Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-05-2017, 01:36   #123
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Słysząc strzały z broni maszynowej, Alice zaraz pomyślała, że to najpewniej Sharif strzela. Tylko do kogo? I dlaczego?! Widząc co robiła druga kobieta, Alice zaczęła ją papugować, próbując czymś rozbić szybę. Jednak, gdy i jej się nie udało, kiwnęła głową i zaczęła rozglądać się za jakimś miejscem, gdzie można by było coś ukryć. Wizja tego, że mogli chcieć ich wysadzić sprawiła, że nerwy śpiewaczki puściły i stała się naprawdę bardzo przestraszona i naprawdę bardzo zdeterminowana i zła. Jak mogli! Jak śmieli chcieć wysadzić niewinne dziecko i pieska?! Jak śmieli chcieć wysadzić ją, czy kogokolwiek innego z tu obecnych?! Złość w niej zagrała. W tym gniewie obróciła się dookoła własnej osi i jej wzrok spoczął na kratce wentylacyjnej.
- Na szczęście nic nie ma w żadnej z toreb - Feleena mruknęła po sprawdzeniu sześciu sztuk bagażu. Zmarszczyła brwi, zastanawiając się nad kolejnym krokiem. Alice w tym czasie podeszła nieco bliżej drobnego korytarzu powietrznego tuż przy suficie. Ujrzała w nim rytmicznie błyskającą, czerwoną diodę.
- Jak mogę pomóc? - Ismo podszedł do Harper i zapytał usłużnie.


Alice stężała, podchodząc do wentylacyjnej kratki. Zerknęła na Ismo, a potem na Feleenę
- Umiesz rozbrajać bombę? - zapytała prawie zdławionym tonem.
- Bombę? - oczy Isma zaokrągliły się. - Obawiam się, że…
- Znalazłaś ją? - Feleena przerwała chłopcu i przeniosła czujne spojrzenie na Alice.
Alice pogłaskała Ismo po głowie
- Wentylacja. - rzuciła tylko krótko. Zerknęła na chłopca, kucając zaraz
- Nie martw się, wszystko będzie dobrze, ok? - powiedziała do niego
- Trochę dzieje się strasznych rzeczy, ale i ja i ty wiemy, że są i takie straszniejsze. Będzie dobrze. - oparła mu rękę na ramieniu. Zaraz znów wstała i spróbowała dobrać się do wentylacji, by ją otworzyć.
- Ale dlaczego ktoś chciałby nas zabić? - chłopiec nie mógł zrozumieć. Przesuwał wzrok z Alice na Feleenę, a potem nawet Lotte. - Co się dzieje? - wydawał się bezradny i bezsilny. - Nic nie rozumiem…
Feleena w tym czasie wyciągnęła komputer i rozłożyła go, ale nie wydawała się wcale pewna siebie.
- Jeżeli to prosta bomba, to nic nie wskóram - rzuciła. - Jednak jeżeli jest aktywowana zdalnie… - zamyśliła się.
Alice ujrzała za kratką wentylacyjną okrągłą, metalową butlę, do której podpięta była elektronika. Niestety nie dostrzegła żadnego ekranu, który wskazywałby ilość czasu do ewentualnej detonacji. Żadnych czerwonych, żółtych i zielonych kabelków, które na filmach umiejętnie łączyli i przecinali główni bohaterowie. Jednak prędko doszła do wniosku, widząc zawór, że być może mają nie tyle do czynienia z typową bombą, co trującą substancją, która tylko czekała na uwolnienie. Umiejscowienie jej w wentylacji mogło sprawnie wyeliminować wszystkich znajdujących się wewnątrz wozu bez niepotrzebnych, efekciarskich, pirotechnicznych efektów.


Alice pokręciła głową
- Nie wiem Ismo, ale dowiemy się. - odpowiedziała mu. Przyglądając się bombie zmarszczyła brwi i mruknęła
- Wiesz, nie znam się na tym, ale nie ma żadnych kabli, ani ekranu. Właściwie domyślam się tylko, że ona nie wybucha, co wydziela jakąś substancję? Tak to wygląda. Może rzuć na to okiem? - zaproponowała robiąc Feleenie miejsce, gdyby chciała do niej podejść.
Feleena skorzystała z propozycji Alice i spojrzała na dziwną konstrukcję.
- Szczerze mówiąc, nie jestem pewna. Po prostu nie wiem - rzekła gniewnie. Jednak wydawało się, że złość nie jest ukierunkowana na Alice, lecz na nią samą. Jak gdyby wyrzucała sobie niedostateczną wiedzę. - Ale myślę, że masz rację - dodała, robiąc dobrą minę do złej gry. - Spróbuję - przyrzekła i zaczęła pisać na komputerze. - Może spróbuj jakoś zatkać ten otwór - dodała niepewnie.
Tymczasem przestraszony Fluks biegał w kółko po podłodze, a Ismo nieskutecznie próbował go zatrzymać.
Alice zaczęła się więc zastanawiać nad tym, czym można by było zatkać taki otwór. Byłoby łatwiej, gdyby to była jakaś znana jej substancja, ale trudno to było określić od tak na jeden rzut oka. Zaczęła więc szukać czegoś, co mogłoby jej pomóc. Na przykład jakiegoś sporego kanistra z wodą, albo czegoś w tym rodzaju. Może dało się jakoś zatrzymać rozpylenie tej substancji. Ale jeszcze lepiej byłoby, gdyby zdołała wpierw odkręcić kratkę. Wtedy mogłaby upchać do środka chociażby sweter i ten w miarę efektownie zatrzymałby dyfuzję śmiercionośnego gazu. Chyba że obydwie nie miały racji i tak naprawdę w środku butli znajdował się propanbutan, który miał ich wszystkich zabić w wielkiej eksplozji.
Pozbycie się kratki stwarzało również drugą możliwość - Alice mogłaby spróbować wydobyć butlę i schować ją w jakimś szczelnym miejscu. Zagrożenie zostałoby zneutralizowane, gdyby gaz nie mógł rozprzestrzeniać się.
Ale w jaki sposób usunąć kratkę przytwierdzoną metalowymi śrubami do ściany tego przedziału wozu strażackiego?

Alice zaczęłą sie rozglądać za czymś metalowym, co można by było zastosować w formie prowizorycznego śrubokrętu. Dostrzegła drobną, metalową płytkę, która leżała na podłodze. Wydawała się cienka i jej brzeg mógł wpasować się w gwint śrub. Okazało się, że to nieśmiertelnik wystawiony na nazwisko staruszka. Były premier rzeczywiście wspominał, że niegdyś służył w wojsku. Zapewne w tym całym zamieszaniu wisiorek zerwał się z jego szyi, a on tego nie zauważył. Cudowny zbieg okoliczności, który mógł uratować życie Alice, Feleeny, Isma oraz Fluksa.
Złapała zaraz nieśmiertelnik, niczym starożytny wojownik miecz, po czym powróciła do kratki i zaczęła walczyć ze śrubkami, niczym Herkules z Hydrą! I - niczym mitologiczny bohater - zdołała podołać zadaniu. Metalowa sztabka okazała się idealnie nadawać do zadania. Alice prędko wykręcała kolejne sztuki, nie mogąc nadziwić się swojemu szczęściu. Jej dłonie lekko drżały, kiedy usunęła pierwszą, drugą, trzecią… a w końcu ostatnią przeszkodę. Wreszcie kratka opadła i nic nie stało pomiędzy Alice a śmiercionośną pułapką!
Rudowłosa przyjrzała się teraz bombie trochę lepiej. Oceniła przestrzeń w której była i zaczęła rozważać, czy da się tu jakoś odpowiednio upchnąć materiał, by zadusić wylot gazu. Butla została umieszczona przez kogoś, kto znajdował się w pozycji, w której Alice stała w tej chwili. Była więc w zasięgu jej ręki - nie dalej, niż pół metra. Mogłaby zarówno spróbować wydobyć bombę z wnętrza wylotu, jak i zablokować korytarz powietrzny.
- Nie potrafię tego zhakować - wreszcie Feleena przyznała się do porażki. Te słowa musiały być dla niej wyjątkowo gorzkie. - Musimy sobie poradzić inaczej…


Alice stwierdziła, że jeśli nie ma gdzie tego wsadzić, najlepiej będzie spróbować spowolnić proces wydzielania gazu, więc zerknęła na Feleenę.
- Podaj mi tamtą wodę. - rzuciła wskazując miejsce, gdzie widziała wcześniej butelkę, a sama ściągnęła z siebie sweter i zaczęła go układać tak, by najbardziej dokładnie zablokować szczelinę, a potem w miarę jak najdokładniej pomoczyć go wodą by zrobić go jak najmniej przepuszczalnym. Do tej pory Feleena wpatrywała się w ekran komputera, lecz wnet postąpiła w pełni zgodnie z zaleceniami Alice. Nie do końca świadomie podała Harper butelkę wody, aby ta mogła wprowadzić w życie swój plan. Wciąż wpatrywała się w ekran komputera.
- Jeżeli jest zdalna, to nie przez bluetooth, ani wifi - rzekła. - Stawiam na drogę radiową, ale niestety nie mam odbiornika.
Alice ujrzała, że dioda zaczęła coraz szybciej i szybciej połyskiwać.
Ładunek miał zaraz eksplodować.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline