Will uśmiechnął się paskudnie. Lubił robić złe rzeczy ludziom, którzy lubili robić złe rzeczy ludziom. Czuł się wtedy o niebo lepiej. A teraz... zapowiadała się przednia zabawa. Nasajmprzód jakiś wysoki oficjel, a zaraz potem, oczywiście w przenośni, dobierze się do dup gejom i pederastom. Czy może być coś przyjemniejszego? Czuł się jak prawdziwa gwiazda tych świąt, przynosząc rózgi niegrzecznym, a grzecznych zostawiając w spokoju. Szkoda, że impreza nie przeciągnie się do Sylwestra, bo zainteresowani mieliby przy okazji pokaz fajerwerków.
- Oczywiście szefie.
Skinął lekko głową i opuścił samochód. Wygładził garniturek, pogmerał w kieszeni w poszukiwaniu swojej komóry, po czym ruszył w tłum. Panie Bolesławie, musi Pan poznać markowy brak uśmiechu numer 5. No i ducha Złomoklety oczywiście, który odstawi większość roboty... |