Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-05-2017, 08:31   #3
druidh
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Chris skończył wypisywać jakieś administracyjne papiery kończące jedną ze spraw. Tworzył niemal losowe zdania jakie przychodziły mu do głowy, aby tylko zapełnić przestrzeń formularzy. Nie spodziewał się tego, ale wolne tempo pracy zaczynało go trochę drażnić. Był nauczony robić wszystko niezwykle szybko, ewentualnie wcale. Robienie czegoś na spokojnie jakoś mu nie leżało. ‘Przyzwyczaisz się’ mruczał pod nosem do siebie ‘albo i nie.’ Było mu w zasadzie wszystko jedno.

Piątek wieczór, czas który zwykle podczas pracy w banku miewał zajęty, jako że nie lubiał zostawiać niczego na poniedziałek, tym razem nęcił pełną swobodą możliwości. Rozmyślał chwilę jak go spędzić, bezskutecznie starając się przypomnieć sobie grafiki żony, syna i ulubionych koleżanek. Żona odpadła na samym początku: 'Przed 22 się nie urwę'. Syn się nie odzywał, pewnie już wyszedł z kolegami. Wysłał smsa do Kirsten: 'Kawa i papierosy?' i skończył składać papiery. Pięć minut później na wyświetlaczu pojawił się tekst: 'Poproszę'. 'Podjadę' odpisał i próbował oszacować gdzie położył tytoń. Wychodząc natknął się na Malinskiego, który poprosił go na chwilę i opowiadał coś o nowym zleceniu. Bones nie zrozumiał z tego wiele (myślał cały czas o tytoniu), a zapamiętał tylko dwie rzeczy: będzie zadanie z nową szefową oraz w poniedziałek jedź do Father’s Pride. Nazwę zadupia Chris przezornie zapisał w smsie, który wysłał do Kirsten. ‘Spoko’ odparł Malinskiemu i rozmarzył się myśląc o czekającej go w poniedziałek wycieczce do granicy. Potem kupił kawę, znalazł tytoń i pojechał na spotkanie z przyjaciółką.

W poniedziałek wstał wcześnie, sam nie wiedział dlaczego. Spał w sumie całkiem nieźle. Wziął prysznic, wypił koktajl na śniadanie i przetrząsnął lodówkę i szafki w poszukiwaniu jedzenia. Pozbierał wszystko co uznawał za jadalne, głównie kanapki z serem, które wpakował do samochodowej lodówki, trochę ubrań, które nadawały się na mocny upał oraz dwie zgrzewki wody mineralnej. Potem wsiadł do kempingowej wersji Volkswagena T4, wrzucił Dylana i ruszył nieśpiesznie wschód. Z mapy wynikało, że zadupie leży w środku niczego, czyli pustyni i Bones zastanawiał się, kto mógłby chcieć mieszkać w takim miejscu. Ostatecznie niezłe miejsce do robienia jakichś nielegalnych transferów lub interesów. Pewnie nie zagląda tam nikt przy zdrowych zmysłach.

W LA wbił od razu na piątkę. Pierwsza część podróży minęła przyjemnie, a droga blisko oceanu prezentowała się wyśmienicie. Nieśpiesznie przemknął do San Diego, gdzie skręcił na ósemkę, ale im dalej od oceanu tym podróż była mniej sympatyczna. Temperatura rosła, a droga stawała się coraz bardziej monotonna i nużąca. Jako, że Chris nie spieszył się nigdzie, dwukrotnie zatrzymał się na kawę gapiąc się na przejeżdżające samochody oraz ludzi. Rozmyślał o tym co powiedziała mu Kirsten. Nigdy nie oceniała jego decyzji, nie miała takich zwyczajów, ale tym razem ewidentnie była niezadowolona. Chyba pierwszy raz w życiu. Może było jej żal, że po tylu latach spędzonych razem on zdecydował się zrezygnować z tego wszystkiego. Nie był pewien, czy ma wątpliwości, czy może mu się zdaje, że je ma. Poślęczał wyjątkowo długi czas nad kawą, ale był pewien, że i tak niczego nie wymyśli. W końcu zawsze mógł przecież wrócić. Nie zaszkodzi zaliczyć jakąś przygodę zanim starość zacznie przygniatać go do ziemi. 'Srał to' mruknął do siebie i ponownie ruszył w drogę.

Potoczył się jeszcze przez prawie godzinę ósemką i skręcił zgodnie z mapą na północ. Jadąc przez nieciekawą pustynię zastanawiał się co za dziwaczni ludzie są gotowi mieszkać w gigantycznej piaskownicy podgrzewanej słońcem przez 10 miesięcy w roku. Tylko ktoś komu rzeczywiście zależało na ukryciu się przed światem mógłby wpaść na pomysł załatwiania swoich spraw w takim miejscu. A jednak, jeden zaginiony specjalista i trójka gorszego sortu detektywów wynajęta do jego szpiegowania. Ktoś musiał sypnąć groszem i to nielicho. Nie przeszkadzało mu bycie traktowanym jako nowicjusz, ale nie rozumiał co kierowało szefem, gdy wybierał akurat ich. Pewnie był równie zagubiony jak oni i stwierdził, że człowiek z jakąś tam inteligencją, choć bez doświadczenia wymyśli coś sensownego...
Im bliżej miasteczka Chris odczuwał coraz większy dyskomfort. Ktoś zgarnął tego człowieka tylko dlatego, że próbował obserwacji. Gra musiała być o dużą stawkę. Wiadomo było, że ktoś zaraz ruszy go szukać, a to zadupie nie było dużym miastem gdzie coś takiego można było łatwo ukryć. Nabrał silnego przekonania, że tylko wyjątkowa ostrożność i brak zaufania do kogokolwiek mogą zapewnić jakieś bezpieczeństwo. Tam wszyscy musieli się znać, a skoro tak, to wiedzieli też co się stało z Thomasem, czy jak mu tam.

Ostatecznie, o to przecież mu chodziło – jakieś prawdziwe emocje. Teraz jechał w ich kierunku przez nudną pustynię i zaryczał razem z Dylanem smutną pieśń o prostytutce zdążającej ku swemu przeznaczeniu.
 
__________________
by dru'

Ostatnio edytowane przez druidh : 28-05-2017 o 23:19.
druidh jest offline