Kevin Walker
Tom Mervin z kilkunastu metrów obserwował lądowanie transportowca GUV’a. Pozostał na uboczu, kiedy Kevin Walker i Amir Duerr pożegnali się, a maszyna przeszła w ręce Nae Tinnoe. Dołączył do Kevina, kiedy się oddalał.
–
Rozmawiałem z doktor Shinji Konohara, by zapytać co z Korą. – zaczął bez przywitania. W zasadzie nie było w tym nic dziwnego. Wszyscy żyli razem na niewielkim skrawku kolonii i co chwilę się mijali. Jednak z jakiegoś powodu głos Toma był wyraźnie pozbawiony wesołości.
–
Powiedziała że może zaciekawić się, że przebadali już jakąś substancję, którą im wczoraj podrzuciłeś. Ponoć składa się głównie z ludzkiej żółci, mrówczanu etylu i prawdopodobnie stąd lekko alkoholowo-rumowy zapach. Była też tam niewielka ilości nieznanego związku o skomplikowanej budowie chemicznej, prawdopodobnie pochodzenia Avalońskiego. To w zasadzie... To w zasadzie tyle...
Carl Cabbage, Kevin Walker, Nae "Tek" Tinnoe, gabinet Aurelii Zavishy
Wieczorem Kevin Walker udał się wraz z Amirem na umówione spotkanie w gabinecie Aurelii Zavishy. To, czego mógł się nie spodziewać, to fakt, że na miejscu był także gubernator Carl Cabbage, pathfinderka Adrana Gadhavi, mechanik Nae Tinnoe, cicha i nieznana mu jak dotąd
wytatuowana kobieta oraz niezbyt lubiany w kręgach kolonistów zaprzyjaźnionych z Dante - Thorr Peyravernay. Ten ostatni stał niczym posąg nad mapą wsparty na stole pięściami. Uniósł wzrok dopiero, gdy Kevin przywitał się z zebranymi, co widocznie z jego strony miało wystarczyć za pozdrowienie.
Spośród zebranych tylko ex-pułkownik Aurelia Zavisha trwała w pozycji siedzącej w wygodnym fotelu za stołem, na którym leżało owa mapa. Kobieta zabębniła twardo karbonitowanymi palcami, przeczekując chwilowe ożywienie.
-
Witam w moim gabinecie panowie. - Aurelia odsunęła krzesło od biurka i wstała by mieć lepszy widok na mapę. Od razu przeszła do rzeczy. -
Ostateczna decyzja należy do mnie, jednak chciałam usłyszeć co mają do powiedzenia piloci w kwestii planowanej misji. To misja dyskretna. Więc wszystko zostaje za tymi drzwiami, zresztą i tak nie będziecie mieli wiele czasu na rozsiewanie plotek. Rozważam dwa warianty, przedstawione w postaci białych znaczników fundacji. Naszym celem jest sprawdzenie miejsca, gdzie według wiedzy obecnego tu Nae Tinnoe spadły brakujące moduły z Nadziei Albionu oraz miejsca, gdzie według danych Fundacji wylądowała załoga Excalibura. Z racji na zastałą sytuację w kolonii, nie wiemy czego się spodziewać, a misja ma charakter czysto zwiadowczy, dlatego neizwykle ważnym będzie pozostanie niezauważonym.
Aurelia Zawisha wyostrzyła sylikonową siatkówkę swego oka, by przywołać jakiś obraz. Dla postronnych przejawiło się to krótką pauzą w jej przemowie.
-
W skrócie. Pierwszy wariant zakłada wylądowanie od strony południowej do celu na rzece w odległości utrudniającej wykrycie, a następnie spłynięcie nurtem rzeki, zatrzymanie się przy pierwszym czerwonym punkcie, który przedstawia koordynaty modułów, wysłanie sond, a następnie podpłynięcie dalej w stronę drugiego czerwonego punktu - obozu Excalibura.
Aurelia wyprostowała się i teraz mówiła bezpośrednio do obu pilotów.
- Rzeka w najwęższym miejscu ma 15 metrów szerokości, a brzegi w większości porastają wysokie krzewy. Bylibyśmy praktycznie nie do wykrycia o ile nie byłoby koniecznym użycie silników, co ma zapewnić wykorzystanie nurtu rzeki.
- Drugi wariant zakłada desant z powietrza lub łodzi, zaś na czas misji statek z pilotami przeczeka na morzu, jako że tam będzie najtrudniej go przejąć. W tym przypadku ruszamy od razu sprawdzić miejsce, gdzie powinna znajdować się kolonia. Stawiamy na szybkość, choć w większym stopniu ryzykujemy wykrycie. Wasza opinia jest dla mnie ważna, jeśli macie inne sugestie z chęcią o nich usłyszę. Teraz.
Ostatnio edytowane przez Rewik : 24-05-2017 o 07:22.