Szlachcic wyciągnął rękę, trzymając w niej pusty puchar. Przestraszony karczmarz prędko nalał mu tutejszego, taniego wina. Trunek był słabej jakości. W jego rodzinnym Averlandzie nie podano by go nawet czeladzi, lecz jak mówi stare, imperialne przysłowie: "Jeśli nie ma się tego co się lubi, to się lubi co się ma". Wziął łyk napoju, a tymczasem rozgorzała bitwa pomiędzy chłopami a inkwizycją. Najwyraźniej został zignorowany przez wysłanników kościoła Sigmara- nikt nie odpowiedział na jego żądania. -Ej, wy! Mówiłem coś do was! Słyszycie mnie?- krzyknął szlachcic do inkwizytorów. Hałas był jednak za duży, żeby cokolwiek mogli usłyszeć. Zdenerwowało to wysoko urodzonego, który wylał zawartość pucharu na podłogę. Zamachnął się pustym naczyniem i rzucił w kierunku inkwizytorów. Następnie wszedł na stół i krzyknął na cały głos: -Tutaj jestem! To że chamy jesteście wysłani przez kościół przenajświętszego Sigmara, nie zwalnia was z obowiązku odpowiedzi! Jak mówiłem... WYPIERDALAĆ NA ZEWNĄTRZ W PODSKOKACH, TUTAJ PORZĄDNI LUDZIE PIJĄ!!! |