płomienny.

- Mój dziadek ma was teraz w garści bardziej niż miał. - dokończyła Riza

Sao wściekle zacisnęła usta i wystąpiła przed Mustanga.

- Staś wcale do tego ręki nie przyłożył.. No może jedną dłoń, a po za tym ten człowiek był złym zdracjom i trzeba było to zrobić!! -zawołała, Riza na słowo Staś popatrzyła na Stanisła pytająco, Roy uśmiechnął się półgębkiem.

- Z wami to można normalnie pogadać bez tych durnych kodów i podchodów... - Odpowiedział Samuel, a w jego głosie dało się wyczuć ulgę - On mnie i tak ma już w garści współpraca z Panem Grummanem, to jedyny sposób żeby pozbyć się tego zaocznego wyroku śmierci za dużo wrogich mi osób odkryło mój sekret. Twardy zaczął współpracować z Zakonem Smoka do tego był równie szalony co Kimbley i miał przy sobie tyle różnorodnych trucizn że mógłby zabić całe to miasto musiał zginąć. - Mieszaniec bronił swojej decyzji.

- Tylko błagam was czy moglibyście namówić Pana Grumanna żeby dał nam jako łącznika kogoś bardziej ogarniętego niż Helena ThunderCat? Ja rozumiem że nasze metody są ekhm… Niestandardowe… Ale ona zdecydowanie przesadza! Okropna z niej panikara do tego jest tak denerwująca że sam nie wiem czy powinienem nią potrząsnąć na otrzeźwienie czy dać laodanum na nerwy? Ona długo z nami nie wytrzyma jak tak dalej pójdzie to popełni samobójstwo ze strachu a ja i tak mam już dość niewinnych istnień na sumieniu. Skoro mam być szpiegiem potrzebuje kogoś kto wykaże więcej elastyczności. - Żalił się Broken.

- Nie dramatyzuj, najwyżej jej wysiądzie wątroba... skwitował Stanisław masując skronie. Się ładnie zaczyna dzień. Bez papierosa, za to z monologami Samuela i pretensjami. - Na serio myślicie, że Twardy leży sztywny przez mój ślub?! Nie wiem, czy dziadziuś będzie płakał, skoro ta kanalia coś własnego kombinowała. Już to co przeszedłem w Briggs wystarczy żebym go udusić gołymi rękami. Z 2 razy prawie nie zgwałcił Stefka. 14-latka, wyobrażacie sobie?! I żałuję, że nie udało się już w Briggs z Twardym, miałbym mniej problemów teraz. I gdzie u diabła jest Stefek? - rozejrzał się po pokoju.

- Mój teść mógł od początku to wszystko planować, a i tak uzna, że jesteście jego dłużnikami. No i nie powiedziałbym, że Twardy był szalony jak Szkarłatny. On był poczytalny w sposób absolutny… tłumaczył Mustang.

- A co się stało, że Helenka spanikowała? Nigdy nie lubiłam trojaczków, choć i tak są najgorsze, gdy są trzy razem. Kiedyś musiałam ich pozamykać w wychodku, piwnicy i strychu. A twój brat poszedł po herbatę. - zapytała Riza, zza drzwi wyglądała Ilena.

- Czy Stefan miał wypadek z tym swoim elektrycznym czymś? - zapytała Sao

- Pani Ileno, Stefek poszedł do kuchni. W sumie… to możecie po niego tam iść. - westchnął Stanisław. Przynajmniej będzie mógł odwlec na trochę sprawę nieśmiertelnej wojowniczki ze 100 krzyżykami na karku. - Niby za co mam być dłużnikiem szanownego dziadka, hę?!

- Panie generale nie bawmy się w semantykę ten rzekomo poczytalny sadysta zaczął grozić młodszemu rodzeństwu Nowickich. Od dawna należała mu się czapa, ale z tym przekroczył granice. A Helenka jest pierdolniętą panikarą, najpierw narzekała że klan Nowickich ukradł jakiś ważny pociąg z DRAHMY, potem jak ją ostrzegliśmy, że kropniemy Twardego to dała nam cyjanku ale po robocie chciała popełniać samobójstwo musiałem ją uspokajać danchemią. No i nie da się jej normalnie złożyć raportu tylko trzeba kodem zasuwać ciągle męczące to potrzeba nam kogoś o większej odporności psychicznej oraz elastyczności.- Wyjaśniał Samuel.

- A właśnie, szanowny dziadziuś wciągnął mnie w ten cały ślub, bo powiedział, że jego znajomi spalili moją rodzinną farmę. - Stanisław przejechał dłonią po brodzie:- A moją rodzinę w Piastii ma na celowniku. Czy raczej miał. Jakimś cudem przejęli ważny pociąg z Drachmy. Obstawiam, że tego Nie Zaplanowali. Bo inaczej, by tak dobrze im nie poszło.... I teraz stacjonują na miejscowej stacji. Osobiście mam wrażenie, że Helena nie wytrzyma z nimi nerwowo. Zwłaszcza, że co i rusz ktoś ją tam karmi śledziem albo próbuje zaleczyć jej nerwy alkoholem.

- Gurman by powiedział, że wasza farma, to straty uboczne. - w głosie Mustanga słychać było gorycz.

- A Helence przyda się poczuć choć chwilę jak na froncie. - sarknęła Rizza - Służy w straży granicznej i zbija tam bąki, - dodała.

- Z moją rodziną raczej jej grozi zagłaskanie kota na śmierć… -skwitował Stanisław z rezygnacją. To tyle ze współczucia Wielkiej Rodziny.

- Jesteś strasznie surowa dla swego kuzynostwa.

- Wszyscy chcą być jak dziadek, ale żadnemu nie wychodzi - powiedziała ponuro pani snajper. Nagle drzwi się otwarły i wbiegła do środka Leslie. Mustang i jego żona wstali.

- Cześć tato? - pomachała do Mustanga i podbiegła do Rizzy i przytuliła jej brzuch

- Ciao il mio caro fratello o una sorella. Io sono la tua sorella maggiore, e come si cresce, io vi insegner- ogni cosa. .{Witaj moja kochana siostrzyczko lub braciszku. Jestem twoją starszą siostrą i jak urośniesz, wszystkiego cię nauczę.}. - rzekła z uczuciem.

- Nie jeste… AU! - Riza szturchnęła go.

Stanisław po raz kolejny przewrócił oczami. Najchętniej - zwłaszcza po wczoraj - zabroniłby Stefkowi zadawać się z tą dzikuską. Smarkacze nawzajem się nakręcają. Czy raczej - ta Armstrongowna ma jeszcze gorzej działające hamulce niż jego młodszy brat. Gdyby nie Doświadczenie, które nauczyło Piastiańskiego alchemika, że Stefek już od dawna stawia sobie za punkt honoru wypinanie się na zakazy starszego brata.

W ojcostwo Mustanga zwątpił. Nie rozumiał tylko, czemu pani Mustang przerwała protest męża. Wolał tego nie skomentować. Nie jego problem. Choć spodziewał się, że wkrótce to będzie problem Stefka. Ewentualnie Stefek lub ten idiotyczny mieszaniec doprowadzili do tej sytuacji z Leslie. Od momentu zadumy wyrwał go głos podopiecznego:

- Milordzie, mademoselle Armstrong pragnie się zaononcjować! - młodociany mechanik stał z rękami za plecami przy szeroko otwartych drzwiach. Następnie wepchał do pokoju jeden z tych wózków hotelowych na kółkach. Wyglądało na to, że młody zdołał przywieźć całą zastawę potrzebną do burżujskiej herbatki. - Milordzie! Kawę i herbatę podano!!

- A tak dziękuje… Pawle. -Stasiek wzdrygnął się, gdy młodszy zamknął z trzaskiem drzwi. Wyszło, że pod serwetom przeszmuglował z 2 butelki mleka.

- Komu kawa, komu herbata? Pączki wysmażyłem wcześniej. A jak mnie uczył ojciec na sucho, to się nie zajmuje ważnymi sprawami.

Starszy Nowicki westchnął: - Wyjaśnij mi kiedyś jak ty to robisz, że od tak wpychasz się do cudzych kuchni, a potem wynosisz co ci się żywnie podoba? Albo co lepsze ugotujesz…

-Hę? No zostawiam pieniądze albo mówię, żeby przysłali rachunek za składniki. A jak powiedziałem o możliwości wizyty Juliana to facet wrzasnął coś co obstawiam, po Xingijsku znaczy “Bierz co chcesz tylko trzymaj idiotę z daleka!”
Stefan zmrużył oczy.:- A jak żyję w Amestris to mi NIKT nie zaproponował niczego do picia po wejściu. ZWŁASZCZA na Pierwszym Spotkaniu. To myślałem, że tutaj goście mogą brać z kuchni co chcą - zerknął przy tym na Mustanga z lekkim uśmiechem. - Więc wchodzę do kuchni, bo myślę, że tak wolno… To co komu podać? Obstawiam, że państwo bez śniadania. Pani Rizo? Donna Leslie?

-Jadłam śniadanie, ale smakołyka zawsze zjem! - Leslie wzięła dwa pączki.

- A masz kanapki z jajkiem. - zapytała Riza nalewając na oczach wstrząśniętej Sao mleka do Herbaty.

Samuel miał czas, żeby przemyśleć co powie dalej, bo zjawił się Stefek ze swoją rewią komediową i przywiózł jedzenie/. - Czyli jednym zdaniem mówicie że nie macie absolutnie żadnego wpływu na pana Grummana i jestem skazany na Helenkę- panikarę ? No trudno, nie wiecie jeszcze najgorszego. W mieście są przedstawiciele Zakonu Smoka i próbują stworzyć armię z nieumarłych starożytnych demonów, które posiadają nadludzką siłę, potrafią zmieniać postać i żywią się ludzkim mięsem. Stefan czy ja też mogę się poczęstować herbatą ? To będzie dłuższa opowieść - Zborowski przypomniał sobie czasy wojskowe i złożył dowódcy szczegółowy rzetelny raport na temat Yomów, nieśmiertelnej wojowniczki, zabójców z góry Alamut oraz działalności zakonu smoka w mieście.

-[¡] Musiał zacząć akurat od tego? [/¡] -westchnął Stanisław po Piastiansku. Nie mogąc zapalić przy ciężarnej kobiecie zaczął bez entuzjazmu żuć tytoń.Jak jedzenie cukierka przez papierek…

-[¡] Lepiej jak najpierw przetrawi najbardziej gorzki kawałek [/i] -Stefan odpowiedział również w ojczystym języku. Po obsłużeniu reszty nalał sobie mleka do szklanki. I jak na gust Stacha - gapił się na reakcję Mustanga jak kot na miotającom się mysz.

-(i) Przecież zacząłem od Helenki i problematyki związanej z nią a w mieszanym towarzystwie wypada mówić w języku zrozumiałym dla ogółu. Za często zakładacie, że ktoś nie zna Piastańskiego kiedyś możecie się na tym oszukać-(/i) Upomniał braci w mowie Amesteris.

- Już mówiliście o Helenie i pociągu? Mnie przy tym nie było... - zauważył Stefan. - I po pierwsze przecież mówię, że lepiej od gorzkiej piguły. Po drugie wąty ma ten. - wskazał na Staśka.

- Co oni szeleszczą? - zapytał Mustang Rizę po ishvalsku.

- Ich język taki jest. - powiedziała Riza w tym samym języku.

- Brzmi, jakby gryźli kamienie, - mruknął Mustang dalej po Ishvalsku.

- Oj ja się ich języka nauczę i nie powiem do czasu... - mruknęła Sao po Xingijsku.

- -Come Pensano di essere così intelligente, perché parlo la mia strada io li faccio vedere! {-Jak oni myślą, że są tacy mądrzy, bo gadają po swojemu to ja im pokażę!} - zawołała Lelie krzyżując ręce, a Mustang się uśmiechnął.

- Nawet nie wiedziałam, że na świecie jest tyle języków. - mruknęła Ilena - [/i] No właśnie apropo potworów to ten uwięziony to jest przebudzony i jest bardzo potężny, więc może być ciężko. [/i] - rzekła Ilena - A wszystkie one były współtworzone przez człowieka znanego wam jako Złotozęby.

- Zaczynam powoli darzyć historię i Archeologię niewysłowioną nienawiścią. Ilekroć mam z nią do czyniania objawiają pradawne monstra, szaleni alchemicy i mroczne tajemnice. - rzekł Mustang.

- A socjopaccy naukowcy twierdzą, że rodzinne receptury na bimber, to niby źródło patologii, ciemnicy i mutacji…. -skomentował Stefan.

- Mówi się socjolodzy, młotku - poprawił go brat.

- Nie martw się tato, jakby co to Stefano ma kołek na potwory! - zawołała Leslie.

- Myślę, że powinnaś mniej z nim przebywać. - rzekł Mustang z rezygnacją.

- Widzicie, już się przyzwyczaja

Stefan uniósł brew, ale nic nie powiedział. Pomimo kamiennego wyrazu twarzy przez jego umysł galopowały myśli: - “Ten idiota uważa, że tylko dlatego, że skoro jest wapniakiem, to ma prawo Leslie zabraniać z kim ONA Się Zadaje? Lub czy to jakiś Gangsterski Zwyczaj, by nazywać szefa “Tatom”. Bo chyba Szkapa nie jest naprawdę ojcem Leslie?! I by się nie przyznał!? Ale TO MUSI POCZEKAĆ - dopóki nie skończymy tematów bardziej wojennych. Albo jak Pani Riza nie pójdzie się przewietrzyć…. “

- No chłopaki widzicie jak to miło ? Wiem że jesteście przyzwyczajeni że nikt z po za piasti nie zna waszej mowy ale pamiętajcie że od teraz mamy do czynienia ze szpiegami którzy z zasady znają języki. Coraz więcej też w naszym otoczeniu długowiecznych ja na ich miejscu uczyłbym się każdego nowego dialektu aby wypełnić nudę więc lepiej się wyzbyć tego nawyku bo kiedyś się natkniecie - Poradził z uśmiechem mieszaniec - Bella Donna Leslie wiecie może gdzie jest Pan Vilmud ? Mógłby nam opowiedzieć o swojej rodzinie powiązanej z zakonem i o tym co znalazł stróżując przy i grobowcu a potem mogę jeszcze opowiedzieć o moich planach - Zaproponował Samuel.

- Smutas, po 1. to Piastiański to mój ojczysty język i mózg mi nie zawsze nie nadąża jak coś wyrazić po Amestriańsku. Po 2. I tak nie mówimy nic czego Waszmość Mustang by się nie spodziewał. Takie tam pogaduchy. A po 3. Jak żyję w tym kraju słyszę, że mój język jest “nie-elitarny”. Czy raczej, że Piastiański to kaleczenie ozora, szelest i język niewolników, popychadeł i debili, więc nie warto go znać… Bo niby co mądrego powiedzą? A ja mówię, że mam tak wyćwiczony ozór na tym szeleście, że potrafię nim w ustach zawiązać łodyżkę wiśni na supeł. I rolować język!

-Umiesz rolować język, bo mamy w spadku po babci Gieni… Sprawdzałem.
- skwitował Stanisław.

-Trzeba do tego genu dominującego?

-Czytałem o tym w książce po matce o dziedziczeniu… Tak samo jak ciemne włosy, kędziory, czy dołek w brodzie...[/i]

- Ty lepiej zadzwoń po pana Vilmuda... Że ma tutaj przyleźć z kanapką z jajkiem!!! A z tym nieśmiertelnym to możesz mieć rację… Swoją drogą to chyba powinienem się zacząć uczyć Ishvarskiego. Solidarnościowo

- Jestem pewna, że ten język wymyślono, aby nikt nie tylko nie mógł zrozumieć, ale nawet powtórzyć tego co gadacie! - wycedziła Sao.

- To całkiem prawdopodobne - rzekł Mustang cicho.

- Pan Vilmund pije kawe, a Catharina była na kolacji z Korowiewem i teraz nuci! - zakrzyknęła Lelie

- Korowiew to jest? - oboje goście zbledli.

- Tak, nad wami. Sprawdzałam. - powiedziała Leslie, a Vilmund właśnie wchodził.

W pierwszym odruchu Samuel chciał rozbić sufit i rzucić się do walki… Przypomniał sobie jednak jak skończyła biblioteka uniwersytecka, pomyślał o właścicielce hotelu, innych gościach, nienarodzonym dziecku w łonie Rizzy oraz kłopotach jakie by im sprawiła otwarta wojna z Zakonem. Pomyślał o tym, wszystkimi i westchnął - Może jednak zmieńmy pokój przed kontynuowaniem rozmowy? Kto wie jak dobry słuch ma ten potwór? O Pan Vilmud! Właśnie chcieliśmy pana poprosić o opowieść na temat Pańskiego dziadka i wczorajszego stróżowania. - Powitał wojownika.

- Dzieńdobry! - powiedzieli Nowiccy chórem.

- Dzień dobry, zaraz opowiem tylko chyba chcielibyście dokończyć wcześniejszy temat. - Midgardczyk odwzajemnił powitanie.

- Leslie jak widać jest z nami, a jakby co załatwiłem kawę… - Stefan zajął się obsłużeniem wchodzącego.

- Samuel ma rację. - oświadczył Stanisław stając przy mieszańcu: -[i] Ale! Zapomniał powiedzieć: Gdzie?! Dokąd chcesz się przenieść z rozmowami?!

-Do naszego tatki? I reszty krewnych i znajomych? - młodszy Nowicki powiedział to równie spokojnie jakby zaproponował herbatę. Którą zresztą nalewał jakby nigdy nic.

- Tatki? Może coś co nie przybliży go do zawału?! I w ogólę bez czegoś co będzie dodatkowo narażać...

-I tak wie o dziadku pana Vilmuda, Twardym i znał kogoś kto znał Korowiewa. Powiedziałeś to ostatnim razem jak poprosiłeś o piersiówkę, bo jak stwierdziłeś “Nie da się inaczej zareagować na to co ci załatwiła ta bodajże idiotka, która wydała mnie na ten świat”. W po za tym - jakie nie dotyczy? Są w tym po pas, gdy my jesteśmy po uszy. Po drugie - i tak trzeba się wybrać do reszty klanu po tym ile dla nich pozałatwiała Sao. Za co wielce dziękuję! I trzeba im wyjaśnić, że tutaj jako ubezpieczenie nie wystarczy pies na łańcuchu, siekiera pod łóżko i wódka dla sąsiada. Po trzecie- wystarczy, że spijom na umór Helenę czy załatwią inną narkozę i można se gadać.


- Nie ma w zwyczaju uciekać, a po za tym jak was nie próbowali zabić… - położył dłoń. - No dobrze, idziemy do twoich rodziców, choć nie wiem, czy to ma najmniejszy sens - rzekł Roy.

-[i] Stasiek, on mnie pochwalił? Czemu on mnie pochwalił? - Sao popatrzyła na na Stefana nieufnie. Vilmund westchnął.

- Sao, pomogłyście mi z Ileną z Twardym. A nawet ja nie jestem tak gruboskórną świnią, żeby nie docenić, że ktoś nie da cię zabić, albo wydupczyć. - odparł Stefan. - I pewnie dostałyście awanturę od Waszmościa generała, gdy mnie nie było. Choć w sytuacji, gdy facet jak Twardy ni z tego ni owego rozwala podłogę… I mam na myśli, że bez dynamitu, czy kręgu alchemicznego. I kurna ja nie rozumiem jak mógł rozwalić Bez Kręgu Alchemicznego. Smutas sprawdzał i nic nie znalazł na Twardym. Choć nie było jak się przyjrzeć Twardemu przy tych wszystkich robalach jakie miał miał. Więć… to chyba zrozumiałe, że strach wziął górę i go zabiliśmy zanim on nas przerobi na kawałki...

- Ekhm….- Stanisław odkaszlnął.

-[i] A tak! I doceniam przede wszystkim Sao, że NAS PRZEPROSIŁAŚ za Tygrysa. I to przed naszym Tatą. Bardzo doceniam!

- Jeśli można już. To miałem spotkanie z “dziadkiem” i jego gangiem gdy z Panem Nowickim pilnowaliśmy ruin i tego co Ilena nazwała “Przebudzonym”. Nie wiem na ile można im wierzyć ale też twierdzili że chcą go zniszczyć lub unieszkodliwić, no i że starzec i tak potrafiłby stworzyć taką bestie bez próbek bo niby pomagał przy tworzeniu procedury ich powstawania. Tak czy inaczej w najbliższym czasie planują coś z tym zrobić, pytanie co my na to…

- To już omówimy po zmianie miejscówki- Zaproponował Samuel.

- Ekhm… tak przy okazji rozumiem, że moja rodzina może wydać się specyficzna…. - Stanisław starał zachować się dyplomatycznie.

- No tak, przez jakieś 18 lat pracowałeś na roli tym samym cię ucząc, że żeby się najeść trzeba się napracować, jedzenie nie bierze się znikąd, a do zrobienia szynki trzeba pobrudzić sobie ręce. A! I wiemy którą stroną kury znoszą jajka - młodszy Nowicki zmrużył oczy. - A tak nasz ojciec tyra na polu, dał w ucho połowie wsi i mówią że jakby wpadł do wilczego dołu razem z niedźwiedziem, to ten niedźwiedź by siedział na brzegu i myślał o czymś przyjemnym. W po za tym nigdy nie widziałam go pijanego, bijącego żony. Matka najlepiej liczy w powiecie. Naszej rodzinie spaliło farmę, a dojechali z dwojgiem dzieci i starcem. W jednym kawałku! Pilnują, by wyciągnąć dziadkowi z garłacza naboje… Przejęli ważny pociąg… Przygarnęli mamusię Samuela po drodze… Tak! Mamy cholerne powody do wstydu!

- Zabrali też świnię i psa. - dodała Sao

-Stefek… - westchnął Stasiek

-To był sarkazm, idioto!! A ja liczyłem, że sie wyleczyłeś z kompleksu wieśniaka… Bo czego kurna się wstydzić?!

Roy zmarszczył brwi.

- Nie ma sensu chyba się kłócić na temat pochodzenia i tego kto się czego wstydzi i kto ma kogo za mieszczucha, bo ja zacznę wam opowiadać - rzekł rozbawiony Roy.

- Zwłaszcza, gdy wynik oczywisty… - Stefan wzruszył ramionami. Choć jego uśmieszek świadczył o tym, że uważa swoją stronę za zwycięską. Po chwili przeszedł na bardzo dyplomatyczny ton, choć ze wskazywaniem palcem w sufit: - A! I pozostaje pewien aspekt… Jeden człowiek mi uświadomił, że ta cała dyplomacja, to opiera się na drobiazgach w tych no… różnicach kulturowych, które dla jednej strony są ważne.

-Stwierdziłeś to przed czy po grożeniu bronią kuzynowi Quing?
-prychnął Stanisław.

- A racja - obmacywanie nie podchodzi pod jakąkolwiek tradycję, by je tolerować. Więc! By nie doszło do niesnasek, to lepiej niech Waszmość Mustang słucha. Chyba mogę ufać, że ma Waszmość na tyle rozumu, abym nie musiał powtarzać?

Młodszy Nowicki w miarę wymieniania odginał kolejne palce: - 1. W naszych stronach wita się Zawsze najpierw najstarszego przedstawiciela rodziny, albo Znachora. Ziemia może należeć do tatki, ale powitanie należy się najpierw dziadkowi. 2. Żadnego całowania kobiet w rękę. W Amestris to może być oznaka szacunku, ale u nas, zwłaszcza starsze pokolenie uważa, że to rodzaj złożenia propozycji pójścia z kimś do łóżka. 3. Nie wolno więcej niż raz odmówić na poczęstunek, by nie wyjść na gbura zbyt nisko ceniącego to co podał gospodarz. 4. Żadnego proszenia na wejściu o alkohol. Jasne w Piastii lubią wypić, ale alkoholików się nie lubi bardziej. Zwłaszcza, że tatko robił za młodu za coś w rodzaju barmana. I w przeciwieństwie do Staśka skutecznie wywalał na zbite pyski co bardziej awanturujących się. W po za tym po 5. u nas za mocno się wierzy, że w Amestris mają niziutką doporność na trunki i że w porównaniu z nami zaraz się schleją… Po 6. Nie wolno się witać przez próg. Taka tradycja. Więc… Skinie Waszmość głową jeśli zrozumiał
 
__________________
Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo.
Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda...
Cisza nastanie.
Awatar Rilija
Slan jest offline  
Stary 08-12-2017, 20:33   #150
 
Slan's Avatar
 
Reputacja: 1 Slan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputację
Spotkanie Głów rodzin


Jechali rikszami, nawet czterema, a siedząca przy Stanisławie zapytała

- Stefan się dziwnie zachowuje. Opętał go zły duch… Albo się po struł. Pewno mlekiem… - gderała.

- Spokojnie tygrysico, to nie jest możliwe nawet z alchemicznego punktu widzenia. Nie może być dwóch dusz w jednym ciele, a i różnice w masie utrudniają zaistnienie czegoś takiego jak zmiennokształtny. -uspokajał ją Stanisław. - Jak dla mnie Stefek po prostu zmienia taktykę we wredocie. Ale! W twoim wypadku chyba cię lubi

Sao popatrzyła na Stanisława spode łba

- Staś, na świecie jest mnóstwo takich rzeczy. Dziadek Vilmunda, Kate, potw… Ilena! Są u nas Shinobi co kradną twarze i Rakshasa! Ale wydaje mi się, że on coś knuje… albo się zatruł mlekiem.

- E tam bez przesady…. Choć teraz będzie mnie zastanawiać, czemu ojciec nosi rękawice… Zawsze podwijał rękawy, bo jest praca do zrobienia. Będę musiał poprosić twojego kuzynka o badania… I daj spokój Stefkowi! Po prostu w końcu zachowuje się grzecznie jak go prosiłem!!

- Stasieńku mój kochany. Czy twój brat kiedykolwiek zrobił cokolwiek, o co go prosiłeś?

Piastiański alchemik na chwilę się zamyślił: - No... Jak tutaj przyjechaliśmy to ciągle okradał kioski ze słodyczy… Jak już zacząłem zarabiać i mu zabroniłem, to przestał. Chyba… - oparł dłonią głowę.

- Nie prosiłem o szykowanie kleików po tym jak się dowiedział, że dostałem pasożyta. Nie prosiłem go nigdy, żeby zostawiał mi kolację jak szedłem do pracy. Nie prosiłem, żeby zajął się tygrysem. Jak ściąłem włosy na zero i wyszło, że to był zły pomysł, to też je ściął. I Mirek. I przede wszystkim nie prosiłem Stefka, żeby jechał ze mną do Amertis. I Nie Żałuję. Jakoś jest najmilszy jak go nie proszę… -uśmiechnął się zakłopotany po przeanalizowaniu tej ironii losu. Najmilsze gesty Stefek wykonywał, gdy go nie proszono.

- Bo wy w ogóle robicie zawsze odwrotnie, niż się od was chce. U was jest niebiański nieporządek!


Tymczasem Leslie co i rusz stawała i kupowała smakołyki i duperele dla taty, cioci i Consiliore.

- Stefano, powiedz swemu Mirko, aby poszedł ze mną na ślub? Proszeproszprosze. - zakrzyknęła.

- Em tak… Możesz… Tylko sądząc po tym, że nikt dodatkowy komplet nie przyjechał, to Mirkowi dobrze zrobi przekonanie się, że w morzu jest wciąż sporo ryb... - przyznał jej rację. Wolał nie dodawać, że szerokość poglądów pod względem tematyki książek Nory o “miłości męsko-męskiej” wzięła się z tego, że największa miłość Mirka była rodzaju męskiego. I że Stefan ze Stryjem o tym wiedzieli w przeciwieństwie do reszty rodziny.

- Oh, to cudownie. Fajnie jakby umiał tańczyć… Tylko go uprzedź, że się rozstaniemy. I to burzliwie. Tak wypada takim młodym ludziom jak my.

- Burzliwe i bezbolesne? Spodoba mu się! Jego ostatnie rozstanie było równie ciche co bolesne… -skinął głową.
 
__________________
Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo.
Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda...
Cisza nastanie.
Awatar Rilija
Slan jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:12.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172