Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-05-2017, 23:22   #16
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Cytat:
Z przyczyn klęski żywiołowej możemy być na wiele dni pozbawieni wody i elektryczności, jak sobie z tym poradzimy?
- Zależy znowu od wielu czynników. Znów temat - rzeka z wieloma zmiennymi


- Sporo zależy od tego jaka to by miała być katastrofa. Od tego na ile byłaby niespodziewana, ile by miała potrwać i jak często by nawiedzała dany rejon no i jak duży obszar by zajęła.


Ostrzeżenie

- Niewiele katastrof przychodzi bez absolutnie żadnego ostrzeżenia. Jeśli społeczeństwo choć trochę by było świadome czego się spodziewać (np. powodzi, nie abstrakcyjnej kiedyś tam tylko w ciągu nadchodzących dni) miałoby szansę coś zrobić. Na przykład obkupić się w zapasy jakich normalnie się nie kupuje np. te świeczki choćby czy większy zapas wody pitnej. Jeśli takiego ostrzeżenia by nie było sytuacja może być groźna choćby z powodu zaskoczenia taką katastrofą i brakiem przygotowania np. jakby w Polsce miało nastąpić jakieś poważne trzęsienie ziemi co dla nas jest raczej abstrakcyjnym zagrożeniem.


Długotrwałość

- Znowu zależy ile taka katastrofa miałaby potrwać. Jeśli tak "weekendowo" na 2 - 3 dni byłoby to raczej chyba niedogodność i uciążliwość ale poza skrajnymi wypadkami system jako całość raczej jakoś powinien sobie z tym poradzić. Zwłaszcza właśnie jakby i służby rządowe i społeczeństwo było jakkolwiek ostrzeżone przed danym zagrożeniem.

- Mniej więcej do tygodnia trwania jakiegoś zagrożenia (jak powódź) raczej też społeczeństwo powinno znieść jako uciążliwość a nie realne zagrożenie. Do zagrożenia liczonego w dniach myślę powinno dać się przeżyć. Najczęściej robimy i tak zakupy większe raz na tydzień więc gdybyśmy mieli świadomość takiego zagrożenia zapasy żywności powinny wystarczyć. Z wodą gorzej ale tu liczę na różne instytucje rządowe i sztaby kryzysowe i te beczkowozy z wodą. Byłoby trudno, i warunki bytowe byłyby dla nas znacznie poniżej tego co jesteśmy przyzwyczajeni na co dzień ale jednak taki tydzień kryzysu jakoś byśmy znieśli.

- Natomiast gorzej wyglądałaby sprawa w katastrofach liczonych w tygodniach czy miesiącach. Wówczas już pewnie by była mowa o ewakuacji sporej części ludności z zagrożonego rejonu. Po części może dobrowolna gdy ludzie sami by opuszczali zagrożony rejon w bardziej bezpiecznie po części przymusowa jak to miało miejsce w okolicach Czarnobyla. Na tak długi kryzys raczej minimalna ilość osób i instytucji jest przygotowana społeczeństwo jako takie też raczej nie.


Częstotliwość

Jeśli mówimy o katastrofach też jest mowa o częstotliwości ich występowania. Na przykład są rejony świata gdzie i społeczeńśtwo, i rząd są świadomi ryzyka jakiegoś zagrożenia. Chodzi mi tu o rejony nawiedzane trzęsieniami ziemi, wybuchami wulkanów czy huraganami. W pasie huraganów bywają dość często spotykane cywilne antyhuraganowe schrony czy wzmacniane piwnice dające szansę przetrwać taki huragan. W strefie poza kataklizmem tego rodzaju ich się nie buduje bo nie ma po co. Podobnie jest z powodziami, suszami czy pożarami. Gdy trafia się raz na ileś dziesiątek czy setek lat raczej mało kto ma świadomość takiego zagrożenia więc przygotowanie jest też do tego odpowiednio niskie. A jak się tafia co sezon czy drugi to się robi tego jakaś norma którą się bierze pod uwagę.


Zasięg

- Kolejna sprawa to zasięg takiej katastrofy. Póki jest ograniczony do jakiegoś osiedla, miasta, powiatu, województwa czyli jakiejś tam części danego kraju to dalej pozostaje ta pozostała część nie objęta klęską. Tak się działo np. u nas w trakcie tej powodzi w 97-mym albo przy huraganie Katarina w USA. Wówczas ta pozostała, najczęściej większa część kraju, stanowi bazę organizowania pomocy dla tej poszkodowanej części. Jest skąd czerpać pomoc i w takich kataklizmach ludzie się często solidaryzują z poszkodowanymi nawet pomijając oficjalne rządowo - kryzysowe organizacje. Natomiast jakby jakaś katastrofa, nawet kilutygodniowa, spadła globalnie na cały kraj to wówczas faktycznie zrobiłyby się warunki dość postapowe bo w całym kraju byłaby taka sama klęska.



---


To tak ogólnie. A indywidualnie no przyznaję, że raczej u mnie też słabo. Z kryzysem na kilka dni do tygodnia jakoś to by było. Zwłaszcza jakbym wiedział, że ma nadejść i bym mógł się obkupić, w żywność, baterie, wodę itd. Też sporo zależy czy byłoby wiadomo, ze można zostać czy trzeba się ewakuować. Czyli mieć ten szpej przy łóżku w pokoju czy go nieść/wieźć ze sobą/na sobie. Generator w domu nie słyszałem by miał ktokolwiek z moich bliższych i dalszych znajomych. Radio mam nawet w mp3 ale bez prądu pociągnęłoby pewnie góra 2 doby gdyby w momencie katastrofy była w pełni naładowana. Paneli słonecznych nie mam by naładować choćby taką drobnice jak telefon czy mp3 właśnie. Zapasu wody też nie bo po co jak jest w kranie? Trochę napojów ale też na góra kilka dni. Co gorsza bez wody i prądu nie byłoby kawy...

- Tu ciekawy mi się wydaje aspekt pieniądza. W razie kryzysu pieniądz niby funkcjonować powinien normalnie. Gdyby jednak siadło światło pojawia się problem. Nie da się płacić kartą ani robić różnorakich operacji bezgotówkowych. Nie działają bankomaty więc nie ma fizycznie skąd brać pieniędzy. W Polsce jeszcze takiej klęski nie ma gdzie nadal operacje pieniądzem papierowym są w powszechnym użyciu. Nosi się te banknoty w portfelu. Choć raczej pewnie nie całomiesięczną wypłatę. Za to "na zachodzie" powszechne jest płacenie kartą i podobną. Żywej gotówki nosi się normalnie prawie wcale. Ot na bilet na autobus i podobne drobiazgi gdzie nie da się zapłacić kartą. W razie nagłej awarii światła czy katastrofy nie byłoby jak uzupełnić gotówki. A posiadane zasoby zaczęłyby się kończyć w ciągu paru dni. Siłą rzeczy więc przy przedłużającym się kryzysie trzeba by szukać jakichś alternatyw dla pieniądza papierowego czy elektronicznego do którego by był co raz trudniejszy dostęp.

- No i jak zwykle ja zawsze uważam, że to co nazywamy "współczesną cywilizacją" kręci się na energii elektrycznej. Bez niej zaczyna się dla nas średniowiecze. Fajnie gdzieś niby pojechać pod namiot czy w inna dzicz ale na dłuższą metę słabo jesteśmy przyzwyczajeni i przygotowani do takich warunków. No i pojechać dobrowolnie "w dzicz" a zostać zmuszonym do życia przez jakiś czas w takiej "dziczy" nawet we własnym domu to dwie różne rzeczy. Bez prądu zaczyna się wegetacja. To, że całe genracje kiedyś tam tak żyły to znowu taka abstrakcja dla nas jeśli my jesteśmy przyzwyczajeni do naszych cywilizacyjnych standardów.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem