Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-05-2017, 16:13   #179
Raist2
 
Raist2's Avatar
 
Reputacja: 1 Raist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputację
Fenn zajął kajutę na górnym pokładzie, narożną, najbliższą głównego korytarza. Ze względów czysto praktycznych. Z niej było najbliżej zarówno do zbrojowni, mostka, jak i sali głównej, ale przede wszystkim do zbrojowni. W ogóle według niego konstrukcja była trochę dziwna. Skoro to model wojskowy, to czy każda z kajut nie powinna mieć wyjście bezpośrednio na główny korytarz? A odnogi nie powinny prowadzić co najwyżej w boki do jakichś mniej użytkowych pomieszczeń a nie wzdłuż poszycia? No cóż, nie miał tutaj na to wpływu, więc i nie miał się co przejmować, przynajmniej jeśli by wyrwało dziurę w kadłubie to jest większa szansa że ledwo to odczuje. Rozpakowanie się zostawił na następny dzień, teraz trzeba było pomóc w załadunku rzeczy na statek, a tych, jak się okazało, było całkiem niemało.

Kiedy skończyli załadunek całego crapu po zabitych, a także tego co “niepotrzebne” uchodźcom z bazy zbliżał się już wieczór. Udał się do swojego nowego “domu”. Ileż to już czasu minęło odkąd ostatni raz wyruszał w przestrzeń kosmosu, znów będzie musiał się przestawić na zmienne pory dnia. Tam gdzie na jednej planecie było południe, na innej mógł wstawać ranek, albo mogła już być noc. Zegar biologiczny znów zacznie wariować. Podobno to nie zdrowe, jak kiedyś usłyszał. Nie wiedział czy to prawda czy banialuki jajogłowych. Zresztą, czy to miało znaczenie? Trzeba było robić to co do niego należało. Tylko co to było? Kiedyś, za dzieciaka, był przekonany że rola, pomoc na farmie ojca aż w końcu przejęcie, potem gdy był już starszy to mu nie wystarczało, nędzny żywot farmera który ledwo wiązał koniec z końcem bo podatki jaśnie panującej rodziny królewskiej większość dochodu im zabierała tylko go złościł, chciał zapewnić lepszy byt ojcu, matce, postanowił więc się zaciągnąć do wojska, i jego nowym obowiązkiem była służba monarchii, następnie Unia się nim zainteresowała, więc znów zmiana, banicja i Crazaas - zmiana, i w końcu dzień dzisiejszy - zmiana. Teraz? Teraz, już nie wiedział. I szczerze? Nie przejmował się tym zbytnio, lata w Oddziale Samobójców zmieniły go najbardziej.
“Dream as if you will live forever
And live as if you'll die today”

Ojciec. Ciekawe co u niego. Spojrzał się na skrzynię którą postawił w kajucie, sprawną, tą drugą, swoją, zostawił w ładowni, chciał się za nią zabrać jutro więc nie było sensu jej ładować tutaj i zagracać. Nie chciało mu się grzebać i wyciągać terminal, a potem jeszcze go podłączać. Wyciągnął w takim razie computer card ze spodni, sprawdził jaka jest pora dnia na Augusie, odpalił program maskujący jego połączenie i wybrał jeden numer ze skromnej listy kontaktów, po chwili namysłu nawiązał połączenie.

- Hej, dobrze, że cię złapałem. - zaczął.
- Właśnie zamierzałam się położyć. Tutaj jest późno. Gdzie jesteś? - odpowiedział mu kobiecy głos.
- Daj spokój, wiesz, że nie mogę ci tego powiedzieć. Za mało bezpieczny kanał.
- Och, proszę Fenn. Nie musisz być taki skryty.
- Odpuść Sol.
- Gadaj sobie. Ciągle uważasz że Królestwo się tobą przejmuje, nawet po tych wszystkich latach…
- Co u ojca?
- Ostatni etap terapii nie poszedł zbyt dobrze.
- Kurwa.
- Moglibyśmy spróbować jakiejś kliniki poza planetą. Podobno Rokharscy lekarze mają coś, co mogłoby pomóc. Ale to nie jest refundowane.
- Pewnie, że nie. Dostalibyście pozwolenie na opuszczenie planety? Mogę zapłacić za terapię.
- Miło, że o tym pomyślałeś. Przydałbyś się tutaj.
- Nie da rady. Wiesz że jak tylko postawię nogę na planecie od razu dostanę kajdany, a następnego dnia zostanę oddany Unii. Ile kosztuje pierwszy etap?
- Zapomnij.
- Mogę zapłacić.
- Jasne. Dezerter. A co z tym ostatnim kontraktem, który miałeś?
- Taaa, to nie skończyło się za dobrze. Dzisiaj dostałem “wymówienie”.
- Więc nie wciskaj mi kitu, jak to bardzo zamierzasz pomóc. Najwyraźniej nie możesz pomóc, albo wcale cię to nie obchodzi. Szlag by cię trafił, Fenn. Nawet ci się nie chciało umówić ze mną na wid-czacie, odkąd uciekłeś z Unii. Jeśli się wstydzisz spojrzeć mi w oczy, to po co w ogóle rozmawiamy? Idź się pobaw w najemnika, albo rób sobie co chcesz. Tylko nie udawaj, że ci zależy.
Po chwili ciszy Fenn ponownie się odezwał.
- Masz rację, Sol. Przykro mi.
- Nie, to mnie jest przykro. Z ojcem jest ciężko. A rokharzy są drodzy jak diabli i jeszcze ta przepustka.
- Chciałbym jakoś pomóc. Muszę zniknąć. Mogę być daleko od przekaźników przez jakiś czas.
- Następna przyjemna wyprawa, co?
- Przecież mnie znasz.
- Już nie Fenn, już nie. Przyślij mi coś ładnego.
- Odezwę się, gdy będę mógł. - rozłączył się.

Wgapiał się w mały ekran w ciszy. Gdzieś w skrzyni wsadził zwiniętą z bazy flaszkę whisky. Podniósł się poszukać a po chwili butelka pojawiła się w dłoni. Spojrzał się jeszcze do środka kontenera, wyciągnął z niego jeszcze jeden mały przedmiot, małą piłkę. Pok lubił się nią bawić, a te skurwysyny…. kolejny powód by ich dorwać i zwyczajnie w świecie zajebać. Wyciągnął korek zębami i wypluł go gdzieś w bok, jutro się zajmie ogarnięciem lokum. Pociągnął łyk z butelki.

WCZEŚNIEJ W KOMPLEKSIE

Właśnie wracał od Paddocka, jak się okazało niepotrzebnie tam poszedł, mógł od razu wracać do siebie. W krótkiej rozmowie powiedział Alex’owi że On znika i im radził to samo jako że Unia zjawi się w przeciągu kolejnych 24h, a ten mu powiedział że już powstaje plan na tę okoliczność i że nie ma teraz czasu na pogaduszki. No cóż, swoje zrobił, ostrzegł, zresztą facet nie był głupi, na pewno sobie poradzi i coś wymyśli.
Gdy wychodził zza zakręty w krotyrzyk do swojego pokoju na ziemi zobaczył ślad z krwi, prowadzący wprost do środka. “Niedobitki?” chwycił karabin i ostrożnie, nie zapalając światła wszedł do środka, dzięki wojsku i implantom widział doskonale każdy szczegół. Powoli poruszając się do przodu, za krwawym śladem był gotowy do ataku. W końcu dowiedział się co oznaczyło za sobą tą ścieżkę. Pok. To był Pok, jego wierny towarzysz jeszcze sprzed ucieczki. Miał go od małego. Leżał w bezruchu na ziemi obok łóżka, nawet nie wystarczyło mu siły by na nie wejść. W głębi głowy Fenn wiedział co jest grane, ale jednak jakaś jego cząstka nie chciała się z tym zgodzić, nie chciała tego przyjąć.
- Otwórz pancerz. - nie kłopotał się nawet z odwieszeniem broni do pasa.
Gdy był już wolny od płyt zbroi podszedł do przyjaciela. Uniósł jego ciało delikatnie z podłogi i odłożył na łóżko, z którego ciągle go wyganiał, a ten z uporem maniaka na nie wracał. Przyłożył rękę do boku zwerzęcia, by jeszcze sprawdzić, upewnić się że nic się nie zmieniło. Ale nie. Pok odszedł.
- Aaaaaaaa!! - krzyknął waląc pięścią w ścianę.
Po kilku oddechach odezwał się.
- Spoczywaj w pokoju przyjacielu. Heiwade yasumu watashi no yujin
Siedział jeszcze dłuższą chwilę przy nim, nie chcąc się podnieść, wspominał.

PÓŹNIEJ, FENIX
Siedział jeszcze jakiś czas odbijając piłkę od ściany, rozmyślając i popijając alkohol. Nie zauważył nawet kiedy zasnął.

NASTĘPNEGO DNIA
Wstał wcześnie, jak to miał w zwyczaju, jak to robił całe swoje życie. Miał dzisiaj całkiem sporo do zrobienia. Pierwsze co, zaraz po porannym siknięciu, umyciu się i zjedzeniu, to rozpakowanie się. Na szczęście nie miał tego wiele, kilka zestawów ubrań, trochę rzeczy osobistych. Podłączenie terminala, ustawienia kilku ozdobników, sprzątnięcie. Jakby ktoś wszedł do jego kajuty od razu mógłby zobaczyć naleciałości z wojska, bałagan u niego po prostu nie miał prawa dłużej istnieć niż czas na sen. Następnie trzeba było oddcielić ziarno od plewu w sprzęcie. Zrobił sobie małą listę rzeczy które mogę spokojnie sprzedać, które się nie opłaca, a które powinny zostać na wszelki wypadek. Co to za zbrojownia w której nie ma sprzętu, nawet własny pancerz będzie tam trzymał, jak tylko naprawi skrzynię, chociaż nie martwił się że ktoś do niej wejdzie, on sam był wyposażony w czytnik biometryczny, nikt poza nim nie był wstanie go używać, chyba że zostałby shackowany, ale póki co trzymał go u siebie. W każdym razie, nie to było teraz ważne. Listę tą zapisał sobie na datapadzie, skoro dzisiaj mają dotrzeć do celu to nie ma co tego odwlekać. Po godzinie spojrzał na zapiski.

Cytat:
5x Karabin plazmowy:
2x Ergo Mk.II
3x D-20 Vector

5x Pistolet plazmowy:
1x Predator 305
2x V5-M3
2x Ultron s.

5x Lekki Pancerz:
3x Aztech-10
1x Bio-mark C-15
1x AM Wind Sand

Space Combat Suit nie chciał ruszać, wszystkie rozwalone więc dostaliby groszę, a tak to części zamienne zawsze mogą się przydać, a jako że mieli ich 5 sztuk to spokojnie nawet mogliby spróbować złożyć z nich jeden, może nawet dwa. Resztę pancerzy też chciał zostawić na zaś. Granaty zawsze się przydać mogą, więc też nie zamierzał ich ruszać, tak jak pozostałą broń wolał zostawić na czarną godzinę. Natomiast jeśli chodzi o atomówkę… Z tym nie wiedział co zrobić. Szkoda wyrzucić, a na sell takiego kalibru to On jest za mały, zbytnio może zwrócić na nich uwagę. Ciekawe co na te jego plany powiedzą inni... Po przejrzeniu listy poszedł z nią do zbrojowni odłożyć co trzeba na bok, sprawdzić jeszcze raz czy wszystko się zgadza. Wyglądało na to że tak.

Gd skończył wreszcie bawić się w inwentaryzację, poszedł do ładowni przyjrzeć się dokładniej jego skrzyni. Przetransportował ją do warsztatu by tam na spokojnie się tym zająć. Nie wyglądało to dobrze, podłubał podłubał, ale tak jak się spodziewał, jedyne co mógł z tym zrobić to przetopić. W takim razie to co zostało sprawne chciał przełożyć do nowej. Samo wymontowanie rzeczy zajęło kolejny spory kawałek czasu. Zaczął od zamku biometrycznego, to go najbardziej interesowało, resztą się zajmie jak będzie miał czas. Zbliżali się jednak już do celu lotu, a jeszcze nie skończył, musiał zostawić to na później, wrócił więc do pokoju przygotować się do wyjścia.
 
Raist2 jest offline