Świt nastał zbyt wcześnie jak dla Chaai. Nadal chciała poleżeć w łóżku. Pobudka wszak oznaczała powrót do niekomfortowej sytuacji. Do łóżka w którym leżała z mężczyzną który, jak twierdziła Godiva, ją kochał.
Trudno to było to po zachowaniu samego Jarvisa. Czarownik otwierał się powoli i z trudem.
- Jak się czujesz ? Bawiłaś się przednio z Godivą?- wymruczał udowadniając, że właśnie się obudził.
Odetchnął głęboko mówiąc i wyrywając bardkę z rozmyślań.- Wiem że potrafi być uparta i namolna.
Uśmiechnął się lekko.
Uniósł się siadając na łóżku i przeciągając.- My dwaj zaś nudziliśmy się. Nie potrafimy się dogadać.
Wstał i zabrał się za ubieranie pytając tawaif. - Masz jakieś plany, kaprysy do spełnienia rankiem? Będę musiał załatwić kilka spraw na mieście po południu i oczywiście zajrzeć potem do Dartuna, wraz z tobą.-
Wielki Alcazath… ten który widzi przyszłość był akurat zajęty, toteż oboje musieli czekać na swoją kolej przed budynkiem. W środku Dartun niczym prawdziwy aktor obstawiał spektakl pełen marsowych min, ponurego głosu, tasowania kart i spoglądania w kulę. Całość ozdabiał dodatkowo prostymi sztuczkami magicznymi i efektami kuglarskimi.
Czyli wróżył dwojgu kochankom przyszłość.
Wyglądało to całkiem… odpustowo. Czy Dartun naprawdę miał wgląd w przyszłość. Jarvis twierdził, że w pewnym sensie tak. Owszem, to robił w tej chwili było zwykłą blagą, jednakże Dartun potrafił sięgać spojrzeniem w przyszłe wydarzenia, aczkolwiek to co widział było zwykle mętne i symboliczne. Nie potrafił dać jasnych odpowiedzi, bo to co miało się wydarzyć, nigdy jasne nie było.
W końcu jednak kochankowie opuścili przybytek Dartuna z dobrą wróżbą. I mężczyzna mógł ich przyjąć.
- A więc… zleceniodawca jest pewny, jego pieniądze też. Zlecenie nie jest wielkie, ale też nie jest i trudne. Ponoć gobliny ukradły mu coś cennego. Nie wiem jakim cudem i szczerze powiedziawszy wątpię w tą całą opowieść z kradzieżą. Niemniej nie ma to znaczenia jaka jest prawda. - zaczął mówić Dartun spoglądając na oboje. - Mój zleceniodawca chce odzyskać pewien artefakt, medalion z wizerunkiem białego jednorożca oprawiony w złoto. Jest gotów zapłacić za niego trzykrotnie więcej niż jest wart co daje dziewięćset złotych monet. Udało mu się ustalić, gdzie on jest… ukryty. W ruinach dzielnicy gnomów, co czyni go dość trudnym do odzyskania. Oczywiście nie dla ciebie stary przyjacielu. Ty tam byłeś.
Jarvis skinął głową i zapytał.- Więc kto go ma? Gobliny?
- Tak… plemię goblinów “Pęk Strzał” wojujące z miejscowymi koboldami. Same płotki… poza tym owe gobliny mają inne magiczne skarby, ale zleceniodawca nie jest nimi zainteresowany. Cokolwiek zdobęcie poza medalionem jest wasze. Taki bonus…- wyjaśnił Dartun z uśmiechem.
- Cóż… łatwo rozporządzać dobrami w czyimś posiadaniu.- uśmiechnął się ironicznie czarownik.
- Właaaśnie… więc… macie jakieś pytania?- zapytał z uśmiechem Dartun.
Dzielnica gnomów… Oczywiście do gnomów nie należała. Nie wiadomo czy jakieś kiedykolwiek w niej żyły. Ale gnomy były ponoć dziwacznymi istotami, a sama dzielnica… była dziwaczna. Domy tu były
znacznie mniejsze i całkowicie nieludzkie. Nikt tu nie próbował przystosowywać budynków do ludzkich standardów. Zresztą nie bardzo by się dało, domki były za małe, by ludzie mogli mieszkać w nich komfortowo. Były też inne atrakcje... na przykład rzeźbienia. Abstrakcyjne rysunki na ścianach budynków przykuwały oko, ale Jarvis nakazywał ostrożność. Niektóre z nich kryły magiczne glify i symbole mogące się uaktywnić i narobić kłopotów. Nikt dokładnie nie wiedział po co dzielnica gnomów istniała, ale wielu przypuszczała że służyła do magicznych eksperymentów. I skrywała wiele skarbów do odkrycia. O ile się nie wpadło po drodze na gobliny lub magiczne stworzenia lub prosto w magiczną, mechaniczną (ewentualnie magiczno-mechaniczną) pułapkę.
Im to nie groziło… wedle informacji Dartuna, plemię którego szukali leżało na obszarze dzielnicy gnomów dobrze znanej Jarvisowi. Więc wszystko powinno pójść jak z płatka. Oby.