Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-05-2017, 10:03   #48
Santorine
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Franz jechał wolno na koniu, rozmyślając jeszcze o elfce, którą minęli. Martin mógł mieć rację - kobieta mogła być jakiegoś rodzaju szpiegiem, ale w gruncie rzeczy, Franzowi to było wszystko jedno. Owszem, samotna kobieta wybierająca się do Salkalten, to śmierdziało. Ale rejza na wschód miała być szybka i prosta, nie było sensu wdawać się w nie swoje sprawy, tym bardziej sprawy elfów i magii. Poza swoją własną sprawą, mieli sprawę Martina i Atanaja. Co prawda tej ostatniej najemnik nie znał, jednak wątpił, żeby chytry Ungoł nie miał swojego własnego interesu w tym wszystkim. Franz mimowolnie skrzywił się, przypominając sobie swoje ostatnie spotkanie z magią na okręcie. Nie, lepiej sprawy magii zostawiać magom i takim tam.

Pamiętał że wioska, którą odwiedzili wcześniej, została wcześniej zmieciona z powierzchni ziemi i splądrowana. Co to było tym razem? Zwierzoludzie? Fanatycy Chaosu? Pospolita ludzka wróżda? Nie pamiętał. Dymiące zgliszcza były ostatnim wspomnieniem, jakie miał, zapuszczając się w te strony ostatnio. Toteż zdziwił się, kiedy zobaczył ludzi, dymiące kominy i uzbrojonych chłopów, którzy wyszli im naprzeciw. Wyglądało na to, że ludzie byli nieco zbyt twardzi, żeby dać się przepędzić paru najazdom.

- W pokoju przychodzimy - rzucił Schierke. -Przejezdni tylko, zaraz wybieramy się dalej. Spokoju zakłócać nie będziemy.

Chłopi, zapewne krewni zarżniętych wcześniej w wiosce, przyszli odzyskać, co swoje, ot i tyle. Widokowi siekier i kuszy w rękach Schierke się nie dziwił, takie czasy.

Ściągnął cugle konia i przystanął, bacznie obserwując dziarskich obdartusów. Zdezelowaną kuszą się nie martwił, wątpił, żeby z takiej odległości ktoś dał radę trafić w kolczą koszulkę, którą miał na sobie. Bardziej martwił go koń, który stanowił mniejszy problem jako cel. Jako że kosztował go nieco, wolał go nie tracić.

Jeśli wsiury miały choć trochę rozumu, zapewne mieli ich przepuścić. Ostatecznie, zmierzając do Verborgen problemów nie szukali, a wręcz przeciwnie, ruszali, by zabierać bogatym, a dawać biednym.

Znaczy się, sobie.
 

Ostatnio edytowane przez Santorine : 21-05-2017 o 10:07.
Santorine jest offline