[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=zsq3_smqDTc[/MEDIA]
Ahab szedł powoli, a w jego oczach nie było śladu strachu. Poły płaszcza delikatnie rozsunięte, ukazując kolby rewolwerów. Każdy z nich czekał aż zostanie dobyty i użyty w słusznej sprawie. Lekki, złowieszczy uśmiech pojawił się na bladej twarzy Rewolwerowca.
- Selma zatrudniła cyrkowców - rzucił kąśliwie, choć wiedział, że nikt poza jego towarzyszami go nie usłyszy
Zapalone cygaro trzymał między zębami, a wzrok jego rzucał zamaskowanym przeciwnikom zuchwałe wyzwanie. Rondo kapelusza zostało lekko opuszczone do dołu, tak by padające słońce nie oślepiło strzelca. Ta rozgrywka miała być krwawa i bolesna. Był pewien, że ktokolwiek w niej zwycięży opłaci to krwią.
Grupa, która zamierzała stawić im czoła była liczniejsza, on wiedział że, mało kto może równać się z nim i Led. Oni byli prawdziwymi rewolwerowcami. Broń nie zabija ludzi. To ludzie zabiją ludzi. A on był w tym naprawdę dobry. Tak dobry, że został przeklęty za to. Teraz jako wysłannik Pana szedł ścieżką ludzi, i nawracał. Słowem oraz ołowiem.
- Ten, co jest daleko, umrze od zarazy; ten, co jest blisko, polegnie od miecza, a ten, co pozostanie i będzie oblężony, umrze z głodu. I tak uśmierzę na nich mój gniew. Poznacie, że Ja jestem Pan, gdy wasi zabici będą leżeli pokotem u stóp swoich bożków, wokół ich ołtarzy, na każdym pagórku, na wszystkich szczytach gór, pod każdym drzewem zielonym i pod każdym rozłożystym terebintem, gdzie składali ofiarę o miłej woni wszystkim swoim bożkom - zaczął mówić Ahab pod nosem, pierw cicho lecz potem coraz głośniej.
Oboje z Led byli ostatnimi ze swojego gatunku. Ich dłonie i broń stanowiło jedność. Prawdziwy rewolwerowiec nie strzela bronią. Strzela myślą i sercem. Wyprzedza przeciwnika w myślach o dwa kroki. A jego ruchy są płynne i pewne.
Kątem oka zobaczył jak Iskra rusza jako pierwsza. Mądra dziewczynka. Filar, miał dać jej bezpieczeństwo a przez to oczyści umysł Ahaba. Nie będzie troski ani zmartwienia o jej los. Będzie działania, a ten kto podejdzie w jej kierunku na odległość 10 metrów zginie. Kula w łeb. Od tak.
Spojrzał na Led z ukosa, i prawie niewidocznie kiwnął głową. Za chwilę miał zacząć się taniec ze śmiercią, który miał poprzedzić huk. W tym wypadku dwa huki bowiem…
Ahab ruszył niczym żmija gotowy ukąsić swojego przeciwnika. Obie dłonie sięgnęły po kolby rewolwerów, szybko, wręcz prawie niezauważalnie dla niewprawnego oka. A gdy te znalazły się na odpowiedniej wysokości, lufy broni wypluły z siebie po jednym pocisku. Sprawiedliwość i pomsta doszły do głosu.
Nim jednak pocisku doleciały do celu, Ahab dał nura w kierunku połamanego wozu. Ich było dwunastu, ich dwoje - Aryi nie liczył jako strzelca, choć jej moc i wkład z pewnością okaże się kluczowy. Nie zamierzał jednak stać jak kaczka, czekająca na swój koniec. On był myśliwym, a oni zwierzyną.