Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-05-2017, 19:03   #258
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Chloe, ojciec Glaive oraz Ocaleniec - część 3

- Cierpienie jest cnotą, przyjacielu - odezwał się stary duchowny i ruszył z miejsca, wymijając Ocaleńca. - Wszystko wskazuje na to, że było to miejsce kultu. Być może mieli powiązania z kościołem, chociaż nie mogę niczego stwierdzić na pewno - dodał, podążając za golemem. - Oczyśćmy to przejście. Chyba mam pomysł, jak to zrobić szybciej…

Jak powiedział, tak zrobili. Ojciec Glaive wraz z golemem Vincem przesunęli tylko część głazów. To jednak wystarczyło, bowiem bystre oko kapłana znalazło słabe punkty w gruzowisku. Wykorzystując je, uruchomili reakcję łańcuchową. Zaraz potem dało się słyszeć głośny łoskot, a podziemia zapełnił kurz oraz pył. Przejście stało otworem.
Cicerone otrzepał dłonie i przetarł twarz rękawem płaszcza.
- Pojedynczo, ale wszyscy powinniśmy się przecisnąć - odezwał się na głos.

Vince odrzucił jeszcze kilka większych kamieni i zniknął w ciemności. Tylko jego kroki przez chwilę dawały się słyszeć, a potem nastała cisza.

- Powątpiewam by to były ruiny Kościoła. - mruknął Ocaleniec podchdząc do ryciny i przyglądając się jej badawczo - I nie mów mi o cierpieniu jako o cnocie. Bardziej interesują mnie moje skarby co je przejrzałeś.

Theseus spojrzał za Vincem, przez chwilę wpatrując się w pustkę. W końcu podszedł do Ocaleńca.
- W tej broszce… Ktoś zatopił pukiel włosów. Może twoich. Niestety, nawet jeśli ten artefakt jest magiczny, nie znam jego działania. Wydaje mi się, że o magii wiesz więcej ode mnie - odpowiedział mu i wrócił do porzuconych Muriellów, by wziąć ich ze sobą.

Eldritch się skrzywił. W jego oczach ten klecha by taki jak każdy inny. Pieprzył od rzeczy mówiąc rzeczy oczywiste.
- No to super, a znasz kogoś kto by odszyfrował te napisy? - zapytał z przekąsem.

- Na broszce niczego nie znalazłem - stęknął Cicerone, ciągnąc elfa do przejścia. Szybko się jednak okazało, że przebycie tej drogi może się okazać niemożliwe. Westchnął i rozejrzał się bezradnie.
- “Zawsze wierni… zawsze niezwyciężeni” - powtórzył nieobecnym tonem, gapiąc się tępo w świeży korytarz.

- Na górę z nimi, do wielkiej sali. - rzucił od niechcenia Eldritch - Tam przynajmniej się nie uduszą.

- Cholera by to - zaklęta pod nosem panna Vergest i podeszła do Eldritcha. Przyjrzała mu się uważnie a jego stan wywołał zmartwienie na jej twarzy.
- Twój medalion ojcze. On mógł zakłócić działanie artefaktu Elda - widać było, że dziewczyna czuję się winną stanu mężczyzny. - Ale to dziwne, bo mój tak nie zareagował gdy mu opatrywałam zatrutą ranę na plecach... Eld czujesz się choć trochę lepiej? - zapytała z troską.

- Cały, zdrów i lekko zaintrygowany tą szparą w rycinie… - powiedział Ocaleniec - ...zanieśmy ich na górę, potem idziecie przodem, by was nie narażać, a ja tutaj coś jeszcze sprawdzę.
Tutaj spojrzał na Chloe
- Myślisz, że będzie pasować? - zapytał dotykając medalionu i kiwając głową na otwór.

- Choć to wydaje się niebezpieczne, to mimo wszystko warto spróbować - odparła Chloe, oglądając świecidełko Ocaleńca. - Ojcze jak czujesz potrzebę to wynieś tych oprychów do piwnicy na końcu tamtego korytarza - wskazała ten prowadzący do podziemi pod domem maga. - Drabina specjalnie jest zdjęta, bo wejście po niej do budynku grozi spaleniem - przestrzegła od razu duchownego. - To co Eld, sprawdzisz czy pasuje do tamtej wnęki w zamku?

- Jeśli jest ryzyko, a jest, to wolałbym byście stali w jednym z korytarzy poza zasięgiem ochronnym tego miejsca. - odpowiedział Eldritch - Nie wiemy co się wydarzy, a lepiej zbytnio nie ryzykować większą ilością żyć, prawda?

Chloe skinęła głową.
- Dobrze, ja w takim razie idę do Vinca - powiedziała i spojrzała po towarzyszach po czym odwróciła się i ruszyła w głąb tunelu, pocierając dłonią obolałe ramię.

Eldritch uśmiechnął się lekko kącikami ust i przez chwilę odprowadzał gosposię swoim czujnym okiem zwracając oczywiście uwagę na kluczowe aspekty jej budowy. Następnie wyjął medalion i spojrzał na wielebnego.
- Lepiej będzie jak zabierzesz stąd tych mieszańców. - powiedział dla upewnienia się że zrozumie.

Theseus spojrzał na wskazaną przez dwójkę młodych salę. Choćby chciał, nie mógł elfa oraz niziołka taszczyć ze sobą. Zresztą, dlaczego miałby to robić? Uratował ich i to było dla niego najważniejsze.
- Tak uczynię. Myślę, że nic im już nie grozi - odparł kapłan i wziął się za przenoszenie nieprzytomnych do większej sali. Ułożył ich pod ścianą i poprawił opatrunki na ich ranach. Po chwili zastanowienia rozwiązał ich. Muriellowie i tak by się uwolnili, a lina wciąż mogła się mu przydać.
- Zawróćcie ze ścieżki, którą idziecie - powiedział do zbirów i każdemu z osobna wykonał Znak Boga na czole, odmawiając przy tym krótką modlitwę za ich dusze. Następnie szybko zawrócił. Minął Eldritcha i wszedł do nowego korytarza. Zatrzymał się jednak w progu i posłał młodzieńcowi ostatnie spojrzenie.
- Uważaj na siebie, synu. Czuję, że nie darzysz mnie sympatią, jednak wiedz, że twoje życie jest dla mnie równie ważne, co wszystkich mieszkańców. Postaraj się go nie stracić - kiwnął mu głową i zniknął w głębi.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline