Michael w końcu wkurzony wylazł z auta mrusząc coś pod nosem. Spojrzał na stojącego Jeffa.
- Jeff. Umiesz obsługiwać skrzynię z manetkami?- Zapytał nowego Rozjemce z lekką niepewnością.
- Jasne. A co potrzebujesz kierowcy?- Uśmiechnął się i wyciągnął rękę po kluczyki.
- Tak. Z tym żelastwem nie pojadę za daleko. Dzięki.- Lekko skrzywił się i chciał podać kluczyki, ale te też były przyklejone do kieszeni.
- Do jasnej cholery!- Warknął.
- Wsiadaj. Odpalę inaczej.- Jak powiedział tak zrobił. Usiadł na miejscu pasażera i wyjął kompa spod siedzenia i podłączył do komputera. Powyłączał zabezpieczenia i nachylił się by odpalić z kabli. Silnik zawył przyjemnie dla ucha Swordicha.
Dojechali pod warsztat maga i Michael wskazał miejsce gdzie ma zaparkować. Nie miał pilota swobodnego w kieszeni i nie miał nawet jak otworzyć drzwi.
- Zgadamy się później. Idę trochę ochłonąć i podzwonię.- Pożegnał się z Jeffem i zmęczonym krokiem i z wielką ostrożnością szedł omijając garaż przed swój dom.
Stanął przed wejściem z ogrodu wyciągając uprzednio klucze schowane w jednym z cokołów wewnątrz ogrodu. Wpisał kod i otworzył dom.
Był spokój i cisza. Tak jak pozostawił tak zastał kwaterę.
Po szybkim posiłku wziął za słuchawkę telefonu i wykręcił numer do Adriana. Po chwili czekania i po kilku sygnałach nikt nadal nie odbierał.
~ Co jest?~ Wykręcił telefon do Guereiro. Ten też nie odbierał.
Michael chwilę pokrążył po pokoju i zadzwonił do Houdiniego. Miał nadzieję, że chociaż ten mu powie co się dzieje i może doradzi jak sobie poradzić z przylepionym ubraniem i bronią.