Przywołali ją do stołu, choć wolałaby dalej przyjaźnić się z Karą. Ale Keiko przywykła do tego, ze to starsi decydują. Więc przyszła, choć pojawiała się jej jeszcze jedna myśl – wcześniej inni byli starsi i decydowali, ale teraz, z każdą chwilą coraz bardziej, to ona stawała się Starsza. Teraz ona mogła decydować. Nikt nie mógł jej ukarać. To było miłe uczucie. Za to ona.. mogła karać innych. I nagradzać. Teraz ona będzie Aną.
Spojrzała na JPM, kiedy wstał. Miecz w jego dłoni odbijał refleksy ognia, błyszczał i migotał. Patrzyła zafascynowana. Lubiła migotanie. Przeoczyła moment, kiedy zwrócił się do niej. O coś pytał. Cofnęła się o kilka chwil i odtworzyła jego słowa. „Dołączysz do mnie?” Chodziło o seks? Lubiła go, ale nie chciała teraz seksu. Ten miecz musiał znaczyć coś innego.
- Doprecyzuj – poprosiła.
Wydawało się, że kilka osób wstrzymało oddech, jednak Marco zareagował całkiem spokojnie.
- Ja i moi przyjaciele idziemy na wojnę, Keiko. Chciałbym żebyś poszła z nami i żebyśmy nie musieli się rozstawać.
- Nie chcę się rozstawać - zapewniła go, szczerze, bo Keiko zawsze mówiła to, co myslała. Sięgnęła do swoich doświadczeń - Czy to bedzie wojna z zombie?
- Owszem. - odparł Kapłan, delikatnie dotykając jej policzka - oraz tymi, którzy nas dręczyli w laboratoriach. Jeśli oni sami nie zmienili się w zombie.
- W porządku - odpowiedziała Keiko, tracąc zainteresowanie tematem.
Jedzenie na stołach ciągle nie wyglądało na nowe. Miała jeszcze ser w śniadaniówce z helikoptera. Ana zawsze mówiła, ze regularne posiłki są ważne. Keiko wstała i poszła do sali starego szpitala.
__________________ A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić. |