Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-05-2017, 15:54   #96
Tabasa
 
Tabasa's Avatar
 
Reputacja: 1 Tabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputację

Wes miał szczęście. Dwa kroki po prawo jego wzrok odnalazł sporą, głęboką stalową misę, która musiała być pozostałością po jakimś urządzeniu rolniczym. Chwycił ją i ruszył na mężczyznę z nożem, uderzając go prosto w głowę. Tamten zatoczył się, tracąc równowagę, ale nie upadł. Wyglądało na to, że cokolwiek go opętało, jest silne i nie da się tak łatwo wyeliminować. Nieznajomy odwrócił się w stronę Taggarta ze złowieszczym warknięciem, a sekundę później przyjął na plecy uderzenie starego kija bejsbolowego, którego Henry znalazł pośród rupieci. Uderzenie nie było silne, a zmurszałe drewno złamało się w pół, jednak to wystarczyło, by Taggart uderzył misą ponownie. I jeszcze raz.

Opętany po każdym ciosie zalewał się strumieniem krwi płynącym z nowo otwartych ran, jednak tym razem starał się bronić, młócąc nożem powietrze w te i wewte. Emma, która zdołała zebrać się z podłogi, zamachnęła się znalezionym kijem od szczotki, jednak tamten był szybszy i kolejne uderzenie noża doszło brzucha ranczerki. Kobieta zabulgotała, splunęła krwią i osunęła się z powrotem na ziemię. Henry i Wes widzieli, jak próbuje łapać powietrze, uciskając ranę i jak błagalne posyła im spojrzenia, jednak nie byli w stanie nic zrobić, zwłaszcza, że nożownik ponownie ruszył w stronę kręcącej się dookoła Gwen. Grunt pod ich nogami rozmywał się coraz bardziej, podczas gdy tam, gdzie stała dziennikarka, był zupełnie stabilny.

Drwal i lekarz natarli na opętanego raz jeszcze, uderzając czym mieli pod ręką i po raz kolejny spowalniając. To był ostatni dzwonek, gdyż podłoga niemal zniknęła i obaj mężczyźni wskoczyli do uformowanego z krwi stożka, który ułożył się w jakiś dziwny symbol.


Nieprzenikniona czerń pochłonęła nagle wszystko, co znajdowało się wokół stożka. Opętany spadł w obsydianową nicość, tak samo jak nieruchome ciało Emmy. Trzymany przez Gwen amulet rozbłysł oślepiającym, żółtym światłem i wszyscy zdali sobie sprawę, że stoją na szczycie niemal trzymetrowej, kamiennej kolumny, którą wieńczył ponury symbol. Z prawej strony odchodziły wiodące w ciemność, strome schody. Nie mając większego wyboru, ruszyli na dół, rozświetlając sobie drogę amuletem, gdyż włączone latarki nie były w stanie przebić się przez gęsty mrok, który z pewnością nie był naturalny.

Po mniej więcej pięciu minutach wędrówki, schody urywały się, wprowadzając ich do sporego, pogrążonego w mroku pokoju. Dopiero gdy podeszli bliżej, w świetle amuletu ujrzeli wymalowany pośrodku podłogi kolejny symbol. Środkową część zajmowała duża, czarna dziura, w której nagle zaczęło się coś pojawiać. Najpierw ujrzeli chwytające się brzegów długie, na wpół zgniłe palce zakończone szponami, a następnie dostrzegli znajomą, paskudną twarz stwora, którego widzieli w drzwiach, porywającego Saoirse w szalejącą zamieć. Tym razem wyglądał jeszcze bardziej złowieszczo i realnie.

Po plecach przebiegły im ciarki, a serca waliły jak szalone. Nie było wątpliwości, że monstrum chce wydostać się z dziury. Pomieszczenie wypełniło się upiornym, nieludzkim wyciem, od którego aż chciało się krzyczeć ze strachu, a Gwen miała wrażenie, że w ciemności przed nimi coś się poruszyło.

Jakby tego było mało, światło bijące od amuletu zaczęło powoli przygasać...

 
Tabasa jest offline