Sharif dostrzegł kilka rzeczy jednocześnie.
Po pierwsze - w oddali przed przystankiem autobusowym znajdował się premier Holkeri i wpatrywał się w tablicę z nazwą postoju. Rozmawiał przez telefon, kiwając głową. Stał plecami do wozu strażackiego i nie obserwował, co dzieje się w pobliżu.
Po drugie, nigdzie w zasięgu wzroku Khalida nie było Hannesa i strażaka, który z nimi podróżował. Zapewne kryli się gdzieś, albo uciekli.
Po trzecie i najważniejsze: nieco dalej, po prawej stronie wozu stał jeszcze inny strażak. Ten, który samotnie jechał z tyłu i miał operować działkiem wodnym. Na oczach Khalida zatrzasnął drzwi prowadzące do pomieszczenia, w którym kryła się Alice, Mary Colberg i pozostali. Równocześnie wysunął do zamka klucz i szybko przekręcił. Wyjął go, schował i błyskawicznie obrócił w kierunku pobliskich drzew, aby zerwać się do biegu.
Odruchy Irakijczyka były automatyczne. Jako mańkut - prawa noga do przodu, lewa do tyłu. Dostawienie kolby mocno do ramienia. Przechylenie ciała w przód. Oko skupione na wizjerze kolimatora. Prawa ręka zaciśnięta na przedniej rączce. Wstrzymanie płuc na wydechu. Wszystko w ułamkach sekundy.
Podążająca czerwona kropka celownika za sylwetką strażaka, jak tygrys za swoją ofiarą.
Sharif przeżył wojnę w Iraku. Widział krew i zabijanie, tak jak przechodzień w Europie zauważa odpadki na chodniku. Śmierć była na porządku dziennym. Zachowanie człowieczeństwa było wyrokiem śmierci.
Khalid nigdy nikomu nie opowiadał o tym, czego doświadczył. Wszystko to skrzętnie zakopywał w otchłaniach pamięci. Bo nikt nie miał poznać jego piekła. Ani tego, do czego był zdolny.
Detektyw nawet nie krzyknął. W sekundę złożył się do strzału, odblokował broń i puścił serię z pistoletu maszynowego celując w nogi uciekającego. Czy dobrze robił? Czy strażak był wrogiem? Tak podpowiadała jego intuicja. Właśnie odkrył, że wśród nich są zdrajcy i strażacy prawdopodobnie byli w to zamieszani.
Ten skurwysyn zamknął pojazd, w którym znajdowała się Alice. I Sharif szczerze wątpił, że zrobił to dla jej dobra. Dlatego z myślą o niej, Irakijczyk postanowił podziurawić mu nogi.
Jak zamierzał, tak zrobił. Seria trafiła w uda, ale największa ilość pocisków zagłębiła się w tkankę podudzi. Z tej odległości siła rażenia była ogromna i atak Sharifa okazał się równie skuteczny, co brutalny. Strażak padł wśród odprysków krwi i kości. Osocze obficie wylewało się z jego kończyn dolnych i jasne było, że wkrótce mężczyznę dosięgnie szok hipowolemiczny i umrze. Okropnie krzyczał. Jego wrzaski można było zaliczyć do najgorszych, jakie w życiu słyszał Khalid.
Holkeri rzecz jasna już zmierzał w ich kierunku z pistoletem wyciągniętym przed siebie. Wydawał się cały blady. Spoglądał to na pokrzywdzonego, to na Sharifa - z wielkim strachem.
Sharif zabezpieczył broń i ją opuścił.
- Wszystko pod kontrolą - rzekł na siłę opanowanym głosem do starszego mężczyzny i uniósł do niego dłoń w uspokajającym geście. Następnie podszedł do strażaka, ignorując jego wrzaski i przeszukawszy jego kieszenie, wyciągnął z nich klucze. Rzucił je w stronę Holkeriego.
- Zostaliśmy zdradzeni, panie premierze. Niech pan otworzy wóz i wypuści tych ludzi, zanim stanie się coś okropnego. Szybko, nie mamy czasu!
- A ty… - zwrócił się do postrzelonego. - Gdzie zabraliście Natalie?!
Mężczyzna jednak tylko jęczał i krzyczał. Spoglądał na Khalida szeroko rozwartymi oczami, w które powoli wkradała się śmierć. Natomiast dłonie wyciągnął w kierunku nóg. Zapewne zrozumiał, że już nie tylko zostanie kaleką, lecz wkrótce skończy się to dla niego znacznie gorzej. Umrze.
Holkeri przełknął ślinę. Khalid wyczuł, że w tej chwili staruszek boi się znacznie bardziej Sharifa, niż strażaka, czy jakiegokolwiek innego zagrożenia. Mimo to próbował tego nie okazywać, choć był dość kiepskim aktorem - jak na emerytowanego polityka. Znalazł odpowiedni klucz i ruszył ku drzwiom prowadzącym do wozu strażackiego.
- J-ja umrę… - strażak wychrypiał. W panice próbował odsuwać się rękami od podłoża, aby znaleźć się jak najdalej Irakijczyka.
Sharif zdjął szybko plecak i wyciągnął z nich pęk opasek zaciskowych. Następnie nachylił się nad strażakiem, łapiąc go za koszulkę i przytrzymując go w miejscu.
- Słuchaj mnie! - warknął, przeszywając go wzrokiem. - To może uratować ci życie, jeśli zatrzymam upływ krwi i odwiozę cię na pogotowie. Rozumiesz?! - potrząsnął nim lekko za koszulkę.
- Mów, gdzie zabraliście Natalie! Długowłosa, która siedziała z twoimi koleżkami z przodu. Natychmiast, albo przysięgam, że przed śmiercią doczekasz się jeszcze kastracji - zbliżył do niego twarz robiąc bezwzględną minę.
- J-ja nic wiem - mężczyzna wydusił z siebie. - M-miałem tylko... zamknąć drzwi, k-kiedy… k-kiedy dostanę wiadomość. I to z-zrobiłem.
Były premier w tym czasie otworzył drzwi.
__________________ "Pulvis et umbra sumus" |