Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-02-2017, 14:38   #21
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://s2.flog.pl/media/foto/4176315_praga--jedna-z-urokliwych-uliczek.jpg[/MEDIA]

Następnego wieczora Domino wrócił do Elizjum, gdzie dowiedział się, że Księżna nie ma na razie dla niego czasu, ale oczywiście może zaczekać w którymś z gościnnych saloników lub w sali bankietowej, skąd dobiegała rzewna melodia skrzypiec - wydawało się, że trwa tam jakiś koncert. Choć faktycznie sporo kainitów kręciło się po posiadłości, Nosferatu nigdzie nie był w stanie dostrzec Thomasa.

Dali mu się poopalać! - myśl natychmiast uderzyła w głowie Domino. Wampir naprawdę martwił się o Tremera, wszak krew nie woda… Domino trzymając kieliszek w dłoni krążył po pomieszczeniu, przechodząc między kainitami, starając się wybadać nastroje, zasłyszeć coś ciekawego, wypatrzeć znajome twarze, co nie było trudne - bo przecież znał z widzenia większość wampirów z praskiej koterii.

Nastroje spokrewnionych, o dziwo, były całkiem pozytywne, choć jakby przygaszone. Większość kierowała się do sali bankietowej. Rozmawiano niewiele, w końcu trwał koncert.

Koncerty im, pierdolonym krwiopijcom, okurwieńcom w głowach się poprzewracało normalnie - Domino składał jadowite komentarze w głowie, jak on ich wszystkich nie cierpiał, za tą całą pyszałkowatość. Wampir wyciągną z miękkiej, proletariackiej paczki gwoździa i przypalił efektowną zapalniczką. Stanął przy wejściu do sali koncertowej szukając wzrokiem ochrony.

Nie było tu jednak nikogo takiego. Na scenie maltretowała skrzypce jakaś nieduża kobiecina w białej, teatralnej masce na twarzy.

[MEDIA]https://www.featherplace.com/media/catalog/product/cache/2/image/271693e85c1e44c4f900cc0dbce9f89f/w/h/white-full-face-mask-form-damaged-MFM--W-MAIN_1.jpg[/MEDIA]

W sali naliczył może z 20 osób, z czego tylko 1/3 była nieśmiertelna. Po aurach można było jednak rozpoznać, iż pozostali są ghulami. A zatem była to impreza w okrojonym gronie.

- Przepraszam... - nagle ktoś dotknął ramienia Domino, choć wcale nie wyczuł, że jest obserwowany, czy że ktoś nadchodzi.

- Przepraszam, mógłby pan to zgasić? Denerwuję się na widok ognia. - powiedziała kobieta w stroju wonder woman. To była Helga!

[MEDIA]http://cosplaygalaxy.com/wp-content/uploads/2016/02/Wonder-Cosplay-1.jpg[/MEDIA]

Domino był całkowicie odporny na zakup słodkiej idiotki, w każdym możliwym wydaniu. Toteż i aktu Maklavianki nie kupował. Helga była starszym od niego wampirem, co już samo w sobie stawiało ją wysoko w katalogu zagrożeń. Nie była głupia, takie rzeczy po prostu się nie działy.
Jakby w opozycji do swoich myśli Domino uśmiechnął się do laski. Zgniótł peta w okrytej twardą skórzaną rękawiczką dłoni - sam bał się ognia.

- Jasne… - powiedział z zawodem obcinając jednocześnie kobietę wzrokiem od stóp do głów.
- Przyszłaś na koncert? czy przyleciałaś niewidzialnym odrzutowcem?
Malkavianka zmrużyła oczy.
- My się znamy, że mówisz do mnie na “ty” chłopczyku? - uśmiechnęła się szelmowsko, jakby wcale nie potrzebowała odpowiedzi. Czyżby przejrzała Domino?

Nosferatu wytrzepał w dłonie jedna o drugą oczyszczając rękawiczki z popiołu.
- Och, oczywiście, że nie. Jestem nietutejszy. - wampir wyciągnął dłoń - Miński syn Kvetoslava. Pani wybaczy, sądząc po kreacji uznałem iż nie w smak Pani drętwa gadka.
- Syn Kvetoslava...
- powtórzyła - Wiedziałam o nim wiele, ale nie że miał syna. To ciekawe, prawda? - zamiast uścisnąć dłoń, uwiesiła się na jego ramieniu i wtuliła w nie głową.
- Dobrze, że jesteś “synu Kvetoslava”
- powtórzyła z wyraźną sztucznością - Czułam się bardzo samotna. A gra Arashi, choć piękna, nie nastraja pozytywnie. Czasem mam wrażenie, że skrzypce w jej dłoniach płaczą... płaczą nad nią. I nad nami wszystkimi.

Domino sam siebie zaskakiwał w tym, że z każdą chwilą potrafi wampirzycy ufać mniej. Malkavianka wiedziała jak zwykle za dużo. Mężczyzna powoli położył dłoń na jej plecach, dyskretnie zerkając na jej pośladki bo - tak chyba wypadało.

- Pani samotna? trudno to sobie wyobrazić…. Co do płaczu, od tego może jeszcze nikt nie umarł, ale też dłużej nie pożył. No ale ponoć tu w Pradze jest teraz w toku sezon pogrzebowy?
- Próbujesz wyciągnąć ze mnie informacje “synu Kvetoslava”?
- przygryzła wargę, rzucając mu powłóczyste spojrzenie. - Mmmmm jakieś chyba mam. Ale bardzo, bardzo głęboko schowane.

Czy ona próbowała go uwieść? Na to wyglądało.
Ojapierdole… - pomyślał Domino uśmiechając się jednak szelmowsko i pokazując dłońmi przed oczyma wampirzycy odcinek mniej więcej dziesięciu cali.
- Tak głęboko? - uniósł brew.

Kątem oka Domino zauważył jak na piętrze migają mu nogawki damskiego garnituru - podobnego do tego, który nosiła Zima. A gdzie Gangrelka... musiała być też Księżna.
- Ten Zimny Wieszak ma dość krótką smyszę ale nigdzie nie widzę jego Pani. Nie widziała Pani może mojego kolegi Czarodzieja? nie żebym potrzebował jego pomocy w “dogłębnych badaniach”... - Domino w pamięci odtwarzał wszystkie głupawe gadki z amerykańskich filmów.
Malkavianka wciąż wisiała na jego ramieniu i niechętnie powiodła wzrokiem we wskazanym kierunku.
- Jeśli Zima tam jest, to Marcelina też musi. A kim jest czarodziej? - dotknęła krocza kainity, uśmiechając się wyzywająco - Może go właśnie znalazłam…
- Thomas, to z nim przyjechałem do Pragi.
- Aaa, pewnie siedzi w kanciapie Tremerów. Dziś żadnego z nich nie widziałam.


Domino przygryzł wargę. Wcale mu się to nie podobało.
Wcale.
Wampir wrócił do delikatnego obejmowania niebezpiecznej kobiety.
- A wracając do tych informacji Panno…? - zapytał, no bo w sumie przecież nie skąd by miał wiedzieć jak się Helga nazywa.
- Taaak? - uśmiechnęła się szeroko i znów przylgnęła do niego, najwyraźniej nie zamierzając “uzupełnić” wypowiedzi swoim nazwiskiem czy imieniem.
- Panno Wonder Woman. Może umówimy się gdzieś później, wiesz… pokażesz mi ciekawe miejsca…
- Myślisz, że one będą tak czekać?
- wampirzyca przysunęła się i czubkiem języka smyrnęła jego policzek - Chodź ze mną piękny chłopcze, a pokażę ci coś, o czym nawet nie śniłeś…
W Domino strach i niepewność walczyły z ciekawością.
- Hmm… tak, oczywiście, to chyba dobrze, że nie śniłem, bo wolałbym zobaczyć na jawie… - powiedział wampir pozwalając się prowadzić Maklaviance.

Wampirzyca pociągnęła go niemal skacząc przy tym radośnie i pociągnęła plątaniną korytarzy dla służby. Kilka razy, gdy ktoś był w pobliżu, przystawała i przyciskała Domino do ściany, wpijając się w jego usta drapieżnymi pocałunkami.

Po drodze minęli też schody, na których wampir omal się nie wywrócił, gdy szalona Helga postanowiła wskoczyć mu na ręce. Na szczęście, dzięki barierce, udało mu się utrzymać równowagę. Tak trafili na poziom piwniczny - tu korytarz był bardziej mroczny, a po bokach znajdowały się różne spiżarnie. Było też kilka chłodni. Helga znów skoczyła na Nosferatu, spychając go na jedne z takich drzwi, od których chłód przenikał nawet jego ubranie na plecach. Malkavianka znów go pocałowała - długo i namiętnie, penetrując językiem jego usta.

Domino wciąż czuł niepokój, jednak ciekawość była silniejsza, zastanawiał się co kręciło wampirzycę. Helga była kobietą zanim została wampirem, czy dalej cieszy ją twardy drągal? wyglądała na taką, ale Domino wiedział lepiej, że kobieta wygląda na taką jaka wyglądać chce, przecież sam był kobietą przez niemal stulecie, a świadomą seksualnie od momentu gdy w wieku sześciu lat wuj sadzał ją na kolana…

Wampir oddał pocałunek obserwując twarz Maklavianki. O tak, oglądanie ciała tej nierządnicy wijącej się nad lub pod nim rozpalało jego żądzę władzy i dominacji. I rozpierało jego spodnie.

Tylko dlaczego jej paznokcie raz po raz bębniły o metalowe drzwi chłodni? Czyżby nie umiała wycelować z pieszczotami? A może cała precyzja skupiała się u niej na tym krnąbrnym jęzorku z adhd, który raz po raz kusił go i uciekał, gdy już miał go pochwycić...

Nagle oparcie spod pleców Domino zniknęło. Malkavianka pchnęła zdecydowanie drzwi, które otwierały się do środka pomieszczenia, a zaraz za nimi podążył Nosferatu, upadając na zmrożoną posadzkę.

- No i jesteśmy - Helga jak gdyby nigdy nic przeskoczyła nad nim, zupełnie tracąc zainteresowanie pieszczotami.

Domino rozejrzał się.
- Tak, w rzeczy samej… A co to za miejsce?
Nie było tu praktycznie niczego poza dużym, metalowym stołem. Na nim leżało jakieś ciało.
- Sama zobacz... - zacheciła Helga.
Gdy Domino podniósł się, od razu rozpoznał nagą kobietę na stole. To była Ramona. Na jej podbrzuszu widniało ogromne - pośmiertnie zaszyte poziome rozcięcie. Nadgarstki kobiety nosiły ślady wiązania, zaś okolica ust była opuchnięta.

Domino porzucił akt, bo jego znajomość czeskiego oraz fakt iż język ten uwzględniał rodzaje, nie uszła jego oraz jej uwadze.

- Czemu ją tutaj trzymają? - Spytał Domino, nie patrząc na Helgę, lecz wsadzając palec w szew, starał się wygrzebać choćby troszkę krwi by sprawdzić co w niej jest.
- Jako dowód. Wiesz, nasze ciała rozsypują się w proch, gdy nie ma już w nich krwi.
Teraz Domino zauważył też, że ciało kobiety jest podejrzanie płaskie - jakby to był tylko kombinezon. W środku jej brzucha natrafiła na... pustkę. Nie było tam krwi, nie było organów, nie było nawet jelit.
- Co jest do chuja pana Abrahama?! - skrzywił się Domino przysuwając głowę żeby przyjrzeć się lepiej czeluściom Ramony.
- Widziałaś jak ludzie jedzą makaron? No to wyobraź sobie spokrewnionego-makaroniarza. - podsunęła wizję Helga, po czym podeszła do głowy Ramony. Pogłaskała ją po bladym czole - To nie wszystko. - powiedziała i zanurzyła ostrożnie palce we włosach kobiety, tuż przy skroniach. Po chwili uniosła skórę z twarzy kobiety, jakby to była maska - wyjątkowo równo ucięta, dokładnie przy linii włosów i dolnej szczęki.
- Kurwa… - Domino obserwował z obrzydzeniem, ale przede wszystkim ciekawością - ale co? ot tak? i mu smakowało? mnie wykręca na wymioty nawet jak jakąś żyłkę niechcący połknę.
- Bestia. Albo raczej... Diablica.
- powiedziała Helga z takim patosem, jakby odprawiała mszę w kościele.
- Sól mu w oczy, sól mu w oczy, sól mu w oczy - powtórzył zabobonnie Domino po czym trzy razy splunął za siebie. - A po ki diabeł by to niby teraz miała robić? co jej Szczurki zawiniły? nie dość biedy cierpimy do kurwy nędzy?
- Ofiarami były też Brujah i Gangrelka. I Tremere wcześniej, o ile Roccolino nie wyjechał faktycznie bez zostawienia żadnego śladu.
- rzekła Helga - W sumie poza księżną i Imrem jest tylko jedna osoba, która widziała ofiary Diablicy. Stary Brujah…
- A ta cała diablica to przypadkiem sama nie jest Brujahem?
- No, była. A co?
- Helga powoli odłożyła twarz Ramony, starając się ułożyć ją równo. Domino zauważył jednak, że skóra przy uchu z jego strony nieco się podwinęła.
- Ano zastanawiam się, jak się ona tego nauczyła i od kogo - Domino poprawił skórę przy uchu denatki. - Czyli co, cała Camarila prażaków jest osrana jednej pijawki? Tyle warte jest uginanie karku przed Ventraską i ta cała bufonada, najlepiej pójść i sobie skrzypiec posłuchać, poudawać że się żyje. - Domino jad lał się na usta.
- Jeśli to faktycznie Diablica, wybuchnie skandal, a Marcelina będzie miała na głowie Archontów, jeśli nie samego Egzekutora. Diablica w końcu zabiła poprzedniego księcia, jest objęta krwawymi łowami. Zanim je ogłoszą, muszą mieć pewność. Pytanie... czy nasza księżna nie zamiata pod dywan. - Helga zrobiła słodki dziubek, po czym zatkała go dłonią jakby powiedziała odrobinę za dużo.
- I niech kurwa ma! - Domino wciąż się pieklił - niech się osra ze wstydu! skoro nie potrafi rozwiązać problemów swoich poddanych do dupy z taką księżną.

Malkavianka stanęła oparta o ścianę i czekała aż klon Leonardo di Caprio skończy się pieklić. Po uśmiechu na ustach można było wnioskować, że nieźle się bawiła.
Domino przeczesał wściekle włosy, dopiero po chwili spojrzał na wampirzycę.

- Jeszcze jakieś ciekawe eksponaty można znaleźć w tej rupieciarni?
- O, widzę, że ci się spodobało. Niestety, nic mi na ten temat nie wiadomo. Przynajmniej w tym temacie. To co, mogę liczyć na nagrodę?
- wydęła zmysłowo usta.
- Oczywiście - Domino zrobił słodką minę Dicaprio - Jeśli o mnie chodzi, zawsze możesz liczyć… a co byś chciała? - zmrużył oczy.
- Będziesz moją osobą towarzyszącą.
- powiedziała Helga, klaszcząc w dłonie - Jutro. Udasz się ze mną na przyjęcie za miasto. Ale nikomu o tym nie powiesz. Ani o tym, co tam zobaczysz. Słowo zakonnicy?
- Jasne, rączka rączkę myje.
- zgodził się Domino.

Opuścili podziemne kompleksy Elizjum akurat gdy skończył się koncert i wszędzie pałętali się spokrewnieni i ich ghule. Nie żegnając się nawet Helga wmieszała się w tłum i gdzieś zniknęła. Nawet nie zostawiła Domino namiarów na domniemaną imprezę. Cóż, wariatka…

Domino postanowił skorzystać z darmowych drinków ile się da, taka była pociecha z Księżnej. Zastanawiał się jakimi bzdetnymi wymówkami Vantraska zamierza faszerować jego głowę. Jeśli oczywiście jaśnie pani w ogóle znajdzie czas…
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 23-02-2017, 23:44   #22
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
Czas mijał. Około godziny 3 w sali balowej był już tylko Domino. Nawet ochroniarze gdzieś się zwinęli. Wtem coś przykuło jego uwagę. Wyczulone zmysły podsunęły, że ktoś... lub coś czai się w cieniu schodów od strony sceny.
Tedy i Domino postanowił się przyczaić, to nie może być tak… - jeśli ktoś kogoś ma podchodzić, to nie kto inny lecz właśnie Nosferatu. Wampir wycofał się dyskretnie pod osłonę cienia, udając, że wychodzi z pomieszczenia. Nie czekał długo, gdy przyczajona postać postanowiła się ujawnić. To była ta skrzypaczka!
Kobieta w masce podeszła do długiego stołu, gdzie stały resztki krwawego pączu, po czym nalała sobie odrobinę do szklanki i zdjęła maskę, by wychylić duszkiem napój.
Domino i tak nie miał za dużo do roboty, skoro Ventraska go olała, więc przyglądał się kobiecie, uświadomił sobie niedawno, że “lubi patrzeć”.
Skrzypaczka upiła jeszcze krwi, rozglądając się po sali. Jej twarz była całkiem ładna... nawet bardzo ładna, jeśli gustowało się w azjatkach. Ciężko więc zrozumieć czemu zakrywała oblicze maską. Niemniej gdy skrzypnęły gdzieś drzwi w pobliżu, wampirzyca szybko odstawiła pącz i zasłoniła twarz. Następnie szybko ruszyła w stronę schodów, którymi tu przyszła.
Domino miał w sobie głowę pesymisty i fatalisty. Jedyne co przychodziło mu do tej głowy, to to, że kobieta nie była tym, za kogo chciała by ją uważano, toteż wampir przyjrzał się jej aurze zanim zniknęła.
Jej aura... była zupełnie biała, jak mleko. Czy to w ogóle możliwe?
Nie. - odpowiedź w umyśle Domino była zwięzła i na temat. Wampir coraz bardziej się bał, odczekał jeszcze tylko by zobaczyć któż to nadchodzi. Nikt jednak nie wszedł do sali, za to skierował się głównymi schodami na piętro pałacyku.
Nikt nie oczekiwał tu już Domino a do świtu nie zostało jakoś specjalnie dużo czasu. Wampir postanowił więc się zbierać.
Uczynił ten sam manewr co ostatnio. Najpierw udał się do swojego oficjalnego miejsca zameldowania, po czym chyłkiem nad ranem umknął do hotelu, gdzie spał ostatniej nocy. Dzięki temu manewrowi przespał w miarę spokojnie noc. “W miarę” ponieważ znów dręczyły go sny o dawnym księciu i jego kochanicy.
Choć tym razem to nie była scena pojedynku. Książę był martwy, a ona... płakała nad nim krwawymi łzami. Czy to miało jakiś sens? Domino zauważył, że znajdują się nie na otwartym polu, lecz w Katedrze. To tam, w ukrytych katakumbach spoczywali władcy miasta. Trumna z prochami Roberta była na wpół otwarta. Jakaś postać pochylała się nad nią i płakała... Diablica. Tylko dlaczego płakała nad pustym grobem?

Z tym pytaniem w głowie, Domino przebudził się.
Domino odruchowo sięgnął po zeszyt snów i jak każdy dobry okultysta wrażenie. opisał, nim rozmyło się w odmętach podświadomości. Wampir sprawdził telefon w poszukiwaniu wieści od Thomasa, całe jego ciało bolało od braku kontaktu z Tremerem, który go związał.
Niestety, ten wciąż milczał jak zaklęty... w końcu był Czarodziejem.
Domino sam skreślił texsta z zapytaniem jak zdrowie, sprawy i tym podobne, choć tak naprawde po prostu chciałby by Tremer zwrócił na niego uwagę.
Faceci to świnie… - pomyślał zakładając koszulę. Domino postanowił wybrać się do domu Kvetoslava, skoro Księżna miała na niego wyjebane.
Kiedy już miał wychodzić, przyszła odpowiedź:
“Wybacz, sprawy rodzinne. Czy mogę ci to dziś w nocy wynagrodzić? Może kolacja? T.”
Domino przygryzł wargę. Miał umowę z wariatką, choć w sumie nie powiedziała na kiedy, to nie chciał wkopać się w kolidujące spotkania.
“Nic się nie stało, cieszę się że wszystko u ciebie dobrze. Dzisiaj muszę się z kimś spotkać, ale gdybyś miał czas trochę wcześniej? oczywiście zrozumiem jeśli nie masz.”
I znów cisza. Wampir odpowiedział dopiero po kwadransie.
“Mógłbym cię odwiedzić za dwie godziny. Gdzie się zatrzymałeś?”
Domino palce zatrzęsły się na klawiaturze nokii. A co jeśli porwali Thomasa!? wtedy Domino jest jego najlepszą szansą.
“Będę w domu Kvetoslava” - odpisał.
Tym razem nie musiał czekać, zamiast odpowiedzi tekstowej Thomas sam do niego zadzwonił.
- Thomas! martwiłem się. - pożalił się Domino.
Na chwilę zapadła cisza.
- Nic mi nie jest. - odezwał się jak zwykle opanowany Tremere - Przepraszam, że się martwiłeś. Chciałem spytać czy masz pozwolenie księżnej, by udać się do domu Ojca. To teren obserwowany i lepiej żebyś nie zjawiał się tam bez polecenia. Wiesz, teraz za głupią rzecz sam możesz stać się podejrzanym. Szczególnie jeśli twoje śledztwo nie będzie Marcelinie na rękę.
- Wiesz, przesiedziałem na tym osranym balu niemal całą noc a ta nadęta pinda nie raczyła nawet powiedzieć mi że nie ma czasu. Strasznie zajęta… Ale nic nie mówiła o tym, że nie mogę tam iść, jedynie o wstrzymaniu się, przed ruszaniem czegokolwiek.
- To moja rada, przyjacielu. Zrobisz z nią co zechcesz. -
odparł Thomas - Dowiedziałeś się czegoś?
- To nie jest rozmowa na telefon. Do rychłego zobaczenia Thomasie. - wyjaśnił Domino.

Wampir założył luźne, szare codzienne ubrania oraz płaszcz z kapturem i ruszył pieszo w stronę przystanku autobusowego. Do posiadłości Kvetoslava nie było łatwo dojechać, ponieważ położona była na peryferiach miasta w okolicach zdominowanych przez pola i lasy. Tylko gdzieniegdzie były tu porozrzucane nieduże wsie lub samotne budynki. Dotarcie publicznymi środkami transportu zajęło Domino bez mała półtora godziny, a i tak musiał teraz około kilometra przejść. Miał wybór - albo iść koło głównej drogi, albo skrócić drogę ścieżką przez las.
Jakoś ciężko było sobie Domino wyobrazić, że Ojciec zdecydował się na leże w miejscu, gdzie groził by mu na przykład atak lupinów cz innych okropnych stworzeń jak cygańscy Ravanosi. Wampir poszedł więc lasem, skradając się rzecz jasna i używając maskującej magii.
W ten sposób w ciągu niecałych 20 minut Domino dotarł na tyły dworku. Posiadłość otoczona była żółtą, policyjną taśmą, poza tym jednak nic się tu nie zmieniło. W środku nie paliły się żadne światła.
Domino zachowywał wszelkie środki ostrożności ale nie zamierzał włamywać się do, jakby nie patrzeć swojego domu. Księżna nie chciała żeby czegokolwiek dotykać - okej, ale to by było na tyle.
Wampir ruszył spokojnie ku frontowym drzwiom by ktokolwiek posesji pilnował, jeśli pilnował, mógł go sobie spokojnie obejrzeć.
Przeszedł pod żółtą taśmą, po czym stanął na ganku, wypatrując jakiegoś obserwatora. Tylko dzięki temu zauważył ruch pod dachem budynku. No tak, kamera - po co marnować czas poddanych, jak można posłużyć się techniką?
Domino pomachał do kamery po czym ruszył do przodu. Jak można było się spodziewać, drzwi były zamknięte.
I dobrze bo przynajmniej cyganie nic nie wyniosą, Domino chciał po prostu powkurwiać Księżną, dać jej do zrozumienia, że kręci się w okolicy. Obszedł spokojnie całą posesję, zajrzał we wszystkie okna.
Wszystko wyglądało po staremu, a jednak w salonie Kvetoslava wydawało się, że kilka mebli jest poprzesuwanych. Domino przyjrzał się im i wtedy kątem oka zauważył... coś jakby błysk oczu w przedpokoju. Zaraz jednak odblask zniknął, toteż mogło mu się tylko wydawać... kto by chciał siedzieć zamknięty w domu zmarłego wampira?
Domino nie miał zamiaru ułatwiać komukolwiek życia. Podszedł do drzwi i zadzwonił dzwonkiem, nie sposób było określić, czy domofonu ktoś słucha czy nie toteż po prostu mówił:
- Słabo się chowasz, możesz równie dobrze mnie wpuścić.
Nikt jednak nie zareagował.
Domino poprawił płaszcz i ruszył w stronę wyjścia z posesji, z powrotem do miasta.
W pobliskiej miejscowości udało mu się znaleźć upszejmego taksówkarza, który choć taksówką nie jeździł, to przy odrobinie sugestii ze strony wampira, zawiózł go pod hotel Assenzio, gdzie oficjalnie spędzał noce. Tam ledwo wszedł do holu, rzuciła mu się na szyje piękna malkavianka w stroju i peruce Merlin Monroe.
- Och, kochany, wreszcie jesteś! - powitała go soczystym pocałunkiem, który na pewno zostawił na jego ustach ślady pomadki - Ile można kupować paczkę papierosów?
Odwzajemnił pocałunek i objął kobietę w talii.
- Wybacz Piękna, gdzie ruszamy.
- Musimy ci najpierw załatwić kostium! -
powiedziała, oceniając go krytycznym spojrzeniem - Masz szczęście, że znam kostiumologa teatralnego. Tam ruszymy. - złapała Domino pod ramię.
W Domino obudziła się zwyczajnie babska ciekawość, dał się poprowadzić na “szmatki”. O dziwo jednak Helga zabrała go nie do Teatru Narodowego, lecz do magazynu na peryferiach Pragi, gdzie właściwie znajdowały się już tylko składy budowlane i handlowe.
Zatrzymała swoje różowe porsche pod ogromnymi wrotami garażu i zaczęła cisnąć klakson jak szalona, wygrywając chyba Marsyliankę. Po chwili wrota uniosły się na jakieś półtora metra.
- No, to idziemy. - Malkavianka wymiksowała się z samochodu, pokazując przy tym Domino, że bieliznę również ma bielutką jak śnieg.
Wampir oddał się refleksji na temat przeszłości Helgi, kim mogła być za życia i jakie były okoliczności jej przemiany. Sądząc po warunkach wampirzycy, jej ojciec mógł mieć z tego niezłą frajdę… Domino potrząsnął głową i ruszył za Maklavianką.

Wewnątrz znaleźli ubrania... bardzo dużo ubrań. I wszystkie pieczołowicie wyeksponowane, wygładzone, wyprasowane.


Ktoś tu musiał mieć prawdziwego świra na punkcie tych kostiumów. Aż dziw, że zgadzał się je wypożyczać.

- Artus! Aaaartus! - wydarła się Helga, kręcąc się między ubraniami tak, że sukienka podnosiła jej się do wysokości bikini.

- Dobry wieczór - usłyszeli cichy głos zza jednej z kolumn.


Brodaty, półnagi mężczyzna w szpanerskich okularach palił papierosa i przyglądał się im... ze strachem.
Domino odruchowo obciął facia z aury. Był to typowy pieprzony artysta - uduchowiony i zdołowany. Oczywiście ghul.
- Myślisz o czymś konkretnym? - zapytał wampirzycy przechodząc między strojami.
- Wybierz coś, żeby do mnie pasować. Wiesz... jak ying i yang. - rzuciła, rozsiadając się przy lustrze.
- Ale... - próbował protestować niejaki Artus.
- Daj spokój kochanie, nie podrzemy. - zgasiła go Helga - No już, zaproponuj coś na wzrost mojego partnera...
- Na szczęście jego wzrost i sylwetka klasyfikują się jako uniwersalne - mężczyzna zmierzył wzrokiem Domino, lekko uchylając okularów - Proszę za mną...
Oczywiście, ciężko spodziewać się po teatrze strojów Batmana czy Yody, jednak trzeba przyznać, że te, które Artus proponował, były wyjątkowo dobrze dopracowane.






Domino z nostalgią popatrzył na niemieckie mundury, inspirowały strach ale były też eleganckie. Wybrał czarny.
- To dość... oryginalny kostium. Nie ma drugiego takiego w Pradze i może w całym kraju. Proszę bardzo uważać. - westchnął brodach - No ale jak pan chce przymierzyć to... ja nie mam przebieralni, ale tam koło pani Helgi jest lustro.
Domino bez skrępowania zaczął przebierać się przy Maklaviance, jako kobieta, nie miał oporów przebierać się przy kobiecie, jako mężczyzna, przy mężczyźnie. Domino nie czuł się już przedstawicielem jakiejś konkretnej płci, czy człowiekiem. Był czymś więcej, wampirem, badaczem przyjemności i dziwactw, obserwatorem ciekawostek. Był Pięknym i był Bestią. Był ponad. Helga siedziała na krześle i przyglądała mu się wygłodniałym wzrokiem. Nic jednak nie mówiła ani nie robiła. Dopiero gdy Domino przebrał się, wstała i podeszła, by poprawić mu kołnierzyk, a potem stanąć obok, gdy przeglądał się w lustrze.
- Myślę, że DiCaprio powinien zagrać hitlerowca. Na pewno dostałby Oscara. - szepnęła. - To co, gotów na niezapomniane przyjęcie?
- Pani Helgo - Zaczął Domino wciąż przyglądając się sobie i teraz również wampirzycy w lustrze. - zapominanie, nie leży w mojej naturze. - uśmiechnął się do kobiety - ruszajmy.

***

Party time
[media]http://www.youtube.com/watch?v=tDwaDIbrfxA[/media]

- Cokolwiek się nie stanie, pamiętaj co mi obiecałaś. I nie zdejmuj maski. - z tymi słowami Helga wprowadziła Domino na wielkie przyjęcie, które okazało się być balem maskowym w gotyckiego zamku niedaleko Pragi - Karlstejn.
Ciężko powiedzieć czy to urok miejsca, czy raczej rozmach imprezy sprawiły, że przy niej przyjęcie urządzone przez księżną Marcelinę wydawało się ciche i zaściankowe. To tutaj... to tutaj to był prawdziwy bal, w stylu tych, które widuje się czasem na filmach o życiu monarchów i bogaczy. Oczywiście, przy wejściu przywitał ich jakiś chłoptaś o fizjonomii Kena, który grzecznie poprosił o nazwiska. Helga pochyliła się wtedy nad jego uchem i szepnęła coś, co wyczulone wampirze ucho odczytało jako “A imię jego czterdzieści i cztery”. Chłopak przewrócił machinalnie kilka kartek listy gości, po czym uśmiechnał się do malkavianki i życzył jej oraz jej partnerowi miłej zabawy. Piękniś podał im też maski, które założyli nim wkroczyli do przepastnego holu - czarną dla Domino i białą dla Helgi - idealnie pasując tym samym do ich strojów.

Wewnątrz zamku było już pełno gości, dobre kilkadziesiąt, jeśli nie kilkaset ludzi. Wszyscy przebrani, wszyscy z maskami na obliczach. Śmiali się, tańczyli, podziwiali bogate wnętrza i obrazy.
Domino zaś podziwiał gości, ich stroje, pozy, języki jakimi operowali, tematy jakie poruszali oraz aury jakie wokół siebie roztaczali. Wampir żeby zrozumieć sytuację chciał ją poznać. Przyglądał się też bacznie swojej towarzyszce.
- Często bywasz na takich imprezach - zagadał.
- Zdefiniuj “takie imprezy”? - Helga zapytała, jednocześnie wymieniając ociekające namiętnością spojrzenia z jakimś umięśnionym Turkiem, przebranym za mrocznego elfa.
- Kosztowne. - odparł wampir przyglądając się bywalcom - elitarne - uściślił.
- Bywam. - odparła Malkavianka jakby nie do końca zwracając uwagi na przystojnego partnera, a za to wodząc oczami wokół. - Nie wiem czy często. Na pewno nie na każdej... Samej nawet w tłumie jest smutno.
Na widok wielkiego barbarzyńcy z rudą brodą aż jej się zaświeciły oczy. Uśmiechnęła się do gościa czarująco. On odpowiedział tym samym, lecz miał już obok partnerkę - Xenę wojowniczą księżniczkę, której najwyraźniej nie zamierzał zostawiać.
- Przepraszam na chwilę, ale takiemu ciasteczku po prostu nie mogę darować... - powiedziała do Domino, po czym przepchała się w stronę barbarzyńcy.
Najwyraźniej nie zamierzała jednak zagadywać wielkoluda. Po prostu przeszła za jego plecami, udając zainteresowanie tacką z przystawkami, którą trzymał kelner. Wyczulone zmysły wampira wyczuły jednak, że coś zostało tam zrobione za plecami barbarzyńcy. W powietrzu wyczuł delikatną nutkę zapachu krwi Malkavianki.
Po chwili Helga, czy raczej Merlin Monroe, wróciła, niosąc swojemu towarzyszowi czekoladkę w kształcie serduszka. Podarowała mu ją z czarującym uśmiechem na ustach. Zapach krwi zniknął.
Domino przyjął słodycz z uśmiechem.
- Trochę szkoda byłoby się teraz zrzygać, choć z drugiej strony, mogłoby to być całkiem zabawne.
- A mówią, że to ja jestem nienormalna. Swoją drogą za pół godziny się zacznie. Możesz jeszcze wybrać coś w swoim stylu. Może akurat ci się trafi... -
Helga uśmiechnęła się tajemniczo.
Domino zastrzygł uszami.
- Coś w moim stylu? - zapytał, nie bardzo rozumiejąc o co wariatce chodzi.
Zrobiła minę przywodzacą na myśl żabę, która dodatkowo mówi “marmolada”.
- A myślałam, że mądra z ciebie dziewczynka. Wybierz sobie kto ci się podoba i zostaw na nim ślad swojej krwi, żeby się nie zorientował. Ghule to wyczują i zaproszą taką osobę na... - uśmiechnęła się drapieżnie pod maską - właściwą zabawę.
Domino przekręcił głowę.
- A już myślałem, że jednak rzyganie jest jedyną opcją na zerwanie tu z nudą - uśmiechnął się do Maklavianki i ruszył na “łowy”. Wampir szukał kogoś nietuzinkowego, kogoś, kto reprezentował sobą coś więcej, lub coś mniej… niż można się było po nim spodziewać.
i znalazł!
- Och.. ktoś tutaj upaćkał się białą czekoladą… - zażartował poklepując albinosa po karku, pozostawiając na nim jednocześnie swoją vitae podobnie jak uczyniła to Helga.
Jednak nie zrobił tego odpowiednio dyskretnie. Albinos obejrzał się.
- Jakiś problem? - burknął.
Domino rozłożył ręce w przepraszającym geście.
- Bynajmniej… - przygryzł wargę w niezadowoleniu i rozejrzał się za innym “celem”. Albinos mruknął coś, ale odpuścił. Tymczasem wampir zauważył jak do “barbarzyńcy” Helgi podchodzi ktoś z obsługi i próbuje odciągnąć go od partnerki. Mężczyzna wyraźnie odmówił, po czym podszedł jeszcze ktoś - nieduża kobieta w stroju diablicy - i... natychmiast się zgodził. Domino rozpoznał aurę spokrewnionego.
- No i co tam? - nagle na jego ramieniu zawisła Helga. Możemy wybrać jeszcze dwa ciasteczka. Masz jakieś preferencje?
O dziwo, mimo iż był to bal przebierańców, wiele strojów powtarzało się. Niektóre nawet były tak samo szyte, co znaczyło tylko jedno - jakiś sklep miał na nie promocję. Na szczęście, byli też tacy, którzy naprawdę postarali się i wczuli się w role - w pozytywnym lub negatywnym tego słowa znaczeniu.




Domino “przyatakował” więc Harley Quinn, która w pewnym sensie była dokładnie taka jak on… było to dość zabawne musiał przyznać. Tym razem wampir potraktował wszystko nieco ambicjonalnie i wytężył swoją zręczność oraz umiejętność skradania się na wyżyny, kiedy to “muskał” kark przebierańca. I tym razem odniósł pełny sukces. Nikt nawet nań nie spojrzał podejrzanie.
- Jeszcze jednego możesz. Tylko się pospiesz się... zanim przygotują imprezę to i tak potrwa. Musimy znaleźć sobie w tym czasie jakąś rozrywkę. - marudziła panna Monroe.
Domino pokiwał głową i poszukał kolejnej ofiary. I wtedy go olśniło... na widok niewidomej kobiety!
Ofiary doskonałej…
Powtórzył całą procedurę, lecz tym razem został złapany za rękę, nim jeszcze dotknął kobiety. Choć nie patrzyła w jego stronę, trzymała jego dłoń pewnie.
- Czego chcesz? Kim jesteś? - zapytała ostro.
- A co miałem pomachać? - Domino improwizował spokojnym, żartobliwym tonem - chciałem tylko powiedzieć, że masz piękne włosy.
- Twój palec krwawi. I śmierdzi. - odparła dziewczyna szorstko - Kim jesteś?
Wampir oczywiście dawno już pozwolił zagoić się ukłuciu, sama krew jednak jeszcze tam była.
- Nonsens… - Domino przysunął twarz do własnej dłoni niby to sprawdzając a w istocie zlizując kropelkę. - sama zo… - celowo zrobił tą głupią wpadkę jaką ludzie zwykli czynić w kontaktach ze ślepcami. - znaczy sprawdź… jestem Miński nie jestem tutejszy.
- Nie chcę cię dotykać. Jesteś brzydki. -
powiedziała niewidoma dziewczyna i wspierając się na lasce, ruszyła w przeciwną stronę.
Domino zmrużył oczy przyglądając się odchodzącej kobiecie. Szkoda, chciałby sponiewierać kogoś takiego, bardzo chciałby, no ale nie można mieć wszystkiego… przynajmniej od razu. Tymczasem zauważył, że gdzieś zapodziała mu się także Helga. Tak był pochłonięty niewidomą dziewczyną, że nawet nie zwracał uwagi, co w tym czasie robiła Malkavianka. Został sam... pośród dziesiątek obcych sobie ludzi.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.

Ostatnio edytowane przez Amon : 24-02-2017 o 10:26.
Amon jest offline  
Stary 05-03-2017, 07:13   #23
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Domino wolał już nie ryzykować, skupił się na obserwacji. Po chwili dołączyła do niego Malkavianka. Miała minę, przywodzącą na myśl kota, który właśnie wtrąbił śmietanę ze spodka, a potem strącił łapą naczynie i pozwolił mu się rozbić na ziemi.

- Zaznaczyłam ślepą. - powiedziała z dumą.

Domino przygryzł wargę, jego twarz nie mogła się zdecydować, czy patrzy na Helgę z uznaniem czy zazdrością.

- Mamy trochę czasu do uczty. Może zatańczymy, skoro już jesteśmy na balu? - zapytała, po czym dodała - Czy od razu idziemy w krzaki?

Domino otworzył szerzej oczy. Kurwa, trudno było się powstrzymać, tak z prawdziwą wampirzycą? to musi być strasznie ciekawe, a ciekawość… ciekawość jest taka podniecająca!

- Lepiej od razu zaklepać sobie miejsce… potem w krzakach może być tłoczno. - nieśmiało zaproponował.

Spojrzała na niego zdziwiona, patrząc mu głęboko w oczy, po czym... zaczęła się śmiać. I to bardzo. Z niego.
Domino dziękował Kainowi, wszystkim diabłom w piekle a nawet Maryi Pannie Pseudo Dziewicy, za to, że wampiry nie musiały się rumienić. Zamiast tego wzruszył nieznacznie rękami.

- No już, już, nie bocz się. Chodź, zatańczymy! - powiedziała Helga, ciągnąc go w stronę parkietu, na którym poprzytulane pary tańczyły właśnie do łzawego motywu muzycznego z Titanica.

Domino zastanawiał się, czy Malkavianka przypadkiem nie stała za wyborem ścieżki muzycznej… pewnie tak. Wampir nigdy nie był dobry w tańcu, znał oczywiście kroki, ale z racji jego za dużych (przynajmniej w opinii Honoraty) stóp, nigdy nie rozwijał się w tym kierunku.

Tymczasem został zaciągnięty na parkiet, pomiędzy miziające się pary. Helga spojrzała na niego zza maski, a na jej wargach pojawił się uśmiech, który wyglądał jakby... jakby faktycznie była teraz szczęśliwa. Malkavinka objęła go za szyję i przytuliła się z czułością, czekając aż pokieruje nią w tańcu.

Wampir zastanawiał się czy też był taki popieprzony, zanim przestał mieć kota między nogami, czy to po prostu był urok Malkavian. Miał skrytą nadzieję, że to drugie, głupio by było po ponad dziewięćdziesięciu latach bycia kobietą, zostać nagle seksistą…

Miński uśmiechnął się promiennie obejmując ramieniem talię partnerki i prowadząc ją poprzez parkiet. Ruchy przytulańca były tak banalne, że zwyczajnie nie dało się tego spierdolić.

- Wszystko zgodnie z filmem, Kejt... - zagadał, po czym teatralnie zerknął na zegarek - kiedy toniemy?

Kainitka uśmiechnęła się w taki sposób, że właściwie nie musiała odpowiadać. Niedługo mieli napotkać swoją górę lodu i rozbić o nią ten stateczek.


***

Kilka minut przed północą, kiedy wszystkie kopciuszki zaszyły się po kątach ze swoimi książętami, gubiąc cnotę i pantofelki, Helga pociągnęła Domino, tuląc się do niego i ocierając niby kotka w rui.

- Szczęściarz - usłyszał gdzieś z boku uwagę pijanego jegomościa. Typ nie mógł jednak wiedzieć, jak zwodnicze było zachowanie Malkavianki i że prawdopodobnie z tego ocierania wyniknie wszystko. Tylko nie seks.

Przeszli długi hol, by zatrzymać się przy ogromnych, zdobionych złotem dwuskrzydłowych drzwiach. Ponury facet, który ich pilnował, podał im kryształowy półmisek, na którym leżały zapakowane, jednorazowe igły - tak nie pasujące do tego naczynia.

- Profesjonalny system weryfikacji - zaśmiała się Helga, po czym rozpakowała jedną igłę i dziabnęła się nią w palec. Uniosła go do góry, a służący z wielką ostrożnością, samym tylko czubkiem palca zlizał kroplę krwi, która pojawiła się na opuszku.

- Dziękuję, madame - powiedział, po czym spojrzał wyczekująco na Domino.

Wampir zmierzył ponuraka wzrokiem i obciął go z aury. Czyżby Czarodziej? Choć z drugiej strony przecież Domino też to potrafił a był Nosferatu. Miński rozpakował igłę i nakłuł się, po czym podał próbkę testerowi.
Kiedy mężczyzna próbował vitae, Domino mu się przyglądał. Coś było nie tak z jego aurą, była jakaś taka... blada. A jednak nie wampirza. Na pewno był ghulem. Wypranym z emocji ghulem.

- Dziękuję, monsieur - powiedział, usuwając się na bok i uchylając jedno ze skrzydeł drzwi.

Tutaj czekała na nich dla odmiany laska. Młoda dziewczyna w karminowej sukni uśmiechnęła się słodko.

- Balkon 11-d czeka na państwa, proszę iść schodami piętro wyżej i w prawo. - poinstruowała ich - proszę też pamiętać, by nie ściągać masek. Organizatorzy nie ponoszą też odpowiedzialności za porzuconą, poplamioną lub podartą odzież. Miłej zabawy!
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 15-03-2017, 21:20   #24
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
Domino pokiwał kobiecie głową na znak, że rozumie, choć oczywiście jeśli nawet coś rozumiał, to na pewno tyle ile by chciał oraz ile by potrzebował. Ruszył razem z Maklavianką, patrząc przed siebie, w prawo, w lewo, no i przede wszystkim, za siebie. Wampira bardzo interesowało, jak słowo balkon, łączyło się z rwaniem ubrań…

Korytarz był długi, urządzony w nieco przytłaczającym ale bardzo eleganckim stylu barokowym. Po jego lewej stronie co rusz pojawiały się drzwiczki z półokrągłym sklepieniem oraz tabliczką z numerkiem 05-a, 05-b, 05-c... 11-b, 11-c, 11-d. Tutaj Helga popchnęła drzwi, i znaleźli się na niewielkiej loży z 4 siedzeniami. Jak się okazało po wyjrzeniu przez barierkę, takich balkoników było więcej - zupełnie jakby znaleźli się w teatrze. Było też na nich kilkanaście innych osób - jak zauważył Domino - same wampiry.
Jedyne czego brakowało to sceny, ale też nie była potrzebna - przedstawienie odbywało się na najniższym poziomie, który normalnie nazwanoby “płytą”. Coś z płytą to zresztą miało wspólnego. To była jakby... płyta przekąsek... dla Kainitów. Bo jak inaczej nazwać dziesiątki wijących się nagich i kopulujących ze sobą ciał?


To byli właśnie ci ludzie, których zaznaczali krwią na przyjęciu. Nosferatu czuł ciepło ich ciał oraz zapach potu i... chuci. Chłodna posadzka została pokryta jakimiś materiałami oraz tysiącem poduszek na których mężczyźni i kobiety pieprzyli się ze sobą. I to każdy z każdym, niczym w trakcie zabawy weselnej w wężyka! Płeć zdawała się nieistotna. W parach, trójkątach, a nawet większych grupach mężczyźni i kobiety parzyli się ze sobą niczym króliki.
Domino wytężał zmysły, zaciągając się całą sytuacją. Jego dłoń odruchowo powędrowała w stronę oczu by poprawić okulary których, po zabiegach Diabła nosić już przecież nie musiał. Miast koślawo oprawionych w druty denek od musztardówek, jak można by opisać okulary zakonnicy, wampir natrafił jednak na karnawałową maskę i szybko się zreflektował.
- Niesamowite, jakie to sztuki wprawiły ich w ten stan? Demencja? - pytał Maklaviankę nie odwracając wzroku od przedstawienia.
- Dominacja. - odparła Helga, wyglądając przez barierkę jak mała dziewczynka - To pokaz siły tak naprawdę. Caroline z Habsburgów choć nie ma statusu księżnej, to od dawna zachowuje coś na kształt autonomii w tym okręgu. To przyjęcie to więc nie tylko zabawa dla spokrewniona, ale też pokaz jej potęgi. O, tam jest! - Malkavianka wskazała przystrojony harfami balkon.
Kobieta w białej sukni przyglądała się nie tyle kopulującym ludziom, co zebranym na lożach wampirom. W pewnym momencie Caroline uniosła do góry obie ręce, jakby dając sygnał kierowcom wozów wyścigowych.

- No i uczta się zaczęła. -
zaśmiała się Helga, zdejmując z siebie ubranie pospiesznie.

Tymczasem nie wszystkim chyba zależało na zachowaniu dobrego stanu odzieży. Niektórzy po prostu rzucili się ze swych miejsc prosto w kipiel gorących, żywych ciał.
- Niesamowite! - Domino jeszcze przez jakiś czas wpatrywał się to w ciała, to w reakcje kainitów, osobę włodarza tego przybytku, by w końcu przyjrzeć się samej Heldze. Wampir kiwnął głową i sam zaczął się rozbierać.

Malkavianka tymczasem skończyła się rozodziewać. Była naprawdę piękna kobietą o rzadkim jak na ich gatunek brzoskwiniowym odcieniu skóry - jakby dopiero co wygrzewała się w słońcu. Helga wskoczyła na barierkę i bez najmniejszego zawahania postawy okręciła się wokół własnej osi. Poza biała maska była zupełnie naga. Uśmiechnęła się zmysłowo do Domino.
- Gotowa na noc pełną magii? - zapytała, wyciągając doń dłoń.
Domino już miał na końcu języka czeskie “ano” lecz zreflektował się, pomny czułych kainickich uszu i powiedział dla odmiany polskie:
- Czyńmy! - kiwając głową wampirzycy.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
Stary 05-04-2017, 10:13   #25
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację

To było coś wspaniałego. Domino został dosłownie wciągnięty przez morze ludzkich ciał... Morze tętniących życiem ciał, o podniesionej temperaturze, przyspieszonym pulsie. Lepkich i wijących się wokół. Raz po raz ktoś wzdychał, ktoś jęczał, ktoś krzyczał w ekstazie i tylko nie wiadomo było, czy przyczyną był właśnie przeżywany orgazm, czy wampirze ugryzienie. Czasem zresztą było to i jedno i drugie.

Kiedy Domino rozejrzał się, zauważył w pobliżu odcinający się od innych kolor skóry jednego z ludzi. To był oznaczony przez niego murzyn-albinos.
Wampir popłyną poprzez morze ku białemu zakradając się za nim, chciał spaść nań niby pająk. I tak też się stało. Nikt mu w tym nie przeszkadzał, nikt go nie ograniczał. nawet sam albinos nie wydawał się zaniepokojony. Spojrzał nań tylko nieprzytomnym wzrokiem, uśmiechnął się, po czym wrócił do oralnej pieszczoty jakiejś dziewczyny, która wiła się niby żmija, mając w sobie jednocześnie kły jakiejś wampirzycy.

Domino częstował się więc jego krwią do woli, podobnie jak krwią innych przekąsek. To chyba była najwspanialsza noc w jego życiu… wróć: To była najwspanialsza noc! Nosferatu sprawdzał jedynie z przezorności każdą vitae której kosztował: przezornego pan bóg strzeże, choćby był i wampirem.
“no taka Maskarada to ja rozumiem” - pomyślał rozglądając się sponad szyi albinosa po otoczeniu, wypatrując Helgi, oraz zerkając ku górze, na Panią tego miejsca.

Ta druga gdzieś zniknęła, zaś Malkavianka... cóż, zdecydowanie nie próżnowała. Właśnie piła z uda jakiejś dziewczyny, gdy duży, brodaty facet o niezbyt atrakcyjnej fizjonomii kierowcy tira podszedł do niej z tyłu, celując pomiędzy jej pośladkami niezbyt pokaźną, ale gotową do działania lancą. Wydawało się przy tym, że Helga nie jest świadoma jego zakusów.
Helga była piękną kobietą, którą nigdy nie dane było być Dominice. Teraz przynajmniej jako Miński, był pięknym, ale facetem, dlatego Domino wpatrywał się w Maklaviankę niemal z zazdrością. Jednak bez zawiści, mało tego, tak naprawdę wampir bardzo chciał pooglądać sobie jak to boskie ciało jest używane, dlatego szybko złowił spojrzenie “tirowca”.

- Jeśli nie będziesz brutalny to tak naprawdę nie będziesz szczęśliwy… - Domino zasugerował śmiertelnikowi szeptając mu do ucha.

Mężczyzna pokiwał głową jak w transie, po czym natarł na pośladki Helgi, chwytając je zdecydowanie swoimi wielkimi jak bocheny łapskami. Trudno powiedzieć czy to za sprawą sugestii Domino, czy też własnych pragnień, mężczyzna natarł na bramkę numer 2 - tajemnicze wrota zakazanych praktyk seksualnych, o których mówiono najwyżej szeptem i to zazwyczaj w akompaniamencie nerwowych chichotów. Momentalnie oczy Helgi stały się wielkie ze zdziwienia. Wampirzyca oderwała się od uda i spojrzała na swojego niespodziewanego kochanka, który postępując przebijał się coraz bardziej przez jej wąski tunel. Obracając głowę, Malkavianka złowiła też spojrzenie Domino. Najpierw zmrużyła oczy, po czym gdy “tirowiec” ostrym, brutalnym ruchem pokonał ostatnią zaporę, jęknęła głośno. Nie był to jednak odgłos bólu, lecz... rozkoszy. Helga wystawiła swój krągły tyłeczek na pastwę brzuchatego typka, który teraz sapał rytmicznie jak silnik samochodu, w którym oczyma wyobraźni widział go Nosferatu. Gdy wzrok Domino ponownie napotkał spojrzenie Helgi, wampirzyca wiła się rozkosznie pod naporem lędźwi, które ostro i szybko uderzały o jej śliczną pupcię. Pomiędzy słodkimi jękami Helga uśmiechnęła się do wampira, oblizując wargi, jakby... miała ochotę na coś więcej nawet.
I właśnie to pokochał Domino w byciu wampirem, że choć nieumarły, pod wieloma względami czuł się bardziej żywy i spełniony niż za życia.
I z Helgą najwyraźniej było podobnie.

Miński rozgryzł własny palec i wsunął go w usta albinosowi.

- Smacznego, mój marmurowy ogierze, spójrz tam - wskazał ruchem głowy na Helgę - pokaż jej ustom swoją siłę, wypełnij sobą jej aksamitne, gorące gardło. - Domino sączył sugestię do czaszki mężczyzny w czasie gdy ten sączył vitae umykające z palca. A gdy albinos ruszył ku Maklaviance, Domino, który czuł już jak jego nowe ciało puchnie w kroczu, postanowił odnaleźć pewną pyskatą niewidomą… której z racji jej kondycji nie dało się tak łatwo zdominować magią. Nigdzie jednak nie potrafił jej dostrzec. Czyżby z powodu swojej ślepoty została wykluczona z zabawy? Dostrzegając, co się dzieje z wampirem, jakaś kobieta o rudych włosach i bardzo piegowatej skórze zaczęła wspinać się po jego nogach, by językiem dotknąć sterczącej lancy. Tymczasem sygnał, dany przez Domino stał się zapalnikiem ostrej zabawy z udziałem Helgi. Wokół Malkavianki zgromadziło się ośmiu mężczyzn, z czego każdy pragnął uszczknąć nieco rozkosznego ciałka Helgi dla siebie. Choć Domino prawie nie widział towarzyszki pomiędzy ich ciałami, był pewien, że kainitka jest obecnie penetrowana w każdy możliwy sposób. A i można było dodać, że miała ręce pełne roboty, co sprawiało zaś, że Domino miał pełen doznań widok. Wampir pogładził policzek duszyczki, która klęczała przed prawdziwym dziełem sztuki, w jaki wyposażył kainitę litewski Diabeł. Ileż to musiało Thomasa kosztować… Na myśl o drogim mu siłą vitae Tremerze, Mińskiemu zrobiło się jeszcze cieplej.

- Ssij mocno… do krwi. - polecił rudzielcowi zerkając to w maślane oczy kobiety, to na zabawę Helgi. Oba obrazy wydawały się idealne.
Ale wszystko można było przecież poprawić prawda? A chęć dominacji młodego wampira nie znała granic.
- Dobrze ci? - Domino uśmiechnął się, kiedy poczuł w powietrzu zapach własnej vitae, która właśnie zetknęła się z językiem rudowłosej. Wampir spojrzał na jej pokryte piegami ciało, na długie tipsy zwieńczające palce.
- Drap się, po twarzy, po ramionach, po piersiach, po brzuchu. Do krwi.

Dziewczyna posłusznie spełniła jego polecenie, a zapach krwi, która coraz bardziej zalewała jej alabastrową, piegowatą skórę najwyraźniej zainteresował innych Kainitów. Nagle za plecami Domino pojawiła się naga blondynka, w której rozpoznał Caroline - panią tego przybytku nadnaturalnych rozkoszy.

- Mam nadzieję, że nie zamierza pan zmarnować tak wiele smakowitej vitae. - szepnęła mu do ucha, a jej głos miał w sobie coś z atłasu, choć był dość niski, nie można by mu jednak zarzucić braku kobiecości. Właściwie wampirzyca była kwintesencją niewieściego uroku. Jej nieduże, sterczące piersi były wręcz idealne rozmiarem, by zamknąć je w dłoni.

Domino, będący na ludzkie standardy znawcą nieumarłych, wciąż w praktycznym nieżyciu pozostawał świeżakiem i pozostanie jeszcze pewnie długo. Dlatego jego oczy aż wyrywały się z orbit, by obserwować istotę tak niebezpiecznie zjawiskową i silną, jak Caroline. Mimo wszystko jego szczurzy odruch samozachowawczy i zdrowy rozsądek, nie pozwolił wampirzycy długo czekać na oczekiwaną przecież odpowiedź.

- Bynajmniej, proszę mości szanowna gospodyni. Nie tylko nie zamierzam marnować, ale i miałem cichą nadzieję, że znajdą się chętni, do dotrzymania mi towarzystwa w delektowaniu się tą dojrzałą, nabrzmiałą, dorodną i wręcz, jak widać pękającą w szwach od słodyczy jeżyną. - i mówiąc to wampir szczerze wątpił by nie znaleźli się chętni.

On sam na widok klęczącej słodko pachnącej krwią dziewczyny był już gotowy, czuł jak kły kują jego dolną wargę przy każdym słowie, czuł jak narasta w nim pożądanie.

Caroline zbliżyła się jeszcze bardziej, aż jej sutki oparły się na plecach Nosferatu.

- Niech i tak będzie. Pamiętaj jednak mój piękny nieznajomy... Za śmierć w tym domu odpowiada się śmiercią. - jej język musnął płatek ucha Domino, po czym wampirzyca wycofała się - Słyszeliście? Możecie się częstować - powiedziała, a kilku spokrewnionych od razu przypadło do rudej dziewczyny, którą wciąż orała swoje ciało paznokciami i jednocześnie pieściła oralnie Domino. Tymczasem Caroline odwróciła się i idąc niespiesznie między ciałami, skierowała się w stronę bocznych drzwi do sali.

Wampir z pokorą kiwnął głową gospodyni “sie kurwa teraz delikatna zrobiła” pomyślał, i szybko zmodyfikował swój plan działania. Faktycznie sam mógłby z łatwością doprowadzić rudą do omdlenia.
Ech te żądze…

Domino docisnął mocno twarz i szczękę kobiety w taki sposób, by mogła skosztować więcej jego własnej vitae. W międzyczasie ruchem oczu wykonał zapraszający gest do najbliższych kainitów, sam złowił spojrzenie jakiegoś śmiertelnika i przywołał go do siebie. Był to mężczyzna, bardzo męski o twardych, ustach…

Domino popijał z niego ciesząc oczy rozgrywającą się przed nim sceną. Ruda dzięki obrabianemu właśnie krwawemu lizakowi, powinna być w stanie zapewnić uciechę dla kilku gości, bez niebezpieczeństwa gwałtownej śmierci.
Orgia trwała jeszcze kilka godzin i Domino miał możliwość zrealizować wiele ze swych fantazji. Tych wampirzych i tych ludzkich. Około 3 nad ranem dano jednak sygnał, że impreza zmierza ku końcowi. Zorganizowano nawet coś w rodzaju wspólnych natrysków, by zmyć z siebie krew. Kainici w uniformach służby Caroline zabierali śmiertelników - jednego po drugim, w razie potrzeby wspomagając ich własną vitaę.

Nasferatu i Malkavianka wrócili na swój balkon, by ponownie wdziać swoje kostiumy. Helga, ubrana na razie wyłącznie w białe kabaretki i gorset, skupiła uwagę na swoim telefonie.

- Za 5 minut będzie nasz kierowca. - oświadczyła z uśmiechem. W kąciku jej ust Domino dostrzegł zakrzepłą kroplę spermy.

- To była najfajniejsza impreza w moim życiu - wyznał całkiem szczerze wampir, na powrót stawał się “nazistą” przywdziewając swój kostium - gdzie teraz? oddać stroje? - zapytał. Domino nie zamierzał nawet wspominać Heldze o tej drobnej pamiątce jaką jakiś szczęściarz ją obdarował. W ocenie Nosferatu, Maklaviance było z obumarłym nasieniem na twarzy do twarzy.

- O, rozochociłaś się? - zainteresowała się Helga, próbując przepchać swoją kształtną pupę przez pasek sukienki - Cóż, chciałam cię odwieźć do Pragi, bo w końcu miałyśmy umowę tylko na jedną noc, ale jeśli masz ochotę... możemy przenocować u mojego znajomego. Może nie ma tak reprezentacyjnej chaty, ale też chłopak nieźle żyje…
- Nie no jasne! jeśli nie masz nic przeciwko. Praga to i tak zdechlizna.
- szybko i ochoczo zapewnił Domino. Znów była to prawda, gdyby nie Thomas to w ogóle by go tam nie ciągnęło, a skoro Tremere nie ma jakiegoś konkretnego planu na rozwikłanie śmierci Kvetoslava, a przynajmniej się takowym jeszcze nie podzielił, to nawet bezpieczniej było trzymać się poza stolicą.
- Dobrze, aczkolwiek chyba nie muszę ci mówić, że wszystko co tam zobaczysz, powinno zostać tutaj. - Helga mówiąc to dotknęła lewej piersi Domino. I choć już od jakiegoś czasu nie był on posiadaczem fałdów skóry zwanych cyckami, poczuł przyjemne mrowienie od tego dotyku. Malkavianka nawet takimi drobnymi gestami udowadnia, że jest wyśmienitą kochanką. Zresztą... widział to, toteż powstrzymał się by nie jęknąć rozkosznie w tej sytuacji.
- Nie no jasne, klasztorna dyskrecja. - obiecał.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 07-04-2017, 16:38   #26
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
Kiedy wsiedli do taksówki, Helga oparła się o ramię Nosferatu jak zmęczona po przyjęciu panienka. Obraz ten załamała jedynie jej krótka, ostra rozmowa przez telefon w języku, który Domino brzmiał jak jeden z dialektów skandynawskich, choć nie wydawał się żadnym ze znanych.
Oczami wyobraźni Domino widział jak jego uszy wydłużają się. Nie znał żadnego północno germańskiego języka a szkoda, duński by się teraz przydał. Mimo wszystko i tak powinien coś piąte przez dziesiąte zrozumieć. Jeśli tak się nie działo, obstawiał iż Helga mówi właśnie w jakimś narzeczu norweskiego, gdzie najczęstszym zwrotem jest “co powiedziałeś?” Zresztą frustrujące było nie tylko to, że Nosferatu nic nie rozumiał z rozmowy, ale także sam fakt, iż wydawało mu się, że takiego języka po prostu nie ma! A jeśli był, to albo się zmienił, albo po prostu umarł.
- Słychać że obycia nabrałaś bynajmniej nie wśród miejscowych knedličków… - zagadał kiedy skończyła rozmawiać przez telefon. - a jednak wylądowałaś w Pradze.
- Ooo mała myszka ma ochotę posiąść moje tajemnice bardziej niż moje ciało?
- zaśmiała się Helga, znów tuląc się do niego.
Domino objął Maklaviankę w taki sposób, w jaki zerkający co jakiś czas we wsteczne lusterko kierowca mógłby uznać za całkowicie normalne w takiej sytuacji, ot obściskująca się para.
- Czemu nie? jestem otwarty na różne propozycje. Zresztą… na razie niczego jeszcze nie posiadłem, chyba kiepski ze mnie facet.
Wampirzyca spojrzała na niego w jakiś taki sposób, że poczuł się nagi. Uśmiechnęła się lekko, sympatycznie, ale było w tym uśmiechu coś... jakiś rodzaj wywyższania się. Coś, co drażniło obserwatora.
- Powodzenia, jeśli masz ochotę. - powiedziała zapraszająco, choć jej postawa wydawała się raczej obojętna.
Jeśli Domino był myszą, czy nawet szczurem, Helga była kocicą (z czeskiego mačką) i to było coś,o czym nosferatu nie zamierzał zapominać.
- Słuchaj… - wampir przygryzł wargę. - słyszałem, że umiesz taką jedną rzecz, tylko trochę wstydzę się spytać… - przysunął usta do ucha Maklavianki - czy mogłabyś mi pokazać jak sprawiasz, że inni wariują?
- Mam ściągnąć sukienkę i pokazać kierowcy moje bimboły? - zapytała z poważną miną, po czym roześmiała się perliście. - Móc mogę, ale co z tego będę miała? I nie, nie pytaj czego chcę. Zaproponuj coś. - Helga pstryknęła go palcem w nos.
- Hmm… to może się wymienimy! ja ci pokażę jak czarować a ty mi pokażesz jak wpływać na zdrowie psychiczne. - Studiowanie taumaturgii wymagało oczywiście lotnego umysłu, ale to czy Helga go posiada czy też nie, nie było przecież problemem Domino.
- A skąd wiesz, że już tego nie umiem? - Helga pogładziła opuszkiem palca szyję wampira. Dokładnie tam, gdzie znajdowała się tętnica. Jej paznokieć lekko zarysował skórę, lecz nie przebił jej.
- A skąd mam wiedzieć, że umiesz? - Domino uwielbiał taki babski sposób prowadzenia rozmowy, w końcu zazwyczaj był kobietą.
Malkavianka roześmiała się słodko.
- Są metody, ale skoro ich nie znasz, oznacza to, że ta wiedza nie jest ci przeznaczona. Przynajmniej na razie... - mówiąc to przeciągnęła się zmysłowo na tylnym siedzeniu.
- Przecież nie musimy się od razu prześwietlać… - Odpuścił, przynajmniej na razie. Jak to w naturze, jeśli mysz może błysnąć przy czymś w kontakcie z kotem to jest to prędkość ucieczki.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
Stary 20-04-2017, 12:46   #27
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Podróż do znajomego Helgi trwała dłużej niż Domino to sobie wyobrażał. Czuł już swoistą nerwowość, czując że za kilkadziesiąt minut może ich przywitać świt, gdy wreszcie samochód zatrzymał się u podnóża góry. Skalne Mesto, czeski raj skalników zapierało dech w piersiach swoją urodą.

[MEDIA]http://alexpapa.pl/sites/default/files/img_078_0.jpg[/MEDIA]

- To tam. - wskazała Malkavianka, unosząc palec w górę i pokazując ruiny jakiegoś zamku czy warowni, do których prowadził wyraźnie zaznaczony szlak turystyczny - mało subtelne miejsce na kryjówkę jak się zdawało. Domino kiwał w milczeniu głową. Po obserwacji rzeźby terenu w czasie podróży jakoś go nie dziwiło, że cel ich podróży będzie się znajdował…
wysoko.

[MEDIA]http://www.e-gory.info/Galeria/Czechy/czeski_raj/maloskalsko/5.jpg[/MEDIA]

- Maloskalska Drabovna - niegdyś grodzisko, dziś kupa kamieni. - wyjaśniła Helga, zdejmując szpilki i decydując się na marsz na boso - Na szczęście lochy są w lepszym stanie. Chodź, chodź. Chyba że chcesz poopalać swój zgrabny zadek?

Wampir energicznie pokręcił przecząco głową i ruszył za wariatką dziękując w duszy nieistniejącemu bogu za buty oficera SS.

- Jesteś pewna, że nie musimy biec? - Miński nerwowo zerkał na niebo.
Spojrzała na niebo, gdzie na horyzoncie było już widać leciutką łunę wschodu.
- W sumie to dobry pomysł. Oby Vladimir był w domu... - powiedziała i zerwała się do biegu, czasem skacząc pomiędzy skałami jak rasowa kozica górska... w stroju Merlin Monroe.
“Noż kurwa jego mać” - pomyślał wampir i zaczął pośpiesznie gramolić się ku górze. Oczywiście w żaden sposób nie był w stanie dotrzymać kroku Maklaviance, ale wspinał się dzielnie…
jego życie od tego zależało!

Kiedy dotarli do budowli, a Malkavianka bez pukania nawet, otworzyła klapę, schowaną w cieniu zabytkowej studni, świt wciąż jeszcze nie nadszedł mimo rozlanej wstęgi światła na horyzoncie. Za to uśmiech na ustach Helgi wskazywał, że miała ona jakoby frajdę w straszeniu towarzysza.
Po chwiejnej drabinie zeszli do piwnicznego pomieszczenia, śmierdzącego wilgocią, grzybem i glonami. Było tu zupełnie ciemno, jednak przez sączące się z góry, pomiędzy spojeniami klapy światło dało się zauważyć, iż od pomieszczenia odchodzi niewielki tunel, o średnicy nie przekraczającej metra szerokości.

- No to teraz na kolana! - powiedziała z entuzjazmem wampirzyca.
Z odruchu Domino aż się przeżegnał.
- Trochę szkoda butów drzeć… - westchnął tylko wciskając pod pachę czapkę oficera ss i ruszając w klęczkach ku norze.
- No ja się rozbieram. I nie zamierzam się tłumaczyć za ciebie w przymierzalni - powiedziała Helga, faktycznie zdejmując kostium.
Domino przewrócił oczami. Czy kobiety zawsze takie były, czy zdają mu się takie dopiero odkąd jest facetem? Nie ociągając się sam zaczął zdejmować mundur i wtedy go olśniło:
- Wiesz, a tak w ogóle to powinnaś iść przodem.
- Nie, nie, nie. Goście przodem
- wskazała tunel, podpierając się pod bok i stając w lekkim rozkroku jak rasowa modelka, prezentująca najnowszy model porszaka.
- Ale… damy mają pierwszeństwo. - Domino uniósł brew.
- Zatem tym bardziej. Nie ja urodziłam się jako córa szlachetnego rodu. - Helga rzuciła z uśmiechem, patrząc wyzywająco na sobowtóra Leonardo diCaprio.
- Starsi mają pierwszeństwo? - spróbował jeszcze wampir.
- O co ci chodzi, masz na dupce jakąś niedoróbkę? - westchnęła Helga, po czym faktycznie ruszyła przodem bez kozery wypinając... wręcz świecąc swoimi wdziękami poniżej pasa.

I o to dokładnie chodziło Domino, miał teraz przed sobą pupcię Helgi w klasycznym “ciasnym miejscu”. Fizjonomia Maklavianki była idealna, nie skażona niedoskonałościami śmiertelników (no chyba, że wonią huci hordy mężczyzn, jakich Helga obsłużyła tego wieczora). Wampir trzymał twarz zaraz za pośladkami kainitki i kiedy tylko nadarzyła się okazja dziabnął zaczepnie kłami jej kobiecość. Już od jakiegoś czasu zastanawiał się jak wampirzyca reaguje na coś takiego, a tak wyreżyserowana sytuacja mogła się prędko nie powtórzyć. To po pierwsze. Po drugie, prawdziwie nakręciła go wizja smaku tego tak obficie używanego dziś organu, ociekająca najsłodszą z możliwych vitae. Domino nie zamierzał jej bynajmniej spijać, aż taki szalony nie był. Jedynie zakosztować. Już samo rozważanie tego, popychało jego wciąż świeżą męskość do przodu… to jest do zetknięcia się z własnym pępkiem.

- Eeej! - jęknęła Malkavianka, gdy Domino dopadł płatków jej kwiatu kobiecości - wciąż jeszcze lepkich od przygody w zamku hrabiny Caroline.
Malkavianka obejrzała się przez ramię, marszcząc brwi.
- Wcześniej nie miało się odwagi, co?
Domino oblizał się.
- A i okolica nie była tak czarowna a chwila tak doniosła jak teraz. Ale cię fajnie dreszczyk przeszedł, rozumiem, że to dość przyjemne? - zapytał wielce ciekawy tematu.
- Zależy od preferencji. - Malkavianka mówiąc to, nie odsunęła się jednak - W sumie jestem zdziwiona, że do mnie nie podeszłaś... tam na dole. Może nawet zawiedziona nieco. Ale pewnie wciąż bardziej pociągają cię mężczyźni?
- Fakt ciągle mi trochę puchnie ta armata na widok fajnego faceta, ale ogólnie to kręcą mnie piękne lub ciekawe osoby, a najlepiej i to i to.
- mówił miętosząc pośladki Helgi co raz wsuwając między nie nos. - ale to chyba nie tyle chodzi o płeć co o to co ta jednostka sobą reprezentuje. Rozwala mi spodnie na samą myśl, żeby zdominować kogoś słabszego, z drugiej strony, jak ktoś jest potężny, to też mnie to nakręca. Tak jak teraz: jesteś starą kainitką, znasz wiele czarów i sekretów, jesteś szalona i oto mam tutaj w tunelu przed sobą twoje ciało kurtyzany zupełnie nagie, dosłownie wyjebane przez stado facetów parę godzin temu. Jak o tym myślę to twardnieje mi do tego stopnia że jak boga kocham, chociaż nie wierzę, mógłbym tym kogoś zakołkować! - wyznał a tam gdzie śmiertelnik robił by przerwy na zaczerpnięcie oddechu, Domino robił przerwy na kąśnięciu Maklavianki w najdelikatniejsze możliwe miejsca. - no i robić to z wampirem samemu nim będąc? to jest po prostu coś, co trzeba zrobić jeśli ma się choć trochę duszę odkrywcy i naukowca.

Helga przeciągnęła się niby kocica, jeszcze bardziej się przy tym wypinając i nacierając na twarz Domino.

- Wreszcie wydajesz się szczera. Nie to, co przy pierwszym spotkaniu. - zadrżała, czując na sobie ząbki kainitki, widać ją też kręciły takie relacje - Może... się pobawimy... później. Jeśli będziesz mieć odwagę. Teraz jednak czas udać się na spoczynek.

To rzekłszy bez trudu wysunęła się z objęć dłoni Domino, nawet nie udając przy tym żadnego poczucia straty czy żalu - jakby w ogóle nie miało to dla niej znaczenia, choć Nosferatu mógłby przysiąc, że przed chwilą jeszcze drżała z podniecenia. Helga ruszyła przed siebie wąskim korytarzem, którego wylot jarzył się coraz mocniejszym światłem.

Widmo słonecznego żaru, ostudziło popędy Domino na tyle, że pełznąc przez tunel nie musiał nawet obawiać się już, że otrze coś sztywnego o kamienną ścianę, gdyż jak chciało stare ludowe przysłowie “oby nam się dobrze działo, w nocy stało, w dzień wisiało” było tenczas na rzeczy.

Tak dotarli do kompleksu podziemnych jaskiń, czy może lochów - ciężko wszak było ocenić czy to człowiek, czy natura je stworzyły. Najważniejsze, że teraz wyglądało to jak... przytulne mieszkanko.

[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/736x/48/49/90/48499029d0dd34602d80dde0a52b68d9.jpg[/MEDIA]

Helga przebiegła pomieszczenie na palcach niby łania, by zatrzymać się przed ogromnymi, wpasowanymi w skałę drzwiami z metalu.

- Vladek już chyba śpi. No trudno. Znajdź sobie kąt do spania. Ja zaklepuję, tamtą półokrągłą kanapę! - powiedziała wesoło, wskazując mebel.

[MEDIA]https://media-cdn.tripadvisor.com/media/photo-s/01/c4/e6/af/cave-room.jpg[/MEDIA]

Domino pokiwał głową. Po przeżyciach ze spaniem w pośpiesznie wygrzebanych, leśnych dołach, nic go już nie zaskoczy. Tak przynajmniej uważał. Wampir rozejrzał się za jakąś szafką i wgramolił się do środka, tak samo jak mają to w zwyczaju koty. Przymykając zmęczone powieki, szeptał jeszcze odruchowo zaklęcie, które miało ten ciemny kąt, jeszcze dodatkowo zaciemnić. Tak włączyła się świadomość i martwe ciało zaczęło zachowywać się naturalnie.
Przynajmniej do zmierzchu.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 24-04-2017, 18:06   #28
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
- Czy ty uważasz, że to jest jakiś jebany hotel?!
Męski głos, a właściwie męski krzyk przebijał się przez zasłonę ze snów, która osnuwała jeszcze umysł Domino. Szybko jednak obudził się, gdy dotarł do niego sens słów i poczucie zagrożenia.
- Daj spokój, Vladek, chciałam cię zobaczyć - usłyszał wesoły głos Helgi.
- Akurat. Pewnie kurwiłaś się całą noc i nie chciało ci się do domu wracać. Albo znów spaliłaś kuchnię...
- Nic nie spaliłam!
- Nie zmienia to faktu, że mogłaś se wynająć pierdolony hotel a nie wpadać mi tu nad ranem i to jeszcze z jakimś swoim spedalonym fagasem! Gdzie on w ogóle jest?! - ryczał wampir.
- W szafie. Tej po lewej.
- W szafie? W mojej, kurwa, szafie? Tej, gdzie trzymam zabytkowe szaty księcia Leopolda? Niech no skurwysyn jebany coś ruszy, pognie chociaż...
Domino odruchowo rozejrzał się. Jak to się stało, że siedział na jakiejś sukni? Na pewno tu wcześniej była na ziemi... na pewno... - chciał w to wierzyć. Tymczasem konwersacja trwała.
- Oh Vladku, daj spokój. Nie możesz być taki wycofany. Już ci mówiłam.
- Zaraz zasrańca stamtąd wyciągnę za ryj i niech mi Bóg świadkiem, że jeśli coś chociażby zagiął...
Domino usłyszał szybkie kroki w swoją stronę.
Nogi Domino jeszcze nie mogły ale mózg, mózg już pędził! Wampir przemyślał kilka scenariuszy. Po pierwsze, czar ciemności może jeszcze działać, jeśli tak, kupi mu to te kilka dodatkowych sekund na najlepsze wykorzystanie sytuacji, co zapewne oznacza ucieczkę Wytężając zręczność do granic możliwości spróbuje wtedy czmychnąć w ciemny kąt, jak to Nosferatu mają w zwyczaju. Jeśli Ciemności nie ma lub natychmiast zostanie zauważony, będzie udawał, że jeszcze śpi, wszak również wśród kainitów zdarzały się śpiochy. Pozwoli się wyciągnąć i dopiero wtedy wykona kolejny ruch, którym jeśli tylko się da, będzie ucieczka w ciemny kąt. Domino wolał nawet nie myśleć o atakowaniu właściciela, jako nieumarły był w stanie zebrać zwykłe brutalne chamskie wpierdol, przynajmniej przez jakiś czas. Nie żeby chciał, ale czasami dobre maniery tego wymagały…
Tymczasem drzwiach szafy rozchyliły się gwałtownie, a w nich stanął mężczyzna... chyba.


Domino już dość dawno nie miał kontaktu z przedstawicielami własnego klanu.
Miński uznał, iż będzie rżnąć głupa, rżnąc trupa.

- No kurwa... i jeszcze śpi na sukni Gertrudy z Jasinic. Kogoś ty mi do domu sprowadziła, wywłoko pruska? - pieklił się Nosferatu - Mówiłaś, że to mój pobratymiec, a to ma twarz gładszą niż dupcia niemowlęcia.
- Oj no... mówiłam ci Vladimir, że on wiele przeszedł. - Helga mówiła cały czas tym samym tonem, jakby czytała scenariusz a nie brała udział w faktycznej rozmowie - No i weź daj mu pospać. Zmęczył się wczoraj biedaczek.
- Nawet nie chcę wiedzieć czym... kurwa. - rzucił gospodarz i odszedł, zostawiając szafę otwartą - Idę nakarmić krowy, a ty obudź tego swojego fagasa.
- Oki! Przyjdziemy cię odwiedzić potem. - zawołała za nim wesoło Malkavianka.
Kiedy tylko usłyszał, jak “krewniak” odczłapuje z pomieszczenia, Domino ostrożnie otworzył oczy i delikatnie wygrzebał się z grecianej kiecki.
- Nic dziwnego że nie mam u ciebie szans - powiedział otrzepując słabiznę z kurzu - widzę, że gustujesz w bardziej męskiej urodzie… - powiedział i już kombinował w co by się tu ubrać.
- Ale że co? - zapytała Helga, przyglądając mu się spomiędzy poduszek na kanapie. Wciąż miała na sobie strój Venus wyłaniającej się z morza, czyli żaden. Niemniej jej mokre włosy wskazywały na to, że zdążyła już wziąć prysznic - Aaaa Vladek. Jesteś zazdrosna? To naprawdę urocze. Poza tym nigdy nie mówiłam, że nie masz szans... - uśmiechnęła się figlarnie znad wielkiej, zdobionej złotymi nićmi poduchy.
- Będę pamiętać - puścił jej oko Domino - to co teraz? czekamy aż gospodarz nakarmi krowy czy jak? - zaciekawił się, po czym przyszła mu do głowy jeszcze jedna myśl - albo kiedy wróci. Kiedy mówiłaś mu że odwiedzimy go potem, co planowałaś robić do tego czasu?
- Pomyślałam, że zechcesz się odświeżyć. Albo no wiesz... ubrać. - Malkavianka obserwowała Domino wygłodniałym wzrokiem - Pamiętam, że lubisz też historię. Możesz skorzystać i pozwiedzać. A możemy też iść zobaczyć zwierzątka. Twój wybór, skarbie... - puściła oko.
- Tak, oczywiście, w rzeczy samej, istotnie. A zechciałabyś mnie oprowadzić? po łazience i garderobie, która nie należy do Gertrudy z Jasienic…
- A jaki bym miała w tym... interes? - Helga podniosła się i usiadła pomiędzy poduszkami, obnażając przed wzrokiem Domino swoje idealne piersi. Niech ją szlag. Dominika nawet jako nastolatka nie miała tak fajnych cycków!
Domino przygryzł wargę i odruchowo już złapał się za joystick żeby sprawdzić czy wszystko działa.
Działało.
- O, na przykład to brzmi całkiem ciekawie - złapał myśl wampir - jaki jest twój interes? - powiedział nie mogąc się zdecydować czy bardziej przygląda się na falujące piersi Helgi, czy na jej pełne stworzone do całowania wargi, które kobieta rozwierała zmysłowo tak samo często jak nogi.
- Lubię jak się coś dzieje. Wiesz... - oblizała zmysłowo usta - Jestem stara. Łatwo się nudzę. Więc lubię patrzeć na takie szare myszki, które potrafią nieźle narozrabiać w kuchni, gdy kotek nie patrzy. Szczególnie gdy taka myszka nagle zaczyna udawać oswojonego chomika. - zachichotała.
- No to chyba teraz jest twój szczęśliwy czas - Domino opadł na poduchę obok… no może nie na poduchę, bo nie chciał wkurwić jeszcze bardziej właściciela, ale obok poduchy. - bo nagle w Pradze zaczęło dziać się całkiem sporo. Komuś nagle zaczęły przeszkadzać zarówno małe myszki, jak i trochę starsze szczurki, a jeszcze innym z różnych przyczyn zależy to na wyjaśnieniu to na przyciszeniu całej sprawy. Ja natomiast tak sobie myślę, że nie ma chuja we wsi, że mnie Księżna wyrucha na schedzie po ojcu. Pomóż mi z tym, a na pewno nie będziesz się nudzić.
Słuchając, Helga opadła znów na kanapę, przeciągając się powolutku na plecach i prezentując tym samym krągłe kształty.
- A myślisz, co ja robię? Lubiłam twojego starego. - zadarła głowę, by spojrzeć w oczy Domino - A i ciebie ostatnio zaczynam.
Wampir pokiwał głową.
- Można mnie posądzić o wiele rzeczy, ale nie o urok osobisty, w końcu jestem nosferatu nieprawdaż? - uśmiechnął się.
- słuuchaj… mogłabyś mnie ugryźć? chciałbym zobaczyć jakie to przyjemne.
- W sumie... czemu nie. - Helga podniosła się i na czworaka, kręcąc swoją krągłą pupą, podeszła powoli do wampira. - Gdzie byś chciała?
Ledwo padło pytanie, a z kupki ubrań Merlin Monroe rozległ się dźwięk dzwonka telefonicznego. Specyficzny dźwięk.
nożesz kurwa żeby to szlag trafił, krew nagła zalała i rakowina zjadła” - pomyślał nienawistnie Domino względem telefonii komórkowej jako takiej.
- To chyba ktoś ważny? - uniósł brew, z nad swojego zaganiacza którego to dopiero co wskazywał oczami.
- Imre - odparła, spuszczając się ramionami w dół d ubrań, jednocześnie wypinając przy tym dupcię w kierunku Domino. Co gorsza, postanowiła rozmawiać przez telefon w tej właśnie pozycji z Ventrasem.
- No co tam, przystojniaku? - zapytała słodko niczym miód.
Domino wsunął się pod rozkraczone nogi wypiętej Merlin, niczym mechanik, który na warsztat wziął właśnie fajne autko i ciekaw jest wielce co i jak. Wampir oparł dłonie o słodko dyndające pierśi Helgi, policzkiem zaś ocierał się o jej brzuch. “nie ma lekko ślicznotko” - uśmiechnął się w myślach kiedy jego kły kąsnęły okolice pępka kobiety.
- Aha...oj...oj...ooooj! - odpowiadała Malkavianka do słuchawki, wijąc się i drażniąc Domino - a przynajmniej jemu tak się wydawało do momentu, aż usłyszał jak Helga powtarza słowa rozmówcy - Thomas nie żyje.
Spojrzała w dół, patrząc na wampira z prawdziwym smutkiem.
- Jasne... za 3-4 godziny będę. Nowy jest ze mną. To nie on. Byliśmy razem. Mhm. Potem ci wytłumaczę. Tak, słyszy.Mhm.
Cielęce oczy Dicaprio zrobiły się czerwone jak dojrzałe wisienki a potem wylało się z nich “cherry”. Domino wysunął się spod Heligi i zwinął w kłębuszek. Wiedział, że nie było sensu się tak zachowywać, wiedział czemu mimo wszystko się tak zachowuje, ale teraz po prostu o tym nie myślał. Więzy krwi były potężnym fenomenem i świadomość, że już nigdy nie będzie mógł zobaczyć Thomasa, posłuchać, czy dotknąć, nigdy! sprawiał iż wampir nie mógł powstrzymać oczu od krwawienia.
Malkavianka tymczasem skończyła rozmowę, chwilę poklikała na klawiaturze telefonu... i zerwała się z kanapy.
- Ubieraj się zanim Vladek zabije cię za krew na poduszkach - rzuciła w niego ciuchami esesmana, na powrót przywdziewając ciuchy bogini seksapilu lat 60-tych.
Wampir westchnął powycierał oczy dłońmi po czym je wylizał. Fakt, te poduszki wyglądały już “smakowicie”
Domino począł nakładać na siebie kostium i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, jego poziom wkurwienia rósł wprost proporcjonalnie do poziomu smutku i tęsknoty. Tak działała magia munduru.
Helga spojrzała na niego oceniająco i po chwili wytarła jakąś smugę z jego policzka opuszką kciuka.
- Chodź, wyjdziemy głównymi drzwiami jak turyści. Samochód już czeka.
“Leonardo” pokiwał głową i ruszył ramię w ramię z “Marilyn”.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.

Ostatnio edytowane przez Amon : 24-04-2017 o 22:21. Powód: kody
Amon jest offline  
Stary 08-05-2017, 12:34   #29
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://photos1.blogger.com/blogger/4615/1676/1600/_MG_0097_1.jpg[/MEDIA]
Ostatnie pożegnanie

Praga powitała ich deszczem, jakby roniąc łzy nad Thomasem z rodu Tremere, który nie mając właściwie ku temu żadnych podstaw, zaopiekował się wyklętą córką przyjaciela. To on pomógł jej stać się Domino – urodziwym chłopakiem bez przeszłości i bez obciążeń. I co za to dostał?

- No to się doigraliśmy. Oto kolejna ofiara Diablicy – mruknął starszy rodu Tremere – zakonnik Otokar Svarny, pochylając się nad kupką popiołu, leżącą na dywanie jednego z pokoi Elizjum.

[MEDIA]http://international.memento-films.com/wp-content/uploads/2011/07/the-monk-2.jpg[/MEDIA]

To była sypialnia, którą zajmował Thomas na zaproszenie Marceliny. Schronienie, które miało być dla niego bezpieczne... a okazało się miejscem ostatecznej śmierci.

- Jak śmiesz tak mówić?! To są pomówienia! – zdenerwował się Ignat – Przecież to Elizjum! Nawet Diablica nie mogłaby…
- Zważ na swój ton, Ignat – upomniał krewniaka Imre, stojąc z boku ze skrzyżowanymi na piersi rękami – Mówisz do starszego.
- Oczywiście, przepraszam, po prostu nie mogę uwierzyć…
- Nikt nie może. Zbadamy jednak wszystkie tropy.
– powiedział z siłą starszy klanu Ventrue, patrząc w oczy Otokara – Od samobójstwa, po… Diablicę. Obiecuję, że dojdziemy do prawdy.
- Liczę na to, przyjacielu
– powiedział po chwili zakonnik – W przeciwnym razie, będę musiał uznać, że wasz klan, a także księżna, która się z niego wywodzi są… nieudolne.
- Bez obaw, Otokarze. Bez obaw.
– Imre wydawał się zbyt pewny, by przejąć się groźbą starego Tremere – Chodź Ignat, musimy porozmawiać z Zimą o materiałach z monitoringu.
- Taa… tak jest.


Kiedy dwa Ventrasy opuściły pomieszczenie, Otokar obrócił się do dwojga przybyłych, którzy dopiero niedawno pojawili się w stolicy. Choć wyglądali co najmniej dziwnie – Merlin Monroe trzymająca za rękę oficera hitlerowskiego w geście pocieszenia, Tremere zdawał się nie zważać uwagi na ten fakt. Spojrzał jednak ostro na Domino.

- Pozwoliłem ci tu wejść chłopcze, bo znalazłem na biurku Thomasa zaklejoną kopertę z Twoim imieniem. Nie będę ukrywać, że wasza... relacja w obliczu tego, co się stało, bardzo mnie interesuje. Czy zechcesz wytłumaczyć mi, co was łączyło? I gdzie byliście, nim Thomas przywiózł cię do Pragi?
 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 08-05-2017 o 12:37.
Mira jest offline  
Stary 20-05-2017, 13:15   #30
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
- Krew. - Domino odparł krótko choć równie dobrze, ten jeden powód mógł wypełnić całkowicie temat jego relacji z Tremerem. - i jeśli chodzi o mnie, krew Thomasa wciąż jest we mnie obecna, jednak zamiast przywodzić na myśl przyjaźń i uprzejmość, daje mi teraz jedynie smutek i żal. Tak, rozumiem i zawsze rozumiałem jak to działa, ale rozumienie, nie umniejsza w żaden sposób uczuć których doświadczam. To Thomas odnalazł mnie w samotności i przyniósł wieści o przedwczesnym odejściu mego ojca. Zostałem tędy jego sojusznikiem w misji odnalezienia sprawców tej przemocy.
Starszy klanu Tremere zmrużył oczy, jakby próbując przejrzeć myśli Domino. Może nawet to robił? Choć przecież byli w Elizjum.
Domino nawet nie podejrzewał starego wampira o granie fair, mało tego, był święcie przekonany, że Tremer korzysta z każdego asa jaki ma w swoim rękawie. Któż by nie korzystał? przepisy były tylko dla tych, którzy byli zbyt słabi by mieć w dupie konsekwencje ich łamania, lub zbyt głupi by potrafić zamaskować fakt ich złamania.
Mimo to powstało pewne dziwne uczucie.
- Taaak - odezwał się z ociąganiem - Thomas i Kvetoslav przyjaźnili się od czasów wojny, choć niewielu o tym wiedziało. Tak samo jak o tym, że to Thomas namówił Kvetoslava, by oddał koronę Pragi Marcelinie. I to pewnie wiąże go z Diablicą. Jego i... wszystkich poprzednich. Pytanie kto będzie następny…
Domino pozwolił by grawitacja ciszy rozlała się po otoczeniu, stary wampir nie podejrzewał zapewne, że Miński potrafi rozwiązać ten węzeł, no ale cóż… dziad zaraz pewnie i tak obwieści, czego chce od swojego rozmówcy.
Tymczasem Otokar po prostu sięgnął do kieszeni i wysunął w stronę Domino niewielką kopertę, jakby nie do końca mając pewność czy dobrze robi.
Wampir zaś chwycił kopertę dość impulsywnie, świadomość, że Thomas… jego Thomas jej dotykał, sprawiał iż grdyka młodego kainity aż zadrżała. Domino trzymał papier w dłoni najdelikatniej jak potrafił, wytężył swoje magiczne zmysły by uchwycić zapach swojego świętej pamięci dominatora, w akcie swoistego rodzaju mentalnej, platonicznej pamięciówy. Nawet nie zauważył, gdy za jego plecami stanęła Helga i szepnęła:
- Pamiętaj, że to Elizjum...
Jakby wyrwany z transu, Miński uniósł wzrok na starszego Tremere.
- Dziękuję. - skłonił po dżentelmeńsku głowę i… schował kopertę do wewnętrznej kieszeni munduru ss, dokładnie przy swoim martwym sercu, czyli tam, gdzie poprzedni właściciel marynarki miał zapewne egzemplarz Mein Kampf albo może zdjęcie jakiejś pupiasto-cytatej aryjskiej dziewczyny… a może obie te rzeczy. Może też jakieś złote zęby żyda? Cóż… mniejsza oto, gdyby Thomas chciał, by każdy wiedział co jest w liście napisane, po prostu nasmarował by wiadomość na jakiejś praskiej ścianie.
Czyż nie?
- Jeśli mam przestać cię podejrzewać, a moi ludzie śledzić cię, drogi chłopcze, chciałbym żebyś mi zdradził co jest w środku. Mogłem złamać pieczęć, tak samo mogłem w ogóle ci ej koperty nie dać, jednak ja wykazałem się gestem dobrej woli, bo w ciężkich czasach potrzeba nam sojuszy. Teraz... twoja kolej. - rzekł Otokar, patrząc Domino w oczy.
“Jak chuj!” - wewnętrzna Dominika wywrzeszczała w głowie Domino. Wampir jeszcze jako śmiertelniczka, słyszał wiele historii o czarodziejach i choć nawet kainitą będąc wciąż nowicjuszem był, potrafił przynajmniej zrozumieć, jak wielki jest potencjał magii krwi. Thomas mógł zwyczajnie obłożyć list klątwą, uniemożliwiając komukolwiek innemu niż adresat przeczytanie wiadomości. Czy nawet sprawić, iż koperta wybuchnie wścibskiej pijawce w kły!
I Otokar też to musiał wiedzieć - rozumowała Ducheskova.

Kilka centymetrów dalej - na zewnątrz czaszki, Domino Powiedział:
- Wie pan, że w tych ciężkich czasach, ja na przykład teraz mogę ryzykować życiem. Jeśli w tej kopercie będzie powiedzmy coś właśnie o Panu. - tym sposobem, wampir wyznał na głos jedną z tysiąca obaw jakie właśnie miał
Cytat:
Cześć
Otokar to zdrajca,
uważaj bo cie zabije.

Pozdrawiam Thomas
Tak mniej więcej to wyglądało w wyobraźni Domino w momencie gdy kiwnął głową i otworzył kopertę.
- Rozumiem twoje obawy, w takim razie przeczytaj sam zawartość i to ty uznasz ile mi z tego zdradzić, chcąc przekonać mnie o swojej dobrej woli. - wampir spojrzał znacząco na młodego Nosferatu.
Domino miał już dosyć, czuł, że jeśli zaraz nie przerwie narastającego napięcia, rozleje się pod nim kałuża krwawych szczyn. Ostatni raz spojrzał na Tremera po czym zagłębił się w lekturę listu.

Początek nie był zbyt oryginalny...
Cytat:
Drogi potomku Kvetoslava
Jeśli to czytasz, znaczy, że coś mi się stało, może nawet nie żyję. Znaczy to też tyle, że nie powiedziałem ci wszystkiego, co bym chciał. Wybacz. Od teraz musisz działać sam.
Przekaż ode mnie pozdrowienia dla Helgi.
Thomas

I to tyle. Żadnych konkretów.
Domino odczytał wiadomość na głos i uniósł wzrok ku górze, nie pozwalając tym samym oczom napłynąć krwią. Jego analityczna strona obiecała sobie unikać więzów krwi w przyszłości, psychika ciężko je znosi. Pokazał jeszcze sam papier Tremerowi po czym czule schował go do koperty a tą do marynarki. Z jednej strony, wiadomość miała dla niego wartość emocjonalną. Z drugiej… z drugiej, istniały sposoby by dowiedzieć się z niej czegoś jeszcze i Domino to wiedział, nawet jeśli sam jeszcze nie wiedział jak.
Czy Otokar też o tym pomyślał? Trudno powiedzieć, bo do pomieszczenia weszła Zima.
- Chcielibyśmy zrobić jeszcze raz analizę pomieszczenia na ultrafiolecie, chciałabym prosić państwa, abyście opuścili pokój. - powiedziała swoim beznamiętnym głosem.
Starszy Temere tylko skinął jej głową, po czym zwrócił się do Nosferatu.
- Do zobaczenia chłopcze. Moje oczy będą na ciebie zwrócone.
Domino skłonił się starszemu Tremere a wychodząc powtórzył ten gest względem Zimy. Powiedział wtedy na odchodne.
- W takim razie znajdę jakiś duży młotek i dobiję się do mojego własnego domu, Księżna chyba nie chce przecież by jakiś Polak spał po ulicach albo niedajboże zdał się tu na czyjąś gościnność czy elizjum... bo w takich miejscach w Pradze jak widać śmierć murowana.
Zima zmroziła go wzrokiem, a Helga aż klasnęła w dłonie.
- To nie będzie konieczne. Proszę tylko poczekać w holu. Zaraz wszystko załatwię.
Domino kiwnął sprężyście i ruszył we wskazane miejsce. Tam ściszonym głosem zagadał Helgę biorąc ją pod ramię:
- Jaka jest szansa że zamiast kluczy dostanę ten młotek, a jaka że młotkiem?
- Na pewno większa szansa jest, że oberwiesz młotkiem niż młotek ci dadzą.
- pochyliła się również w jego stronę - Zostawić cię, czy życzysz sobie wsparcia...? - Malkavianka przeciągnęła się sprężyście, prezentując swoje wdzięki na kanapie, w holu. Choć zazwyczaj pomieszczenie to tętniło życiem, dziś było zupełnie wyludnione.
- Jeśli naprawdę byłabyś tak uprzejma to jasne. - uśmiechnął się delikatnie Domino. - to może być duży młotek.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem... - wymruczała, nachylając się nad uchem wampira i przejeżdżając koniuszkiem języka po jego płatku - Na razie. - Domino poczuł jak jej ząbki sugestywnie skubią jego ucho.
Domino zadrżał z podniecenia.
- No weź… - jęknął cicho - nie do końca to kontroluję a nie chce porwać tych zabytkowych spodni…
Helga jednak nie wydawała się zainteresowana stanem odzienia.
- Co mam wziąć? - zapytała, wciąż wisząc nad uchem Nosferatu - A jak nie zechcę? Włożysz mi siłą? - mruczała słodko, ocierając się ustami o skórę Domino.
- Nawet z całej siły jeśli tak bardzo, ale to bardzo nie miałabyś ochoty, wiesz… - podjął zabawę młody kainita, gdyż takie gierki z prawdziwym wampem, jakim właśnie była Helga, strasznie go nakręcały.
I w takiej pozycji parę Kainitów zastał główny przydupas księżnej, obecny starszy rodu Ventrue - Imre.
- Widzę, że świetnie się dogadujecie... - stwierdził kwaśno.
Domino odwrócił się w stronę wampira.
- Tak, że tak powiem “bez słów”, coś co pewnie trudno byłoby zrozumieć jakiejś złotoustej istocie jak jakiś dostojny Ventrue, o Kainie miej ich w swoim upodobaniu…
- A jednak stereotypy się potwierdzają. Nosferatu nie mają poczucia humoru
- odbił piłeczkę starszy klanu Ventrue, po czym dodał - Dostałem informację, że za wszelką cenę chce pan wedrzeć się na miejsce zbrodni. Mogę wiedzieć czemu?
Domino zamrugał oczami jak głupi wydłużając krępującą ciszę aż wreszcie wybuchł śmiechem.
- Och tak rozumiem! mówi pan o domu mojego ojca, przepraszam, słysząc o “miejscu zbrodni” myślałem oczywiście o Pradze… no ale tak, my Nosferatu i nasze poczucie humoru… ale wracając do pańskiego pytania, staram się jedynie zabezpieczyć nasze rodzinne dobra, pan rozumie, rodzina to wszystko, a nie ma nic o co Nosferatu troszczyli by się bardziej niż o swoich, pan rozumie. Osobiście uważam też, że waszym wyszukanym metodom łowieckim i śledczym przydałoby się może jakieś profesjonalne wsparcie, hmm szarik? pies cywil? jeśli jest pan oczywiście zapoznany z polską kinematografią i to wszystko dla pana to nie jest tylko czeski film…
Wydawało się, że nawet Helga zaniemówiła. Tymczasem Ventras zebrał się w sobie i uśmiechnął, co nie zapowiadało niczego dobrego.
- Przyznam, że byłem skłonny dać panu te klucze... aż do teraz. Pana zachowanie jest co najmniej mówiąc niepoważne, toteż poważnymi nie uznaję pańskich roszczeń. Dom Kvetoslava jest miejscem zbrodni i został zabezpieczony. Złamanie zakazu zbliżanie będzie uznane jako otwarte działanie wbrew woli księżnej i z tegoż tytułu wyciągnięte zostaną konsekwencje. - wampir mówił beznamiętnie jednym ciągiem.
Tymczasem w trakcie tej przemowy Helga znów przybliżyła się do ucha Nosferatu i szepnęła.
- Lepiej przeproś…
Domino poczuł jak krew odpływa mu z twarzy, szyi, ramion, tułowia. W zasadzie to niebardzo wiedział gdzie wędrowała, gdyż w nogach też jej nie czuł. Był wściekły, najchętniej wpadłby teraz w szał.
Ale… to nie dawało by zbyt dużych szans na przeżycie.
- I to ja nie mam poczucia humoru? -uniósł brew. - rozumiem, w takim razie nie pozostaje mi nic innego jak zakończyć moją wizytę w tym mieście i skonsultować się z resztą mojej rodziny w Polsce, pan pozwoli. - Powiedział i ruszył do wyjścia.
- Dam panu te klucze. - powiedział Ventras, kiedy mieli się minąć - Ale proszę by informacje o atakach na razie zachował pan dla siebie. Nie chcemy niepotrzebnej paniki.
Imre wyjął z kieszeni pęk klucz i wysunął w stronę Domino.
Domino chwycił klucze i kiwnął starszemu kainicie po gentelmeńsku.
- Oczywiście szanowny panie, dyskrecja służy nam wszystkim.
- Proszę tylko uważać. Niektórzy mordercy lubią wracać na miejsce zbrodn
i. - powiedział Imre cicho.
Helga ruszyła za Nosferatu w podskokach. Gdy wyszli z posiadłości, przylgnęła do ramienia Mińskiego.
- A mówią, że to ja jestem wariat - powiedziała nie be uznania - Co teraz?
Domino zadzwonił jej z uśmiechem kluczami przed oczami.
- Do domu!
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.

Ostatnio edytowane przez Amon : 20-05-2017 o 13:45.
Amon jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:22.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172