Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-05-2017, 17:47   #131
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
Ahab szedł powoli co jakiś czas zerkając na Led. Kobieta była rewolwerowcem, tak jak on. Wiedział jak ma na imię, poznał już jej szybkość, oraz bezwzględność ale nadal nie wiedział jednego. Jaki był powód, że przybyła w to opuszczone miejsce.
Cygaro paliło się mocno, a dym wydobywał się z jego ust.
- Led - zwrócił się do kobiety, a gdy już miał pewność, że skoncentrowała na nim swoja uwagę zapytał - Co Cię tu przywiało?
Kobieta uśmiechnęła się do Ahaba, co choćby w obliczu zbliżających się doń najmitów Selemy, zdawało się nie na miejscu. Powiedziała tylko jedno słowo. Z mimiki i intonacji trudno było stwierdzić, czy po prostu daje odpowiedź, czy się przedstawia:
- Zemsta.
Ahab wyszczerzył się, i odpowiedział z lekką ironią:
- Ufff, już myślałem, że przyjechałaś tu na naukę gotowania. A coś więcej, skoro już poruszamy ten temat?
- Zemsta na kim? - dodała swoje pytanie Arya. Choć wydawało się, że jest bardziej zainteresowana kotem niż towarzyszami, najwyraźniej przysłuchiwała się dialogowi.
Led wpatrywała się w zbliżających jeźdźców, jej dłonie spoczywały luźno w kieszeniach długiego płaszcza, który powiewał w tumanach unoszącego się kurzu. Pod materiałem widać było, że palce kobiety obracają się wokół czegoś.
- Zemsta za kogoś. - uściśliła. - za jedynych ludzi wartych tego miana, jedynych ludzi, którzy wierzyli, że ja też jestem człowiekiem. W końcu, jedynych ludzi, dla których chciałabym takowym być, dla których nawet zaczynałam wierzyć, źe naprawdę jestem… - ucięła uzmysławiając sobie coś nagle i odwróciła wzrok ku strzelcowi i tarocistce - Zemsta za mnie. Nie sypiam nie tylko dlatego, że widzę wszędzie twarze umarłych, ale i dla tego, że nie miałabym już nawet o czym śnić, o czym marzyć. Zabrał mi to. Le’Monde ze swoją swołoczą - wskazała ruchem głowy jeźdźców [i]- taką jak ci skurwiele których zaraz zabiję, jak ci których już zabiłam i jak ci których jeszcze przyjdzie mi wykończyć zanim spojrzę na ten padół przez dziurę w ciele samego Le’Monda. - kobieta wykrzywiła usta - Nie jest to bies jedyny w swoim rodzaju, ot taki sam jak choćby mój ojciec, który pod koniec ziemskiego wyroku terroryzował miasteczko swoim szeryfostwem. Tak jak ta cała Selema robi tutaj… jeszcze przez chwilę. Ale ten jeden Le’Monde zwyczajnie zabił jedyne dwie osoby na których zależało mi i to jest właśnie powód, dla którego to właśnie ja odeśle go do piekła, gdzie zajmie swoje prawowite miejsce.
- Nie wiem skąd przeświadczenie, że on tu jest, ale jeśli zabicie go ma być dopełnieniem sprawiedliwości... możemy Ci pomóc - Iskra spojrzała znacząco na towarzysza.
Ahab słuchał uważnie słów Led, i gdy skończyła mówić uśmiech pojawił się na jego twarzy. W tym czasie gdy szli, Rewolwerowiec sprawdził swoje bronie raz jeszcze. Odruch, który wpoił mu jego “ojciec”. Martwy i dawno pogrzebany. Życie i śmierć. Dwie najpewniejsze rzeczy na tym świecie. Jej słowa skwitował słowami:
- Oczy Twoje są otwarte na wszystkie czyny ludzkie, by oddać każdemu według jego postępowania i według owoców jego uczynków. I w owych dniach i w owym czasie wzbudzę potomstwo sprawiedliwe; będzie wymierzać prawo i sprawiedliwość na ziemi. I objawię się tobie przez to, że cię osądzę sprawiedliwie. - zamilkł.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
Stary 16-05-2017, 21:03   #132
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację

Kiedy dusznica odebrała Nigel’owi żonę, zastąpił ją połowicą innego rodzaju. Alkohol skutecznie oddzielał go grubą kreską od rzeczywistości już trzeci rok. Jednakże ów człek nie zatracił się bynajmniej w odmętach niewielkiego mieszkania. Nawet osnuty maligną umysł był w stanie przefiltrować ponury scenariusz: Selma polowała na tych, którzy nie wznosili kolejnych fundamentów wyimaginowanego królestwa. Czy co tam sobie na temat miasta roiła. Dlatego dzień po dniu wychodził pomagać przy lichych uprawach na północy miasta, gdzie rosły karłowate pieprzowce oraz ragusty - podobne do chmielu rośliny, rodzące cierpkie owoce. Pracował tak, stale będąc pod wpływem jakiejś ilości ginu, whisky, czasem nawet podłej berbeluchy. Był mężczyzną w sile wieku, toteż z czasem organizm przyzwyczaił się do toksyny i nie przeszkadzał Nigel’owi w pracy. On sam nie chciał nawet myśleć, co by się stało, gdyby nagle zakręcił swój kranik. Ludzkie ciało zwykło posiadać niezwykle umiejętności adaptacji. Potrafiło przywyknąć nawet do stanu patologicznego, zaś doznać szoku, gdyby nagle go przerwać.
Po cichu Nigel zanosił modły do lokalnych sprzedawców trunków rozmaitych za pozorny ratunek od wyboistych ścieżek serca, na które nie chciał powracać. Etanol wygładzał ostre kanty rzeczywistości i lokował w pustce, gdzie nie było miejsca na pasje, ale i trwogi. Nie sądził, by był jeszcze w stanie cokolwiek poczuć. Nie ukrywał przed sobą, pozostawało mu to na rękę.
A jednak tego dnia aż zerwał się z wiklinowego krzesła, gdy na ulicy usłyszał galop dwunastu mustangów. Po raz pierwszy od dawien dawna poczuł jak krew uderza mu w skroń, a oddech przyspiesza. Niezgrabnie podszedł do okna, aby na kilka chwil ujrzeć pędzących jeźdźców z kościanymi twarzami, których determinacja mogła oznaczać jedynie kłopoty.
Nigel przez chwilę myślał, że jadą właśnie po niego. Szeryf zapewne piekliła się, że wychyla za często i zbyt wiele. Ale nie. Dwunastka minęła jego dom, pozostawiając za sobą wirujące tumany szarawego pyłu.
Nigel’owi trzęsły się nogi, toteż usiadł na zydlu, uspokoiwszy oddech. Namacał butelkę obok i odkorkował ją.
Tymczasem strach przepływał ulicami miasta, tuż przed kawalkadą postępującą do przodu z żelazną konsekwencją. Gdziekolwiek nie skręcił tuzin zabójców, tam najpierw płynął strumień grozy, sącząc się do umysłów tworzących zbiorową świadomość Wildstar. Gorączkowy zryw poczuł nawet stary Ringo. Dotychczas jego myśli były pochłonięte snem, resztkami z lokalnej kuchni oraz kopulacją. Właśnie poświęcał czas na pierwszy z tych aspektów, gdy nagle zerwał się z pylistej drogi i nadstawił uszu. Ledwie oddział wyszedł zza zakrętu, jak kundel runął w najbliższą z uliczek, roztrząsając zalegające tam śmieci. Jego zmysły szalały jak w amoku. Wyczuwały zagrożenie, lecz nie w ten prosty, zwierzęcy sposób. Coś zjeżyło mu sierść na całym ciele, a pod sobą wyczuł powiększająca się kałużę moczu.
Całe Wildstar czuło ten nagły impuls. To był jak uderzenie w nerw, w wyniku którego bezwolnie porusza się cały członek. Stado czarnych kruków odleciało nagle z pobliskiego drzewa i ruszyło daleko na wschód, by nigdy tu nie wrócić. Kilka wychudzonych chabet w pobliskiej zagrodzie zdechło, ot tak, teoretycznie bez konkretnego powodu.
Tymczasem dwunastka była wciąż na tropie. Przepatrywała każdą aleję. Jeźdźcy rozdzielali się, klucząc po uliczkach, by zaraz w niezwykle symetrycznym pląsie wrócić do zbitej czeredy.
- Zarzekam na grób matki! Żem nic nie widziała. Ponoć blisko kowala kule się sypały. Tyle wiem! - tłumaczyła drżącym głosem napotkana kobieta.
Potem stanęli przy lokalnym sklepie.
- Robili u mnie zakupy. Ale to było jakiś czas temu.
Zadali mu pytanie.
- Wodę, żarcie, linę i tytoń - odpowiedział ryży mężczyzna.
Końskie kopyta znów uderzyły o ziemię. Miażdżyły ją coraz szybciej, z pysków skapywała zaś gęsta ślina.
- Nie zamierzam z wami rozmawiać - odrzekł napotkany później, kościsty grabarz, który akurat dawno przestał obawiać się śmierci.
Zignorowali to. Nie on był ich celem. Tenże bowiem wyczuli już wkrótce. Jak drapieżcy, w których gotuje się krew, gdy do ich nozdrzy dojdzie woń świeżego mięsa.
Trójka szła od strony kościoła. Na niewielkim placu dwie kobiety oraz mężczyzna rozprawiali właśnie o czymś, zdając się jedynymi, którzy nie wstrzymali kroku na widok zbrojnych. Więcej nawet, podążali bezpośrednio w ich kierunku.
Dla Led grupa była tylko kolejnym punktem na ścieżce do La Monde. Surowym spojrzeniem taksowała nadjeżdżających, w głowie rysując dla nich naznaczony krwią i cierpieniem scenariusz. Obok Ahab poprawiał właśnie broń przy pasie, mówiąc coś na rodzaj litanii. Arya idąca tyłem milczała. Przy jej kolanach krążył kot. Ocierał się o nogi tarocistki, czując niewidzialną dla innych gatunków magię.
Szwadron nie odezwał się ani słowem. Zachowując idealną synchronizację, dobyto broni. Buntliny, którymi dysponowali, były wśród marchii bronią legendarną. Szczyciły się nie tylko świetnym zasięgiem, ale i precyzją, co wynikało ze zmyślnego systemu redukcji odrzutu.
Zatrzymali się sto dwadzieścia stóp* przed trójką, kierując po cztery lufy na każdy z celów. Milczeli, dając znać że tamci mają ostatnią szansę zawrócić. Potem głos mogły zabrać już tylko świszczące pociski.
Lecz przybysze już podjęli decyzję. Jeśli chodziło o otoczenie, nie mieli większego pola do manewru. Z prawej strony, na odległości kilku susów, spoczywał zapadnięty wóz o połamanych kołach. Na lewo stał kamienny filar z lokalnymi afiszami. Ryzykując krótki sprint mógł posłużyć za dodatkową ochronę. Poza tym jednak, otaczała ich pusta przestrzeń, zamykająca się dopiero na domostwach po drugiej stronie terenu**.
W czasie krótkiej ciszy pozwolili wezbrać napięciu, po czym wreszcie...



* 35 metrów.
** 60 metrów.
 
Caleb jest offline  
Stary 19-05-2017, 19:31   #133
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Arya wymieniła porozumiewawcze spojrzenie z Ahabem. Nie pierwszy raz znaleźli się w podobnej sytuacji, toteż działali szybko i precyzyjnie. Iskra wyciągnęła Wisielca, po czym skoczyła niby łania za filar z wyblakłymi afiszami. Wiedziała, że Rewolwerowiec nie da z siebie wszystkiego, jeśli ona będzie zagrożona. To też pozwalało jej samej rozwinąć skrzydła. Gdy tylko znalazła się za osłoną, płynnym ruchem schowała kartę Tarota i wyciągnęła kolejną - Moc. Skierowała ją w stronę Ahaba, pozwalając mu sięgnąć do dodatkowych pokładów energii.

- Niech tańczą ze śmiercią... - szepnęła.
 
Mira jest offline  
Stary 22-05-2017, 10:25   #134
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=zsq3_smqDTc[/MEDIA]

Ahab szedł powoli, a w jego oczach nie było śladu strachu. Poły płaszcza delikatnie rozsunięte, ukazując kolby rewolwerów. Każdy z nich czekał aż zostanie dobyty i użyty w słusznej sprawie. Lekki, złowieszczy uśmiech pojawił się na bladej twarzy Rewolwerowca.


- Selma zatrudniła cyrkowców - rzucił kąśliwie, choć wiedział, że nikt poza jego towarzyszami go nie usłyszy

Zapalone cygaro trzymał między zębami, a wzrok jego rzucał zamaskowanym przeciwnikom zuchwałe wyzwanie. Rondo kapelusza zostało lekko opuszczone do dołu, tak by padające słońce nie oślepiło strzelca. Ta rozgrywka miała być krwawa i bolesna. Był pewien, że ktokolwiek w niej zwycięży opłaci to krwią.

Grupa, która zamierzała stawić im czoła była liczniejsza, on wiedział że, mało kto może równać się z nim i Led. Oni byli prawdziwymi rewolwerowcami. Broń nie zabija ludzi. To ludzie zabiją ludzi. A on był w tym naprawdę dobry. Tak dobry, że został przeklęty za to. Teraz jako wysłannik Pana szedł ścieżką ludzi, i nawracał. Słowem oraz ołowiem.

- Ten, co jest daleko, umrze od zarazy; ten, co jest blisko, polegnie od miecza, a ten, co pozostanie i będzie oblężony, umrze z głodu. I tak uśmierzę na nich mój gniew. Poznacie, że Ja jestem Pan, gdy wasi zabici będą leżeli pokotem u stóp swoich bożków, wokół ich ołtarzy, na każdym pagórku, na wszystkich szczytach gór, pod każdym drzewem zielonym i pod każdym rozłożystym terebintem, gdzie składali ofiarę o miłej woni wszystkim swoim bożkom - zaczął mówić Ahab pod nosem, pierw cicho lecz potem coraz głośniej.

Oboje z Led byli ostatnimi ze swojego gatunku. Ich dłonie i broń stanowiło jedność. Prawdziwy rewolwerowiec nie strzela bronią. Strzela myślą i sercem. Wyprzedza przeciwnika w myślach o dwa kroki. A jego ruchy są płynne i pewne.

Kątem oka zobaczył jak Iskra rusza jako pierwsza. Mądra dziewczynka. Filar, miał dać jej bezpieczeństwo a przez to oczyści umysł Ahaba. Nie będzie troski ani zmartwienia o jej los. Będzie działania, a ten kto podejdzie w jej kierunku na odległość 10 metrów zginie. Kula w łeb. Od tak.

Spojrzał na Led z ukosa, i prawie niewidocznie kiwnął głową. Za chwilę miał zacząć się taniec ze śmiercią, który miał poprzedzić huk. W tym wypadku dwa huki bowiem…

Ahab ruszył niczym żmija gotowy ukąsić swojego przeciwnika. Obie dłonie sięgnęły po kolby rewolwerów, szybko, wręcz prawie niezauważalnie dla niewprawnego oka. A gdy te znalazły się na odpowiedniej wysokości, lufy broni wypluły z siebie po jednym pocisku. Sprawiedliwość i pomsta doszły do głosu.

Nim jednak pocisku doleciały do celu, Ahab dał nura w kierunku połamanego wozu. Ich było dwunastu, ich dwoje - Aryi nie liczył jako strzelca, choć jej moc i wkład z pewnością okaże się kluczowy. Nie zamierzał jednak stać jak kaczka, czekająca na swój koniec. On był myśliwym, a oni zwierzyną.

 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 24-05-2017, 15:55   #135
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
Led nie była specjalnie biegła w algebrze jednak widziała wyraźnie, że liczba jeźdźców była równa liczbie kul jakie znajdowały się w jej koltach, w jej siostrach. Led widziała to wyraźnie, toteż nie widziała przed sobą żadnego problemu. Mogłaby tak stać i strzelać z jednej broni ładując w tym czasie drugą. Led nie analizowała swojej ochrony, skuteczny atak był całą ochroną jakiej potrzebowała. Ale nie musiała przecież teraz strzelać tylko z jednej broni nieprawdaż? przecież kilka kroków dzieliło ją od wozu. Jeden krok, dwa strzały, dwa koki strzałów cztery, kroków trzy strzałów sześć…

Opierając się ciężko plecami o deski Led przeładowywała siostry.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
Stary 02-06-2017, 11:39   #136
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację

Ruch Aryi był równie nieuchwytny, co cień rzucany przez gorejącą błyskawicę. W jednej chwili kobieta stała tuż przed tuzinem jeźdźców, w następnej znalazła się bezpośrednio za słupem.
Rzecz jasna nie zrobiłaby tego bez mocy Wisielca. Figura oznaczała bezruch, lecz jedynie pozorny. Z perspektywy tarocistki świat prawie stanął w miejscu. Kurzawa wzniesiona przez końskie kopyta wisiała teraz w powietrzu na podobieństwo brudnych zasłon. Krople potu drążące czoła jeźdźców zatrzymały się w pół drogi, zaś ich skryte oblicza zahartował gniew.
Iskra zmierzyła ku schronieniu. Ledwie znalazła się za osłoną, znów wyciągnęła kolejną kartę. Każda pomoc pozostawała teraz na wagę złota. Ahab był świetnym strzelcem, to pewne. Ta nowa również nie nie wydawała się dzierżyć broni od wczoraj. Jednak dwunastka stanowiła poważne zagrożenie. W oczach przybyłego oddziału jawiło się coś więcej niż fanatyzm.
Moc uderzyła w jej palce. Czysty, skondensowany strumień energii. Dla takich chwil warto było czasem egzystować na tym żałosnym padole łez. Arya wyraźnie czuła magię idącą od opuszków do całego ciała. Nawet najmniejsze włoski na jej rękach stanęły dęba. Wstrząsnęły nią dreszcze. Przy efektach takiej manifestacji orgazm byłby jedynie łechtaniem w podbrzuszu.
Chwilę wcześniej (która z perspektywy Aryi wydawała się dłuższa niż pozostałym) Ahab szedł odważnie wprost przed siebie. Szelmowski uśmiech sugerował, iż nie obawia się konfrontacji. Nawet jeśli czuł coś na rodzaj pogardy wobec magii, to posiadanie jej po swojej stronie dodawało otuchy. Nie miał również prawa wątpić w swoje umiejętności. Rewolwery wręcz paliły go przez skórę kabur, aby wyciągnąć je i nasycić śmiercią.
Znieruchomiał w pozycji, która często bywała ostatnim widokiem dla tych głupców, którzy uznali, że mogą stanąć z nim w szranki. Jakby w ogóle się nie spieszył, wypowiedział słowa przemówienia, co chwila wchodząc w coraz bardziej złowieszcze crescendo. Niniejszym jeźdźcy na dobre pojęli, że trójka nie zamierzała się wycofać. Choć już wcześniej upał paraliżował całą okolicę, wkrótce dziesiątki kul miały rozgrzać powietrze jeszcze bardziej.
Ahab dostrzegł nagły ruch. Iskra musiała przed chwilą użyć tarota. Nawet uchodzące za najszybsze zwierzęta świata, czerwone smoki*, nie potrafiły poruszać się tak zręcznie. Czuł lekką ulgę. Kobieta była odważna, lecz jej charakter nie miał typowo samczego pierwiastka, każącego lgnąć na linię frontu i tamże przelewać krew, swoją lub cudzą.
Najwyraźniej nie brakowało go nowej towarzyszce. Led beznamiętnie przyglądała się scenie nadciągającej kawalkady. Wiedziała, że nadeszła już pora ponurego tanga ze żniwiarzem.
Pierwszy zaatakował Ahab. Zdawał sobie sprawę ze swojego refleksu, lecz zaskoczył samego siebie. Dwa strzały - dwa trupy. Jeden pocisk natychmiast rozorał kościaną czaszkę jednego z jeźdźców po lewej stronie. Bezwładnie upadł na ziemię, jeszcze chwilę ciągnięty przez własnego wierzchowca. Drugi dostał w serce. Po zduszonym krzyku, rewolwerowiec skonkludował, że była to niewiasta. Złapała się ona za klatkę piersiową i wierzgnęła do tyłu, wyrzucając w powietrze czerwoną wstęgę krwi.
Odpowiedział mu nagły świst kul. Chmara metalowych szarańczy uderzyła wszędzie wokół niego. Lecz Coogan zdążył już ukryć się za wozem. Nie wiedział nawet kiedy to się stało. Spojrzał na Aryę. Jej dłoń skierowana była we strzelca właśnie. Otaczała ją lekko widoczna poświata mieniąca się na seledynowy oraz błękitny kolor. Gasnące już wyładowania energii strzelały wokół kobiety.
W tym samym czasie Rain nie zamierzała bawić się w finezyjne zagrywki. Krocząc w kierunku wozu, oddawała kolejne strzały. W krótką chwilę zasypała wroga gradem pocisków, prawie wyczerpując obydwa magazynki. Jedna osoba przeciwko dziesięciorgu (dwoje padło ułamek sekundy wcześniej pod ostrzałem Ahaba). W normalnych warunkach zostałaby z niej krwawa miazga. Lecz w tej konkretnej chwili była panem sytuacji. Kiedy stuningowane walkery wchodziły na scenę, statyści w maskach mogli co najwyżej uciekać przed przeznaczoną każdemu z nich kulą.
Aczkolwiek także oni wykazali się przy tym nie lada zręcznością. Zazwyczaj podczas podobnych ataków, oponenci tracili rezon, widząc jak ich towarzysze wokół padali trupem, nim sami zdążyli dobyć broni. Ci jednak przyjmowali sytuację cokolwiek chłodno. Led strąciła czterech, dwóch raniła, reszta zdążyła jednak odbić na boki, po czym uformować nowy szyk. Otaczał ich kwik koni, krew i śmierć własnych towarzyszy. Nikt wciąż z nich jednak nawet się nie zająknął. Ponadto wróg zdążył jeszcze odpowiedzieć, nim Led ukryła się za wozem. Znów ozwały się buntliny. Strzelczyni dostała w bok, zgięta pod wpływem bólu dopiero za rozkraczonym pojazdem. Stanęła tam przez moment, ramię w ramię z Preacherem. Następnie dziewczyna przeładowała obydwie bronie**. Nie była w tym tak biegła co drugi rewolwerowiec, lecz nadal biegłość Led zdecydowanie świadczyła o jej profesjonalizmie. Szczególnie zważywszy na świeżą kontuzję.
Tymczasem pozostała szóstka zdawała się wychodzić z nowym planem. Zamierzali wyjechać dwoma krótkimi liniami po obu stronach wozu. Dwie osoby na lewo, dwie na prawo. Ranni z tyłu. Wyraźnie chcieli wziąć Ahaba i Led w krzyżowy ogień. Ostatnia para zmierzała ku filarowi, by w podobny sposób zamknąć drogę ucieczki tarocistce.



* Rodzaj gekona żyjącego na pustyni.
** Liczę w sumie 10, nie 12 strzałów, jako że dwóch przeciwników zostało zdjętych przez Ahaba. Prócz naładowanych magazynków, daje to w zapasie dwa naboje.
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 05-06-2017 o 18:19.
Caleb jest offline  
Stary 08-06-2017, 13:33   #137
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
W przeciwieństwie do towarzyszy, udział Iskry w walce był pozornie pasywny – musiała po prostu stać i trzymać kartę w odpowiednim kierunku. Dzięki temu jednak znacznie łatwiej jej było śledzić ruchy wszystkich wrogów. Widziała, że dwóch zmierza w jej stronę, wydawało się jednak, że sytuacja Ahaba i rannej Led jest poważniejsza. No i to, co planowała teraz zrobić Arya, najlepiej spisywało się w większych grupach. Podjęła decyzję. Schowała kartę Mocy do talii, palcami namierzając inną.

Nagły powiew wiatru zmącił jej włosy. Tarocistka była w swoim żywiole. I choć nowa wiązka magii, którą zaciągnęła, by użyć kolejnej karty, sprawiła, że z nosa kobiety puściła się stróżka krwi, Arya tylko otarła ją wierzchem rękawa. Uśmiechnęła się szelmowsko.

- Czas na zabawę… - szepnęła, wyciągając nową kartę Tarota.

W całym swoim życiu użyła jej zaledwie dwa razy z uwagi na destrukcyjny charakter, toteż teraz czuła niemal seksualne podniecenie. Tysiące niewidzialnych mrówek przepełzło po ramieniu, kiedy je podnosiła w górę. Tym razem skierowała kartę w stronę szóstki napastników, wydając tym samym na nich skazujący wyrok. Oto bowiem została użyta najmroczniejsza, najbardziej niszczycielska siła Tarocistki. To była Wieża.

[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/236x/d0/63/dd/d063dd46e6245edbae868c54c1ab9af7.jpg[/MEDIA]
 
Mira jest offline  
Stary 11-06-2017, 10:32   #138
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Ahab spojrzał na kucającym przy nim Zemstę. Wzrok przez chwilę utkwił na czerwonej plamie, która zaczęła zdobić bok kobiety.

-Pobrudziłaś się - rzekł z uśmiechem, a potem dodał -Rozwalmy skurwysynów i idziemy dalej. Szkoda dnia, a i mam ochotę na kieliszek dobrej Whisky

Zostało sześciu. Dwóch było rannych. Całkiem nieźle. Pozostała szóstka. Połowa mniej. Delikatny uśmiech pojawił się na twarzy Wielebnego. Czas na ołów. Czas by zakończyć tą grę, a i ranna dwójka zbliżała się do jego Aryi. Nie chciał by coś się jej stało, choć w głębi ducha wiedział, że jest ona dużą dziewczynką i sobie poradzi.

Nadszedł czas do działania, które poprzedziło zerwanie się z ziemi. Dwa rewolwery zaczęły swoją pieśń i wypluły z siebie dwie kule. Pomknęły one szybko, w kierunku tej dwójki która szła w jego stronę. Liczył, że Led w tym czasie zajmie się swoją dwójką. Może i była ranna ale to nie zabrało jej umiejętności, a tylko wzmocniło gniew, którego nie dało się nie wyczuć. Była niczym Zemsta idąca po swoje, zbierająca krwawe żniwo.

Nim drugi z napastników poczuł zimny dotyk "przeznaczenia", Ahab już był w ruchu. Wykonał on pełen obrót, tak że minął on za plecami Led i oddał kolejne dwa strzały w kierunku tych którzy szli na Arye. Nie dwa, a cztery strzały. Tak dla pewności. Trup to trup, ale naboi miał jeszcze pod dostatkiem.
Podczas całej tej strzelaniny, dało się usłyszeć jego głos, który był donośniejszy niż dźwięki wystrzałów:

Padnijcie na kolana przed obliczem Pana
Gdyż bliski jest dzień Jego
Bliski i rychły on bardzo
Głos dnia Pańskiego okrutny
Wtedy z rozpaczy zakrzyknie i mocarz
Polegną Ci, którzy butnie występują przeciw jego woli
I przyjdzie i rzuci na kolanach występnych i okrutnych
A jego imię Sprawiedliwość
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 13-06-2017, 22:01   #139
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
Led wykrzywiła usta w grymasie, to była jedyna reakcja na rany na jaką mogła sobie pozwolić, skupiła za to uwagę na ładowaniu sióstr.
- Nie muszę żyć długo. - skwitowała komentarz rewolwerowca. Kobieta zdjęła płaszcz i kapelusz by rzucić je przed siebie tak, że wyglądało jakby to ona sama leżała na ziemi. Ranna lub martwa, wymarzony cel dla czterech uzbrojonych mężczyzn, nieprawdaż? Sama zaś wcisnęła się mocniej między deski wozu. Led nie była w końcu tak duża jak mężczyzna. Z uśmiechem na twarzy czekała na jeźdźców, aż zaczną strzelać w jej pułapkę, aż skupią tą jedną jedyną chwilę jaką mają w złym kierunku.
Wtedy właśnie zaczęła ich zabijać.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.

Ostatnio edytowane przez Amon : 13-06-2017 o 22:04.
Amon jest offline  
Stary 20-06-2017, 21:17   #140
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Kobieta spojrzała na kartę. Nie wiedziała czego się spodziewać po manifestacji jej mocy, lecz jedno było pewne. Ktoś miał cierpieć.
Jak tylko skupiła się na zaklęciu, poczuła dojmujący ból, który atakował całą jej czaszkę. Następne krople krwi powoli skapnęły jej z nosa na rozgrzany piasek. Kilka ogników zatańczyło pod zaciśniętymi powiekami.
Ahab potrzebował jedynie chwili za prowizoryczną osłoną, jaką dawał wóz. W mgnieniu oka wyskoczył zza pojazdu. Rewolwery plunęły ogniem. Jego przeciwnicy chcieli odpowiedzieć, lecz Coogan był szybszy. Obydwaj dostali prosto w klatkę piersiową i dosłownie zostali zrzuceni z siodeł. Dwójka przekoziołkowała po pylistym gruncie, wzbijając w górę kurz oraz drobne kamienie. Ich spłoszone mustangi popędziły dalej, zarzucając łby na boki w nagłej panice. Wszystko to działo się w akompaniamencie recytacji samego rewolwerowca, którego słowa jakimś sposobem przebijały się nawet przez dźwięki wystrzałów.
Led wykorzystała uprzedni zamęt, podczas którego wróg przegrupował się. Rzuciła obok siebie szaty, mając nadzieję że podczas błyskawicznej akcji przeciwnicy pomylą je z leżącym ciałem. Chwilę potem usłyszała jeden strzał. Tamci poznali się na blefie i od razu zaprzestali ataku. Jednakże wykupiona w ten sposób sekunda była cenniejsza dla Rain bardziej, niż zdolni byli sądzić. Wychyliła się i posłała dwa kolejne naboje. Jedna kula utknęła w gardle jeźdźca na przedzie. Zachłysnął się własną krwią i rzygnął sporym haustem wprost przed siebie. Drugi oberwał w ramię. Celowała w serce, lecz najwidoczniej ból zaczął wpływać na koordynację Led. Strzelec utrzymał się na siodle, odbił jednak w lewo.
Trzech oponentów, w tym dwóch zmierzających na Aryę. Nie podobało się to Cooganowi i już zamierzał sprzątnąć tych ostatnich, gdy ziemią pod jego nogami wstrząsnęła nieznana siła. Kątem oka dojrzał, że Iskra trzyma kartę. Nie wyglądała dobrze, właściwie jej twarz obleczona była barwą kredy, a oczy zachodziły mgłą. Wymierzył raz jeszcze, lecz i tym razem powstrzymał go wstrząs tak silny, iż musiał zaprzeć się nogami, aby nie przewrócić do tyłu.
I wtedy, kiedy drżenie nastąpiło po raz trzeci, przemówił tarot.
Karciana Wieża potrzebowała chwili, aby się uaktywnić, lecz gdy to już nastąpiło, lepiej było znajdować się gdzieś daleko. Na przykład w innej marchii. Była to bowiem emanacja sił chaosu. Nikt, nawet sam jej użytkownik nie mógł mieć pojęcia jak zadziała. Arya pamiętała zawsze, jak Hella ostrzegała ją, aby zostawiać tę właśnie figurę na chwile wyjątkowego ryzyka. Wieża była zmianą, zazwyczaj jednak polegającą na usunięciu czegoś lub kogoś z otoczenia.
Drobinki pyłu uleciały na wszystkie strony. Znikąd pojawił się nagły wiatr, młócący szaty członków pola bitwy, żywych i martwych. Przeciwnicy zamęczali swoje konie, jednak wicher ściągał ich do miejsca, w którym raz po raz wystrzeliwały cienkie języki wyładowań. Kurzawa poczęła formować się, początkowo jako niewielki lej, lecz prędko przybrała na sile i rozmiarze. W następnej kolejności ukształtowała ogromny wir, co chwila nabierający kształtu monstrualnej wieżycy, to znów go gubiący na rzecz osobliwej masy, z jakiej wyłaniały się obce, gniewne twarze.


Konie młóciły kopytami coraz mniej intensywnie. Nie wynikało to z ich wymęczenia. Zwierzęta oraz sami jeźdźcy byli dosłownie podnoszeni na kilka cali do góry, ciągnięci w kierunku żywiołu.
Nastąpił ostatni ze wstrząsów i wrogowie polecieli do góry niczym z procy. Trupy również sunęły po piasku, a te bliżej zostały zwyczajnie wyrwane z miejsca, gdzie dotychczas leżały. Postaci odbijały się o siebie, rozpędzając do zawrotnych prędkości. Z czasem wszystkie pozostały słabo widoczną smugą. Tylko momentami można było ujrzeć jak kłębią się, łamiąc kości i wyginają pod nienaturalnym kątem. Ale to nie wszystko. W kolejnej fazie ofiary były już pod wpływem tak ogromnej siły, iż skóra dosłownie zrywała się zeń, odsłaniając pozrywane mięśnie. Wreszcie wszystko implodowało nagle, znikając w jaskrawym rozbłysku. Deszcz krwi oraz fragmentów mięsa opadał na usmoloną okolicę jeszcze dobrą chwilę. Po całym oddziale pozostały strzępy. Nie szło nawet rozpoznać poszczególnych fragmentów krwawej papki, która wyścielała najbliższe otoczenie.
Arya chciała się poruszyć, coś rzec. Poczuła jedynie, że świat obraca się nagle, po czym zanurkowała głową w piasek. Dopiero po chwili odzyskała kontrolę nad własnym ciałem. Była świadoma otoczenia, lecz z pewnością nie miała dość siły, aby samodzielnie wstać spod filaru.
Led oparła się i sprawdziła ranę. Brodziła coraz mocniej, a z każdą chwilę czuła, że jej oddech nabiera ciężkości. To również nie wyglądało najlepiej.
I wtedy właśnie, gdzieś spomiędzy budynków po prawej stronie dało się usłyszeć śpiewny, lecz znienawidzony przez nią głos.
- Babski cipek, cipek mały.
Z kim me kule będą grały?
 
Caleb jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:58.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172