Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-05-2017, 13:15   #30
Amon
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
- Krew. - Domino odparł krótko choć równie dobrze, ten jeden powód mógł wypełnić całkowicie temat jego relacji z Tremerem. - i jeśli chodzi o mnie, krew Thomasa wciąż jest we mnie obecna, jednak zamiast przywodzić na myśl przyjaźń i uprzejmość, daje mi teraz jedynie smutek i żal. Tak, rozumiem i zawsze rozumiałem jak to działa, ale rozumienie, nie umniejsza w żaden sposób uczuć których doświadczam. To Thomas odnalazł mnie w samotności i przyniósł wieści o przedwczesnym odejściu mego ojca. Zostałem tędy jego sojusznikiem w misji odnalezienia sprawców tej przemocy.
Starszy klanu Tremere zmrużył oczy, jakby próbując przejrzeć myśli Domino. Może nawet to robił? Choć przecież byli w Elizjum.
Domino nawet nie podejrzewał starego wampira o granie fair, mało tego, był święcie przekonany, że Tremer korzysta z każdego asa jaki ma w swoim rękawie. Któż by nie korzystał? przepisy były tylko dla tych, którzy byli zbyt słabi by mieć w dupie konsekwencje ich łamania, lub zbyt głupi by potrafić zamaskować fakt ich złamania.
Mimo to powstało pewne dziwne uczucie.
- Taaak - odezwał się z ociąganiem - Thomas i Kvetoslav przyjaźnili się od czasów wojny, choć niewielu o tym wiedziało. Tak samo jak o tym, że to Thomas namówił Kvetoslava, by oddał koronę Pragi Marcelinie. I to pewnie wiąże go z Diablicą. Jego i... wszystkich poprzednich. Pytanie kto będzie następny…
Domino pozwolił by grawitacja ciszy rozlała się po otoczeniu, stary wampir nie podejrzewał zapewne, że Miński potrafi rozwiązać ten węzeł, no ale cóż… dziad zaraz pewnie i tak obwieści, czego chce od swojego rozmówcy.
Tymczasem Otokar po prostu sięgnął do kieszeni i wysunął w stronę Domino niewielką kopertę, jakby nie do końca mając pewność czy dobrze robi.
Wampir zaś chwycił kopertę dość impulsywnie, świadomość, że Thomas… jego Thomas jej dotykał, sprawiał iż grdyka młodego kainity aż zadrżała. Domino trzymał papier w dłoni najdelikatniej jak potrafił, wytężył swoje magiczne zmysły by uchwycić zapach swojego świętej pamięci dominatora, w akcie swoistego rodzaju mentalnej, platonicznej pamięciówy. Nawet nie zauważył, gdy za jego plecami stanęła Helga i szepnęła:
- Pamiętaj, że to Elizjum...
Jakby wyrwany z transu, Miński uniósł wzrok na starszego Tremere.
- Dziękuję. - skłonił po dżentelmeńsku głowę i… schował kopertę do wewnętrznej kieszeni munduru ss, dokładnie przy swoim martwym sercu, czyli tam, gdzie poprzedni właściciel marynarki miał zapewne egzemplarz Mein Kampf albo może zdjęcie jakiejś pupiasto-cytatej aryjskiej dziewczyny… a może obie te rzeczy. Może też jakieś złote zęby żyda? Cóż… mniejsza oto, gdyby Thomas chciał, by każdy wiedział co jest w liście napisane, po prostu nasmarował by wiadomość na jakiejś praskiej ścianie.
Czyż nie?
- Jeśli mam przestać cię podejrzewać, a moi ludzie śledzić cię, drogi chłopcze, chciałbym żebyś mi zdradził co jest w środku. Mogłem złamać pieczęć, tak samo mogłem w ogóle ci ej koperty nie dać, jednak ja wykazałem się gestem dobrej woli, bo w ciężkich czasach potrzeba nam sojuszy. Teraz... twoja kolej. - rzekł Otokar, patrząc Domino w oczy.
“Jak chuj!” - wewnętrzna Dominika wywrzeszczała w głowie Domino. Wampir jeszcze jako śmiertelniczka, słyszał wiele historii o czarodziejach i choć nawet kainitą będąc wciąż nowicjuszem był, potrafił przynajmniej zrozumieć, jak wielki jest potencjał magii krwi. Thomas mógł zwyczajnie obłożyć list klątwą, uniemożliwiając komukolwiek innemu niż adresat przeczytanie wiadomości. Czy nawet sprawić, iż koperta wybuchnie wścibskiej pijawce w kły!
I Otokar też to musiał wiedzieć - rozumowała Ducheskova.

Kilka centymetrów dalej - na zewnątrz czaszki, Domino Powiedział:
- Wie pan, że w tych ciężkich czasach, ja na przykład teraz mogę ryzykować życiem. Jeśli w tej kopercie będzie powiedzmy coś właśnie o Panu. - tym sposobem, wampir wyznał na głos jedną z tysiąca obaw jakie właśnie miał
Cytat:
Cześć
Otokar to zdrajca,
uważaj bo cie zabije.

Pozdrawiam Thomas
Tak mniej więcej to wyglądało w wyobraźni Domino w momencie gdy kiwnął głową i otworzył kopertę.
- Rozumiem twoje obawy, w takim razie przeczytaj sam zawartość i to ty uznasz ile mi z tego zdradzić, chcąc przekonać mnie o swojej dobrej woli. - wampir spojrzał znacząco na młodego Nosferatu.
Domino miał już dosyć, czuł, że jeśli zaraz nie przerwie narastającego napięcia, rozleje się pod nim kałuża krwawych szczyn. Ostatni raz spojrzał na Tremera po czym zagłębił się w lekturę listu.

Początek nie był zbyt oryginalny...
Cytat:
Drogi potomku Kvetoslava
Jeśli to czytasz, znaczy, że coś mi się stało, może nawet nie żyję. Znaczy to też tyle, że nie powiedziałem ci wszystkiego, co bym chciał. Wybacz. Od teraz musisz działać sam.
Przekaż ode mnie pozdrowienia dla Helgi.
Thomas

I to tyle. Żadnych konkretów.
Domino odczytał wiadomość na głos i uniósł wzrok ku górze, nie pozwalając tym samym oczom napłynąć krwią. Jego analityczna strona obiecała sobie unikać więzów krwi w przyszłości, psychika ciężko je znosi. Pokazał jeszcze sam papier Tremerowi po czym czule schował go do koperty a tą do marynarki. Z jednej strony, wiadomość miała dla niego wartość emocjonalną. Z drugiej… z drugiej, istniały sposoby by dowiedzieć się z niej czegoś jeszcze i Domino to wiedział, nawet jeśli sam jeszcze nie wiedział jak.
Czy Otokar też o tym pomyślał? Trudno powiedzieć, bo do pomieszczenia weszła Zima.
- Chcielibyśmy zrobić jeszcze raz analizę pomieszczenia na ultrafiolecie, chciałabym prosić państwa, abyście opuścili pokój. - powiedziała swoim beznamiętnym głosem.
Starszy Temere tylko skinął jej głową, po czym zwrócił się do Nosferatu.
- Do zobaczenia chłopcze. Moje oczy będą na ciebie zwrócone.
Domino skłonił się starszemu Tremere a wychodząc powtórzył ten gest względem Zimy. Powiedział wtedy na odchodne.
- W takim razie znajdę jakiś duży młotek i dobiję się do mojego własnego domu, Księżna chyba nie chce przecież by jakiś Polak spał po ulicach albo niedajboże zdał się tu na czyjąś gościnność czy elizjum... bo w takich miejscach w Pradze jak widać śmierć murowana.
Zima zmroziła go wzrokiem, a Helga aż klasnęła w dłonie.
- To nie będzie konieczne. Proszę tylko poczekać w holu. Zaraz wszystko załatwię.
Domino kiwnął sprężyście i ruszył we wskazane miejsce. Tam ściszonym głosem zagadał Helgę biorąc ją pod ramię:
- Jaka jest szansa że zamiast kluczy dostanę ten młotek, a jaka że młotkiem?
- Na pewno większa szansa jest, że oberwiesz młotkiem niż młotek ci dadzą.
- pochyliła się również w jego stronę - Zostawić cię, czy życzysz sobie wsparcia...? - Malkavianka przeciągnęła się sprężyście, prezentując swoje wdzięki na kanapie, w holu. Choć zazwyczaj pomieszczenie to tętniło życiem, dziś było zupełnie wyludnione.
- Jeśli naprawdę byłabyś tak uprzejma to jasne. - uśmiechnął się delikatnie Domino. - to może być duży młotek.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem... - wymruczała, nachylając się nad uchem wampira i przejeżdżając koniuszkiem języka po jego płatku - Na razie. - Domino poczuł jak jej ząbki sugestywnie skubią jego ucho.
Domino zadrżał z podniecenia.
- No weź… - jęknął cicho - nie do końca to kontroluję a nie chce porwać tych zabytkowych spodni…
Helga jednak nie wydawała się zainteresowana stanem odzienia.
- Co mam wziąć? - zapytała, wciąż wisząc nad uchem Nosferatu - A jak nie zechcę? Włożysz mi siłą? - mruczała słodko, ocierając się ustami o skórę Domino.
- Nawet z całej siły jeśli tak bardzo, ale to bardzo nie miałabyś ochoty, wiesz… - podjął zabawę młody kainita, gdyż takie gierki z prawdziwym wampem, jakim właśnie była Helga, strasznie go nakręcały.
I w takiej pozycji parę Kainitów zastał główny przydupas księżnej, obecny starszy rodu Ventrue - Imre.
- Widzę, że świetnie się dogadujecie... - stwierdził kwaśno.
Domino odwrócił się w stronę wampira.
- Tak, że tak powiem “bez słów”, coś co pewnie trudno byłoby zrozumieć jakiejś złotoustej istocie jak jakiś dostojny Ventrue, o Kainie miej ich w swoim upodobaniu…
- A jednak stereotypy się potwierdzają. Nosferatu nie mają poczucia humoru
- odbił piłeczkę starszy klanu Ventrue, po czym dodał - Dostałem informację, że za wszelką cenę chce pan wedrzeć się na miejsce zbrodni. Mogę wiedzieć czemu?
Domino zamrugał oczami jak głupi wydłużając krępującą ciszę aż wreszcie wybuchł śmiechem.
- Och tak rozumiem! mówi pan o domu mojego ojca, przepraszam, słysząc o “miejscu zbrodni” myślałem oczywiście o Pradze… no ale tak, my Nosferatu i nasze poczucie humoru… ale wracając do pańskiego pytania, staram się jedynie zabezpieczyć nasze rodzinne dobra, pan rozumie, rodzina to wszystko, a nie ma nic o co Nosferatu troszczyli by się bardziej niż o swoich, pan rozumie. Osobiście uważam też, że waszym wyszukanym metodom łowieckim i śledczym przydałoby się może jakieś profesjonalne wsparcie, hmm szarik? pies cywil? jeśli jest pan oczywiście zapoznany z polską kinematografią i to wszystko dla pana to nie jest tylko czeski film…
Wydawało się, że nawet Helga zaniemówiła. Tymczasem Ventras zebrał się w sobie i uśmiechnął, co nie zapowiadało niczego dobrego.
- Przyznam, że byłem skłonny dać panu te klucze... aż do teraz. Pana zachowanie jest co najmniej mówiąc niepoważne, toteż poważnymi nie uznaję pańskich roszczeń. Dom Kvetoslava jest miejscem zbrodni i został zabezpieczony. Złamanie zakazu zbliżanie będzie uznane jako otwarte działanie wbrew woli księżnej i z tegoż tytułu wyciągnięte zostaną konsekwencje. - wampir mówił beznamiętnie jednym ciągiem.
Tymczasem w trakcie tej przemowy Helga znów przybliżyła się do ucha Nosferatu i szepnęła.
- Lepiej przeproś…
Domino poczuł jak krew odpływa mu z twarzy, szyi, ramion, tułowia. W zasadzie to niebardzo wiedział gdzie wędrowała, gdyż w nogach też jej nie czuł. Był wściekły, najchętniej wpadłby teraz w szał.
Ale… to nie dawało by zbyt dużych szans na przeżycie.
- I to ja nie mam poczucia humoru? -uniósł brew. - rozumiem, w takim razie nie pozostaje mi nic innego jak zakończyć moją wizytę w tym mieście i skonsultować się z resztą mojej rodziny w Polsce, pan pozwoli. - Powiedział i ruszył do wyjścia.
- Dam panu te klucze. - powiedział Ventras, kiedy mieli się minąć - Ale proszę by informacje o atakach na razie zachował pan dla siebie. Nie chcemy niepotrzebnej paniki.
Imre wyjął z kieszeni pęk klucz i wysunął w stronę Domino.
Domino chwycił klucze i kiwnął starszemu kainicie po gentelmeńsku.
- Oczywiście szanowny panie, dyskrecja służy nam wszystkim.
- Proszę tylko uważać. Niektórzy mordercy lubią wracać na miejsce zbrodn
i. - powiedział Imre cicho.
Helga ruszyła za Nosferatu w podskokach. Gdy wyszli z posiadłości, przylgnęła do ramienia Mińskiego.
- A mówią, że to ja jestem wariat - powiedziała nie be uznania - Co teraz?
Domino zadzwonił jej z uśmiechem kluczami przed oczami.
- Do domu!
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.

Ostatnio edytowane przez Amon : 20-05-2017 o 13:45.
Amon jest offline