Dotarłszy na dół schodów, Henry zobaczył symbol był pewien że nie zwiastuję on niczego dobrego - demony duchy i ożywieni zmarli, gorzej być nie mogło.
Mężczyzna wydusił z siebie tylko krótkie przekleństwo, zupełnie nie pasujące do angielskiego dżentelmena. -Gówno
Gdy z czarnej otchłanie zaczęło coś się wyłaniać, a nie było to coś co każdy chciał by widzieć - Henry ścisnął tylko mocniej swoje prowizoryczne uzbrojeni.
Henry odmruknął coś nie wyraźnie do Gwen i chwycił sprawnie puszkę z gazem, był już pewien że pomysł z przyjazdem do hotelu Roberta był najgłupszą rzeczą jaką mógł uczynić - ale kto normalny spodziewał by się duchów, zjaw opętanych zabójców i potworów z koszmarów. Miał tu tylko przyjechać na krótko, odpocząć i zrelaksować się przy okazji rozwiązać problem trapiący starego przyjaciela a tak teraz walczył o przetrwanie w domu gdzie wszystko może cię zabić.
Widząc co robił Wes, Henry ruszył za nim i tak samo jak on zabrał się za szponiaste paluchy potwora, oczywiście uprzednio popsikał go po pysku gazem gdyby miał zapalniczkę dodatkowo podpalił by łatwopalną substancję.
__________________ ''Zima to nieprzyjemny czas dla jeży, dlatego idziemy spać'' |