Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-05-2017, 22:29   #259
Kostka
 
Reputacja: 1 Kostka ma wspaniałą reputacjęKostka ma wspaniałą reputacjęKostka ma wspaniałą reputacjęKostka ma wspaniałą reputacjęKostka ma wspaniałą reputacjęKostka ma wspaniałą reputacjęKostka ma wspaniałą reputacjęKostka ma wspaniałą reputacjęKostka ma wspaniałą reputacjęKostka ma wspaniałą reputacjęKostka ma wspaniałą reputację
Wizyta u Simone

- Ci szeryfowie z Chlupocic - wydyszała Sophie. Ręką już grzebała w torbie za patronami, które w biegu wysypały się z sakiewki, a wyjąwszy jeden z nich, zaczęła gorączkowo ładować broń. - Nie wiem, czy jeden z nich nie przyjdzie tu za nami - dodała, rozglądając się po pomieszczeniu, czy okiennice były zamknięte.
Simone rozdarła z trzaskiem jakiś materiał i zaczęła opatrywać rany pana Martina.
Bartnik wymruczał jakieś podziękowania, ale jego myśli wciąż błądziły wokół wydarzeń, które właśnie mogły rozgrywać się na rynku. Remi mógł wyobrazić sobie kilka scenariuszy, ale żaden z nich nie należał do najlepszych. Jednak krwawiące rany szybko przypomniały mu, że bez porządnego opatrunku nie ma szans niczego zwojować.
- Bójka, a raczej walka w Kocurze. Szeryfowie porwali panią DeVillepin i zasadzili się na nowego karczmarza. Rodolphe i cicerone chcieli interweniować. Szczegółów nie znam, bo nawet do gospody nie dotarłem - powiedział Martin, ciężko osuwając się na wolne krzesło.
- To pani załatwiła tego goblina? - zwrócił się do młodej dziewczyny, ładującej pistolet. Remi zerknął na nieznajomą, po czym opuścił wzrok na trzymaną w jego dłoni broń. Mechanizm zawiódł w najgorszym momencie, a Martin nie znał się na rusznikarstwie i jeśli uszkodzenia okażą się zbyt poważne, pistolet nie będzie nadawał się do użytku. Wszystko idzie źle[/i] - skonstatował bartnik.

- Nie sądzę, że załatwiłam… odparła Sophie podnosząc głowę. Broń, którą trzymała w rękach wydała cichy metaliczny szczęk jakiejś sprężyny i wyglądało na to, że była już załadowana. Dziewczyna odłożyła ją na stojący najbliżej wejścia mebel i, nie pytając pani Simone, zaczęła przymykać okiennice. - Dałam nam trochę czasu na ucieczkę. Gorzej, jeśli będzie próbował wytropić nas z pomocą pozostałych. - Gdy ostatnie okno zostało zasłonięte, odetchnęła cicho i odwróciła się. - Państwo są tutejsi, więc może powiecie mi o co w tym wszystkim chodzi? Kim są ci ludzie i czego tu szukają?
Martin wzruszył ramionami.
- Są z Chlupocic - powiedział, jakby to wyjaśniało wszystko. Po chwili jednak się zreflektował. - To konkurencyjne miasteczko. Raz wykorzystali już zamieszanie, by wzmocnić się kosztem Szuwar i teraz znów to robią.
- To kompletnie bez sensu. Jak można się tak upierać by uprzykrzać komuś życie? My nic tutaj nie mamy. Już nawet na niektórych mapach nas nie ma - powiedziała Girard, po czym zwróciła się do Remiego.
- Bez szycia się nie obejdzie. Mogę to zawiązać mocno, ale musi pan bardzo szybko trafić do Rodolphe. - Wskazała na jedną z ran. - No chyba, że szyjemy?

- Pan Trottier chyba również bierze udział w bójce w gospodzie - wtrąciła panna d’Artois, przestępując z nogi na nogę. - Nie wiadomo nawet, czy wyjdzie z tego cało… - Dziewczyna spojrzała niepewnie na krwawiące rany mężczyzny. - Niestety nie znam się na leczeniu, ale jeśli mogę jakoś pomóc, to proszę mówić.
- Długo zajęłoby to szycie? Im szybciej się stąd ulotnimy, tym lepiej - powiedział Martin, zerkając na zamknięte okiennice.
- Na pewno nie szybko. Pan Trottier zrobiłby to szybciej i lepiej. Możemy zrobić ucisk na czas, aż pan dotrze do lazaretu - odpowiedziała kobieta.
 
__________________
Hmmm?
Kostka jest offline