Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-05-2017, 21:47   #98
Pan Elf
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
- Przykro mi, Wes - powiedziała Gwen, kiedy pierwsza część rytuału dobiegła końca i stali na szczycie schodów pośród nicości.
Chwyciła mężczyznę za dłoń i ścisnęła lekko. Wiedziała, że z Emmą znali się wcześniej. Nie miała pojęcia, jakie relacje ich łączyły, ale domyślała się, że jej śmierć na pewno przygnębiła Taggarta. Uśmiechnęła się do niego blado, po czym puściła jego dłoń, nie chcąc wprowadzać go w zakłopotanie.
Nigdy nie spodziewała się, że tak potoczy się sprawa z pozoru prostego śledztwa. Miała tylko przyjechać na kilka dni, pomóc dawnemu przyjacielowi w rozwiązaniu dziwnej zagadki i wrócić do swojego codziennego życia. Nigdy by nie pomyślała, że znajdzie się w środku krwawej jatki i to spowodowanej przez jakąś istotę nie z tego świata, że będzie odprawiać magiczne rytuały za pomocą własnej krwi i prawdopodobnie, bo kto to mógł wiedzieć, ratować świat przed zagładą.
Poczuła nieprzyjemny ucisk w żołądku. Zaczęła żałować, że w ogóle odebrała wtedy ten telefon. Że zgodziła się przyjechać na to zadupie, by pomóc Robertowi - nawet nie mogła być pewna czy ten nie był już martwy. Zaczęła nawet podejrzewać, że był w to wszystko w jakiś sposób zamieszany i celowo rzucił garstkę swoich przyjaciół na pewną śmierć. Jebany skurwiel.

Zeszli schodami. Wędrówka trwała nieskończoność, a jedynym źródłem światła, które zdawało się przedzierać przez nienormalną ciemność, był amulet trzymany przez Gwen.
Z duszą na ramieniu i obawami, co jeszcze ich czeka, dotarli w końcu na sam dół. Gwen rozejrzała się po pomieszczeniu. Prócz przenikliwej ciemności znajdował się tam jedynie tajemniczy symbol, a pośrodku niego ziejąca czernią dziura.
- Mam złe przeczucia - mruknęła, a wtedy z dziury zaczęło coś wyłazić.
Jak szybko się okazało tym czymś był stwór, który wcześniej porwał i zamordował Seer.
Gwen chciała krzyknąć, ale głos ugrzązł jej w gardle. Przez chwilę nawet chciała zacząć uciekać, ale wtedy przypomniała sobie słowa Mossa wypisane w dzienniku. Nie było już odwrotu. Musieli powstrzymać tę istotę przed opuszczeniem tego miejsca. Musieli ją zamknąć. Musieli przeżyć.
- Trzymaj! - rzuciła w stronę Henry'ego, wciskając mu w dłoń gaz pieprzowy. - Może wam się przydać. Nie dajcie się zabić. - Mówiąc ostatnie zdanie, spojrzała na Wesa, po czym skinęła do niego głową.
Wytarła amulet o bluzkę, bo był cały we krwi i mając nadzieję, że to wszystko faktycznie zadziała - zaczęła ponownie odprawiać rytuał, który rozpoczęła na górze. Tym razem zamierzała zakończyć to raz na zawsze.
 
Pan Elf jest offline