Wasyl przystał na wybrany wspólnie dom do ostatecznej obrony. Miał nadzieję, że do tego nie dojdzie, no ale nie zbadane są wyroki boskie.
Drozdow chodził po wiosce i doglądał robót. Sam często pomagał w pracy lub zbierał informacje od puszczonego na zwiady najemnika, który co jakiś czas zdawał raport i przy okazji się posilał.
Wieczór i noc przyszły w spokoju i pracy. Kapitan był akurat na warcie kiedy przybiła łódź do pomostu. Były gladiator udał się sprawdzić kto nadpłynął gotowy jakby co do podstępu i miał broń w pogotowiu.
Kiedy doszedł zobaczył zakrwawionego khazada przedzierającego się przez tłum.
- Co Wam się przytrafiło?- Zapytał podchodząc Wasyl. Dał znak krasnoludowi by szedł za nim a jednego z miejscowych posłał po sołtysa i resztę kompani. Gospoda była chyba najlepszym miejscem na takie rozmowy.
Kapitan podczas drogi z krasnoludem starał się wybadać co się stało i skąd przypłynęli. Nakreślił także kim jest i co tu robią by rozwiązać język przedstawicielowi starszej rasy.